Creative Assembly pracuje już nad kolejną strategią z serii Total War. To znakomicie, bo Total War: Warhammer pokazał, że potrafią się odbić od dna po relatywnie kiepskim Rome II. Warto jest czekać na następną część serii, tym bardziej dlatego, że ma być taka naprawdę nowa, osadzona w innych realiach niż te, którymi wcześniej się zajmowano. Nie wróci średniowiecze z Medievala, nie wróci też starożytny Rzym, nie będzie XVIII wieku jak w Empire i na pewno też nie zaliczymy trzeciej wizyty w Japonii. Tylko... co nam wtedy zostaje? Które okresy historyczne obfitowały w duże konflikty i jednocześnie nadają się na Total War? A może nie historyczne? Warhammerem Creative Assembly pokazało, że potrafi zrobić też strategię na licencji. Które uniwersum mogli by teraz ugryźć? A może jakąś konwencję? Poniżej prezentujemy sześć naszych podpowiedzi, które można by też pomylić z listą życzeń do Świętego Mikołaja.
Total Star Wars
Skończyła nam się historia tak na dobrą sprawę. Trzeba sięgnąć głębiej. Najlepiej dawno, dawno temu i do odległej galaktyki. Creative Assembly już udowodniło, że potrafi stworzyć świetną grę bazującą na znanej licencji. A czy jest jakaś bardziej znana licencja, niż Gwiezdne Wojny? No właśnie. I ma to sens z wielu punktów widzenia. Kiedy marką Star Wars zarządzało LucasArts powstawało wiele gier, w większości średniaków produkowanych przez mniej lub bardziej przypadkowe studia. Broniły się, bo Gwiezdne Wojny, wiadomo. A teraz? Teraz wszystko jest pod pieczą Disney'a, który, jak widać, woli inwestować w projekty z wysokiej półki, czego dowodem jest chociażby Star Wars: Battlefront. Dlaczego więc nie powierzyć stworzenia porządnej strategii najlepszym, najbardziej doświadczonym specjalistom z branży. To naprawdę ma sens. Także dlatego, że Creative Assembly bez problemu może przebić ofertę ostatniej głośnej gry z tego gatunku powiązanej z uniwersum Lucasa, czyli Empire at War. I nawet nie trzeba by aż tak bardzo modyfikować głównych zrębów rozgrywki, wypracowanych przez kolejne Total War. Bitwy morskie z Empire można przerobić na takie kosmiczne, a starcia lądowe też by jakoś dało radę dopasować do nierealiów Gwiezdnych Wojen. Duży budżet, muzyka Willamsa, powiązanie z następnym epizodem filmowej sagi i mamy murowany przebój, prawda?
Total War: Gra o Tron
I znów znana licencja. Taka bardzo oczywista nawet. I całkowicie leżąca w zasięgu Creative Assembly, które nie tylko ma niesamowite doświadczenie w średniowiecznych metodach wojowania, ale też od czasów Warhammera sporo ekspertyzy odnośnie fantasy. Gra o Tron co prawda już była przerabiana na strategię, ale wyjątkowo nieudolnie. Mistrzowie od Total War zrobiliby to kilkukrotnie lepiej. I przede wszystkim bez większego trudu właśnie, bo wszystkie elementy już są na miejscu. Trzeba tak naprawdę tylko zrobić modele, tekstury, przerobić trochę mechanikę, żeby w grze było więcej wrednej polityki oraz zabijania Starków i do boju. Można się bawić w samych siedem królestw, można to poszerzyć o resztę świata, można robić co nam się podoba. Można pokazać dawne wojny, można odwzorować aktualny konflikt z książek i serialu, wszystko można. Gra o Tron ma miliony fanów na całym świecie i jest to całkiem spora grupa docelowa, do której można dotrzeć z dobrą grą. A Total War na bazie Martina i HBO byłby dobrą grą.
Postapokaliptyczny Total War
Nie chcemy historii? Nie chcemy znanej licencji? To może weźmiemy się za konwencję? Postapokalipsa jest zawsze w modzie, czy to dzięki Mad Maksowi czy Falloutowi. Wszyscy lubią świat zniszczony przez atomową pożogę, w którym ścierają się ze sobą barwne bandy neodzikusów, zmotoryzowanych lub też w pancerzach wspomaganych. Czy to nie jest dobre tło dla porządnej strategii? Ależ oczywiście jest. Trzeba by mocno popracować, trzeba by odejść od schematów, możne nawet wyrwać się z wizji wykreowanych właśnie przez wszystkie Mad Maksy i Fallouty tego świata. Ale postapokalipsa, w takiej czy innej formie, świetnie się nadaje na następny Total War. Sam Einstein powiedział, że po III wojnie światowej następny konflikt będzie toczył się z użyciem kijów i kamieni. A w tej materii, czyli broni drzewcowej oraz katapult, Creative Assembly ma mnóstwo doświadczenia. Trzeba tylko przebrać to wszystko w podarte szmaty, umieścić na radioaktywnej pustyni i będzie świetna zabawa w podnoszenie cywilizacji z gruzów za pomocą częstego i gwałtownego przelewu krwi na rosnącą skalę. Kto by nie chciał zagrać w takiego Total War? No kto?! Zwłaszcza, gdyby były też zombie...
Oto sześć naszych pomysłów na następnego Total War. Creative Assembly być może weźmie pod uwagę te sugestie. Choć pewnie nie. Ale my z pewnością jesteśmy zainteresowani tym, jak Wy byście widzieli następną, całkiem nową grę z serii. Macie jakieś koncepcje ciekawe? Jakieś życzenia i marzenia? Podzielcie się nimi w komentarzach.