Teoretycznie mój ostatni wyjazd do siedziby Creative Assembly miał na celu zaznajomienie mnie z nowym rozszerzeniem do gry Total War: Warhammer. O czym zresztą szeroko napisałem zaraz po powrocie. Embargo obejmowało kilka dni, tyle, by każdy z nielicznych zapracowanych pismaków dał radę wyskrobać swój tekst. To ważne, bo cała ta wizyta upłynęła pod znakiem – niespotykanej w naszej branży – jawności informacji. Po przemyśleniu zdecydowałem się podsumować to, czego dowiedziałem się podczas oficjalnych i mniej oficjalnych rozmów. Bo niczego nie objęto klauzulą niejawności. Ekipa z Horsham gra w otwarte karty. Uporządkuję to w kilka bloków, pasujących do elementów rozgrywki. A na okrasę wrzucę trochę swoich obrazków z rozgrywek (pewnie również zmodowanych, nie będzie mi się chciało przebierać).
Rozbudowa
Cała ta luźna atmosfera i chęć dzielenia się informacjami wynika na pewno z aktualnej świetnej sytuacji Creative Assembly. Bywam na wielu prezentacjach i dawno nauczyłem się rozpoznawać propagandę sukcesu od autentycznej wiary w siebie. Total War: Warhammer to dla studia silny zastrzyk pieniędzy. Zwłaszcza, jeśli idzie o przełożenie nabywców podstawowej wersji na osoby, które kupiły rozszerzenia. Wychodzi na to, że aktualna strategia – stworzona na bazie wcześniejszych doświadczeń – po prostu działa. Dużo rzeczy za darmo, a płatne są dodatki poważnie zmieniające kampanię (chyba o nich napiszemy na dniach, jeszcze się zastanawiamy) i dodające nowe mapy. Zażartowałem, że to technika uprzejmego wymuszenia, bo nowa zawartość jest zawsze od razu dostępna dla SI, więc wracając do gry nagle widzimy u wroga nowe jednostki i – na bazie pierwszego łomotu – chcemy je mieć. Uprzejmie odpowiedziano mi, że tak o tym nie myśleli, ale... trudno odmówić mi racji. Myślę, że to jedyny raz, kiedy usłyszałem kłamstwo. Musieli wiedzieć, co robią...
Aktualna sytuacja w Horsham jest taka: ponad czterysta zatrudnionych osób. Kupiony nowy budynek, by ich wszystkich pomieścić (z tego powodu w przerwie na dymka nie mogłem spotkać części znajomych pracowników studia, bo tam przeniesiono większość produkcji). Nie ma dnia bez przynajmniej jednej rozmowy kwalifikacyjnej. Wśród tych osób są twórcy modów (specjalnie o to zapytałem). Creative Assembly nie robi fochów o to, że ktoś poprawia ich grę. Kilku utalentowanych ludzi właśnie w ten sposób trafiło do studia. Zamiast kopiować ich rozwiązania, zaproszono ich na rozmowę o pracę. Czyli jest o co walczyć. W wypadku niektórych frakcji, w ramach których nie mogą zrobić wiele ze względu na licencję (o tym jeszcze trochę za chwilę), wręcz cieszą się, że ktoś ma te furtkę moddera. Nie wyglądało, by koloryzowali. Bo licencja to ciężki kawałek kamienia u nogi.
Cała ekipa podzielona jest oczywiście na zespoły zadaniowe. Większość siedzi nad rozwojem aktualnej odsłony gry, ale są tacy, którzy dziergają już kolejną, tudzież ci od Total War: Arena i – wreszcie usłyszałem to oficjalnie, po miesiącach od przecieków od moich źródeł – spora grupa pracuje nas nową historyczną grą. W niezbyt spodziewanym wycinku czasu, jak enigmatycznie to powiedziano. Wiem prywatnie, że ich prace przerywane są okresami silnego wsparcia dla głównej ekipy. Czyli jednak Total War: Warhammer jest projektem nadrzędnym. Bo też w samym tym projekcie zachodzą dynamiczne zmiany.
Podbój
Pamiętacie pierwsze zapowiedzi? Że oprócz głównej gry będą dwa samodzielne wielkie dodatki, które dla posiadaczy całości otworzą możliwość gry na olbrzymiej mapie? Świetnie. Zapomnijcie. Nie będzie samonośnych rozszerzeń. Będą dwie kolejne pełnoprawne gry. Robione pieczołowicie, wzbogacane i rozwijające koncepcje rozgrywki. Co się nie zmienia, to fakt, że razem utworzą coś większego. To przesuwa cały projekt w czasie o przynajmniej rok, zresztą nie bez powodu. Tym powodem jest stale rozwijająca się technologia i wymagania odbiorców do oprawy graficznej. O ile w czasach pierwszej odsłony Rome stworzenie nowej jednostki wymagało dwóch dni pracy pojedynczego programisty, to w czasach późniejszych eskalowało to niewiarygodnie. Dwa tygodnie. Dwa miesiące. Dziś, projekt hydry (tak, tak ślicznie potwierdzono mi prace nad Mrocznymi Elfami) to rok pracy jednej osoby. Więc tych osób potrzeba więcej i więcej.
Nie mogłem nie zapytać o to, czy do odsłony z Wysokimi i Mrocznymi Elfami (nie było machania łapkami, że nie ma takiej być), albo chociaż do finalnej wielkiej mapy, użyją jednostek morskich. To znaczy, czy w ogóle rozważają zakup licencji systemu Man O' War. Najpierw było kiwanie głowami, a potem spokojne tłumaczenie. Ta pradawna morska gra bitewna doczeka się swojej komputerowej wersji, ale nie z rąk Creative Assembly. To, że ktoś przytulił licencję i cos dzierga, nie znaczy, ze oni nie mogliby, prawda? Tyle, że ekipa z Horsham nie ma zamiaru się bawić na bazie tego systemu. Bo okrętów jest za mało, by się w to bawić, bo nie można nic kombinować poza licencją. Ze smutkiem stwierdziłem, że przecież cudownie byłoby zobaczyć Czarną Arkę Nagarroth. Usłyszałem, że przecież nie powiedzieli, że jej nie zobaczę... Od słowa do słowa, półsłówkami i niejasnościami, doszliśmy do tego, że być może będzie ona elementem scenerii jakiejś specjalnej mapy. Wbita w ląd.
Udało się też wyjaśnić jedną kwestię, która część graczy gryzła od jakiegoś czasu: czy przypadkiem któraś z części trylogii nie odniesie się do Age o Sigmar, czyli gry, którą Games Workshop zastąpiło zamordowanego przez siebie klasycznego bitewnego Warhammera. Na szczęście nie musimy się tego obawiać. Zapewniono mnie, że absolutnie nikt w studiu Creative Assembly nie jest zainteresowany tą licencją. Nawet prywatnie grają dalej sobie figurkami na starych zasadach. Nie byłbym sobą, jakbym nie zapytał o temat, którego twórcy regularnie unikają: Skaveni. Tu odpowiedź producenta gry była specyficzna: Wielkie szczury chodzące na dwóch nogach? Używające broni palnej i mogące pojawić się gdziekolwiek? Bądźmy poważni, coś takiego nie istnieje. Czyli zacytował mi pogląd 95% mieszkańców warhammerrowego Starego Świata. Symptomatyczne.
Sojusz
Bywam na wielu wizytach w studiach, czasem nawet jest tak, ze obok stoi uśmiechnięty „policjant” wydawcy, pilnujący, by twórcze duchy nie wyskoczyły z zakazaną informacją. Najczęściej nawet takiej osoby nie trzeba, a na każde pytanie spoza szablonu pada odpowiedź: nie możemy jeszcze o tym mówić. Tylko w niezależnych studiach słyszę mnóstwo informacji o planach, szczegółach projektu i tym podobne rzeczy. Rozmowy z Creative Assembly tym razem były właśnie typowo „indycze”. Mogę jedynie domniemywać, że umocnienie pozycji pozwala im na większą niż dotąd niezależność. Jeśli się nie mylę, to bardzo dobrze, bo przysiągłbym, że widziałem u nich zwykle ból w oczach, gdy mówili „bez komentarza” czy „jeszcze nie teraz”.
Niejako potwierdzeniem mojej tezy o wzroście niezależności jest ogłoszona niedawno współpraca z Wargamingiem. Póki co ma ona dotyczyć rozwoju Total War: Arena, ale ewidentnie studio z Horsham liczy, że nie skończy się to na tym jednym projekcie. Zdecydowano się postawić na fachowców od gier F2P, zamiast walczyć na własną rękę z tego typu pomysłami. Szczegóły współpracy nie są jeszcze znane, więcej wieści nadejdzie w przyszłym roku. Przy tej okazji musze się podzielić pewną obserwacją dotyczącą Wargamingu - oni działają niesamowicie systemowo. Gdy kiedyś zgłosiło się do nich studio z pomysłem na Master of Orion (czołgiści mieli już wtedy licencję na grę, ale jeszcze nie mieli finalnego pomysłu, jak ją ugryźć), stworzono WG Labs - platformę wsparcia dla niezależnych twórców. Teraz współpraca z Creative Assembly również nie odbywa się na doraźnych rozwiązaniach. Powołano Wargaming Alliance, czyli platformę wspierającą twórców z segmentu AAA, chcących skorzystać z doświadczenia czołgistów w marketingu, promocji czy zarządzaniu społecznością – a że te trzy zagadnienia wyglądają zupełnie inaczej na poletku produkcji sieciowych, niż w wypadku typowych produkcji AAA, nic dziwnego, ze zaczęło się to od TW:Areny.
Oczywiście SEGA nie pozostaje oficjalnie poza układem, bo ową współpracę tak skomentował Jurgen Post (chief operating officer SEGA na Europę): To dobra okazja dla Creative Assembly, aby wykorzystać swój pełny potencjał. Współpraca z Wargaming, liderem obszaru free-to-play, i korzystanie z ich szerokiej wiedzy i doświadczeń sprawia, że SEGA jest przekonana, iż Total War: Arena stanie się światowym hitem, na jaki w pełni zasługuje.. Moim prywatnym zdaniem jednakże, są to po prostu okrągłe słowa, za którymi ukrywa się brutalna prawda: studia z Horsham nie można już kontrolować tak, jak kiedyś.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!