Lepsze jest rogiem dobrego. W tym przypadku poprzednia część miażdży drugą odsłonę serii. Ale i tak jest nieźle.
Lepsze jest rogiem dobrego. W tym przypadku poprzednia część miażdży drugą odsłonę serii. Ale i tak jest nieźle.
Pierwszy klockowy, mowa tutaj o LEGO Przygoda, był dla mnie przemiłym zaskoczeniem. Włączyłem go mając ochotę na delikatne odstresowanie się, nie spodziewając się szczególnych fajerwerków. Otrzymałem natomiast jedną z najciekawszych, najzabawniejszych, urzekających i po prostu kompletnych animacji ostatnich lat. Wyznacznikiem mojego zachwytu pierwszym filmem o LEGO niech będzie fakt, że obejrzałem go jeszcze dwa razy – raz sam, na spokojnie i kolejny raz, wraz z moim młodszym rodzeństwem, które bawiło się równie dobrze co ja (a mieli wtedy po sześć lat). Przygoda była więc świetna dla wszystkich. LEGO Batman też jest dla wszystkich, ale po pierwsze środek ciężkości się przesunął, a po drugie są delikatne problemy z tą świetnością. Powiem prosto z mostu – w tym przypadku można mówić co najwyżej o bardzodobrości.
Największym problemem LEGO Batman jest fakt, że twórcy ewidentnie za mocno się starają. Pierwszy film o klockowych ludzikach sprawiał wrażenie cudownie niewymuszonego, wspaniale lekkiego, a przede wszystkim zrobionego z wdziękiem i pomysłem. Co jeszcze lepsze, na samym końcu filmu okazało się, że całość ma drugie dno, dzięki czemu po seansie mieliśmy intelektualny pretekst aby całość odtworzyć sobie w myślach jeszcze raz, zaśmiać się po raz kolejny z najlepszych żartów i docenić LEGO Przygoda jako całość. W LEGO Batman tego brakuje, bo film jest dosyć toporny, a przede wszystkim pozbawionych chociażby iluzji wspomnianej wyżej „lekkości”. Wychodząc z kina ewidentnie czujemy, że skonsumowaliśmy hollywoodzką papkę. Dobrą, ale papkę.
Nie zrozumcie mnie źle, świetnie się w kinie bawiłem, nie raz i nie dwa zaśmiałem się na głos. Scenarzyści spisali się na medal, bo dowcipy gonią dowcipy, przy czym zdecydowaną większość trzeba ocenić co najmniej pozytywnie. Są gagi typowo „slapstickowe”, są żarty słowne (dubbing mocno daje radę, o tym dalej), są nawiązania do całego dziedzictwa człowieka-nietoperza jak i żarty z producentów filmowych, popkultury, itd. W zasadzie dostajemy pełną paletę dowcipu, za wyjątkiem żartów politycznych. Dzieciaki się pośmieją i dorośli się pośmieją, nawet największe mruki nie oprą się LEGO Batman. Jednak to dzieci będą miały nawet większą frajdę, inaczej niż w przypadku LEGO Przygoda, bo trochę więcej jest tutaj humoru „adehadowego”, czyli takiego który sprowadza się do tego, że ktoś głupio upadnie, zrobi głupią minę i tak dalej. Taka specyfika dzisiejszych animacji, której wciśnięto tutaj trochę za dużo, ale da się to przeżyć.
Problemem była też dla mnie trochę zbyt szalona akcja. Od pierwszych minut fabuła w zasadzie bez przerwy biegnie do przodu, bez chociażby chwili na zastanowienie się nad czymkolwiek, czy chociażby bez dłuższych przerw pozwalających wybrzmieć znakomitym nieraz żartom. Jest jeden wyjątek – dziesięć minut względnego spokoju, ale to wyjątkowa sytuacja.
Zauważyliście pewnie zresztą, że recenzja chyli się już ku końcowi, a ja jeszcze nie powiedziałem nawet słowa o fabule. Cóż… za wiele o niej powiedzieć nie można, bo jest szczątkowa i nieciekawa. Trudno. Na plus mogę zaliczyć natomiast fakt, że dzieciakom oferuje bardzo fajny i przystępny morał.
Sporo marudzę, ale faktem jest, że ogólnie rzecz biorąc film mi się podobał. Przede wszystkim ogromny plus za humor o którym już wspomniałem. Ogromnie podobał mi się też polski dubbing. Nieznany mi wcześniej z nazwiska Krzysztof Banaszyk zupełnie rozbrajał mnie jako Batman, podobnie jak Marek Barbasiewicz w roli Alfreda. Technicznie animacja wykonana jest bezbłędnie, przy czym wliczam w to również świetne zdjęcia i reżyserię.
LEGO Batman: Film to moim zdaniem projekt dosyć toporny, niespecjalnie zapadający w pamięć, aczkolwiek traktowany jako całość zdecydowanie przyjemny. Momentami uśmiałem się jak norka, a dzięki temu, że film nie jest jakoś przesadnie długi, to i miałkość fabularną jakoś zdzierżyłem (poza tym powiedzmy sobie szczerze – to film dla dzieci). Doceniam gagi, doceniam żarty z konwencji, doceniam ukłony dla miłośników serii, wreszcie doceniam fakt, że udało się stworzyć animację, która spodoba się zarówno dzieciom, jak i dorosłym. Jeżeli macie po drodze, to skoczcie na Batmana do kina. Pamiętajcie tylko, żeby przed seansem przygotować się na oczopląs i nieprzerwany strumień dowcipów.
PS. Za rogiem czeka już filmowe LEGO: NINJAGO, które przynajmniej na zwiastunach sprawia wrażenia, jakby było dla bardzo młodej widowni, także możliwe że LEGO Batman ma oswoić doroślejszych widzów z faktem, że zabawa klockami będzie z czasem coraz to bardziej infantylna. Ot, taka mała teoryjka.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!