Nie samą Zeldą żyje człowiek, ale znaleźć godną alternatywę to w tym momencie nie lada wyzwanie.
Nie samą Zeldą żyje człowiek, ale znaleźć godną alternatywę to w tym momencie nie lada wyzwanie.
Nintendo Switch to jeden wielki paradoks. Następca konsoli, która sprzedała się w śmiesznie małej ilości (w porównaniu z rekordem Wii), okazał się być najchętniej kupowanym sprzętem w historii producenta. I to w sytuacji, gdy lista gier przygotowanych na premierę Switcha woła o pomstę do nieba. Owszem, mamy genialne The Legend of Zelda: Breath of the Wild, świetne i oryginalne Snipperclips czy zwalające z nóg płynnością i prędkością Fast RMX, ale dla wielu to trochę za mało, by wydawać najniższą krajową na hybrydową zabawkę z Japonii, która wciąż generuje wiele znaków zapytania.
Doskonale rozumiem dylemat osób, które zwlekają z zakupem Switcha, mimo że przemawia do nich niestandardowy charakter tej konsoli i wizja zagrywania się w nadchodzące hity Nintendo. Jak pisałem w mojej recenzji, kupowanie Nintendo Switch tuż po premierze to wyraz ogromnej miłości do producenta i/lub chęci przenośnego grania w najnowszą Zeldę. Innych racjonalnych przesłanek do takiego zakupu nie widzę, bo ani zestaw startowych gier, ani brak jakichkolwiek dodatkowych funkcji nie zachęca do zainteresowania się tym sprzętem. Teraz, czyli ponad dwa tygodnie po napisaniu tamtych słów, nie zmieniam zdania, szczególnie, że w międzyczasie dane mi było zapoznać się z kilkunastoma grami z eShopu. I choć jest tam kilka perełek, to wątpię, by ktokolwiek był zadowolony z obecnej oferty cyfrowej dystrybucji Switcha.
Nintendo Switch wystartowało w Europie, USA i Japonii 3 marca w towarzystwie 10-20 gier (w zależności od regionu). Najmniejszy wybór tytułów premierowych mieli Amerykanie, z kolei Japończycy dostali dodatkowo kilka swojskich perełek w stylu Nobunaga's Ambition: Sphere of Influence, Dragon Quest Heroes 1&2 czy Disgaea 5 Complete. Przypomnijmy, że Switch nie ma blokady regionalnej, więc wystarczy założyć oddzielne konto na dany region i przeglądać różne eShopy w poszukiwaniu interesujących propozycji. Których, od razu ostrzegam, nie ma na razie zbyt wiele.
W europejskim eShopie można znaleźć 21 pełnych wersji gier (stan przed aktualizacją planowaną na 23 marca) i zapisy na betę Splatoon 2. Dystrybutor Nintendo na Polskę, czyli czeska firma ConQuest Entertainment dostarczyła mi kilkanaście tytułów do przetestowania. Wśród nich największe hity, takie jak zrecenzowane już The Legend of Zelda: Breath of the Wild, Snipperclips i Fast RMX, a także garść mniejszych produkcji, podpadających pod kategorię indie i retro. Żadna z nich nie jest oczywiście powodem do zakupu Switcha (bo występują też na innych sprzętach), ale w obecnej sytuacji, gdy szukamy wytchnienia od Zeldy, warto się im przyjrzeć.
Testowanie zawartości europejskiego eShopu zacząłem od Voez. Gry znanej z urządzeń z iOS/Android, z którą wcześniej nie miałem styczności, bo rzadko gram na telefonie/tablecie. Tymczasem ta niepozorna gra rytmiczna utrzymana w stylistyce anime skradła moje serce i przyczyniła się do zarwania kilku nocek. Jako miłośnik PaRappa the Rapper i Osu! Tatakae! Ouendan (genialna dylogia na DS-a) Voez bardzo przypadł mi do gustu i stukałem w ekran Switcha jak szalony.
Na drugi ogień poszedł Shovel Knight: Specter of Torment, czyli nowa kampania znanego i lubianego hitu sceny indie, utrzymanego w konwencji 8-bitowej zręcznościówki. Pierwszego Shovel Knighta recenzowaliśmy prawie trzy lata temu, oceniając go bardzo wysoko (ale zasłużenie) na 9.5/10. Specter of Torment to dodatkowa porcja świetnej zabawy z nowym bohaterem i wątkiem rozpisanym jako prequel. Shovel Knight: Specter of Torment na Switchu funkcjonuje jako samodzielna gra (40zł), niewymagająca posiadania „podstawki”. Osoby nieznające wcześniej rycerza ze szpadlem powinny zwrócić uwagę na Shovel Knight: Treasure Trove (100zł), które jest kompletnym wydaniem gry z trzema kampaniami.
I Am Setsuna to debiutujące rok temu na konsolach Sony i pecetach jRPG ze stajni wydawniczej Square Enix, który na kilometr zalatuje starą szkołą rodem ze SNES-a. Pierwsze skojarzenia z Chrono Trigger czy Final Fantasy VI są jak najbardziej na miejscu, choć nowe dziecko Tokyo RPG Factory (developer) ma małe szanse na dołączenie do panteonu najwybitniejszych przedstawicieli gatunku. I Am Setsuna to mieszanka świetnych cech (poważna, smutna opowieść, nastrojowa oprawa audio-wideo) z elementami charakterystycznymi dla lat 90., których nie chcielibyśmy widzieć we współczesnych grach (powtarzalna walka). Dodatkowo port na konsole Nintendo śmiga w zaledwie 30 FPS-ach, podczas gdy na PlayStation 4 i PC gra działa w 60 klatkach animacji na sekundę. Nie jest to krytyczna wada w przypadku oldschoolowego jRPG, więc jeśli myśleliście o przenośnym graniu w I Am Setsuna (wersja na PS Vitę nie opuściła Japonii), to warto się zastanowić nad zakupem.
Othello ma wbrew pozorom niewiele wspólnego z tragedią Szekspira o tym samym tytule, gdyż jest to po prostu multimedialna wersja klasycznej gry planszowej, znanej również jako Reversi. Dobra (i tania) propozycja dla fanów tego typu zabaw, która ma szansę przyciągnąć do Switcha rodziców/dziadków znających Othello w klasycznej, analogowej wersji.
New Frontier Days: Founding Pioneers wygląda jak darmowa gra ekonomiczna z przeglądarki. Ubogi krewny Settlersów czy Farmville, za którego na dodatek trzeba zapłacić 40 złotych. I niby mamy tu kilka trybów (Story, Survival, Free Mode), sporo elementów do wykorzystania, różnych zagrożeń, z którymi muszą się borykać nasi pionierzy, jednak wszystko to jest wtórne, niskobudżetowe i ostatecznie nudne. Serio, jeśli macie smartfona, to znajdziecie pewnie z dziesięć ciekawszych gier tego typu oferowanych w modelu free-to-play.
Na koniec zostawiłem gry z serii Arcade Archives, czyli kilka klasyków z Neo Geo dostępnych w europejskim eShopie po 28 złotych za sztukę. Niewiele, jeżeli przypomnimy sobie sumy przepuszczane lata temu na podobne gry w salonach arcade. Bo nie da się ukryć, że to właśnie do ludzi dorastających w epoce barakowozów z automatami są skierowane rzeczone porty na Switcha. Na mojej konsoli zainstalowałem perełkę Metal Slug 3, The King of Fighters '98 (w edycję '94 zagrywałem się na pierwszym PlayStation), a także niszowe klasyki pokroju Waku Waku 7, World Heroes Perfect czy sympatyczną strzelankę Shock Troopers. Młodzi gracze, którzy nie darzą sentymentem lat 90., ominą te gry szerokim łukiem i trudno im się dziwić. Ot, ciekawostki dla starych wyjadaczy.
Nie od dziś wiadomo, że początki bywają trudne. Z tą myślą muszą się niestety pogodzić posiadacze Nintendo Switch, którzy ubolewają z powodu garstki ciekawych gier (w tym jednego system sellera) przygotowanych na premierę nowej konsoli. Z każdym miesiącem sytuacja na pewno będzie się polepszać, o czym świadczy krążąca po sieci lista nadchodzących tytułów. A wśród nich takie propozycje jak: The Binding of Isaac: Afterbirth+, Has-Been Heroes, Lego City Undercover, Puyo Puyo Tetris, Mario Kart 8 Deluxe, Disgaea 5 Complete, Rime, Redout, Arms, Sonic Mania, Splatoon 2, Stardew Valley, Monster Boy and the Cursed Kingdom, NBA 2K18, Fire Emblem Warriors, The Elder Scrolls V: Skyrim, Super Mario Odyssey, FIFA 18, Project Sonic 2017 (tytuł roboczy), Xenoblade Chronicles 2, Yooka-Laylee, Ultra Street Fighter 2: The Final Challengers, Project Octopath Traveler, Dragon Ball Xenoverse 2, Enter the Gungeon, Rayman Legends: Definitive Edition, coś nowego z Shin Megami Tensei, Steep, Syberia 3, Dragon Quest Heroes 1 i 2, Dragon Quest 10/11, coś nowego z Fire Emblem.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!