Gdy Indie i Chiny zaczęły się obrzucać atomówkami, byłem pewien, że to już koniec. Atomowa zima to dość przykra sprawa, ale głównie chodziło mi o globalne wskaźniki ekonomiczne, które i tak od lat szorowały po dnie, ciągnąc na dół wszystkie gospodarki, w tym i polską. A grałem oczywiście naszym krajem, bo wiadomo, że od tego się zaczyna każdą grę tego typu, czy to historyczną Europę Universalis, czy też właśnie współczesne Realpolitiks. Jak się więc Chińczycy i Hindusi pokłócili o coś tam, nie wiem nawet dokładnie o co, i zaczęli sobie grać w ping ponga głowicami termojądrowymi nad siatką Himalajów, powiało chłodem. Nie była to pierwsza tego typu atrakcja, jasne, że nie. Już wcześniej dali sobie atomowo po twarzy ci sami Hindusi i Pakistan, skłóceni o Kaszmir. I oczywiście Koreańczycy z północy też się nie hamowali zbytnio. Dwa razy wywołali wojnę z Koreą Południową, dwa razy sadzili tam grzyby, i dwa razy przegrali. Nie wiem jak i dlaczego, bo śledziłem tylko poziom skażenia globalnego i martwiłem się o mój produkt krajowy brutto w przeliczeniu na głowę mieszkańca. Oraz wzrost gospodarczy. Jedno i drugie sprowadzanie do ujemnych wskaźników przez ogólną ekonomiczną zapaść. Brzmi ciekawie, nie? Niestety, tylko brzmi. Ja na tym etapie gry puszczałem już z nudów bańki nosem.
Realpolitiks od katowickiego studia Jujubee ma w założeniu być gładkim wstępem do zabawy w globalne strategie. Niestety, nie jest.