Jeżeli potrzebujecie gry do zabawy ze znajomymi na jednym ekranie, to nie znajdziecie niż lepszego od Crawla.
Jeżeli potrzebujecie gry do zabawy ze znajomymi na jednym ekranie, to nie znajdziecie niż lepszego od Crawla.
Po ponad dwóch latach czeluściach Early Access z mrocznej otchłani wypełzł Crawl. Stworzona przez Powerhoof (za tą nazwą kryje się duet: David Lloyd oraz Berney Cumming) kooperacyjna naparzanka (z angielska byłby to „brawler”) to produkcja nie dość że diabelnie oryginalna, to jeszcze dopracowana, klimatyczna i stworzona z widocznym zaangażowaniem. Mało tego, gra oferuje prawdziwą tonę zawartości, a po kilkunastu godzinach chęć do zabawy nie topnieje.
Ale po kolei, bo najpierw trzeba wytłumaczyć czym jest Crawl, co jest o tyle trudne, że brakuje istniejącego, współczesnego punktu odniesienia. Do naszej dyspozycji deweloper oddał tylko jeden tryb, przeznaczony dla co najmniej dwóch i maksymalnie czterech osób (w przypadku gdy nie mamy pod ręką znajomych zastępują ich boty). Jeden z uczestników zabawy wciela się w postać bohatera przemierzającego lochy w poszukiwaniu wyjścia, natomiast pozostali przejmują kontrolę nad otoczeniem, pułapkami i potworami, które z kolei polują na śmiałka pełzającego przez mrok. Komu uda się go zabić, ten zamienia się z nim miejscem i stam staje do walki z przeciwnościami losu jakie czają się w lochach.
W czasie gry bohaterowie zdobywają kolejne poziomy, a także złoto, które mogą wymienić w sklepie na rozmaite przedmioty. Są to potężniejsze bronie (również magiczne), specjalne umiejętności w rodzaju „dasha” czy możliwości aktywacji ochronnej tarczy, a także różnego rodzaju przedmioty czy eliksiry dające długotrwałego „buffa”, bądź mające inne ciekawe właściwości. Druga strona nie pozostaje dłużna – gracze wcielający się w potwory i demony także z czasem stają się coraz potężniejsi, przybierając udoskonalone formy. O ile więc na początku mierzymy się ze słabiutkimi, rozsypującymi się ożywionymi szkieletami, tak po zejściu kilka pięter w głąb lochu będą to raczej lisze-nekromanci, albo królowie nieumarłych. Aha, rozpoczynając grę każdy z uczestników wybiera swój „panteon” stworów w które będzie się wcielał. Jest ich kilkanaście, a kolejne odblokowujemy wraz z postępami w grze, tzn. wraz z kolejnymi ukończonymi sesjami.
Radość z odkrywania zawartości to w ogóle kamień węgielny Crawl. Twórcy tak rozplanowali zabawę, żebyśmy przez pierwszych kilkanaście godzin zajmowali się głównie odblokowywaniem, odblokowywaniem i jeszcze raz odblokowywaniem. Przy czym warto dodać, że nowa zawartość to nie tylko wspomniane nowe potwory, przedmioty czy bronie, ale także całe mechaniki. Dopiero po kilkunastu godzinach spędzonych z grą odblokowałem na przykład ołtarze, które gwarantują losowe buffy. Po jakimś czasie pojawiły się w moim przypadku na przykład kociołki z tajemniczymi wywarami, nowe elementy „wyposażenia” lochów i tak dalej.
Zabawa kończy się w momencie, gdy jeden z graczy osiągnie dziesiąty poziom doświadczenia i znajdzie portal kierujący go do walki z bossem. Ostatnie monstrum w grze pokonać jest bardzo ciężko, a w przypadku porażki jesteśmy cofani do lochu – co ważne, podczas każdej sesji możliwe są tylko trzy podejścia do finałowego starcia. W przypadku ostatecznej porażki wszyscy gracze przegrywają, a ich dusze pozostają uwięzione w lochu na wieki...
Nie muszę chyba wspominać, że obcowanie z Crawl jest o wiele przyjemniejsze, kiedy mamy u boku znajomych. Na szczęście producent tak rozplanował sterowanie, żeby do zabawy wystarczyły myszka bądź klawiatura, także nawet nie posiadając pada już mamy możliwość gry we dwójkę. Emocje, wspólne przekrzykiwanie się, zmawianie się „duchów” które starają się wykończyć bohatera i szybkie zmiany ról w tej asymetrycznej rozgrywce naprawdę rozgrzewają do czerwoności.
Produkcja Powerhoofa to również uczta dla oczu i uszu. Świetna ścieżka dźwiękowa wypełniona prześmiewczymi wariacjami na temat elektronicznej muzyki połączona z przerysowaną pikselozą, przywodzącą na myśl stare automaty do gier idealnie się uzupełniają. Mi osobiście bardzo odpowiada przyjęta stylistyka – lochy które przemierzamy, wizerunki postaci, projekty bohaterów są stworzone z pewnego rodzaju luzem. Do tego dochodzi wszędobylski, lekki humor.
Jeżeli potrzebujecie gry akcji do zabawy w kooperacji, to nie znajdziecie nic lepszego od Crawla. Jedna sesja to gwarantowane pół godziny emocji, śmiechu i zabawy, pod warunkiem że macie pod ręką chętnych śmiałków i wystarczającą liczbę kontrolerów. W związku z tym jedyną wadą tej produkcji pozostaje opcja zabawy przez sieć. Deweloper deklaruje, że w odpowiednim czasie się tym zajmie, ale premiera to premiera... Niemniej Crawl to wyśmienita gra.