Poradzisz sobie sam na obcej planecie? Przeżyjesz na mroźnej Alasce?
Poradzisz sobie sam na obcej planecie? Przeżyjesz na mroźnej Alasce?
Planet Nomads to survival od niezależnego studia Craneballs, w którym wcielamy się w astronautę zmuszonego do awaryjnego lądowania na obcej planecie. Gdzieś już to słyszeliście? Z pewnością tak, przecież motyw samotnego podróżnika pozostawionego własnemu losowi w zupełnie nieznanym miejscu nie jest niczym zaskakującym. Jednak wyobraźnia zaczyna działać na pełnych obrotach: jak bohater poradzi sobie w tej sytuacji i czy znajdzie sposób, by wrócić do domu?
Nasz kosmiczny Robinson Crusoe, po wydostaniu się z kapsuły, w której zmieścił się raptem on sam z odrobiną zapasów, musi przede wszystkim zadbać o podstawowe potrzeby. Na szczęście trafił do świata, gdzie jest woda, gdzie rośnie trawa i drzewa, gdzie żyją zwierzęta. A więc o źródło pożywienia nie trzeba się specjalnie martwić - wspaniale! Wystarczy zebrać owoce albo coś ubić i już możemy przeżyć parę dni dłużej.
Brudna woda albo surowe mięso to jednak proszenie się o zatrucie - do przetworzenia jedzenia potrzebujemy specjalnej maszyny. Urządzenie nie będzie działać na korbkę - musimy mieć generator. Mamy przy sobie nieco części i uniwersalne narzędzie do ich zmontowania. Priorytet ma też drukarka 3D, dzięki której z podstawowych surowców wytworzymy niezbędne elementy potrzebne przy konstruowaniu kolejnych maszyn. Skąd wziąć materiały? Wystarczy się rozejrzeć za skałami wyróżniającymi się na tle gleby, a już mamy źródło węgla, krzemu i żelaza. Uniwersalnym narzędziem bez trudu je wydobędziemy. Tadam!
Choć świat Planet Nomads nie składa się z bloczków, rozgrywka przypominała mi Minecraft - przynajmniej na początku. Zbierz surowce, zadbaj o pożywienie, zbuduj bazę, zaopatrz się w lepsze narzędzia, konstruuj bardziej skomplikowane maszyny. I tak w kółko, póki nie będziesz gotów stworzyć domku na kółkach (niestety, nasz astronauta szybko się męczy i musi odpoczywać w specjalnej kapsule). Dopiero po odpowiednich przygotowaniach można wyruszyć na dalszą wyprawę, na poszukiwania innych biomów, złóż rzadkich surowców czy ciekawych obiektów.
Po kilku godzinach dłubaniny udało mi się stworzyć pierwszy, niezbyt skomplikowany pojazd. Kiedy łazik stanął przed wejściem do bazy, poczułam, że oto spełniły się marzenia: mam własny domek i auto. Nieźle się ubawiłam, ustawiając koła w taki sposób, żeby posłusznie skręcały tam, gdzie chcę, a potem próbując rozjeżdżać zwierzęta, przed którymi ciężko się obronić w bezpośredniej walce. Do pełni szczęścia brakowało tylko konsoli z grami... a właściwie to nie. W końcu naszym ostatecznym celem nie jest się urządzić, tylko wyrwać z obcej planety (ale to już temat na etap Early Access albo nawet premierę gry).
Jeśli nie macie ochoty bawić się w przetrwanie, ale chętnie zbudowalibyście coś ciekawego z wirtualnych klocków albo po prostu pozwiedzali planetę, możecie odpalić tryb creative. Tu nie trzeba martwić się żmudnym farmieniem, punktami życia, zmęczeniem, głodem, różnego typu burzami uprzykrzającymi życie, ekstremalnymi temperaturami ani promieniowaniem.
Gra obecnie znajduje się w fazie alfa-testów. Oczywiście, oznacza to, że przed twórcami jeszcze wiele pracy, np. dodanie interesujących miejsc i obiektów, poprawienie wydajności, usprawnienie działania pojazdów (królestwo za maszyny latające!). Oprawa wizualna też wymaga dopieszczenia (np. animacje zwierząt podczas walk albo większe zróżnicowanie ikonek, by nie trzeba było rozpoznawać materiałów wyłącznie po kolorze). Produkcja ma jednak spory potencjał i ma znaleźć się w niej dużo więcej ciekawych elementów (szczegółowe informacje znajdziecie na oficjalnej stronie gry).
Jak dotąd w Planet Nomads bawiłam się całkiem nieźle i sądzę, że w trybie wieloosobowym, który pojawi się w fazie Early Access, wspólna gra ze znajomymi zapewni jeszcze więcej frajdy.
Moda na survivale zdaje się lekko przemijać. Paradoksem jest, że gry pokroju DayZ czy The Long Dark – mimo kilku lat produkcji – do dziś nie zdążyły ukazać się w gotowym stadium. Nie oznacza to jednak, że i inni deweloperzy nie spróbują swojego szczęścia w tej tematyce. Tym razem na tapetę bierzemy wczesną wersję The Wild Eight, przygotowywaną aktualnie przez studio 8 Points, które fundusze na swój projekt zdobyło w formie zbiórki na Kickstarterze. Było to dokładnie rok temu, a od tego czasu produkcja doczekała się swojej rozbudowanej, grywalnej wersji i jest dostępna w ramach Early Access.
Poczatkowe wydarzenia są wprost standardowe dla survivali. Alaska. Katastrofa samolotu. Głód, dzikie zwierzęta, niska temperatura i konieczność przetrwania w niesprzyjających okolicznościach. Zabawę możemy rozpocząć na kilka różnych sposobów. Pierwsza z opcji to rozgrywka samodzielna, w ramach trybu odkrywcy lub ocalałego. "Odkrywca" charakteryzuje się obniżonym zapotrzebowaniem na zimno, dodatkową odpornością na niską temperaturę oraz zachowywaniem poczynionego progresu w razie śmierci. Gdy bawicie się jako „ocalały” nie jest już tak łatwo, bo wszystkie paramtery ustawione są na sto procent, a po śmierci ognisko, warsztat i wszystkie potrzebne elementy do życia należy tworzyć od początku. Druga możliwość to zabawa online – mimo wczesnej wersji, The Wild Eight już teraz przygotowało dla graczy tryb sieciowy, w ramach którego próbujecie przeżyć wraz ze wsparciem innych graczy. To świetny wybór dla osób, które lubią grać w kooperacji ze znajomymi… i póki co chyba tylko dla nich, bo graczy nie ma zbyt wiele, a spora część zakładanych sesji jest hasłowana i dostępna tylko w trybie prywatnym.Pewną ciekawostką jest, że na samym początku wybieramy jedną z ośmiu dostępnych postaci. Każda z nich różni się od pozostałych głównie umiejętnościami. I tak Anna, studentka farmacji, korzystając ze swojej wiedzy medycznej dwukrotnie lepiej posługuje się wszelkimi medykamentami. Robin jest szybki, zwinny i najlepiej atakuje z dystansu (zaskoczeni?), natomiast Cole w walce wręcz nie ma sobie równych. Początkowa część zabawy to zapewnienie sobie niezbędnych do przeżycia elementów – schronienia, kamiennej siekiery, ogniska czy warsztatu. Crafting to naturalnie podstawowy sposób wyposażania się we wszystko, co potrzebne, przygotujcie się więc na łupanie kamienia czy rąbanie drewna w celu pozyskania odpowiednich surowców. Z czasem jednak okazuje się, że gra ma do zaoferowania znacznie więcej – w okolicy znajdują się tajne wojskowe bunkry, a w środku nich czeka coś groźniejszego od głodu czy dzikich zwierząt. Z odkrywaniem tajemnic związane są zresztą całkiem ciekawe misje poboczne, ale o tym szerzej - już przy okazji finalnych testów.
Na ten moment The Wild Eight jawi się jako całkiem porządny przedstawiciel gatunku survivali. Może bez specjalnego polotu, ale za to z dość rozbudowanym drzewkiem umiejętności. Dla fanów tego typu zabawy czeka tu ładnych kilka godzin rozrywki. Samotna rozgrywka po tym czasie zaczyna się lekko nudzić, ale na szczęście kooperacja ratuje sprawę. Jeśli jednak szukacie wyzwania na dłużej, warto poczekać aż produkcja będzie w pełni ukończona – doczekamy się wtedy większej ilości zadań pobocznych i przedmiotów do interakcji. Premiera? Ponoć jeszcze tegorocznego lata.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!