Jeżeli chcecie zainteresować kogoś swoim hobby, to mam dla Was kilka propozycji, które zwiększą szansę na sukces w zaszczepieniu miłości do wirtualnej rozrywki.
Jeżeli chcecie zainteresować kogoś swoim hobby, to mam dla Was kilka propozycji, które zwiększą szansę na sukces w zaszczepieniu miłości do wirtualnej rozrywki.
Każdy gracz z dłuższym stażem przeżył przynajmniej kilka momentów, w których próbował przekonać nie-gracza do swojej pasji. Mogą to być rodzice, dziewczyna czy chłopak, dobry znajomy, albo rodzeństwo. Wejście w świat wirtualnej rozrywki może być trudne, zwłaszcza jeżeli mówimy o osobach już dorosłych. Co z robić w takim wypadku? Przygotowałem listę tytułów, których stopniowa prezentacja powinna pomóc we wdrożeniu nowego adepta w arkana interaktywnej sztuki.
Nietrudno zgadnąć dlaczego wybrałem akurat ten tytuł. Z uwagi na oryginalną koncepcję Keep Talking and Nobody Explodes stanowi pomost pomiędzy światem wirtualnym, a rzeczywistym. Jeden z graczy operuje myszką korzystając z komputera, starając się rozbroić bombę według instrukcji dostarczonych przez ekspertów, oferujących informacje zgodnie z wcześniej wydrukowaną dokumentacją. Zabawy jest mnóstwo, bo Keep Talking and Nobody Explodes to świetnie wyważona łamigłówka. Dodatkowo nieskomplikowana mechanika i nieprzeładowanie elementami pozwoli nie-graczom na oswojenie się z podstawowymi wymaganiami stojącymi przed człowiekiem pragnącym wykorzystać monitor i kontroler do grania. Jeszcze lepiej będzie, jeżeli macie gogle VR, które ta produkcja obsługuje.
Żadne wersje na telefony czy free-to-playowa część druga, żadne Plants vs. Zombies: Heroes czy Plants vs. Zombies: Garden Warfare, chociaż to wszystko są oczywiście dobre gry. Zainstalujcie stary, ale wciąż jary oryginał w wersji na komputery osobiste, który pozbawiony był wszystkich nadmiernie skomplikowanych elementów, nadbudówek z mikrotransakcjami i tak dalej. Oryginalne Plants vs. Zombies pozwoli po pierwsze, na rozwój zdolności manualnych i podzielności uwagi, tak niezbędnej przy grze, a po drugie prawdopodobnie będzie na nowego gracza-nie-gracza pierwszym tytułem, które wciągnie go/ją jak odkurzacz.
Zabawa z Plague Inc. jest łatwa, przyjemna i zachęca do główkowania. Pomimo tego, że gra traktuje o morderczej zarazie, a zabawa kończy się zmieceniem ludzkości z powierzchni ziemi, to jej wydźwięk nieco zmiękcza przyzwoity humor i lekka oprawa graficzna. Gra jest o poziom wyżej o różnego rodzaju samograjek na telefony w rodzaju Candy Crush Saga, więc nie zniechęcając nowicjusza powinna wzmóc zainteresowanie graniem w ogóle.
Pora już na to, aby nowy adept wirtualnej rozrywki przekonał się, że gry potrafią być nie tylko zabawą, ale mogą też wzbudzać inne emocje. Papers, Please to genialny tytuł niezależny, który swego czasu wzbudził ogromne emocje, zebrał świetne recenzje i zainspirował twórców gier na całym świecie, którzy niejednokrotnie odnosili się do tej produkcji. Wcielając się w urzędnika celnego w fikcyjnym państwie Arstoczka gracz będzie zmuszony myśleć, opierać się o świeżo zbudowaną manualną zręczność i zrozumienie unikalnych zasad rządzących komunikacją gracz-gra. Poza tym prawdopodobnie wyjdzie też poruszony, bo Papers, Please jest zwyczajnie mocne. Ważne tylko, aby wspomnieć o tym, że gra ma wiele zakończeń, a przegrana to również pełnowartościowa puenta.
Skoro już jesteśmy przy „wyciąganiu” emocji innych niż czysta zabawa, to warto pójść za ciosem i przedstawić The Walking Dead w wykonaniu Telltale Games (wówczas w szczytowej formie). Deweloper świetnie wyważył tempo w pierwszym sezonie, a także przedstawił graczom jeden z najciekawszych duetów w historii gier wideo (mowa oczywiście o Lee i Clementine). Poza tym ta „kinowa” przygodówka pozwoli na zapoznanie się naszego podopiecznego z widokiem trójwymiarowym oraz podniesie jego umiejętności w zakresie refleksu. Alternatywnie można w tym punkcie wykorzystać Heavy Rain, które również zaoferuje świetną, chociaż cięższą kalibrowo przygodę, a nowo upieczonego gracza nauczy manewrowania w trzech wymiarach i poprawi jego koordynację ręka-oko oraz refleks.
Obydwie wymienione w tym punkcie produkcje pozwolą na wykorzystanie świeżo nabytej umiejętności łączenia ruchów kontrolera z operowaniem w trzech wymiarach, jednakże dokładając do tego w sposób możliwie łagodny perspektywę z pierwszej osoby i konieczność wykorzystania bardziej abstrakcyjnej i zaawansowanej mechaniki. Ten punkt często jest problematyczny dla świeżo upieczonych graczy, z uwagi na problem oswojenia się z kontrolowaniem samego wzroku głównego bohatera i zawężonego pola widzenia. Niespieszne tempo akcji i skupienie się na łamigłówkach powinno w tym wypadku pomóc. Trudno o lepsze wprowadzenie do gatunku. Alternatywnie stosujemy tutaj Portala albo The Talos Principle - żadna z nich nie ma pierwszeństwa.
Pora pozwolić uczniakowi odetchnąć. Ostatnich parę gier zdecydowanie mogło dać mu/jej popalić, zatem dla rozluźnienia odpalmy nieśmiertelne Pokemony, najlepiej którąś z wersji na Game Boy'a Advance. Zupełnie nie ma w tym wypadku znaczenia jaka to będzie część, bowiem pod płaszczykiem beztroskiej zabawy w każdym wypadku przemycane są podwaliny pod każdą grę turową, a także proste RPG czy nawet strategię (czymże są pojedynki Pokemonów jak nie wielką grą w papier-kamień-nożyce?). Nie potrzebujecie najnowszego 3DSa – kupcie starego GBA, który równie dobrze zda egzamin. UWAGA – w żadnym wypadku punktu tego nie wyczerpuje zabawa w Pokemon GO!
To oczywiście ostateczny sprawdzian, bo obydwie gry są dosyć wymagająca. Bezwzględnie należy ustawić najniższy poziom trudności, a także mentalnie przygotować prawie-gracza na to, że mogą pojawić się trudności, jednaże przezwyciężanie ich to element zabawy. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, nasz podopieczny zakocha się w grach wideo, doceniając wyzwanie jakie przed nim postawiliśmy. Niezależnie od tego czy będzie odwiedzać starożytne ruiny z Nathanem Drakiem czy walczyć o przetrwanie wraz z Joelem i Ellie, trudno o silniejsze, a jednocześnie w pewien sposób „wyidealizowane” doświadczenie z grami wideo, niż te serwowane przez Naughty Dog. Brakuje tutaj niezrozumiałej, zawiłej mechaniki, niewiele jest hermetycznych growych „kodów” czy sztucznych barier. Esencja przeżywania historii, doświadczanie jej za pomocą doznań interaktywnych, bez niepotrzebnych bajerów. Jeżeli po przejściu tych gier nasz „obiekt” nie zakocha się w grach wideo, to prawdopodobnie ich nie lubi i lubił nie będzie.