Póki siedzimy w garażu i bawimy się w budowanie, tak długo nie jest źle. Niestety, po opuszczeniu schronu postapokaliptyczne pustkowie w wersji free-to-play trochę nudzi.
Póki siedzimy w garażu i bawimy się w budowanie, tak długo nie jest źle. Niestety, po opuszczeniu schronu postapokaliptyczne pustkowie w wersji free-to-play trochę nudzi.
Jeżeli mam być szczery, to recenzję mógłbym skrócić dosłownie do paru zdań. Niezły klon World of Tanks, w klimacie Mad Maxa, z opcją budowania swoich własnych pojazdów. W tym momencie wiecie już wystarczająco wiele, żeby podjąć świadomą decyzję odnośnie zainstalowania i wypróbowania Crossout. Nie? Chcecie wiedzieć więcej? Okej, to pochylmy się nad tym tytułem trochę dokładniej.
Crossout to produkcja powstała dzięki kooperacji Targem Games, rosyjskiego, względnie nieznanego choć doświadczonego studia, oraz Gaijin Entertainment które na koncie ma między innymi popularne War Thunder i popularne w pewnych kręgach Star Conflict. Kooperatywa ta miała przynieść w założeniach efekt w postaci free-to-playowego MMO opartego o tryby arenowe, gry bardziej niż w przypadku konkurencji dynamicznej, a do tego w klimacie postapokalipsy. Aha, no i skoro już jesteśmy w klimatach zbierania złomu i madmaxowych wehikułów, to dodajmy możliwość własnoręcznego konstruowania maszyn przemierzających pustkowia.
Założony plan wykonano, bo Crossout wpasowuje się w przyjęte założenia. Wciska się w swoje miejsce idealnie, przez co sprawia wrażenie produktu z punktu widzenia biznesowego genialnie wyważonego, aczkolwiek piekielnie przez to nudnego. Deweloper pozwala nam walczyć ze sobą nawzajem na stosunkowo niewielkich arenach, w kilku dostępnych trybach. Jest walka drużynowa to przejmowanie baz, a także free-for-all. Przez dziewięćdziesiąt procent czasu wymieniamy ciosy w wrogami, licząc na to, że nasz pojazd wyjdzie ze starcia zwycięsko, także typowe World of Tanks. Skłamałbym jednak, gdybym nie przyznał, że walki potrafią być momentami emocjonujące, zwłaszcza gdy ścierają się ze sobą mocno już poobijane wehikuły, pozbawione części uzbrojenia czy wyposażenia (zaimplementowano system destrukcji fragmentów składających się na pojazdy, który działa bardzo przyzwoicie).
Poza tym Crossout oferuje również tryb „PvE” o którym dużo się mówi (wspominałem o nim jeszcze w teście zamkniętej wersji beta), aczkolwiek w rzeczywistości… nie wzbudza on większych emocji i na dodatek są one bardzo źle zbalansowane. W momencie pisania przeze mnie tekstu dostępne były tryby: heist, defence i invasion. Pierwszy z nich to rajd, w którym musimy wykraść ładunek z bazy SI. Drugi z nich to obrona wyznaczonych punktów. Przeciwnicy na tyle szybko atakują instalacje, których przychodzi nam bronić, że wykonanie zadań tego typu jest wyjątkowo trudne. Ostatni tryb to w zasadzie również obrona, aczkolwiek dodatkową atrakcją jest najazd „lewiatanów” – pojazdów większych i groźniejszych od standardowych, które na marginesie mówiąc, projektują sami gracze (o tym później).
Rozumiem oczywiście, że tryby „obronne” mogą być trudniejsze, w związku z czym powinny stanowić większe wyzwanie, ale zwycięstwo na niskich poziomach jest wręcz niemożliwe, skutkiem czego zamiast wyzwania dostajemy frustrację. Domyślam się, że należy do nich podchodzić w momencie gdy mamy wyższy poziom pojazdu, ale… nie można było tego jakoś zbalansować? Zwiększać wyzwanie z czasem? Widziałem na historycznie dodawanych filmikach, że był podział na poziomy trudności, więc co się stało? Poziom czystej frajdy z samej gry dodatkowo obniża dziwaczna fizyka pojazdów. Zupełnie nie rozumiem dlaczego pojazdy gąsienicowe poruszać się potrafią z większą lekkością i gracją od tym poruszających się na kołach, podobnie jak nie podoba mi się fakt, że ostatecznie budowanie lekkich pojazdów typu „buggie” mija się z celem, a polem walki niepodzielnie rządzą jak największe, potężnie opancerzone czołgo-podobne konstrukcje.
Wspomniałem o budowaniu, więc pora przejść do tego co w Crossout najlepsze. Konstruowanie pojazdów, które później służą nam do siania zniszczenia i którymi pędzimy przez kaniony, opustoszałe fabryki i zawalone mosty to prawdziwa frajda. Możemy ustawić i zmienić co nam się żywnie podoba: od wielkości i długości pojazdu, liczby kół (bądź gąsienic), typu nadwozia, dodatkowych elementów pancerza i tak dalej. Przypomina to składanie klocków Lego, z tym że chwilę później mamy okazję przejechać się naszym monstrum, poczuć jego wagę, ocenić przydatność w bitwie i tak dalej. Sami stawiamy sobie w ten sposób wyzwania. Nie raz wchodząc do kreatora mówiłem sobie w myślach: „Chcę, żeby to działo było lepiej chronione”, albo „W czasie bitwy często tracę napęd, muszę coś z tym zrobić”. Po osiągnięciu siedemnastego poziomu odblokowujemy również opcję budowania wspomnianych wcześniej „lewiatanów”, nad którymi w trybie „Invasion” przejmuje kontrolę SI. Ot, crowd-sourcing ku uciesze obydwu stron. Zabawa w kreatorze pojazdów sprawiała mi w Crossout najwięcej frajdy.
Kwestie techniczne to roller-coaster. Gra jest ładna i przyjemnie brzmi. Natomiast dobijał mnie matchmaking, który skupia się na tym, żebyśmy jak najszybciej wpadli do gry, skutkiem czego zazwyczaj na uczestników meczu składało się paru graczy i paręnaście botów. Może będzie lepiej gdy na serwerach się zagęści (grałem przed premierą). Koszmarem jest natomiast sterowanie, przynajmniej na PlayStation 4. Ruch na stałe przypisany jest do gałek, także przyspieszamy wychylając lewego analoga do przodu. Wolałbym używać innego przycisku, ponieważ stale mnie „znosiło” i z tego co zauważyłem, inni gracze wykonywali podobnie niekontrolowane ruchy.
Jak pewnie zauważyliście, trochę ponarzekałem, ale nie da się ukryć, że wymieniłem szereg niebłahych zalet. Niestety trzonem jest zwyczajnie mało emocjonująca gra. Ciężko mi jest nie odnieść wrażenia, że wszystko to już widziałem, że w World of Tanks czy War Thunder to ślimacze tempo sprawdza się jednak lepiej, a w tym settingu lepiej pasowałaby rozwałka, odjechane sposoby niszczenia przeciwnika, bardziej zwariowane tryby i rozbudowane PvE. Ciężko jest oprzeć się wrażeniu, że Crossout jest bezpieczny dla dewelopera. Sam tryb konstruowania pojazdów to trochę za mało, aby stwierdzić że gra się udała.
Prawdopodobnie gdybym był bezrobotnym czterdziestolatkiem mieszkającym z rodzicami, który znudził się już wszystkimi grami na PlayStation 4 wartymi uwagi, to w pewnym momencie dobrowolnie bym po Crossout sięgnął i znalazłbym usprawiedliwienie dla tego, aby z tym tytułem spędzić kolejne kilkadziesiąt godzin. Niestety, jestem zwykłym graczem z kupką wstydu sięgającą sufitu, więc szczerze przyznam, że po zamknięciu recenzji już nigdy do tej produkcji nie wrócę. To tytuł dla osób, które lubią sobie sięgnąć wieczorem, na godzinkę, do świata którego elementy układają sobie systematycznie przez parę lat. Jeżeli koniecznie szukacie czegoś nowego, albo znudziło Wam się granie w World of Tanks, to można ten tytuł instalować – znajdziecie tutaj trochę mięska. Ale nie dużo, więc bez presji.
Oficjalnie Crossout wciąż jest dostępne w wersji beta. Nie ulega wątpliwości, że z uwagi na model jaki przyjął wydawca, na wersję "pełną" musielibyśmy czekać długo, podczas gdy wielu z Was mogłoby już po Crossout sięgnąć. W związku z tym zdecydowaliśmy się, za zgodą wydawcy, wystawić ocenę w oparciu o aktualny build. Do tytułu tego będziemy od czasu do czasu wracać, celem rozważenia ewentualnej korekty recenzji i samej oceny.