Nowy hit od CliffaB? LawBreakers - pierwsze wrażenia

Paweł Pochowski
2017/07/05 21:00
2
0

Na miesiąc przed oficjalną premierą sprawdzamy, co tak właściwie przygotował Cliff Bleszinski.

Nowy hit od CliffaB? LawBreakers - pierwsze wrażenia

Oj długo kazał nam czekać na swoją nową grę Cliff Bleszinski. Projekt znaliśmy najpierw pod nazwą Bluestreak, ale były to czasy, gdy mówiono o nim jeszcze w kontekście modelu F2P. W między czasie okazało się, że nie będzie to ani Bluestreak, ani gra dystrybuowana w modelu free-to-play, ani też pecetowy exclusive. Co więc z wcześniejszych planów zostało i na ile LawBreakers warte jest naszej uwagi? Dzięki zorganizowanej na początku lipca otwartej becie gry, znamy już odpowiedź na to pytanie.

Otwarta kilkudniowa beta to idealny czas na pierwsze testy. Wbrew pozorom przez ten czas nie znalazłem w LawBrekaers rewolucyjnych elementów. Z kampanii reklamowej kilka rzeczy okazuje się być odległych od prawdy. Strona internetowa projektu twierdzi, że znajdziemy w grze 18 odmiennych postaci. I to prawda, z tym, że ta odmienność przejawia się jedynie w wyglądzie, bo każdy zawodnik występuje z identycznymi umiejętnościami po obu stronach konfliktu. Tym sposobem z 18 liczba unikalnych bohaterów maleje do dziewięciu, co nadal jest przyzwoitym wynikiem. Mamy też zapowiedzi o redefiniowaniu pola walki poprzez łamanie grawitacji czy informację o trybach rozgrywki, które znajdziemy tylko w tej produkcji… cóż. Pozwólcie, że ujmę rzecz następująco:

LawBreakers to świetny, bardzo dynamiczny i dość wymagający shooter drużynowy, który w mojej ocenie miesza w sobie elementy Overwatcha z Black Ops III. Wiem, że ten mix może brzmieć dziwnie, ale dokładnie takie mam odczucia. Z pierwszej produkcji zapożyczono pomysł z klasami, podziałem na specjalizacje czy warianty rozgrywki, z drugiej feeling, szybki gameplay i rozbudowaną personalizację postaci. Spędziłem z BO III sporo godzin rywalizując w trybie multi i znalazłem pomiędzy tymi grami pewne podobieństwa – w CoD również rozgrywka była bardzo szybka, plecak grawitacyjny umożliwiał łamanie zasad grawitacji i przenoszenie walki w powietrze, a co jakiś czas każdy z graczy mógł użyć umiejętności specjalnej, która generalnie robiła najczęściej sporą sieczkę. Teraz pomnóżcie te elementy razy trzy.

W LawBreakers walka nie jest ograniczona do orientacji poziomej – dzięki zróżnicowanym sposobom poruszania się część postaci jest bardziej mobilna od innych i z łatwością długo unoszą się w powietrzu, dostają się na wyższe poziomy czy potrafią atakować z tej strony, z której się akurat nie spodziewamy. To ma swoje odzwierciedlenie w budowie map, które w najważniejszych miejscach przewidują istnienie dwóch nałożonych na siebie korytarzy, a nie jednego jak to najczęściej bywa. Dlatego też oczy trzeba mieć dookoła głowy. Poziomy każdorazowo posiadają także arenę centralną, czyli najwyższe i najbardziej otwarte z miejsc do toczenia walki – to tu co jakiś czas toczy się zażarty bój, w szczególności w trybach, w których trzeba zdobyć piłkę czy baterię do ładowania. Dodając jeszcze słowo o mapach muszę wspomnieć, że tworzone są raczej bez polotu. Po zakończeniu rozgrywki nie powiem, by któraś szczególnie zapadła mi w pamięć, ot tradycyjne areny dla szybkich strzelanek, będące po obu swoich stronach lustrzanym odbiciem, by gracze nie gubili się biegnąc do bazy przeciwnika. Do tego wszystkiego są one dość małe, na szczęście niewielka liczba graczy biorąca udział w meczu sprawia, że aż tak tego nie widać.

Każda z postaci ma nie tylko swoje przeznaczenie i umiejętności specjalne, ale dodatkowo umiejętność wpływającą na poruszanie się. I to wprowadza trochę zamętu. Brakowało mi zwykłego i uniwersalnego sprintu – tu bieg robi za ruch specjalny i dysponują nim tylko niektóre postaci. Inne oczywiście mają w to miejsce skille zastępcze – klasa assassyn lata na przykład po mapie huśtając się na energetycznej lianie/smyczy. To najbardziej mobilna z klas, która z łatwością wpada przeciwnikom na plecy. Inni skaczą potrójnie w powietrzu, latają korzystając z silnika czy nawet teleportują się o kilka metrów, ale wiecie jak to jest z tymi umiejętnościami. Z reguły trzeba chwilę poczekać, aż się odnowią. I właśnie w tych momentach brakowało mi zwykłego, tradycyjnego sprintu, bo zwykły trucht wydawał się dość powolny.

GramTV przedstawia:

Jednocześnie to właśnie skille wpływające na poruszanie się i wysoka mobilność postaci sprawiają, że rywalizacja w bardzo soczysty sposób miesza z sobą strzelanie na dystans, jak i walkę wręcz. Każda postać może tutaj zasadzić przeciwnikowi solidnego kopa i tym samym posłać go w niebyt – niektóre dodatkowo posiadają ostrze czy noże, którym wykańczają swoich wrogów, ale to zawsze niesie z sobą pewne konsekwencje. Idealny przykład to Wraith – klasa szybka, dysponująca trójskokiem i specjalnym wślizgiem, słaba jednak w walce na dystans, bo dysponująca jedynie pistoletem. Ale gdy już znajdzie się blisko, jest w stanie zrobić wiele złego nawet mocniejszym od siebie wrogom – często właśnie za sprawą posiadanego ostrza. Odmienny przykład to Juggernaut – ciężki, masywny robot, z dopakowanym poziomem życia i niską mobilnością. Jego maksymalnym wyczynem jest wykonanie podskoku, ale jako typowy tank przeznaczony do walki cqc, ze specjalną tarczą ochronną aktywowaną podczas „ulti” potrafi w szeregach wrogów zrobić prawdziwy przesiew. O ile nie jest zdany na nich sam.

I tu dochodzimy do kolejnego aspektu. LawBreakers wymaga współpracy teamu. Obecne w becie tryby rozgrywki nie były rewolucyjne. Co więcej, także zalatywały Black Ops III. W uplink pilnujemy wgrywania danych w naszej bazie lub walczymy o zabranie satelity z bazy przeciwnika. Podobnie w overcharge, z tym, że tu nie ma już satelity, a bateria, którą trzeba naładować. W blitzball gramy w odmianę piłki ręcznej – piłkę trzeba zabrać ze środka mapy i dostarczyć do bramki przeciwnika, aby zdobyć gola. Turf war to natomiast klasyczna walka o dominację nad punktami z małym twistem. Innymi słowy nie są to rewolucyjne nowości – w BO3 były podobne tryby rozgrywki, ale nikt w nie praktycznie nie grał. Sukces drużyny wymaga, aby w LawBrekaers cała ekipa starała się wykonać główny cel, bo jeśli część ludzi zacznie latać po mapie w poszukiwaniu zabójstw, nic z tego nie będzie. Gdy ekipa stara się wspólnymi siłami, zdecydowanie łatwiej wpaść do bazy wroga i zabrać baterię czy obronić własną. Gdy musicie robić to samemu, potrafi to być źródłem frustracji. I docelowo to właśnie ten element może zdecydować czy gra przypadnie do gustu, czy zostanie odłożona na półkę.

Zastanawiam się czy w finalnej wersji znajdzie się tryb bliższy klasycznej rywalizacji na liczbę zabójstw w stylu team deathmatch. Byłoby to spore ryzyko. Mam wrażenie, że byłby on potrzebny i przydałby się graczom, którzy akurat mają ochotę na postrzelanie, zamiast realizowania celów. Jednocześnie obawiam się, że jego popularność przewyższyłaby wszystkie inne, przez co mogłoby brakować ludzi do overcharge czy blitzball.

Podsumowując swoje wrażenia muszę przyznać, że LawBreakers naprawdę mnie zaintrygowało i na kilka meczy wciągnęło. Uwielbiam dynamiczne shootery nastawione na wieloosobową rozgrywkę, a w produkcji sygnowanej nazwiskiem Cliffa otrzymujemy tego niezły zastrzyk, dodatkowo wzmocniony przez różne umiejętności specjalne dotyczące poruszania się. Mapy nie robią szału, ale umożliwiają rozwinięcie skrzydeł bardziej mobilnym postaciom i pod tym względem spisują się odpowiednio. Trudno mi wróżyć czy gra odniesie sukces, bo to akurat zależy od graczy – musiałaby znaleźć się spora grupa tych, którzy w nią zainwestują, a następnie zaczną grać trzymając się zasad poszczególnych trybów zamiast po prostu latać po mapie i strzelać. Nie da się też ukryć tego, że właściwie brak tu rewolucji, a gra ma na rynku znaczną konkurencję. Czy uda jej się namówić graczy do powrotu w czasy arenowych shooterów? Dowiemy się tego całkiem niedługo.

Komentarze
2
Usunięty
Usunięty
09/07/2017 20:34
9 minut temu, Fang napisał:

"...w mojej ocenie miesza w sobie elementy Overwatcha z Black Ops III. Wiem, że ten mix może brzmieć dziwnie, ale dokładnie takie mam odczucia. Z pierwszej produkcji zapożyczono pomysł z klasami" No tak bo przed Overwatch-em nie było gier z podziałem na klasy...

Wydaje mi sie ze w takim porównaniu chodzi o to zeby jak najszersza grupa odbiorców zrozumiala o co chodzi, a nie o napinanie sie kto byl pierwszy.

Fang
Gramowicz
09/07/2017 20:22

"...w mojej ocenie miesza w sobie elementy Overwatcha z Black Ops III. Wiem, że ten mix może brzmieć dziwnie, ale dokładnie takie mam odczucia. Z pierwszej produkcji zapożyczono pomysł z klasami" No tak bo przed Overwatch-em nie było gier z podziałem na klasy...