Twórcy nie uczą się na błędach - recenzja Patapon Remastered

Jakub Zagalski
2017/08/13 12:00
2
0

Jak zarobić, ale się nie narobić.

Twórcy nie uczą się na błędach - recenzja Patapon Remastered

Zremasterowane wersje Parappa the Rapper i LocoRoco, a teraz także Patapon obnażają chciwość producenta, który celuje ze swoim wybrakowanym i niedorobionym produktem w potrzeby nostalgicznych graczy. Kolejna perełka z PSP przeniesiona na PlayStation 4 to w założeniu genialna gra, ale widoczne błędy i działanie na pół gwizdka rzucają cień na Patapon Remastered jako całość.

W dziesiątą rocznicę japońskiej premiery Patapon na PSP otrzymaliśmy remaster, który pod względem ogólnego zamysłu na rozgrywkę jak i kierunek artystyczny broni się mimo upływu lat. Jeżeli jakimś cudem nie słyszeliście o serii przygód przedstawicieli rozśpiewanego i walecznego plemienia, która doczekała się trzech numerowanych części na PSP, to spieszę z wyjaśnieniem, że mamy tu do czynienia z niewzykłą mieszanką gry rytmicznej i dwuwymiarowej strategii czasu rzeczywistego.

Za pomocą przycisków geometrycznych wystukujemy odpowiednie rytmy, w oparciu o cztery brzmienia: Pon, Pata, Don i Chaka. Np. sekwencja Pata-Pata-Pata-Pon (□ □ □ ○) sprawia, że nasza armia rusza naprzód, zaś Pon-Pon-Pata-Pon (○ ○ □ ○) to rozkaz ataku na najbliższego przeciwnika. Lista wszystkich sekwencji nie jest długa, ale umiejętne dopasowanie (i rytmiczne wstukanie) ich do danej sytuacji to nie lada sztuka. Patapon to w końcu nie tylko gra rytmiczna, ale także strategiczna, która nie wybacza błędów i bardzo często zmusza do powtarzania poszczególnych misji.

Patapon z 2007 roku był idealnie przystosowany do możliwości przenośnego grania. Krótkie, średnio kilkuminutowe misje, pozwalały dowodzić armią rozśpiewanych stworków w komunikacji miejskiej (bez słuchawek ani rusz), w przerwie od obowiązków, ale jednocześnie nic nie stało na przeszkodzie, by zarwać z nimi nockę. Nie jest to bowiem gra krótka – przejście jej zajmuje od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin, gdy chcemy zrobić i odkryć wszystko – ani tym bardziej prosta. Pod niepozorną oprawą kryje się bowiem prawdziwe wyzwanie i konieczność strategicznego kombinowania, zarządzania jednostkami, ulepszania sprzętu, zdobywania nowych przedmiotów etc.

GramTV przedstawia:

Rodzajów dostępnych żołnierzy, broni i akcesoriów jest naprawdę sporo, więc jeśli myśleliście, że Patapony to tylko rytmiczne stukanie w cztery klawisze, możecie się mocno zdziwić. Pod względem zawartości Patapon Remastered to kalka gry z 2007 roku. Sterowanie również nie uległo zmianie, bo trudno byłoby tu cokolwiek ulepszyć, choć nie da się ukryć, że wersja na PlayStation 4 ma w tej kwestii jedną zasadniczą wadę. Tę samą, na którą narzekałem w recenzji Parappa the Rapper Remastered. Mowa o input lagu, wynikającym z cyfrowego przesyłu sygnału do odbiornika. Problem ten z oczywistych względów nie występował na PSP, ale w przypadku niektórych modeli telewizorów granie w Patapon Remastered może być bardzo uciążliwe. Przypominam – mówimy o grze rytmicznej, w której jakiekolwiek opóźnienie w odczytywaniu komend wciskanych na padzie psuje przyjemność i skutecznie utrudnia zabawę. Na mojej 7-letniej plazmie nie odczułem znaczącej różnicy w stosunku do grania na PSP, ale przykładowo moja żona, która oryginalne Patapony przeszła wszerz i wzdłuż, narzekała na gubienie rytmu. Utrzymanie Fever (combos po dziesięciu dobrze wystukanych melodiach) było dla niej bardzo trudne na PlayStation 4, ale podejrzewam, że sprawę w jakimś stopniu załatwiłoby granie na słuchawkach.

Innym problemem remastera, którego nie rozwiążą słuchawki, ani nawet aktualizacje wypuszczane przez producenta, jest rozdzielczość przerywników filmowych. Podobnie jak w Parappa the Rapper i LocoRoco na PlayStation 4 twórcy kompletnie olali ten element gry i nie postarali się o graficzny lifting. Oznacza to, że wszystkie filmiki mają oryginalną rozdzielczość z PSP, która – jak nie trudno zgadnąć – wygląda żałośnie na dużych telewizorach. Na szczęście właściwa rozgrywka nie cierpi z powodu przestarzałej grafiki i mamy tu do czynienia z ostrą jak żyleta oprawą w Full HD, a nawet 4K. Nie jest to ogromne osiągnięcie, biorąc pod uwagę styl, w jakim przedstawiono świat Pataponów. Ale najważniejsze, że nawet dziesięć lat po premierze Patapony cieszą oko i zupełnie nie straciły na atrakcyjności, właśnie za sprawą ponadczasowej oprawy graficznej.

Nietuzinkowy styl idealnie koresponduje ze ścieżką dźwiękową, która zapada w pamięć na długie lata. Dość powiedzieć, że kiedy po raz pierwszy uruchomiłem Patapon Remastered i usłyszałem charakterystyczne dźwięki, przyśpiewki i rytmy, od razu przypomniały mi się chwile spędzone z PSP. A raczej widok żony przyklejonej do różowego handhelda. Muzyka w Pataponach to chyba największa zaleta całej produkcji, bo to właśnie ona motywuje do wielokrotnego powtarzania trudnej misji. Słysząc rozśpiewane wojsko uśmiech automatycznie wyskakuje na twarzy grającego. Oczywiście nieraz ma się dość tych wszystkich "pon-pon-pata-ponów", szczególnie po kilku nieudanych podejściach do danej misji. Z drugiej strony Patapon to jedna z tych gier, które przyciągają jak magnes. I nawet jeśli rzucamy padem w kąt po przegranej walce i ze złością wyłączamy konsolę, to i tak chęć ponownego spróbowania cały czas chodzi nam po głowie.

Bardzo trudno jest mi ocenić Patapon Remastered, bo podobnie jak w przypadku mojego ulubionego Parappa the Rapper, twórcy kompletnie olali niektóre elementy i dostarczyli genialny w swoich założeniach, ale wybrakowany produkt. Za wrzucenie przerywników w niskiej rozdzielczości ktoś powinien dostać po łapskach, a granie na niektórych telewizorach to ponoć prawdziwa droga przez mękę, wynikająca z bolesnego input laga. Mając na uwadze te dwie poważne wady, nie ukrywam, że bawiłem się świetnie przy odświeżonych Pataponach, przypominając sobie znane rytmy, motywy i sposoby na pokonanie poszczególnych przeciwników. Dziesięć lat później i na dużym ekranie to w dalszym ciągu świetna i wciągająca gra, będąca jedną z najbardziej oryginalnych mieszanek gatunkowych, jakie przychodzą mi do głowy. Jeżeli Patapony ominęły was w epoce PSP, to mimo wszystko zaryzykowałbym zakup odświeżonej wersji na PlayStation 4, bo grzech nie znać tej perełki. Ocena końcowa Patapon Remastered jest jednak niższa, niż bym sobie tego życzył. Obok wad tego (kolejnego zresztą) remastera nie można bowiem przejść obojętnie.

7,0
Genialna produkcja w niedoskonałym wydaniu
Plusy
  • Połączenie strategii i gry rytmicznej
  • oprawa wizualna
  • genialne udźwiękowienie
  • wciąga
  • prosta w założeniu, niełatwa w opanowaniu
Minusy
  • przerywniki w niskiej rozdzielczości
  • input lag potrafi doszczętnie zepsuć przyjemność z zabawy
Komentarze
2
naczelnyk
Gramowicz
17/08/2017 16:57

"ale przykładowo moja żona, która oryginalne Patapony przeszła wszerz i wzdłuż, narzekała na gubienie rytmu. "

----------

No cóż, wtedy była 10 lat młodsza i miała lepsze ruchy wszerz i wzdłuż - ty zapewne też, żona nie narzeka?

A propos, ta recenzja to takie 'zrobić żeby się nie narobić'. Powspominać, zjechać konwersję i cześć.

Usunięty
Usunięty
17/08/2017 10:10

Cześć, wyczytałem gdzies na ang forum, że jeżeli podłączy się pada (nowego) do ps4 po kabelku, a w ustawieniach konsoli wybierze się podłączenie przez kabel, a nie przez "blutacz", to input lag jest prawie niezauważalny.

Czy ów input lag jest najbardziej zależny od połączenie bluetooth czy to wina głównie tv?