Znacznie większy budżet i możliwości, ale i proporcjonalnie większe oczekiwania. Mimo wszystko Bloober Team sprostał oczekiwaniom.
Znacznie większy budżet i możliwości, ale i proporcjonalnie większe oczekiwania. Mimo wszystko Bloober Team sprostał oczekiwaniom.
Wiele jest studiów, którym udało się wydać hit. Grę na wysokim poziomie, pełną ciekawych pomysłów, która jednocześnie znalazła spore grono nabywców. Każda z tych ekip po czymś takim stoi przed jeszcze większym wyzwaniem – wydać kolejną produkcję, która sprosta oczekiwaniom i pokaże, że wcześniejszy sukces nie był dziełem przypadku. W takiej sytuacji znalazł się krakowski Bloober Team, który horrorem Layers of Fear odmienił swoją sytuację. Observer miał być kolejnym, jeszcze większym i ambitniejszym projektem. Aby zbędnie nie przedłużać już teraz to napiszę – udało się sprostać oczekiwaniom. Chociaż nowa produkcja nie we wszystkim jest lepsza od Layers of Fear całościowo jest równie udana, a nawet nieco lepsza. Głównie dzięki temu, że to coś znacznie więcej niż tylko przeniesienie idei poprzedniej produkcji do cyberpunkowego świata.
Akcja gry zaczyna się od intro niczym z hollywoodzkiego filmu. Po chwili lądujemy w samochodzie Daniela Lazarskiego, tytułowego observera. Odbiera on wiadomość od swojego syna, Adama. Widać, że panowie dawno się nie widzieli. Sprawa jest na tyle tajemnicza, że protagonista rusza za drobnym topem, aby odnaleźć pierworodnego. Tak trafiamy do kamienicy, z której szybko nie wyjdziemy. Tutaj rozgrywa się większa część gry, w zamkniętym terenie składającym się z małego dziedzińca i raptem 3 pięter, parteru oraz piwnicy. Ma to swój urok i jest przede wszystkim uzasadnione fabularnie. Najważniejsze jednak, że naszym zadaniem jest zbadanie szybko odkrytego miejsca zbrodni. Tak zaczyna się kryminalna zagadka tajemniczych morderstw na terenie odciętej od świata kamienicy.
Przez długi okres Observer faktycznie sprawia wrażenie kryminału. Im dalej w las tym bardziej jednak skręca on w stronę thrillera. Podobnie jak w Layers of Fear scenarzyści zdecydowali się na bardzo osobistą historię i chociaż w grze dzieją się różne dziwne rzeczy, nie jest to kolejna opowieść o obłędzie głównego bohatera. Fabuła trzyma więc w napięciu, z początku w związku z tajemniczymi morderstwami, później dzięki rozwikłaniu całej zagadki. Co ważne pod koniec wiele wątków i zdarzeń zaczyna wiązać się ze sobą. To zawsze budzi obawy o spójność i logikę całości. W Observerze tego jednak nie zaobserwowałem. Cała historia jest odpowiednio poprowadzona, co chwilę serwuje jakieś zwroty akcji i nowe wątki, a w samym finiszu daje poczucie satysfakcji. Fabuła niewątpliwie jest bardzo mocnym punktem produkcji Bloober Team i to właśnie głównie dla niej warto po tę grę sięgnąć.
Od razu warto kilka słów napisać o gwiazdach jakie pojawiają się w Observerze. Czytając inne recenzje zauważyłem, że wielu chwali występ Rutgera Hauera, który wcielił się w Daniela Lazarskiego. Wydaje mi się jednak, że wiele pozytywnych opinii wynika z wewnętrznej autocenzury (w końcu głupio krytykować występ takiej osobistości). Mnie holenderski aktor szczególnie nie zachwycił. Sprawiał wrażenie jakby przeczytał tekst z kartki, bez większych emocji. Bardziej przypominał miłego staruszka niż facet, który zajmuje się grzebaniem w głowach innych ludzi. Adam Jensen z Deus Ex brzmi jednak znaczniej bardziej cyberpunkowo. Z kolei Arkadiusz Jakubik ma bardzo niewdzięczną rolę. Grany przez niego cieć Janusz (tak nazywa się w polskiej wersji, nie Janus) ma ewidentnie spore problemy nie tylko z ciałem, ale i psychiką, przez co wypowiada się bardzo specyficznie. Mimika twarzy mogłaby być nieco bardziej dopracowana, ale ogólnie polski aktor wypadł przyzwoicie. Pewnie po tych dwóch osobach można było się spodziewać więcej, ale moja opinia w dużym stopniu wynika ze sporych oczekiwań. Całościowo zatrudnienie Jakubika i Hauera wydaje mi się jednak dobrym posunięciem. Nie tylko pod względem artystycznym, ale i marketingowym.
Już pierwsze miejsce zbrodni, które przyjdzie nam zbadać pokazuje, że Observer jest znacznie bardziej rozbudowany niż Layers of Fear. Bohater ma do dyspozycji dwa różne skanery, które pozwalają na zbadanie ciała i najbliższej okolicy. Zawsze pozwala to urozmaicić rozgrywkę. Do tego gdzieniegdzie pojawiają się drobne zagadki logiczne. Przykładowo na samym początku musimy znaleźć szyfr do komputera, ponieważ hakowanie pozwoliło na odkrycie tylko jednej z czterech cyfr. Jedyne co w małym mieszkaniu rzuca się w oczy to książka Orwella 1984. Kombinacja pasuje. Takich drobiazgów jest więcej, dzięki czemu Observer stara się odchodzić od koncepcji walking simulatora.
Widać to też po swobodzie jaką dostaje gracz. Kamienica jest otwarta, możemy po niej swobodnie chodzić. Bohater ma również swój dziennik, w którym zapisuje zadania. Część oczywiście trzeba wykonać, ale kilka z nich można pominąć. Są to dodatkowe aktywności, chociaż sama gra w żaden sposób nie sugeruje że nie są one konieczne do zaliczenia. Z przebiegu rozgrywki czuć jednak, że pewne cele są prawdopodobnie opcjonalne i tak też okazuje się w praktyce. Observerowi daleko więc do całkowicie liniowego Layers of Fear, w którym gracz pełnił jedynie rolę widza. Tym razem Bloober Team dał nam więcej możliwości, chociaż nadal jest to dosyć mocno liniowa produkcja opierająca się głównie na eksploracji.
Co dosyć zaskakujące, Observer ma w sobie jedną, bardzo klasyczną mechanikę rozgrywki. Jest nią skradanie. W pewnym miejscu natrafiłem na przeciwnika. Wiedza z jaką grą mam do czynienia sprawiła, że stałem w miejscu i czekałem na to co nieuchronne. Nagle okazało się, że potwór mnie zabił i zobaczyłem informację o końcu gry. Wczytałem ostatni punkt kontrolny i wiedziałem, że nie będzie tak łatwo. Mechanika skradania nie jest szczególnie rozbudowana, w zasadzie można jedynie kucać i chować się między elementami otoczenia. W jednym miejscu znaleźć można też skróty, które ułatwiają bezpiecznie przemieszczanie. Ogólnie te fragmenty (występują raptem 2-3 razy) nie są szczególnie trudne, pełnią jedynie rolę urozmaicenia. Nie obraziłbym się jednak, aby ich nie było. Pokazuje to jednak, że być może Bloober Team w kolejnych grach będzie chcieć iść w stronę tradycyjnych mechanik, a nie „suchego” walking simulatora. Czy to dobrze czy źle na pewno zależny od gustów graczy.
O Observerze trzeba powiedzieć, że nie straszy tak mocno jak Layers of Fear. Na pewno w sporym stopniu wynika to z faktu, że taki model straszenia potrafi w pewnym momencie być mało zaskakujący. Poprzednią produkcję Bloobera ogrywałem na Steam Early Access, a pełną wersję przeszedłem dwa razy. Przy ostatnim podejściu nic nie było w stanie mnie zaskoczyć. To na pewno sprawia, że Observer raptem kilka razy potrafił zwiększyć u mnie poziom napięcia. Inna sprawa, że momenty totalnej paranoi, których w Layers of Fear było pełno, tym razem nie działają tak dobrze. Są zdecydowanie bardziej chaotyczne, czasami ciężko więc ocenić co w ogóle dzieje się na ekranie. Oczywiście są momenty zrealizowane po mistrzowsku, ale jako całość czuję regres w stosunku do poprzedniej gry. Z drugiej strony Observer mocniej stawia na eksplorację, daje większą swobodę i więcej miejsca poświęca na historię. Ma to swój urok i sprawia, że Bloober Team nie stworzył Layers of Fear w cyberpunkowym świecie, tylko coś nieco innego. Czy lepszego? Dla wielu pewnie tak, chociaż ja mam dylemat. Podobnie mam z produkcjami Telltale Games. Pierwsze The Walking Dead oraz The Wolf of Among Us to dwie genialne gry, ale przez to że uderzają w zupełnie inne emocje ciężko mi powiedzieć która jest lepsza. Tu jest podobnie. Layers of Fear i Observer mimo wielu podobieństw mocno różnią się od siebie. Trudno więc ustawić je w jednym szeregu i obiektywnie ocenić. Moja opinia jest więc następująca – w obie produkcje warto zagrać!
Na koniec warto napisać o świecie gry. W Observer cyberpunk nie jest sterylny i zaawansowany technologicznie. Wręcz przeciwnie, jest brudny, niepokojący i mocno odrzucający. To bardzo dystopiczna wizja świata. Najlepiej ją opisać jako PRL w czasach cyberpunku. Brzmi absurdalnie, ale tak właśnie to wygląda. Przypomina to troszkę obraz świata przyszłości w filmach science fiction z lat 90-tych jak np. Pamięć absolutna. Ich twórcy potrafili wyobrazić sobie, że w przyszłości będziemy kolonizować inne planety, ale przerosła ich wizja chociażby płaskich ekranów z wysoką rozdzielczością. Podobnie jest w Observer. Już w pierwszej scenie widzimy cyberpunkowego Poloneza. Dalej możemy znaleźć wiele znanych z przeszłości przedmiotów jak na przykład klasyczne dla tego okresu odkurzacze. Taka wizja świata jest oczywiście kompletnie nierealna, ale za to niesamowicie ciekawa i oryginalna. Jednocześnie obecność Arkadiusza Jakubika i umieszczenie akcji gry w Krakowie to nie jedyne polskie akcenty. Observer jest nawet bardziej swojski niż Wiedźmin. Wszystkie imiona i nazwiska są polskie, a porozwieszane wszędzie plakaty posiadają napisy w naszym ojczystym języku. Smaczków jest oczywiście więcej, ale to już każdy sam musi odkryć.
Podsumowując moje wrażenie z Observer należy przede wszystkim napisać, że to gra jednak nieco inna niż Layers of Fear. Na pewno większa, bardziej rozbudowana i odchodząca delikatnie od koncepcji walking simulatora. Nie straszy tak jak można było się spodziewać, ale uznaję to za celowy zabieg i odejście w stronę thrillera. Jakość fabuły zdecydowanie to rekompensuje i daje ogromną satysfakcję. Przejście całości zajęło mi około 4-5 godzin, ale jeśli ktoś chce to z lizaniem ścian i wykonywaniem dodatkowych zadań wyjdzie na pewno znacznie więcej. Najważniejsze jest jednak to, że gra trzyma wysoki poziom. Ma kilka niedociągnięć, chociażby problemy z płynnością na konsolach (doświadczyłem ich na zwykłym PS4) czy nieco chaotycznymi fragmentami związanymi z zanurzaniem się we wspomnienia innych osób. Mimo wszystko Observer jako całość broni się. Zdecydowanie warto!