Można różne rzeczy powiedzieć o Angry Birds, ale nie można było odmówić grom z tej serii wysokiej jakości wykonania. Pierwsze części udoskonaliły formułę zapoczątkowaną przez gry typu Crush the Castle, kolejne – jak na przykład Angry Birds Space – wprowadzały zmiany, by cały czas zachowała świeżość. Z czasem pojawiły się gry, które ze wściekłymi ptakami miały wspólnych tylko bohaterów – jak na przykład strzelankę, Angry Birds Transformers czy wyścigi, Angry Birds Go!. Flagowa seria Rovio ciągle szukała czegoś nowego. Do czasu.
W ostatnim czasie mieliśmy wysyp wtórnych i nijakich gier z wkurzonymi ptakami w roli głównej Pod koniec ubiegłego roku mieliśmy Angry Birds Blast! - mdłą i monotonną grę logiczną, a w czerwcu tego roku ukazało się Angry Birds Evolutiion, które było gorszą kopią jednego z najsłabszych, moim zdaniem, tytułów z całej serii – Angry Birds Action. Jednak dopiero Angry Birds Match pokazuje, na jakie kreatywne mielizny wpadli Finowie z Rovio.
Najnowsza gra, jak sam tytuł wskazuje, należy do gatunku match-3, czyli, podobnie jak w Candy Crush Saga, mamy za zadanie dopasować trzy elementy, by usunąć je z planszy. Jakby nie wystarczyło tego, że w AppStorze są już setki gier tego typu, Rovio postanowiło dołożyć kolejną. Jest to już trzecia gra tego typu, którą stworzyli finowie: wcześniej powstało Angry Birds Fight, które było ptasią wariacją na temat Puzzle Quest, oraz Nibblers – dość standardowa gra match-3, która dla odmiany nie ma z ptakami nic wspólnego.
By się wybić z tłumu bliźniaczo podobnych gier o dopasowywaniu owoców/słodyczy/klejnotów, potrzebny jest jakiś wyróżnik. Angry Birds Fight miało szczątkową kampanię, liczne stroje i oręż dla ptaków, które wpływały na ich statystyki, bitwy z bossami… Nibblersy z kolei mogą się pochwalić przeuroczą grafiką i świetną oprawą muzyczną oraz przesympatycznymi bohaterami.
Co więc wyróżnia Angry Birds Match? Zasadniczo… nic. W gruncie rzeczy jest to uboższa kopia Nibblersów – zaczerpnięto stamtąd prawie całą mechanikę rozgrywki, ujmując przy tym wiele elementów, jak na przykład walki z bossami. Nie ma nawet możliwości powrócenia do poziomu, który wcześniej przeszliśmy, co jest przecież standardem w większości gier tego typu. Z drugiej strony, gra nie daje też powodów do powrotu do raz ukończonych poziomów – ich projekty są nieciekawe, rzadko kiedy stawiają przed graczem interesujące wyzwanie.
Kuleje też to, w czym Nibblersy są najlepsze: śliczna grafika i urzekająco narysowane zwierzaczki powodują, że regularnie wracam do tej gry. Angry Birds Match jest z kolei zwyczajnie paskudne. Mdła, pastelowa grafika o niskim kontraście sprawia, że mam dosyć po kilkudziesięciu sekundach patrzenia na ekran. Jeszcze gorzej wyglądają ptaki, które pojawiają się po dopasowaniu więcej niż trzech elementów – ich modele zdają się nie do końca pasować stylem do reszty otoczenia, a animacje są straszliwie sztuczne.
Jedyną “nowinką” w Angry Birds Match są pojawiające się między poziomami pisklaki, które można ubierać w różne stroje. Jednak również i ta funkcjonalność jest obraźliwie wręcz biedna – stroje nie wpływają w praktycznie żaden sposób na rozgrywkę, a ich zasób jest bardzo skromny. Dużo lepiej pod tym względem wypada wcześniej wspomniane Angry Birds Fight czy recenzowane przeze mnie niedawno Angry Birds Evolution.
Zepsuć coś tak prostego jak gra typu match-3 to wybitne osiągnięcie. Zwykle takie gry uzależniają swoją prostotą, sprawiają, że na chwilę zapominamy, że moglibyśmy spędzić ten czas robiąc coś ciekawszego. Z Angry Birds Match jest odwrotnie – musiałem siebie zmuszać, by spędzić chociaż chwilę dłużej przy tej grze. Stąd też ocena 3.0: wyższej noty nie mogę dać grze, która nie daje ani grama przyjemności, z kolei oceny w granicach 0-3 rezerwuję dla gier zabugowanych i oczywistych fuszerek.
Byłoby przesadą powiedzieć, że Rovio chyli się ku upadkowi – dzięki sprzedaży zabawek, piórników, kredek i chusteczek do nosa z Angry Birds będą w stanie przez jakiś czas wegetować. Jednak jeśli dalej będą produkować kaszankę za kaszanką, to na miejsce fanów, którzy wyrosną z plecaków ze wściekłymi ptakami nie przyjdą nowi, i już nie będzie komu kupować tornistrów.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!