Byłem niezwykle zdziwiony, gdy po dotarciu do siedziby Creative Assembly nie zobaczyłem tłumów pismaków. W zasadzie w lobby powitali mnie znajomi już od dawna pracownicy studia, po czym trafiłem do salki, w której było tylko pięć stanowisk. Tak, była nas piątka, w pewnym momencie twórców gry w sali znalazło się więcej niż nas, gości. Wyszło na to, że zostałem zaproszony na pokaz dla wybrańców. Jak to się błędnie dziś mówi: ekskluzywny (wkurza mnie ta kaleka kalka językowa, na ekskluzywnym pokazie oczekuję autentycznego szampana, smokingów i kawioru z bieługi). Nie było też marketingowego wstępu, kilka informacji technicznych, potem jeszcze zobaczyliśmy przedpremierowo trailer (który już też pewnie znacie) i od razu zabraliśmy się za granie. Najpierw od zera, potem na przygotowanych zapisanych stanach gry z późniejszej fazy kampanii.
Najpierw wybór frakcji i legendarnego lorda. Na potrzeby prezentacji dostaliśmy pełną paletę, czyli 12 ras i 35 władców. Nie każdy dostanie taki wybór - mozna grac tylko tym, co się posiada w obu grach, więc jeśli nie mamy w nich jakiegoś DLC to tu również. Wielka mapa nieco mnie zaskoczyła, bo okazało się, że mimo wszystko jest odrobinę przycięta. Ekipa z Creative Assembly postanowiła, że będzie to regularny prostokąt, co oznaczało konieczność odcięcia południowych części Lustrii i Arabii. Oprócz tego podano skalowaniu układ prowincji z kampanii wiru w Total War: Warhammer II. Na przykład prowincje Lothern i Eatayne scalono, przy okazji wymazując z mapy Lśniącą Wieżę. Podobnych kosmetycznych zmian jest więcej, choć dotyczą głównie mapy z drugiej odsłony serii. Jeśli idzie o pierwszą, to jest jedynie minimalnie zmodyfikowana i rozbudowana, by pomieścić chociażby Skavenblight.
Kampania Imperia Śmiertelnych przewraca też w dużym stopniu rozgrywkę w ramach frakcji z gry Total War: Warhammer. Po pierwsze mechanika jest zaczerpnięta z drugiej odsłony serii. Po pierwsze oznacza to nieco nowych budynków i zmiany w działaniu części starych. Błyskawicznie się o tym przekonałem zaczynając kampanię jako Imperium. Odruchowo chciałem rozwijać prowincje Reikland według swojego starego, sprawdzonego schematu. Tyle, że w nowej mechanice pastwiska nie dają po prostu szybszej jazdy, lecz oferują szereg bonusów dla konnicy z bronią zasięgową. Która do produkcji wymaga budynków związanych z artylerią, których nigdy w Altdorfie nie wznosiłem. Dodatkowo zniknął bezpośredni sens stawiania reiklandzkiego fortu w jednej z osad, skoro i tak w stolicy z czasem powstanie zamek Gwardii Reiklandu - nowy specjalny budynek. W sumie Altdorf ma aż trzy unikatowe konstrukcje, ale też i rozmiar samego miasta został zwiększony o dwa pola, więc nie jest zbyt ciasno. Jest jedynie bardzo ciasno.
Kolejną ważną zmianą w mechanice jest system klimatu. Przypomnę, że w pierwszej odsłonie tylko wybrane rasy mogły sobie nawzajem odbierać osady. Zgodnie z zasadami wprowadzonymi przez Total War: Warhammer II, w kampanii Imperia Śmiertelnych każdy może odbierać tereny każdemu, tyle że nie zawsze się to opłaca, bo nieprzyjazny klimat utrudnia rozwój i zmniejsza zyski. Nie zmienia to faktu, że często warto kontrolować niegościnne prowincje ze względów strategicznych. W mojej pierwszej rozgrywce bardzo szybko zobaczyłem, jak zmienia to sytuację na dobrze przecież znanym mi wycinku mapy, jakim jest Stary Świat. Krasnoludy z Karak Ziflin zeszły z gór niczym lawina i zajęły monfort w Bretonii. Zielonoskórzy od Skarsnika zamiast jedynie plądrować ziemie Wisenlandu, zaczęli je przejmować. To przykłady z pierwszych tur. Niby byłem na znanym terenie i grałem znana mi frakcją, ale stopniowo wszystko wyglądało zupełnie inaczej.
Jeśli idzie o bitwy, to jednostki pozostały bez zmian. Za to obecne są zmiany wprowadzone przez Total War: Warhammer II w umiejętnościach bohaterów, co ma pewne znaczenie zwłaszcza jeśli idzie o magów wszelkiej maści. Nieco zdziwiło mnie to, że nie zobaczyłem w pierwszym starciu znanej mi na pamięć mapy taktycznej - najwyraźniej przygotowano nowy zestaw.
Zapisane gry z późniejszej fazy rozgrywki pokazały mi przede wszystkim jak wygladają inwazje Chaosu. W kampanii Imperia Śmiertelnych zastosowano bowiem zarys fabularny z pierwszej odsłony serii, cała kwestia Wiru Mocy z Total War: Warhammer II nie istnieje (czyli nie istnieją też specjalne surowce do rytuałów i związane z nimi budynki w niektórych prowincjach). Patrząc na numery tur w tych zapisanych grach, wnioskuję, że Chaos nadchodzi gdzieś pomiędzy 120 a 150 turą. Nadchodzi licznie i w wielu punktach mapy na raz, by nikt nie czuł się bezpieczny. Żadna z nacji, którymi mogłem zagrać nie była gotowa na tę inwazję, więc sytuacja była dramatyczna.
Jako, że razem z nami siedziała ekipa twórców serii, mogłem się co nieco dowiedzieć o ich dalszych planach. Przede wszystkim pojawienie się trzeciej odsłony będzie oznaczało również kolejną dodatkową kampanię, czyli mając trzy gry będzie się miało dostęp do pięciu kampanii. Plus tych dwóch małych z pierwszej odsłony - ich liczba już raczej nie wzrośnie, bo gracze wyraźnie dali twórcom do zrozumienia, iż wolą rozbudowane pakiety lordów, niż dodatki z kieszonkowymi kampaniami. Co ważne, niedawno udostępniona frakcja Norska (nieobecna z jakiegoś powodu w tej wersji Imperiów Śmiertelnych) jest symbolem przełomu w kwestii licencji. Creative Assembly zyskuje coraz większa swobodę w kwestii tworzenia armii - być może włodarze Games Workshop nie będą więc robili problemów przy próbach stworzenia osobnych frakcji z Tilei czy Estalii? Przez dekady powstało mnóstwo tekstowych i graficznych materiałów związanych ze światem Warhammera i ekipa z Horsham chciałaby z czasem uzyskać pełną swobodę w korzystaniu z tych źródeł tak, jak wykorzystywali źródła historyczne tworząc wcześniejsze gry z logo Total War, zamiast odnosić się jedynie do rozpisek armii z bitewniaka.
Kilka godzin grania to za mało, by ogarnąć kampanie tak gigantyczną jak Imperia Śmiertelnych, więc póki co ograniczam się do prostych impresji. Jak widać po załączonych obrazkach, dostałem właśnie dostęp do bety (już zlokalizowanej), więc na dniach możecie spodziewać się większej dawki informacji, a nawet kompletnej recenzji.