Ewolucja inaczej - recenzja filmu Skazany

Joanna Kułakowska
2017/11/01 21:00
0
0

Skazany w reżyserii Rica Romana Waugha to solidny kawał psychologii, a do tego potężna dawka sensacji i przemocy. Ciężki, a zarazem wciągający obraz.

Było już całkiem sporo filmów prezentujących historie niesłusznie skazanych lub obarczonych nadmiernie surowymi wyrokami w stosunku do popełnionych czynów. A także utworów portretujących psychologiczne katusze osadzonego lub osadzonej w więzieniu i ukazujących proces stawania się lepszym człowiekiem, który przyjmuje na siebie brzemię swej zbrodni i doświadcza duchowej przemiany. Mogliśmy też obserwować u niektórych przedstawianych jednostek potworną degradację wskutek działania mechanizmów systemu penitencjarnego, wyżywania się strażników bądź wpływu współwięźniów – dla których więzienie to miejsce, gdzie niezgorzej się urządzili i w którym mogą sobie do woli oddawać się osiąganiu dominacji nad co słabszymi sztukami w stadzie. A trzeba być w stadzie, bo poza nim ciężko przetrwać – zjedzą cię drapieżniki lub wydostaniesz się do świata za kratami, powiesiwszy się na kratach. Skazany (ang. Shot Caller) to obraz inny od nich wszystkich, choć oczywiście można dostrzec w nim cechy wyżej wymienionych filmów.

Ewolucja inaczej - recenzja filmu Skazany

Tematyka związana z radykalnymi przemianami, brutalną stroną odbywania kary lub przestępczym półświatkiem to nie pierwszyzna dla Rica Romana Waugha, będącego zarówno reżyserem, jak i scenarzystą niniejszej opowieści. Jego poprzednie filmy to m.in. Infiltrator (2013), Skazaniec (2008) czy W cieniu śmierci (2001). Tym razem twórca skoncentrował się na pokazaniu osoby, która chce za wszelką cenę przetrwać więzienie, by wrócić do rodziny, do zwyczajnego życia poza jego murami, i w trakcie zdaje sobie sprawę, że to niemożliwe. Nic nigdy nie będzie już takie samo. Główny bohater nigdy nie będzie taki jak przedtem. Nawet jeśli opuści więzienie, to ono już na zawsze pozostanie wewnątrz niego, nie pozwalając mu widzieć spraw jak dawniej, zmieniając osobowość i wdrukowując zachowania, które tak czy owak odsuną go od najbliższych, bo ci ostatni nie będą w stanie go zrozumieć. Co więcej, to... relatywnie niewielki problem. Prawdziwy problem, uniemożliwiający mu życie z rodziną, jest do bólu praktyczny i namacalny. Bohater trafia do miejsca, gdzie jest wóz albo przewóz, a żadna decyzja nie będzie dobra. Jeżeli okaże się nic niewart, przepadnie z kretesem, a jeśli będzie skutecznym, cennym nabytkiem dla ludzi, z którymi zwiąże się, by przetrwać, to nie pozwolą mu o sobie zapomnieć. Na „wolności” wciąż będzie musiał dla nich pracować. Na zawsze już będzie skazany na życie, które dawniej było czymś nie do zaakceptowania i nie do wyobrażenia.

Wszystko zaczęło się niewinnie. Maklerowi Jacobowi Harlonowi (Nikolaj Coster-Waldau) doskonale się powodziło – miał kochającą żonę Kate (Lake Bell), która miała zamiar otworzyć własny biznes, i uroczego synka, przyjaciół, dobrze rozwijającą się karierę, krótko mówiąc: sukcesy prywatne i zawodowe oraz perspektywy na spokojną, bezpieczną przyszłość. Pewnego wieczoru chciał uczcić kolejny sukces, w rezultacie – podpity i nieuważny – spowodował wypadek samochodowy, w którym zginął jego przyjaciel. Prócz osobistej tragedii dostał rozprawę rozegraną przez osoby nieuznające żadnych okoliczności łagodzących... Skazany trafił do surowego zakładu, w którym miały miejsce dantejskie sceny. Bohaterowi wystarczyła pobieżna obserwacja, by zrozumieć, że jeśli okaże najmniejszą słabość, choć ślad wahania i strachu, czeka go gehenna. Musiał więc podjąć decyzję: zostać wojownikiem czy ofiarą, być po stronie oprawców czy zaszczutej, a potem oprawionej zwierzyny. A to bynajmniej nie koniec jego penitencjarnej przygody...

Podczas seansu Skazanego niezwykle intryguje przebieg ewolucji postaci przystosowującej się do nowych warunków. To, jak staje się drapieżnikiem, jednocześnie na jakimś poziomie wciąż zachowując wrażliwość i umiejętność obiektywnej oceny grozy wszystkiego, co się dzieje. Można by dywagować, że praca w finansach, zwłaszcza zawód maklera, wymaga cech drapieżcy – krwiożerczego zacięcia rekina buszującego wśród oceanicznej drobnicy, więc ta „ewolucja inaczej” jest naturalną konsekwencją obecnych w psychice elementów, ale w filmie Rica Romana Waugha cały czas wydają się być akcentowane pytania: Na ile Harlon się zmienił, a na ile gra w ramach mimikry? Czy będzie płynął z prądem, czy weźmie ster we własne ręce? Czy to jest w ogóle możliwe? Jak w takiej sytuacji można zachować człowieczeństwo? A może właśnie wtedy objawia się pełnia człowieczeństwa? Ironicznym odautorskim komentarzem Waugha jest książka (warto zwrócić na nią uwagę) odziedziczona przez bohatera po „alfie nagich małp”, która została wygryziona ze stanowiska.

GramTV przedstawia:

Skazany został zrealizowany w ciekawy artystycznie sposób. Na uwagę zasługuje odwrócona perspektywa czasowa – najpierw poznajemy skutki, a później przyczyny. Akcja generalnie rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych, dzięki czemu możemy wyłapywać różne niuanse. Ciekawym zabiegiem jest pokazanie, że początkowo, pomimo przypisanego do profesji drygu do ryzyka i agresywnych działań, Harlon nie wykazywał inklinacji do fizycznej agresji, dopiero musiał się tego nauczyć, w czym, i owszem, pomogła odwaga i umiejętność podejmowania zdecydowanych, związanych z potencjalnym niebezpieczeństwem decyzji. Fabuła koncentruje się na dwóch postaciach – tytułowym skazanym oraz policjancie Kutcherze (Omari Hardwick). Drugi z bohaterów ma pozornie niepotrzebnie rozbudowany wątek, lecz zestawienie tych dwóch mężczyzn pokazuje, jak bardzo elastyczny, twardy i bezlitosny może być człowiek oraz jak wiele zależy od przypadku, od okoliczności, które nas spotykają. Ponadto dzięki ukazaniu punktu widzenia policjanta tym bardziej możemy docenić prezentowaną tu intrygę – nie należy ona do szczególnie skomplikowanych, ale zawiera ciekawe zwroty akcji.

W obrazie Waugha odmalowano szereg interesujących relacji, więzienną hierarchię i rasistowską subkulturę, co wraz z ciężkim nastrojem poszczególnych scen, tak gęstym, że niemal można by go kroić nożem, jak również specyficzną muzyką, której mroczne, wibrujące dźwięki powodują ciarki na grzbiecie widza, generuje nieliche wrażenie. Wyblakłe, prześwietlone słońcem kadry przeplatające się z ciemnymi ponurymi wnętrzami lub neonowym przepychem podkreślają psychiczny impakt obserwowanej przemocy, którą Skazany bynajmniej nie epatuje. Nie ma tych sekwencji zbyt wiele, ale są bardzo dobrze umieszczone w opowieści, przez co tym bardziej uderzają (oszczędna w realizacji, a jednak – a może właśnie dlatego? – szokująca scena, ukazująca pełnię przerażającej ohydy, jaką stanowi gwałt). Wielką zaletą filmu jest gra aktorska. Świetny w Grze o tron Nikolaj Coster-Waldau, zachwycający w drugim sezonie Daredevila Jon Bernthal, a także Emory Cohen (Howie), Holt McCallany (Bestia) oraz Omari Hardwick stworzyli tu wspaniałe, przekonujące kreacje.

Skazany jest aktualnie grany w niewielu kinach, próżno go szukać w multipleksach, ale warto zlokalizować miejsce seansu. Zawiera parę drobiazgów, które mogą się nie podobać, i niedoróbek (np. błąd w tłumaczeniu), lecz to i tak bardzo dobry, z wyczuciem zrobiony dramat psychologiczny w sensacyjnej, kryminalnej oprawie, który ma więcej do przekazania niż banalne stwierdzenie, że niektórzy przestępcy zostają stworzeni w więzieniu.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!