Gdy Ci ciężko, gdy Ci źle, wejdź do lochu, nie daj się. A potem wyjdź, wraz z armią orków, demonów i nieumarłych.
Gdy Ci ciężko, gdy Ci źle, wejdź do lochu, nie daj się. A potem wyjdź, wraz z armią orków, demonów i nieumarłych.
Gdyby tylko Electronic Arts nie było tak łase na nasze pieniążki, to pewnie stworzyłoby Dungeon Keepera właśnie takiego, jak Realmforge Studios . To znaczy, przepraszam – to drugie studio stworzyło oczywiście Dungeons 3. Produkcję która jawi się jako lekkie, zabawne, przyjemne klikando, które w mało angażujący sposób potrafi zainteresować, wciągnąć na długie godziny i nienachalnie rozśmieszyć. Czy ten wstęp oznacza, że mam zamiar rozpaczać nad tym, że nie mamy Dungeon Keepera z prawdziwego zdarzenia, a dostaliśmy free-to-play’ową, przeznaczoną na urządzenia mobilne, wyciskarkę pieniędzy? Skądże znowu, w końcu mamy Dungeons 3, którym śmiało otrzemy łzy. Aha, żebyśmy mieli jasność – opisywany tytuł nie stanowi kopii, a raczej twórcze rozwinięcie idei.
Byłbym głupi, gdybym próbował Was oszukać, że grałem w poprzednie części. Nie grałem. Sądząc po średnich ocenach, jakie zbiera ostatnia produkcja, trafiłem na najlepszą część „trylogii”, więc nie żałuję. Chciałbym tylko, żebyśmy byli wobec siebie szczerzy.
Wreszcie do rzeczy. Czym jest Dungeons 3? Najprościej rzecz ujmując – mieszaniną gry typu „sim” oraz strategii czasu rzeczywistego. Konkretnie to symulatora lochu z RTSem w stylu Warcrafta III. Jako władca podziemi każdorazowo zaczynamy w zalążkowej formie podziemia, które następnie rozbudowujemy za pomocą naszych dzielnych minionów. Stawiamy nowe, wyspecjalizowane pomieszczenia, wydobywamy złoto, składujemy kryształy many, odkrywamy ukryte pomieszczenia, montujemy przy wejściach pułapki. Co poza tym? Rzecz jasna rekrutujemy nowe stwory podzielone na trzy „podgrupy”: hordę, demony i nieumarłych. Nasza zgraja szybko staje się więc mieszaniną z piekła rodem: obok orków śmigają banshee, sukuby idą ramię w ramię z wampirami, nie brakuje też goblinów, impów i wszelkiego innego tałatajstwa.
Na czele pochodu stoi nasza główna bohaterka – Thalya. Ta ciemna elfka kieruje poczynaniami legionu złowrogich stworzeń, a także rzuca okazjonalnie kulę ognia czy przyzywa demony z innego świata. Ogólnie rzecz biorąc bardzo pozytywna, barwna postać. Aha, ma do tego rozdwojenie jaźni. Żeby było ciekawiej, wszystkie istoty z pola bitwy, również szeregowi żołdacy, mogą zdobywać kolejne poziomy – dzięki temu nasza armia staje się coraz to silniejsza, nawet gdy osiągniemy górny pułap ilościowy, jeżeli chodzi o stworzenia pozostające pod naszą kontrolę (który nie jest wysoki).
Możliwości rozwoju są potencjalnie nieskończone. Nie dość, że opracowanie całego drzewka rozwoju w czasie jednej rozgrywki jest bardzo trudne, to w dodatku możemy odblokowywać kolejne ulepszenia w ramach już odblokowanej technologii, w tym nieskończoną pulę ulepszeń całościowych, dla wszystkich stworzeń z całej podgrupy (proste ulepszenie statystyk, nigdy go nie użyłem, nie starczało mi surowców). Żeby było trudniej, to ulepszenia kupujemy korzystając z zasobu innego niż złoto – z punktów „zła”, które zdobywamy kontrolując specjalne punkty na mapie.
Jak widzicie, zasady gry są jednocześnie bajecznie proste i dosyć rozbudowane. W tym tkwi siła Dungeons 3. Łatwo jest zacząć się bawić i łatwo jest znaleźć sobie coś do roboty, a z drugiej strony mamy spore pole do manewrowania materią gry. Mamy do dyspozycji naprawdę dużo ulepszeń i możliwości rozwoju. Kolejne lochy odblokowują ciekawe elementy, np. jeden z nich pozwala na wskrzeszanie umarłych żołnierzy hordy (a czasami naprawdę szkoda tracić wysokopoziomowego orka), inne z kolei pozwolą na zamianę schwytanych w lochach bohaterów w swoich sojuszników (żywych czy umarłych). Jest w czym przebierać.
Dodatkowo nad kampanią, oprawą graficzną i elementami dźwiękowymi roztacza się nienachalny humor z wieloma nawiązaniami do klasyki fantasy, w tym przede wszystkim do mojego ukochanego Warcrafta. Grafika jest sympatyczna, chociaż bardzo prosta – nie spodziewajcie się po produkcji Realmforge Studios jakiś fajerwerków graficznych. Nawet przerywniki filmowe prezentowane są w formie rysowanych plansz.
Czy wszystko mi się podobało? Oczywiście że nie. Sterowanie stworami, zwłaszcza w podziemiach, potrafi być niewygodne. Na szczęście jednocześnie kontrolujemy maksymalnie kilkanaście jednostek, no może takie „dolne” kilkadziesiąt. Dla osoby, która trochę posiedziała przy RTSach, siermiężne sterowanie nie będzie problemem. Nie wykluczam jednak, że nowicjusze nie raz się złapią za głowę.
Dungeons 3 oferuje przyzwoitą kampanię fabularną (obejmującą jakieś szesnaście godzin), prosty tryb multiplayer, a także tryb potyczki z częściowo losowo generowanymi poziomami. Do tego przyjemną, relaksującą zabawę i nienajgorszy humor. Jeżeli dorwiecie ten tytuł w jakiejś rozsądnej cenie, to na pewno spędzicie z nim miłe chwile. Całość pozostaje pozbawiona fajerwerków, ale dla osób spragnionych dungeonkeeperowej zabawy jak znalazł.