Microsoft pozazdrościł Nintendo własnej maskotki i próbuje swoich sił z liskiem Lucky. Musi jednak próbować dalej.
Microsoft pozazdrościł Nintendo własnej maskotki i próbuje swoich sił z liskiem Lucky. Musi jednak próbować dalej.
Producentowi Xboksa można pogratulować tego, że zrobił absolutnie wszystko co się da, aby Super Lucky’s Tale przepadło bez najmniejszego zainteresowania. Gra bez większej promocji trafiła na rynek w najbardziej gorącym, pełnym hitów AAA okresie. Dodatkowo tuż po robiącym furorę Super Mario Odyssey. Nie jest łatwo wydać kolorową platformówkę 3D w okolicy premiery kolejnego Mario w 3D, a jednak Microsoftowi to się udało. Nie dziwić więc powinno nikłe zainteresowanie tytułem i kiepskie recenzje. Tym bardziej przykro się na to patrzy biorąc pod uwagę, że Super Lucky’s Tale jest bardzo sympatyczną i godną polecenia platformówką.
Miejmy formalności za sobą - fabuła w Super Lucky’s Tale opowiada historię tytułowego liska, który trafia do magicznej księgi składającej się z czterech światów. W każdym rządzi inni boss, którego na końcu trzeba pokonać. Nic szczególnie pasjonującego. Mówimy jednak o platformówce, a więc może to nawet i dobrze. Każdy z obszarów to niezbyt duża plansza, z której przechodzimy do kolejnych misji. Tutaj możemy liczyć na sporą różnorodność - pojawiają się klasyczne etapy w 3D, ale czasami przenosimy się w perspektywę 2,5D. Momentami widać również inspiracje serią Crash Bandicoot, kiedy Lucky jedyne co robi to biegnie przed siebie, a naszym celem jest omijanie przeszkód.
Niestety w grze nie ma zbyt wielu mechanik. Lisek potrafi wykonać podwójny skok, uderzyć przeciwnika ogonem czy wskoczyć pod ziemię i w ten sposób przemieszczać się. W walce z kolei znaczenie ma jedynie skakanie na wrogów (podobnie jak w Mario). Klasyczne uderzenie jedynie ogłuszy wroga. Niekiedy sprowadza to nieco problemów. Wskoczenie na niewielkiego wroga w perspektywie 3D bardzo często kończy się utratą zdrowia. Super Lucky’s Tale ogólnie nie jest specjalnie trudną produkcją, ale czasami przez takie głupie rzeczy potrafi zirytować. To samo tyczy się pojedynczych etapów, w których jest wiele okazji aby spaść w przepaść czy do wody (lub innej cieczy). Wtedy ograniczona liczba żyć na jeden poziom potrafi zirytować.
Wracając do mechaniki, za jedno należy docenić grę. Twórcy często starali się zmieniać gameplay i zapewnić sporą różnorodność. To w sumie im się udało i do samego końca zabawy nie nudziłem się. Ostatecznie licznik dobił do 10 godzin, co jak na platformówkę jest wynikiem bardzo dobrym. Aż sam jestem zdziwiony jak szybko minęło tyle czasu. Niestety jest też druga strona medalu. Super Lucky’s Tale nie grzeszy oryginalnością. Jak wspomniałem wyżej, mechanika rozgrywki nie jest specjalnie urozmaicona, bohater nie ma unikatowych dla siebie ruchów czy ataków, a design plansz to bardzo dobra, ale jednak tylko kopia najlepszych rozwiązań z innych produkcji. Max: The Curse of Brotherhood ma mechanikę mazaka, Little Big Planet poruszanie się w kilku wymiarach, a Tearaway unikatowy design, który dosyć mocno wpływa na rozgrywkę. To tylko kilka z wielu przykładów. W Super Lucky’s Tale tego brakuje.
Brak oryginalności widać również w oprawie wizualnej i designie świata. Przykładowo spotykane w kilku etapach robaki to niemalże Kórliki z gier Ubisoftu. Z kolei jeden z wrogów, tj. sporej wielkości kwiat, wygląda jakby twórcy wypożyczyli go z Plants vs Zombies. Sam główny bohater jest za to wyprany z charakteru. Jeśli Microsoft już wyprodukował maskotki liska, bo liczy że Lucky stanie się ich nową ikoną, niestety nie mam dobrych wieści. Cały nakład zapewne pójdzie na przemiał. Szkoda, bo gdyby gra miała w sobie coś unikatowego, niepowtarzalnego, miałby szansę na dłużej zagościć w portfolio giganta z Redmond.
To wszystko składa się na bardzo skomplikowany obraz prostej platformówki jaką jest Super Lucky’s Tale. Premiera tuż po debiucie genialnie ocenionego Super Mario Odyssey sprawia, że produkcja ekipy Playful automatycznie jest porównywana do tytułu Nintendo. W takiej rywalizacji nie ma najmniejszych szans. Efektem jest średnia ocen niewielkie przekraczająca 60%. Czy zasłużenie? Zdecydowanie nie. Super Lucky’s Tale to kopia, ale mimo wszystko bardzo dobrze wykonana. Nie wyróżnia się niczym i nie ma w sobie niczego, co zapada w pamięci, ale godziny miło spędzonego w niej czasu stanowią najlepszą rekomendację.
Rynek jest jednak bezlitosny i takie tytuły zazwyczaj szybko przepadają. Z Super Lucky’s Tale będzie podobnie. W natłoku wysokobudżetowych hitów produkcja ekipy Playful nie znajdzie zbyt wielu nabywców. Za jakiś czas, pewnie przy debiucie w Games with Gold lub Xbox Game Pass wielu graczy przypadkowo odkryje spore pokłady grywalności zaszyte w tej produkcji. Szkoda jednak, że tak późno. Jeśli jednak masz w domu młodszego gracza, dla niego Super Lucky’s Tale będzie świetne. Niestety gra nie pozwala na wspólną zabawę. Kooperacja raczej na pewno planowana jest na kontynuację. Nie zdziwię się jednak jeśli ta nigdy nie powstanie.