Duchowego następcę kultowej produkcji przygotowało małe polskie studio. Efekt godny podziwu.
Duchowego następcę kultowej produkcji przygotowało małe polskie studio. Efekt godny podziwu.
Studio Atomic Wolf jest tak niszowe, że nie słyszałem wcześniej o nim nawet ja, osoba bardzo głęboko siedząca w temacie rodzimego gamedev-u. Niepozorna ekipa bez większego echa wydała swoją najnowszą produkcję - Mad Age & This Guy. To z pozoru niczym nie wyróżniający się tytuł inspirowany klasykami jak Bomberman, Boulder Dash czy Robbo. Głównym bohaterem jest członek elitarnych jednostek specjalnych, którego celem jest powstrzymanie szalonego naukowca. Przemierzając ponad 50 poziomów musimy odnaleźć części specjalnej maszyny i powstrzymać szaleńca. Łatwo na pewno nie będzie.
Mad Age & This Guy charakteryzuje się mało skomplikowaną mechaniką. Każda z bardzo prostych w konstrukcji plansz naszpikowana jest różnymi niebezpieczeństwami. Najważniejsze to roboty szalonego naukowca, które próbują nas zniszczyć. Cel zawsze jest prosty - dojść do wyjścia z etapu nie dając się po drodze zabić. To zresztą trudne nie jest, wystarczy najdrobniejszy kontakt z wrogiem. Nasz bohater jest więc bardzo czuły, ale nie oznacza to, że też bezbronny. W jego głębokich kieszeniach znaleźć możemy bomby, którymi możemy zniszczyć blokujące przejście skrzynie czy rozwalić robota.
Zniszczenie przeciwnika nie jest takie proste. Roboty głupie nie są i jeśli w czasie gonitwy za nami zostawimy za sobą bombę, przestaną nas ścigać. Aby je rozwalić trzeba więc sporo kombinować. Najskuteczniejszym i dającym największą satysfakcję sposobem jest przyblokowanie maszyny skrzyniami. Wtedy pozostaje jedynie patrzeć jak bezbronne żelastwo rozpada się na kawałki. Warto też korzystać z wybuchających beczek, które mają wyraźnie większe pole rażenia i nie odstraszają robotów. Czasami w ten sposób można zniszczyć kilku przeciwników naraz, co znacząco ułatwia przejście planszy.
Produkcja ekipy Atomic Wolf nie jest szczególnie prosta. Poziom trudności został umieszczony na satysfakcjonującym poziomie. Konieczne jest więc ciągłe kombinowanie, zwłaszcza że Mad Age & This Guy w większym stopniu wymaga myślenia niż zręczności. Gra nagradza również za cierpliwość. Granie “na hurra” nie sprawdza się zbyt często. Tym samym dojście do wyjścia z planszy zawsze sprawia sporą przyjemność i dostarcza uczucia zadowolenia z przeskoczenia odpowiednio wysoko ustawionej poprzeczki. Jednocześnie dzięki temu, że każdy z leveli jest stosunkowo niewielki Mad Age & This Guy nadaje się na krótkie, jak i dłuższe sesje. Taka rozgrywka idealnie sprawdziłaby się na urządzeniach przenośnych. Wersja na Switcha? Myślę, że może mieć to sens.
Mad Age & This Guy spodoba się również fanom maksowania leveli. W każdym poziomie do zrobienia się trzy rzeczy - ukończenie go, zniszczenie wszystkich maszyn i zebranie każdej części tajemniczej maszyny. Część osób pójdzie po linii najmniejszego oporu, ale wielu na pewno będzie się świetnie bawić wyciskając z gry maksa. Takie rozwiązanie sprawdza się idealnie. Z jednej strony można w miarę szybko skończyć wszystkie plansze, z drugiej nic nie stoi na przeszkodzie aby spędzić z produkcją ekipy Atomic Wolf kilka godzin więcej.
Przy niewielkiej cenie (20 zł) i takim poziomie wykonania Mad Age & This Guy niespodziewanie okazuje się jednym z ciekawszych polskich indyków bieżącego roku. Prosta, ale jednocześnie wciągająca rozgrywka sprawdza się idealnie. Na krótkie jak i nieco dłuższe sesje przy komputerze. Zdecydowanie polecam jako przerwa między większymi tytułami.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!