Nie musicie biec do kalendarza. To prawda, że Titan Quest otrzymał nowy dodatek aż 11 lat po premierze.
Nie musicie biec do kalendarza. To prawda, że Titan Quest otrzymał nowy dodatek aż 11 lat po premierze.
Nie bez powodu wspominam o kultowym Titan Queście uważanym za jednego z najlepszych hack'n'slashy w dziejach tego gatunku, ponieważ doczekał się on właśnie nowego, drugiego rozszerzenia wydanego aż 11 lat po premierze wersji podstawowej, co jest wydarzeniem niecodziennym i z pewnością godnym odnotowania na kartach historii gier wideo. Dodatek zatytułowany Ragnarök stanowi łakomy kąsek dla fanów produkcji nieistniejącego już Iron Lore Entertainment, ale jeszcze nie tym momencie. Przede wszystkim dlatego, że autorzy muszą popracować nad wieloma błędami i dopracować swojego dzieło. Poza tym zawartość DLC nie jest adekwatna do ceny.
Zacznę może od tego, że Titan Quest: Anniversary Edition, które testowałem w ubiegłym roku, by napisać recenzję tego odświeżonego wydania, byłem zmuszony do grania na biurowym laptopie, gdzie wspomniana produkcja działała bez jakichkolwiek problemów. Titan Quest: Ragnarök sprawdzałem natomiast na sprzęcie przeznaczonym stricte do grania (AMD FX 8350, GeForce 1050 Ti z 4 GB VRAM oraz 16 GB RAM), czyli komputerze, który z nawiązką spełnia zalecane wymagania sprzętowe, a mimo to w wielu sytuacjach gra niemiłosiernie przycinała, serwując wręcz pokaz slajdów. Nie pomagało zmniejszenie ustawień graficznych czy też rozdzielczości (problemu nadal nie udało się rozwiązać). Kłopotliwe było również przełączanie się do pulpitu systemowego poprzez kombinację alt+tab, gdyż w momencie powrotu do rozgrywki niejednokrotnie moim oczom ukazywał się czarny ekran. Musiałem wtedy przejść do menadżera zadań i wylogować się z Windowsa, a następnie ponownie uruchomić grę.
W chwili pisania tej recenzji (jest 27 listopada 2017 roku) Titan Quest Anniversary Edition możecie kupić w sklepie gram.pl za 12 złotych, co jest bardzo kuszącą ofertą. Znacznie gorzej wypada jednak cena Titan Quest: Ragnarök, na którego obniżkę trzeba będzie jeszcze poczekać. Obecnie rozszerzenie kosztuje aż 71,99 złotych, czyli zbyt wiele, biorąc pod uwagę to, co oferuje (o zawartości DLC przeczytacie w kolejnych akapitach). Nie zmienia to jednak faktu, że lepiej zainwestować w recenzowany dodatek niż znacznie uboższe DLC Diablo III: Przebudzenie Nekromantów, ale jeśli nie dysponujecie odpowiednimi środkami, zawsze możecie zadowolić się bezpłatnym rozszerzeniem do w stu procentach darmowego Path of Exile.
Titan Quest: Ragnarök ukazał się - tak samo jak Titan Quest: Anniversary Edition - w polskiej wersji językowej z napisami, ale chyba nie zdążono ich przetłumaczyć na czas, bowiem gdzieniegdzie widzimy angielskie nazwy przedmiotów lub placeholdery. A może po prostu spolszczenie jest gotowe, ale THQ Nordic nie wyrobiło się z jego zaimplementowaniem? Nie chcę zgadywać, bo wiem jedno - w tym aspekcie Ragnarök także pozostawia wiele do życzenia. Na szczęście to koniec narzekań, bo pod względem zawartości opisywany dodatek nie ma się czego wstydzić. Jasne, nie wprowadza żadnych rewolucji i oferuje pakiet nowości, których można się było spodziewać, ale nie zmienia to faktu, że za sprawą Titan Quest: Ragnarök warto powrócić do tego niesamowitego hack'n'slasha.
Filmowe wprowadzenie do Titan Quest: Ragnarök krótsze być chyba nie mogło, ale niewiele mówiące intro potwierdza to, co sugeruje nazwa DLC - tematem przewodnim fabuły jest mitologia nordycka, a w trakcie rozgrywki przeniesiemy się między innymi na mroźne tereny północy, gdzie będziemy walczyć z zupełnie nowymi rodzajami przeciwników. Nie chciałbym tu wiele zdradzać, więc dodam tylko, że podczas wędrówki do naszego ekwipunku trafią zupełnie nowe typy broni, a w poprzednich aktach odkryjemy tajemnice niedostępne dla tych, którzy posiadają jedynie Titan Quest: Anniversary Edition.
Uśredniając czas potrzebny na ukończenie Titan Quest: Ragnarök można powiedzieć, że do ostatniego bossa dotrzemy w około dziesięć godzin. Ale to tylko teoria, bo w praktyce wszystko opiera się to, czy zdecydujemy się na wykonywanie zadań pobocznych, czy też ograniczymy się jedynie do misji fabularnych. Istotny jest również build postaci, bo na wyższych poziomach doświadczeniach mało kto będzie w stanie nas zatrzymać, a jeśli zdecydujemy się wystartować na 40 levelu, to może okazać się, że już w początkowej fazie gry zabawimy nieco dłużej. Ale czy to źle? Niekoniecznie, bo formuła rozgrywki nie postarzała się ani trochę, a walka w Titan Queście nadal sprawia mnóstwo frajdy. Nawet jeśli mamy świadomość, że na rynku są dostępne nowsze, ale niekoniecznie lepsze czy też bardziej uznane produkcje należące do gatunku hack'n'slash.Skoro mowa już o poziomach doświadczenia i rozpoczynaniu swojej przygody w Ragnaröku, to warto dodać, że nie musimy dysponować własnym bohaterem. W menu głównym podczas tworzenia postaci problemu można wybrać herosa startującego od razu w DLC na 40 poziomie doświadczenia z milionem złota w ekwipunku. Taki wojownik nie ma żadnego wyposażenia, ale dzięki wspomnianym funduszom bez problemu może nabyć wszystko co niezbędne u najbliższych handlarzy i ruszyć do boju uzbrojony od stóp do głów. Rozwiązanie jest wręcz idealne, biorąc pod uwagę fakt, że mamy tutaj do czynienia z DLC do ponad 10-letniej produkcji.
Titan Quest: Ragnarök oferuje również nowe mistrzostwo (skoro jest mitologia nordycka, to musi się ono opierać o wykorzystanie run, a jakże), zwiększony limit poziomu doświadczenia (możemy rozwinąć swojego herosa do 85 levelu, czyli otrzymujemy aż 10 poziomów więcej), a także zawiera więcej opcji w zakresie personalizacji wyglądu postaci (dostępna jest opcja modyfikacji stylu tuniki głównego bohatera, dzięki czemu dostosujemy ją na przykład do klimatu panującego w nowych lokacjach). Z mniejszych nowości warto wspomnieć chociażby o ulepszonym sortowaniu przedmiotów w ekwipunku co pozwala na łatwiejsze ich odnalezienie w przypadku gdy dysponujemy większą liczbą podobnych elementów wyposażenia.
Niewątpliwie trzeba pochwalić THQ Nordic za to, że Titan Quest po tylu latach otrzymał nowy dodatek, którego zawartość nie jest odkrywcza, ale prezentuje się naprawdę przyzwoicie i skutecznie zachęca do tego, by wrócić do leciwej już produkcji. Ewidentnie widać, że wydawca bada grunt pod ewentualne zainteresowanie fanów pełnoprawną kontynuacją cyklu. Jeśli takowa miałaby kiedyś powstać, to niech lepiej będzie znacznie bardziej dopracowana od Titan Quest: Ragnarök, które w chwili obecnej ciężko polecić ze względu na usterki opisane w powyższych akapitach. Gdy tylko jednak autorzy zlikwidują wspomniane niedociągnięcia, a cena DLC zostanie zmniejszona do akceptowalnego poziomu, koniecznie powinniście wyruszyć na nordyckie ziemie, bo Titan Quest mimo upływu czasu nie postarzał się ani trochę.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!