To nie musi być katastrofa: wrażenia z bety Metal Gear Survive

Piotr Nowacki
2018/01/22 11:45
1
0

Wbrew wszystkim znakom na niebie i ziemi, Metal Gear Survive może być całkiem niezłą grą.

Chyba nigdy żadna gra nie spotkała się przed premierą z taką falą niechęci, co Metal Gear Survive. Nie bez przyczyny: ten spin-off serii Metal Gear został zapowiedziany rok po wyrzuceniu z firmy ojca tej serii, Hideo Kojimy. Na dodatek wszystkie zaprezentowane materiały wskazywały, że w Survive nie znajdziemy nic, co wyróżniało serię Metal Gear: zamiast skradanki z pogmatwaną fabułą gracze mieli otrzymać sztampową, kooperacyjną strzelankę, w której próbujemy odeprzeć hordy quasi-zombie. Teraz, na miesiąc przed premierą, gracze mogli skonfrontować swoje uprzedzenia z rzeczywistością dzięki trwającej przez weekend otwartej becie. Czy dla Metal Gear Survive jest jeszcze nadzieja?

Konami udostępniło graczom na potrzeby bety drobny wycinek pełnej wersji gry. Otrzymaliśmy dostęp do dwóch map w podstawowym trybie Salvage, który jest wariacją na temat tradycyjnego kooperacyjnego trybu hordy. Wcielamy się w nim w żołnierzy z dawnej jednostki Big Bossa, Militaires Sans Frontières, którzy po ataku na swoją bazę w Metal Gear Solid: Ground Zeroes zostali przeniesieni do innego wymiaru, gdzie będą mierzyć się z coraz to kolejnymi falami zombiepodobnych kreatur. To nie musi być katastrofa: wrażenia z bety Metal Gear Survive

Każda partia oparta jest na prostym schemacie, bliźniaczo podobnym do rozgrywki w Fortnite. Centralnym punktem mapy jest urządzenie, które wydobywa tajemniczy surowiec, a naszym zadaniem jest bronienie go przed nacierającymi ze wszystkich stron potworami. Sama rozgrywka jest bardzo podobna do Fortnite: by odpierać ataki wrogów, możemy budować barykady, pułapki i wieżyczki strzelnicze, które samodzielnie budujemy, używając do tego dostępnych materiałów.

W praktyce rozgrywka sprawdza naprawdę nieźle. Nie powinno być to zaskoczeniem – Metal Gear Survive oparte jest na Metal Gear Solid V, najbardziej dopracowanej pod względem rozgrywki odsłony serii. Dzięki temu nie można nic zarzucić samemu strzelaniu, które świetnie sprawdzało się również w oryginalnej grze. Podobnie wygląda sprawa z Walker Gearami, bojowym, opancerzonym łazikiem, które dzięki swojej mobilności i potężnemu karabinowi pozwalają na szybką i skuteczną eliminację wrogów.

Mieszane uczucia budzą we mnie elementy rozgrywki wprowadzone przez twórców Metal Gear Survive. Korzystanie z łuku w becie przynosiło dużo mniej radości niż w Far Cry 3, Crysis 3 czy Tomb Raiderze. Wina może leżeć po stronie faktu, że strzały w Survive opadają dosyć szybko, rażenie wrogów na większy dystans jest prawie niemożliwe. Niewykluczone jednak, że w pełnej wersji gry dostępne będą lepsze łuki, o większym zasięgu, więc jest jeszcze nadzieja dla miłośników kołczanów.

GramTV przedstawia:

Podobne zastrzeżenia można mieć do walki w zwarciu, która bardzo odbiega od tej obecnej w The Phantom Pain. W Survive wprowadzono szeroki wybór broni białej, od maczet po siekiery i kije baseballowe. W pierwszej chwili nie przypadły mi one do gustu, wydawały mi się nieporęczne i mało efektywne. Jednak po kilku partiach zacząłem dochodzić do wniosku, że ta mechanika jest całkiem przemyślana. Walka w zwarciu w obecnym kształcie zmusza do planowania i utrzymywania odpowiedniego dystansu, a bronie są dobrze zaprojektowane pod kątem szeroko pojętego crowd control.

Elementy skradankowe są w Metal Gear Survive co najwyżej szczątkowe. Niektórych wrogów najlepiej eliminować pozostając niezauważonym – detonator, jak sama nazwa wskazuje, wybucha, kiedy tylko zauważy gracza. Jednak większość gry opiera się na eliminacji nacierających frontalnie fal potworów, co nie pozostawia wiele miejsca na krycie się w cieniu. Warto jednak zauważyć, że możliwe jest wyeliminowanie wroga potężnym ciosem zadanym od tyłu nawet po tym, kiedy zostaniemy przez niego wykryci, co w wielu sytuacjach bywa bardzo przydatne.

Wiele wskazuje na to, że Metal Gear Survive powinno zaspokoić kolekcjonerów wirtualnych łupów. W becie jesteśmy gracze są obficie nagradzani po każdej rozgrywce zakończonej powodzeniem, a wypadające z pudełek bronie nie są kopiami innych egzemplarzy o odrobinę zmienionych statystykach. Pozostaje pytanie, czy w pełnej wersji gry loot będzie rozdawany graczom równie szczodrze. Progresja poziomów wydawała mi się podejrzanie szybka – awans ze startowego dla bety 10. poziomu do maksymalnego, 20., zajęła mi mniej niż dwie godziny, co każe mi podejrzewać, że w wersji sklepowej kurek z doświadczeniem i lootem zostanie przykręcony.

Metal Gear Survive ma potencjał, aby zmazać grzechy Metal Gear Online. Kiedy ponad dwa lata temu recenzowałem tryb sieciowy dla Metal Gear Solid V, daleki byłem od zachwytów. Jednym z moich największych zarzutów było niewykorzystanie sandboksowego potencjału The Phantom Pain. Pomimo obecności wielu gadżetów z kampanii dla jednego gracza, tryb sieciowy nie wyróżniał się niczym interesującym na tle innych multiplayerowych strzelanek i nie zachęcał do eksperymentowania. Kilka godzin spędzonych przy becie pokazuje, że prawdopodobnie Metal Gear Survive nie powtórzy tego błędu. Najróżniejsze bronie, pułapki i przeszkody oraz niezły model fizyczny powinny dać graczom szeroki wachlarz możliwości eliminowania wrogich kreatur.

Metal Gear Survive nie jest grą, której chcieli fani. Beta pokazuje, że faktycznie próżno szukać w niej tego, co uczyniło serię Metal Gear legendą. Jednak wszystko wskazuje na to, że będzie to tytuł co najmniej solidny. Bynajmniej nie uważam, że godziny, które spędziłem z betą były stracone – pomimo tego, że nie ma nic wspólnego z grami Hideo Kojimy, przy Survive bawiłem się bardzo dobrze. Pozostaje pytanie, czy pełna wersja będzie wystarczająco dobra, by móc zawalczyć z Fortnite, które w tym roku ma opuścić wczesny dostęp i zadebiutować jako free-to-play. Póki co nie porzuciłem jeszcze zupełnie sceptycyzmu, ale wiele wskazuje, że Metal Gear Survive może, wbrew wszystkiemu, okazać się całkiem niezłą pozycją.

Komentarze
1
dariuszp
Gramowicz
22/02/2018 00:54

Którą z zasady pominie sporo fanów MGS z powodu tego jak Konami potraktowało Kojimę. I sporo zwykłch graczy z tego samego powodu. Ja tam im sukcesów nie życze po tym jak się zachowali.