PUBG, zgodnie z zapowiedziami twórców, debiutował jeszcze pod koniec minionego roku. Czy i w innych sprawach deweloperzy także dotrzymali słowa?
PUBG, zgodnie z zapowiedziami twórców, debiutował jeszcze pod koniec minionego roku. Czy i w innych sprawach deweloperzy także dotrzymali słowa?
Wygląda na to, że gracze czekali dokładnie na taką grę już od pewnego czasu. Szał na DayZ nie wziął się znikąd, choć w przypadku tego tytułu fani musieli obejść się smakiem. Gra przez lata nie doczekała się swojej wersji beta, w między czasie jej stan techniczny sprawił, że zainteresowanie opadło. Po małym przestoju w gatunku zadebiutował PlayerUnknown's Battlegrounds - tytuł, który pozwala graczom uczynić dokładnie to, czego szukali w The War Z czy DayZ, a więc wziąć udział w masowym pojedynku na śmierć i życie bez zwracania uwagi na zombie czy wskaźniki dotyczące nawodnienia organizmu.
Battle royale od "ojca" gatunku" przekonał do siebie tylu graczy, bo jest niesamowicie dynamiczny. W grze od samego początku sporo się dzieje - skok ze spadochronem z lecącego samolotu to dopiero początek wrażeń. Jeszcze w powietrzu dobrze rozejrzeć się, w jakie miejsce lecą pozostali gracze, bo wylądować w centrum regularnej bitwy bez żadnego uzbrojenia to łatwy sposób na oberwanie kilku kulek. Jednocześnie lądowanie na totalnym odludziu to skazanie siebie oraz towarzyszy na przydługawe poszukiwanie podstawowego wyposażenia - plecaka, kamizelki czy broni dalekiego zasięgu. Gdy dodatkowo okaże się, że "strefa się nie ułożyła" pod nasze oczekiwania, zaczyna robić się gorąco. Emocje i adrenalina zdecydowanie napędzają rozgrywkę w PUBG. Otwarty świat plus losowy loot przedmiotów wymieszany z setką graczy na serwerze każdorazowo składa się na inne doznania z zabawy, a to chyba właśnie to tak bardzo przyciąga do monitora w tym przypadku.Wachlarz możliwości i taktyk do zastosowania zapewnia zabawę na długie godziny. Jednym razem wylądujecie w centrum miasta i weźmiecie udział w deathmatchu na wielką skalę, a innym razem odwrotnie, po przejęciu zrzutu i znalezieniu dobrej lunety będziecie z ekipą poruszać się ostrożnie, korzystając z przewagi dystansu. Weźmiecie udział w pościgach na motocyklach, samochodach czy z udziałem motorówek. Dziesiątki razy zginiecie po prostu biegnąc do strefy - czy to z braku medykamentów czy to zabici przez graczy czatujących na linii granicznej. Albo sami będziecie dobijać tych, którzy ostatnimi siłami będą starali się wygrać wyścig o przeżycie na ostatnich metrach tuż przed niebieską linią mety. A to dopiero początek możliwości.
Tuż przed aktualizacją do finalnej wersji społeczność PUBG doczekała się wreszcie drugiej mapy i warto poświęcić jej kilka słów. W odróżnieniu od poprzedniej, nowy poziom to w większości pustkowia oraz kilka większych miast. Nie znajdziecie tam zbyt wielu roślin, a to nowość, bo zieleń dominowała przecież w dotychczasowej zabawie. Schronienia nie szukacie więc za drzewami, a skałami lub w licznych pofałdowaniach terenu. Cenniejszy loot leci głównie w miastach, sporo graczy zaczyna więc właśnie tam, poszukując pierwszych zabójstw oraz lunety. Na wioskach znajdziecie głównie pistolety i shotguny, a w przypadku tej mapy musicie nastawić się głównie na walkę z dystansu. Rozgrywka wymaga więc odmiennej taktyki, ale potrafi odwdzięczyć się zwiększoną intensywnością.Wszystko sprowadza się do tego, że po rozłożeniu na elementy pierwsze PlayerUnknown's Battlegrounds jest po prostu świetnie zaprojektowaną maszyną do trzymania graczy maksymalnie zainteresowanych. Masz ochotę na szybki mecz? Gra ładuje się właściwie w dwie minuty, niezależnie od wybranego trybu czy pory dnia. Zginiesz po 3 minutach? Świetnie, dwa kliknięcia później rozpoczynasz szukanie nowej gry i znowu znajdujesz się w samym centrum rozgrywki. Oczywiście dzięki temu, że ciągle coś się dzieje rozgrywka świetnie nadaje się także do dłuższych sesji. Co więcej, nawet jeśli postanowicie od niej odpocząć na miesiąc, nie będziecie musieli zaczynać od przypominania sobie kombinacji ciosów, czytania zadań czy śledzenia ostatnich dialogów - PlayerUnknown's Battlegrounds wprost idealnie odpowiada na potrzeby i oczekiwania dzisiejszych graczy. Zresztą, pośród plusów gry nie zmieniło się wiele, a opisywałem je już przy okazji testowania PUBG we wczesnym dostępie.
W między czasie na mapach zaroiło się od cheaterów. Bleuhole co chwila banuje kolejne dziesiątki graczy, ale nie mamy pewności czy problem z oszustami kiedykolwiek zostanie rozwiązany. Twórcy potrzebowali raptem pół roku, by dodać do PUBG możliwość przeskakiwania przez przedmioty czy wdrapywania się na wyższe miejsca. Jednocześnie nie przeszkadzało im to reklamować tych funkcji już w czerwcu i to jeszcze podczas zapowiadania nowej, xboksowej wersji gry. Czy coś poprawiło się na lepsze? Owszem, framerate, ale i tak dla maksymalnej płynności gracze włączają tytuł na niskich lub średnich szczegółach, aby dodać sobie więcej klatek. Te nadal spadają czasem same z siebie niezależnie od tego, jak mocny macie PC. I nie, wyższe ustawienia graficzne nie sprawiają, że PUBG wygląda znacznie lepiej, bo gra nawet wtedy nie jest zbyt urodziwa. To co widzicie na screenach powyżej i poniżej, to oczywiście bullshoty.
W mojej ocenie, PlayerUnknown's Battlegrounds finalnie nie wdrapuje się na oczekiwany przez graczy i zapowiadany przez twórców poziom. Poprzednim razem opisując swoje wrażenia z PUBG zastanawiałem się czy gra będzie najlepszym z możliwych battle royali. Poniekąd tak się stało - statystyki popularności nie kłamią. Nie oznacza to jednak, że tytuł nie może być jeszcze lepszy, bo zostało przy nim sporo pracy. Pełna wersja gry cierpi na podobne problemy, co jej build z early access, a deweloperzy niektóre z nich zaczęli rozwiązywać dopiero teraz. W miesiąc po premierze i po prawie 10 miesiącach spędzonych we wczesnym dostępie.To wszystko sprawia, że po kilkuset godzinach PUBG traci trochę ze swojego początkowego blasku. Niedopracowana warstwa techniczna, lagi oraz dodatkowo problemy z losowym rozmieszczeniem przedmiotów, który zbyt często pozostawia niektóre budynki puste, gdy do innych ładuje po 3 sztuki tej samej broni w to samo miejsce sprawiają, że zabawa potrafi znużyć. Najgorsze jest jednak to, że PUBG poza niebywałym sukcesem jest idealnym przykładem tego, jak zepsuta jest obecnie branża gier. Twórcy zaproponowali produkt we wczesnym stanie, niewiele przy nim poprawili, wydali go jako gotowy pomimo licznych błędów technicznych szczególnie związanych z kodem sieciowym gry i absolutnie nikt nie ma im tego za złe! Co więcej, są nawet ludzie, którzy są w stanie przymknąć na to oko i wystawić grze, która nigdy nie powinna opuścić bety, maksymalną ocenę lub piąteczkę w sześciostopniowej skali. Dlatego właśnie, pomimo spędzenia przy PUBG ponad 350 godzin i planu na spędzenie jeszcze raz tyle, finalnie z końcowej oceny odejmuję całe dwa punkty. I nie oddam ich, dopóki techniczna warstwa gry się nie poprawi.