Rozdarty jestem, jak żagiel w sztormie, takiej solidnej jedenastce w skali Beauforta, nie jakimś tam wiaterku dla szczurów lądowych. Rozdarty, bo Sea of Thieves to jest gra kooperacyjna pomyślana w genialny sposób. Nie wiem, czy nie najlepszy z tych, które do tej pory miałem okazję brać abordażem. Z drugiej burty jednakowoż, łajba ta piracka jest nader zwinna, piękna i ma wysoką morską dzielność, ale… pustki w ładowni. Dosłownie. Nie ma łupów. Dla prawdziwego psa morskiego to potwarz, siarczysty policzek wymierzony w tę stronę twarzy, na której jest opaska na oko, więc nieuczciwy, bo niespodziewany. Arrrr. Ale takie zrezygnowane.
Będzie przebój, czy przybój, którego fala wyrzuca zwłoki na plażę?