Ekstremalny wczesny dostęp Radical Heights okazuje się być ekstremalnie słabą próbą wbicia się w popularny trend. Boss Key Productions stać na więcej.
Ekstremalny wczesny dostęp Radical Heights okazuje się być ekstremalnie słabą próbą wbicia się w popularny trend. Boss Key Productions stać na więcej.
Potrzeba sukcesu musiała być w zespole Boss Key Productions niesamowicie paląca, bo ich wybór jest wprost oczywistym pójściem na łatwiznę. Powiedzmy sobie wprost. LawBreakers jako hero shooter spóźniło się o ładnych kilkanaście miesięcy. Gra nie upadła dlatego, że była słaba. Upadła, ponieważ ukazała się w momencie, w którym rynek był już mocno nasycony tego typu produkcjami. Cliff nie wyciągnął jednak z tego żadnych wniosków i po raz kolejny z opóźnieniem próbuje wsiąść do pociągu, który dawno odjechał. Battle royale jest już zdominowane przez PubG oraz Fortnite. Co więcej, pierwsza gra wyszła już z wczesnego dostępu (w jakim stanie, to akurat temat na osobny artykuł) i ma być bardzo mocno rozwijana. O sukcesach Fortnite nie muszę pisać w ogóle.
Problem Radical Heights polega na tym, że produkcja po raz kolejny zmusza graczy do rozpoczynania zabawy z niezwykle niedopracowanego poziomu. Jasne, gra ma bardzo wyraźny dopisek "x-treme early access", ale czy to w jakikolwiek sposób sprawia, że łatwiej jest znieść jej wszelkie niedopracowane elementy? Szczególnie mając do dyspozycji konkurencję, która jest jakieś dwa lata przed deweloperami z Boss Key Productions? Moim zdaniem nie.
Niestety, to dopiero początek problemów Radical Heights. W swoich głównych założeniach nie odbiega on znacząco od innych tego typu gier. Sto osób rozpoczyna deathmatch, z którego żywcem może wyjść raptem jedna z nich. Lub dwójka, o ile grają w duecie. Czteroosobowe squady są bowiem jedynie planem na przyszłość, co zresztą stanowi spory problem. Żeby nie było jednak, że Radical Heights nie oferuje kompletnie nic nowego, Boss Key Productions zrealizowało grę w formie telewizyjnego show z lat 80-tych. I to tutaj właściwie jest pies pogrzebany.Po pierwsze dlatego, że zmodyfikowane zasady rozgrywki wcale nie wychodzą grze na dobre. PubG bardzo mocno ograniczyło swój e-sportowy potencjał decydując się na kompletnie losowy loot przedmiotów co sprawia, że pojedynki nie padają łupem najlepszych graczy, a najszybszych lub ewentualnie tych, którzy mieli akurat szczęście wbiec do domku z odpowiednim ekwipunkiem. Radical Heights komplikuje zabawę jeszcze mocniej, bo nie tylko każe graczom szukać podstawowego wyposażenia, ale dodatkowo za lepsze bronie każe płacić w wirtualnej walucie, którą najpierw trzeba zdobyć. Gotówkę można na początku meczu pobrać z bankomatu, można ją także "zarobić" rozwalając kasy w sklepach czy barach, ale nie zmienia to faktu, że dopiero wtedy szukamy miejsca, w którym możemy ją wydać. Ekstra. Bieganie za ekwipunkiem to przecież sól zabawy w tym gatunku. Ubaw po pachy.
Przy okazji z Cliffa wyłazi mały hipokryta, bo przecież wszyscy pamiętamy, jak bronił płatnego modelu LawBreakers i krytykował gry f2p za mikrotransakcje. Radical Heights debiutowało na Steam dosłownie z dnia na dzień, a i tak deweloperzy musieli w trybie ekspresowym wycinać z produkcji boost do zdobywanej waluty, który kupowało się za prawdziwe pieniądze, a który w oczywisty sposób ułatwiał początek rozgrywki.
Dodatkowo Boss Key Productions wyszło z założenia, że skoro gra osadzona jest w realiach lat 80-tych, to może wyglądać oldschoolowo. A następnie deweloperzy kompletnie pomylili klimatyczny oldschool ze zwykłą brzydotą. Tak wiem, "x-treme early access", ale trudno wytłumaczyć tym fakt, że sporo animacji po prostu brakuje, a te co są, wyglądają źle. Cała oprawa wizualna cierpi natomiast na kompletny brak klimatu. Załączone screeny nie kłamią. To najgorzej wyglądająca produkcja z gatunku battle royale i śmiem twierdzić, że nawet niezbyt urodziwe PubG w momencie startu wyglądało lepiej.I nawet gdybym chciał przymknąć na te elementy oko, okazuje się, że nie warto. I to nawet pomimo faktu, że jest tu jeszcze kilka cech odróżniających zabawę od innych battle royali, ale są to drobnostki jak możliwość jeżdżenia upośledzonym rowerem, tyrolki za pomocą których możemy przemieszczać się pomiędzy budynkami oraz zmodyfikowany system stref w postaci kwadratów, a nie okręgu. Mimo wszystko, pojedynki z innymi graczami oraz strzelanie samo w sobie nie sprawiają aż tyle przyjemności i wydają się raczej plastikowe, a wspomniane "unikatowe" elementy nie czynią z Radical Heights na tyle interesującej produkcji, by dało się przeskoczyć brak emocji. To, czym PubG potrafi przyciągnać na długie godziny, a więc adrenalina i zażarte pojedynki, tutaj praktycznie nie występuje. Ich brak boli podwójne, ponieważ klimat gry jest po prostu dziwny, a humor nie tylko drętwy, co powtarzalny. Całość ewidentnie miała być zabawna i sarkastyczna, ale wyszło co najwyżej sucho. Składając to w całość trudno mi polecić ten tytuł komukolwiek, bo na obecnym etapie szkoda na niego czasu. Szczególnie, że tryb battle royale w Fortnite jest darmowy, a zawsze istnieje alternatywa w postaci PubG.
Czy w związku z tym Radical Heights jest skazane na sukces? Mam nadzieję, że nie. LawBreakers udowodniło, że Boss Key Productions jest w stanie tworzyć dopracowane i grywalne produkcje. Być może deweloperzy będą więc w stanie wsłuchać się w otrzymywany od graczy feedback i poprawić wszystkie koślawe elementy gry, choćby oznaczało to jej kompletne przebudowanie. Kto wie, w którą pójdzie to stronę, to w końcu "x-treme early access" i to wykonany na tak słabym poziomie, że raczej może być już tylko lepiej. Na ten moment jest to battle royale, którego ani rynek, ani gracze kompletnie nie potrzebują.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!