Oglądaliście Tytanika, prawda? Albo przynajmniej wiecie mniej więcej o co w nim chodziło, nie? I w takim razie jak wam się wydaje – czy ten film byłby dobry, gdyby to całe budowanie opowieści, wprowadzanie bohaterów, rozwijanie wątku miłosnego i tak dalej rozpoczęto nie w momencie wyjścia z portu i początku całej podróży, ale od chwili, w której Tytanik zderzył się w górą lodową? Raczej nie. Bohaterowie mieliby inne priorytety, na pierwszy plan wysunęły by się inne wydarzenia i cała opowieść, gdyby pozostawiono ją w niezmienionej formie, pomijając ten jeden szczegół, że statek już tonie, nie miałaby sensu. Trochę podobnie jest z Pillars of Eternity 2: Deadfire, niestety.
Druga część przebojowego Pillars of Eternity. Lepsza? Gorsza? Taka sama?