Conan Exiles to naprawdę udany survival z elementami RPG, któremu warto dać szansę, ale dopiero wtedy, kiedy Funcom upora się z błędami.
Conan Exiles to naprawdę udany survival z elementami RPG, któremu warto dać szansę, ale dopiero wtedy, kiedy Funcom upora się z błędami.
Wydawać by się mogło, że opuszczenie Wczesnego Dostępu przez Conan Exiles sprawi, że gra nagle będzie wolna od licznych niedociągnięć. Obecnie jednak produkcja studia Funcom cierpi na wiele dolegliwości. To, że postać chwyta się powietrza w trakcie wspinaczki potrafi rozbawić, ale nikomu nie będzie do śmiechu, kiedy z niewiadomych przyczyn przedmioty znikną z serwera, prawda? Irytować mogą również przenikające się tekstury (spróbujcie szybko przełączyć się między widokami FPP i TPP), a także spadki płynności animacji, do których nierzadko dochodzi w kluczowych momentach rozgrywki. Autorzy muszą więc poprawić optymalizację swojego dzieła, usunąć komiczne bugi, a także pozbyć się uciążliwych błędów. Jeśli to się stanie, będziemy mogli powiedzieć, że tak – kupujcie Conan Exiles, bo to udana produkcja na wiele godzin fascynującej zabawy. Ale stety, niestety, oceniamy to, jak gra wygląda teraz, a nie jak może prezentować się za kilka miesięcy.
Jesteśmy zdjętym z krzyża (dosłownie) wyrzutkiem, który musi przetrwać w świecie znanym z powieści o Conanie Barbarzyńcy. Fabuła w Conan Exiles ma jednak drugorzędne znaczenie, więc na samym początku widzimy jedynie listę grzechów, jakich się dopuściliśmy, a potem cóż… Długo, długo nic. Dopiero po dłuższym czasie dowiemy się więcej na temat tego, o co w tym wszystkim chodzi i jaką pełnimy rolę w opowieści. Poznamy również losy innych mieszkańców, ale wszystko to odkryte jest sporą dawką tajemniczości. W grze nie ma nawet zadań, ale mimo ich braku doskonale wiemy, co robić. Zamiast typowych questów udostępniono bowiem listę czynności do wykonania w poszczególnych rozdziałach. Pojawiają się one na bieżąco w prawym górnym rogu ekranu, ale jeśli chcemy dowiedzieć się więcej, o tym co nas czeka, powinniśmy odwiedzić zakładkę Podróż znajdującą się w menu gry. Tym sposobem autorzy sugerują, jakie atrakcje dla nas przygotowali i jak należy działać, by przetrwać.
Swoją przygodę z Conan Exiles zaczynamy na środku pustyni. Nie mamy przy sobie dosłownie nic (jeśli wybraliśmy opcję całkowitej nagości, to tak to właśnie wygląda – w przeciwnym razie najbardziej intymne części ciała są odpowiednio zasłonięte), więc zbieramy rozrzucone tu i ówdzie kamienie, gałęzie czy włókna roślinne, by stworzyć jakieś szmaty, które na siebie założymy, a także przygotować podstawowe elementy wyposażenia umożliwiające nam wydobycie lepszych surowców. Z czasem otrzymamy możliwość wykucia miecza, wyposażymy się również w tarczę, a po kilku godzinach zabawy postawimy swoją pierwszą chatkę. Najlepiej z dala od grasujących w pobliżu stworów czy też wrogo nastawionych ludzi. Zarówno jedni, jak i drudzy przez pierwsze kilkadziesiąt minut stanowią barierę nie do pokonania, ale chwilę później jest już kompletnie inaczej. Tutaj pojawia się zresztą jeden z problemów Conan Exiles – balans rozgrywki.
O ile na samym początku każda napotkana istota szybko udowodni nam, że nie mamy czego szukać w świecie Conan Exiles, załatwiając nas kilkoma ciosami, o tyle w chwili, kiedy zdobędziemy kilkanaście poziomów doświadczenia, odblokujemy możliwość korzystania z lepszego miecza i tarczy, a zamiast łachów założymy na siebie coś przypominającego zbroję, to będziemy siać postrach wśród innych mieszkańców tego uniwersum. Oczywiście do czasu, bo wkrótce znów trafimy na bardziej wymagających przeciwników, co ponownie zmusi nas do eksploracji, grindowania i ulepszania swojego bohatera. Ale tak to właśnie wygląda w survivalach – jeśli chcesz przetrwać, musisz być coraz silniejszy. Chyba że zrezygnujesz ze zwiedzania i osiedlisz się na pierwszej plaży, wciąż oglądając te same krajobrazy. Conan Exiles skutecznie do tego zniechęca, bo mapa obszaru jest naprawdę pokaźna, a lokacje na tyle różnorodne, że aż chce się wyruszyć w podróż i poznać okolicę. Nawet mając świadomość, że szybko padniemy łupem znanych z prawdziwego świata zwierząt, przerażających stworów oraz ludzi.
Widząc biegnącego w naszym kierunku intruza nie musimy się jednak odwracać na pięcie i uciekać, gdzie pieprz rośnie, bo nawet z podstawowym wyposażeniem damy radę pokonać wroga. Conan Exiles w pierwszej kolejności nagradza umiejętności gracza, ale mimo wszystko warto inwestować w dobry pancerz, wykuwać coraz lepsze rodzaje broni i zasłaniać się tarczą. Sama walka przypomina tą, którą znamy z Dark Souls, ale jest – kolokwialnie rzecz ujmując – bardziej drewniana (trochę jak w Elexie). Skupienie kamery na przeciwniku? Jest. Lekkie i ciężkie ataki? Owszem. Pasek wytrzymałości, który zużywa się podczas zadawania ciosów, blokowania i wykonywania uników? Jak najbardziej. Tyle tylko, że na tym podobieństwa się kończą, bo Conan Exiles znacznie częściej wybacza błędy, a i poziom trudności nie należy do wygórowanych.
Jeśli chodzi o budowanie, to tutaj również Conan Exiles oferuje doskonale znane rozwiązania. Pozyskujemy surowce, by stawiać kolejne ściany, łóżka, zabezpieczyć chatkę dachem, wyposażyć się w stoły pozwalające na tworzenie lepszego oręża, i tak dalej, i tak dalej. Nie obejdzie się bez konieczności napełniania bukłaka wodą (alternatywnie możemy ją po prostu wypić ze źródła), obdzierania zwierząt ze skóry, a także pieczenia mięsa przy ognisku. We wszystkich tych kwestiach możemy ograniczyć się do niezbędnego minimum, ale jak już wspomniałem, Conan Exiles skutecznie zachęca do tego, by wycisnąć z gry wszystko, co się da. Postawić jakąś monumentalną konstrukcję, której przygotowanie zajmie kilkadziesiąt godzin czy odwiedzić wszystkie zakątki mapy.
W wielu miejscach pewnie natknęliście się na informację, że Conan Exiles to survivalowe MMO. To prawda, ale nie do końca. Owszem, aspekt sieciowy jest jak najbardziej obecny (można bawić się na serwerach PvE oraz PvP), ale widząc to, co się na nich dzieje preferuję raczej zabawę solo. Pisząc w ten sposób mam na myśli rzeczone błędy związane ze znikaniem przedmiotów, a nie samo zachowanie graczy. Grając na swoim serwerze bez towarzystwa innych osób z czasem robi się trochę nudno, ale nie chciałbym jeszcze raz utracić osiągniętych postępów.
Conan Exiles testowałem na PC i muszę przyznać, że sam nie wiedziałem, czy grać na padzie, czy też klawiaturze i myszy. Kontroler idealnie sprawdza się w walce, bo zasłanianie się tarczą przez Ctrl, skupianie kamery na wrogu po wciśnięciu Q i wykonywanie przewrotów lewym Altem jest wyjątkowo męczące. Z kolei poruszanie się po menusach, stawianie kolejnych ścian budynku, tworzenie przedmiotów i rozwijanie postaci odbywa się dużo szybciej właśnie za pomocą myszy.
Warto również dodać, że Conan Exiles może nie prezentuje się oszałamiająco, ale wygląda całkiem przyzwoicie. Unreal Engine 4, który został wykorzystany przez twórców, naprawdę daje radę, w efekcie czego zarówno wszystkie krajobrazy (w tym pustynie, lasy, opuszczone ruiny, pogrążone w mroku podziemia i nie tylko), jak i sylwetki postaci czy obiekty otoczenia, stworzono z dużą dbałością o szczegóły. Świetnie wygląda również woda, a momentami aż chce się przystanąć, by obserwować umiejętną grę światła i cienia. Czasem nie warto jednak tego robić, bo może okazać się, że ktoś nam depcze po piętach...
Conan Exiles można by opisywać jeszcze długo, zdradzając więcej informacji na temat atrakcji czekających w świecie gry (w pewnym momencie coś dla siebie znajdą tu fani Skyrima), ale liczy się przecież to, czy w ogóle warto wybrać się w podróż do świata stworzonego przez Funcom. Oczywiście, że warto. Tak jak napisałem na samym początku, rezerwujcie sobie termin na tę wycieczkę, ale mniej więcej na jesień. Być może do tego czasu gra zostanie odpowiednio połatana i będzie wyglądać tak, jak powinna w dniu oficjalnej premiery, bo teraz – chociaż wersja 1.0 ujrzała światło dzienne – nadal wygląda jakby była dostępna w ramach Early Access na Steamie.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!