Garage: Bad Trip to twin-stick shooter, z dużą dawką brutalności i dziwną fabułą.
Garage: Bad Trip to twin-stick shooter, z dużą dawką brutalności i dziwną fabułą.
W Garage: Bad Trip wcielamy się w Butcha - byłego dilera narkotykowego, który pewnego razu budzi się w bagażniku zniszczonego samochodu na parkingu centrum handlowego, gdzie najwyraźniej stało się coś złego. Protagonista nie pamięta, co się wydarzyło. Ledwo znajduje apteczkę, która pomaga mu dojść do siebie, a natrafia na ciało w kałuży krwi. Wygląda na to, że zmarły biedak został zaatakowany przez niedźwiedzia - przynajmniej jest to pierwsza myśl naszego bohatera. Wkrótce okazuje się, że prawda wygląda dużo paskudniej, a Butch będzie musiał stawić czoła hordom agresywnych szczurów, zombie i innych pokrak. W trakcie rozgrywki dowiadujemy się o złowieszczych planach wielkich korporacji oraz o dziwnych, strasznych eksperymentach przeprowadzanych przez szaleńców.
Fabułę poznajemy głównie przez czytanie rozsianych po poziomach notatek oraz włączanie odbiorników telewizyjnych. W ten sposób stopniowo zdobywamy coraz więcej informacji, co tak właściwie się tutaj wyprawia. Pewna dziewczyna, z którą Butch nawiązuje telefoniczny kontakt, udziela dokładniejszych wyjaśnień. Chcąc nie chcąc, nasz bohater zostaje uwikłany w konflikt i chociaż nie ma planu, stara się jakoś wybrnąć z sytuacji. Skoro i tak nie ma wyjścia, jak tylko iść przed siebie i walczyć, zgadza się zabijać wszystko, co stanie mu na drodze - choć nie jest przekonany, czy jest to najlepsze rozwiązanie i czy powinien ufać nieznajomej. O co w tym wszystkim chodzi? Nie mogę zbyt wiele zdradzić, ale cała historia skłania nas do zastanowienia się, czy wszystko nie jest tylko efektem narkotykowego haju.
Ucieczka z parszywego miejsca, do którego trafił Butch, nie będzie łatwym zadaniem. Na początku nie mamy nawet jak skutecznie się bronić z pomocą samych pięści i nóg, a szczury i zombie kąsają bardzo boleśnie. Źle wymierzone uderzenie czy kopnięcie skutkuje utratą dość dużej ilości zdrowia, a robienie uników i bezmyślne bicie sprawia, że nasza postać się męczy i musi chwilę odsapnąć. Na szczęście szybko zdobywamy toporek strażacki, który odrobinę ułatwia obronę, ale prawdziwa zabawa zaczyna się w momencie, kiedy w nasze ręce trafia broń palna. Pierwsze rozdziały są tak króciutkie, że można je ukończyć w kilka minut, pełnią raczej role samouczków niż pełnoprawnych etapów. Później zaczynają się bardziej skomplikowane wyzwania, ale też dysponujemy coraz to nowszymi narzędziami: w grze znalazło się miejsce dla pistoletów, broni automatycznej, granatów, a także bomb energetycznych i chemicznych.
Garage: Bad Trip to twin-stick shooter, a więc możemy celować i strzelać za pomocą myszki, równocześnie poruszać się niezależnie przy użyciu WSAD. Przeciwnicy mocno biją, więc musimy wykazać się szybkością i celnością - zwłaszcza, że amunicja jest ograniczona i nie da się zrobić zbyt dużych zapasów, nawet jeśli znajdziemy więcej nabojów. Uniki mogą pomóc, ale z ich pomocą ani nie odepchniemy oponentów, ani ich nie ominiemy, więc utknięcie w rogu pomieszczenia zwykle kończy się śmiercią postaci.
Poza szeregowymi wrogami, w grze zmierzymy się kilkakrotnie z mini-bossem oraz trzema właściwymi bossami, z czego każdy na swój sposób jest obrzydliwy i straszny. Podczas walk przeszkadzają szeregowi przeciwnicy, więc trzeba się nabiegać i napracować, żeby ujść cało z potyczek. Na arenach z bossami nie powinno zabraknąć amunicji - można ją znaleźć na ziemi albo pozbierać po martwych oponentach. Nie oznacza to jednak, że jest łatwo, wręcz przeciwnie, konieczność ciągłego przeładowywania broni i nacierający bez końca wrogowie dają porządnie w kość.
Poza walkami, gra oferuje sekcje, gdzie musimy uważać, żeby nie zderzyć się ze ścianami-pułapkami i nie dać się w nie wepchnąć (taka atrakcja to natychmiastowy zgon), rozłożonymi na ziemi minami (można przez nie szybko się przetoczyć, ale łatwo w ten sposób wpaść na kolejne, a to także oznacza niemal natychmiastowy zgon) czy pułapkami w postaci przesuwających się lub obracających laserów. W ostatnich rozdziałach pojawiają się też wieżyczki strażnicze siejące wokół pociski, których unikanie wystawiło moją cierpliwość na ciężką próbę.
Zombie Dynamics zadbało o to, by do gry nie wkradła się monotonia. Pewną odskocznią od mordowania była jazda na motorze (szkoda, że trzeba było nauczyć się na pamięć trasy - przy ustawieniu kamery z góry, dość blisko postaci, nie dało się w porę reagować na zbliżające się przeszkody, a zbyt powolna jazda też nie okazała się najlepszym pomysłem), innym razem można było spokojnie płynąć tratwą. Na pewnym etapie gry pojawiła się też ucieczka autem, tylko że... nie wyglądało to tak epicko, jak należałoby się spodziewać. Twórcy wyjaśnili w humorystyczny sposób, co się tam stało, więc nie potrafię się o to gniewać.
Ukończenie Garage: Bad Trip zajęło mi siedem godzin - przy dość niespiesznym tempie. Zamotałam się w paru miejscach, nie do końca wiedząc, gdzie iść. W pewnym momencie, gdy Butch stracił całe wyposażenie (czy was też denerwuje klasyczne wtrącanie postaci do więzienia i odbieranie jej wszystkiego?), otrzymałam wskazówkę, że mam zdobyć broń. Zdążyłam obiec całą lokację, próbując tłuc się na pięści z żołnierzami ze strzelbami (i złorzecząc, że nigdzie nie ma punktu kontrolnego ani że nie mogę podnieść broni po żadnym przeciwniku, wyłącznie amunicję). Innym razem przegapiłam ukryte w wagonie drzwi, za którymi znajdowała się dalsza część poziomu. Ogółem jednak trudno się zgubić, a przedmioty, które czasem musimy odnaleźć, żeby popchnąć historię do przodu, nie są przesadnie chytrze ukryte. Poszczególne lokacje są dość liniowe i wystarczy tulić się do ścian, żeby zauważyć drzwi, które można kopnąć albo otworzyć kluczem. W grze jest po prostu ciemno, widzimy mniej więcej tyle, gdzie sięga wzrok postaci. Co ciekawe, by odkryć, czy za rogiem jest przeciwnik, trzeba się wychylić, co wprowadza większe napięcie podczas wchodzenia do nowych pomieszczeń. Czasem twórcy podpowiadają i ostrzegają, czego szukać i czego należy się spodziewać, pozwalając patrzeć przez kamery monitoringu.
W lokacjach można też znaleźć sekrety, za których odkrycie możemy otrzymać dodatkowe przedmioty. Przykładowo, można kopnąć beczkę z łatwopalnym materiałem w ogień, by wywołać eksplozję, która zniszczy ścianę (trzeba tylko uważać, by nie oberwać samemu od wybuchu). Tu i ówdzie znajdziemy też skrzynki, których otworzenie wymaga znajomości kodu, a ten poznamy przez przyglądanie się uważnie cyfrom na ziemi na poszczególnych levelach. Nic też nie stoi na przeszkodzie, żeby spróbować metody prób i błędów, ale jest to zabawa dla bardzo cierpliwych. Trzycyfrowe kombinacje można próbować odgadnąć, ale zdarzają się też cztero-, a nawet pięciocyfrowe ciągi. Znajdujące się wewnątrz skarby w postaci broni czy dodatkowej amunicji mogą pomóc, ale nie są niezbędne. Czasem w skrzynkach znajdziemy też notatki.
Zabawa w grze nie kończy się po przejściu misji fabularnych. Każdy rozdział można powtórzyć, a po pokonaniu drugiego bossa - spróbować sił w wyzwaniach. Twórcy przygotowali zestaw wyzwań podzielonych na kilka kategorii: Labyrinth, Axe-Man, Skirmish i Arena. W jednym przypadku posługujemy się wyłącznie toporkiem, innym razem możemy strzelać, ale przy bardzo ograniczonej ilości amunicji rozprawienie się z potworami czy żołnierzami będzie niełatwym zadaniem. W każdej kategorii znajdziemy kilka zadań.
Gra oferuje trzy poziomy trudności do wyboru - Easy, Normal i Hard. Dla mniej wprawnych graczy może być trudna nawet na najniższym poziomie. Przeciwnicy nawet na Easy biją mocno, różnica polega na tym, że dużo łatwiej o uzupełnienie nabojów czy apteczek. Na poziomie Normal trzeba oszczędzać amunicję i częściej przełączać się na toporek.
Garage: Bad Trip przypomina odrobinę Hotline Miami z zombie w roli przeciwników. W obu grach mamy widok z góry, przemoc i brutalność, a także ciekawe historie. Hotline Miami jest jednak bardziej skupione na dynamicznej akcji i strzelaniu oraz wykonywaniu misji, w dodatku w grze widzimy wszystkich przeciwników. Garage: Bad Trip często skłania do ostrożności, ponieważ nie wiemy, co czai się za kolejnym rogiem i czy coś nie zaskoczy nas od tyłu.
Garage: Bad Trip wygląda jak horror, jest tam krew, flaki i koszmar, jest spore wyzwanie, ale też nawiązania do filmów klasy B i sporo humoru. Twórcy nie traktują gry zbyt serio i podczas rozgrywki nieraz zdarza się parsknąć śmiechem. Pixel-art połączono z filtrem przywodzącym na myśl filmy z VHS, a jak wygląda całość - wystarczy rzucić okiem na screeny. Zabawie towarzyszą rozmaite utwory muzyczne, których słucha się z przyjemnością. Jeśli chodzi o dźwięki, czasem tylko irytowało mnie wydzieranie się Butcha, kiedy ginął, co zdarzało mu się nader często.
Jeśli lubicie gatunek twin-stick shooterów i horrory, warto zainteresować się Garage: Bad Trip. Gra nie nudzi się do samego końca, ponieważ twórcy zadbali o różnorodność poziomów i wprowadzanie nowych elementów na każdym etapie rozgrywki. Dodajmy do tego poczucie humoru i parę momentów w fabule, kiedy chce się krzyknąć "że co proszę?!". Dzięki trzem poziomom trudności każdy znajdzie odpowiednie wyzwanie dla siebie, chociaż nawet na Easy można się przyciąć podczas niektórych walk. Kampania oferuje około sześciu-siedmiu godzin zabawy, ale czas rozgrywki można wydłużyć, próbując sił w kilkunastu dodatkowych wyzwaniach.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!