W wakacje nie ma w co grać, bo nic konkretnego nie wychodzi? W takim razie może warto sięgnąć po kilka mniej znanych, ale równie dobrych produkcji?
W wakacje nie ma w co grać, bo nic konkretnego nie wychodzi? W takim razie może warto sięgnąć po kilka mniej znanych, ale równie dobrych produkcji?
Sezon wakacyjny, zwany potocznie ogórkowym, nie rozpieszcza nas nowymi premierami. Gier wychodzi mniej i najczęściej nie są to wielkie hity. Wszystko zmieni się po targach Gamescom, ponieważ wtedy zazwyczaj rozpoczyna się okres wielkich premier. Do tego czasu trzeba jednak w coś grać. Postanowiłem więc przyjrzeć się tegorocznym produkcjom, które z różnych względów przeszły bez większego echa lub nie spotkały się z należytym rozgłosem. Efektem zestawienie dziesięciu tytułów, które prawdopodobnie ominąłeś, mimo iż mogły ci się bardzo spodobać. Takie produkcje warto nadrobić w sezonie ogórkowym. Kolejność alfabetyczna.
Zaczynamy od polskiej gry skierowanej do fanów strategii. Ancestors Legacy to dowód na to, że skandaliści z Destructive Creations (twórcy Hatred oraz IS Defense) potrafią jednak robić świetne gry. Ich produkcja cieszy się obecnie średnią ocen na poziomie 78% (via Metacritics na podstawie 18 not). Recenzenci chwalą między innymi kampanię single player dla kilku frakcji, klimat czy rozbudowane możliwości taktyczne.
Sporym atutem Ancestors Legacy jest fakt, że twórcy nadal pracują nad swoją grą i dodają do niej nową zawartość. Niedawno gracze otrzymali między innymi kolejne dwie kampanie, a tryb wieloosobowy został uzupełniony o serwery dedykowane i tryb obserwatora. Co najlepsze, ekipa Destructive Creations udostępniła to za darmo. Gra więc ciągle żyje i fanom strategii czasu rzeczywistego zapewni świetną zabawę na wiele godzin. Ancestors Legacy na razie dostępne jest tylko na PC, ale w produkcji jest też wersja na Xboksa One.
Sprawdź recenzję Ancestors Legacy na gram.pl
Apocalipsis to mroczna, pełna emocji opowieść o Harry, który po śmierci ukochanej wyrusza na koniec świata. Po drodze mamy okazję zwiedzić bardzo niepokojące miejsca, zaprezentowane w genialnej stylistyce wzorowanej na rycinach Hansa Holbeina czy Albrechta Durera. Pod względem mechaniki to dosyć przystępna przygodówka, którą płynnie powinien przejść nawet mało doświadczony w gatunku gracz.
Niewątpliwą siłą gry jest genialny klimat, którym cieszyć się można przez ok 2-3 godziny gry. Niewiele, ale ja osobiście zaliczam się do tych, dla których jest to spory atut. Inni z kolei docenią słynnego Nergala z zespołu Behemoth, który wcielił się w rolę narratora. Na koniec warto wspomnieć, że w podobnym czasie co Apocalipsis na rynek trafiła inne rodzima przygodówka. Earthworms ma zdecydowanie inny klimat, celujący w prace Edwarda Hoppera. Z tych dwóch produkcji bardziej cenię Apocalipsis, ale fani gatunku powinni zainteresować się obiema grami.
Sprawdź recenzję Apocalipsis: Harry at the End of the World na gram.pl
Pamiętacie genialne przed laty Castle Crashers? Od premiery w 2008 roku w gatunku niewiele się wydarzyło. Fanów na pewno więc zainteresuje Die for Valhalla!. W dużym skrócie jest to przeniesienie idei produkcji ekipy The Behemoth w świat celtyckiej mitologii. Jako Walkirie musimy przejmować kontrolę nad ludźmi, którzy bronią Midgard przed inwazją potworów. Jeśli ktoś zainteresował się tą tematyką po tegorocznym God of War, na pewno chętnie sięgnie po Die for Valhalla!.
Ważnym atutem gry jest tryb wieloosobowy. Zabawa w kooperacji ze znajomym na pewno jest znacznie ciekawsza i bardziej emocjonująca. Twórcy przygotowali również losowo generowane plansze, dzięki czemu zabawa jest jeszcze bardziej urozmaicona. Ostatni, ważny atut Die for Valhalla! to platformy docelowe. Grę można nabyć na wszystkich najważniejszych sprzętach - PC, Xboksie One, PlayStation 4 oraz Switchu. W relatywnie niewielkiej cenie (niecałe 50 zł) dostajemy więc kawał solidnej gry.
Sprawdź recenzję Die for Valhalla! na gram.pl
Głównym bohaterem gry jest ksiądz zajmujący się egzorcyzmami. Na koncie ma również zarzuty zabójstwa kilkorga dzieci. Do tego zakochał się w prostytutce. Mieszanka wybuchowa. Taki wstęp oddaje jednak bardzo mocno to, czym jest Gray Dawn. To produkcja mocno grająca na kontrowersjach, momentami wręcz jadąca po bandzie. Bardzo religijne osoby mogą niekiedy być wręcz zniesmaczone. Cała reszta powinna jednak być zadowolona z nietypowej i bardzo ciekawej historii, która dostarczy wrażeń nieobecnych w innych tytułach.
Gray Dawn to przygodówka, ale raczej nie powinna nikogo zaskoczyć poziomem trudności. Zagadki są zróżnicowane, ale dosyć proste. Momentami gra przechodzi się wręcz sama. Ma to jednak swoje plusy. Fani mocnych historii na pewno docenią fakt, że bawiąc się w tytuł ekipy Interactive Stone będą mogli w pełni skupić się na odkrywaniu mrocznych szczegółów fabuły, a nie męczyć z łamigłówkami.
Sprawdź recenzję Gray Dawn na gram.pl
W ramach urozmaicenia postanowiłem dodać do zestawienia jedną produkcję na VR. To jednak nie tyle efekt nieformalnych parytetów, a chęć docenienia gry, która zebrała bardzo dobre recenzje. Moss to tytuł stworzony tylko na PS VR i opowiada historię uroczej myszki, która wyrusza w niebezpieczną podróż. Pod względem mechaniki jest to dosyć klasyczna platformówka 3D. Niezbyt długa, ale zachwycająca kreatywnymi zagadkami i wciągającą rozgrywką. Według wielu recenzentów to obecnie jeden z najważniejszych powodów, aby kupić zestaw do wirtualnej rzeczywistości.
Moss chwalony jest nie tylko za świetny gameplay oraz uroczego głównego bohatera, ale i bardzo dobre wykorzystanie gogli VR. Mało jest gier, o których można napisać coś podobnego. Jeśli jednak posiadasz tylko sprzęt przeznaczony do PC-towej wirtualnej rzeczywistości, zdecydowanie polecam rodzime The Wizards. Stworzona na potrzeby gogli Oculus Rift oraz HTC Vive gra pozwala wcielić się w czarodzieja i tworzyć własne zaklęcia. Sporo bardzo pozytywnych recenzji udowadnia, że jest to tytuł godny uwagi fanów wirtualnej rzeczywistości.
Kolejna produkcja dla fanów dobrych historii. Night in the Wood to nostalgiczna opowieść o młodej dziewczynie, która porzuca studia i wraca do rodzinnego miasteczka Possum Springs. Jak się szybko okazuje, pod jej nieobecność przeszło ono sporo zmian. Ludzie, chociaż ci sami, nie zachowują się już w ten sam sposób. Samo miasto również wygląda inaczej. To już nie tętniące życiem Possum Springs, które przed laty napędzała obecnie zamknięta kopalnia.
Chociaż Night in the Woods jest z pozoru prostą przygodówką z drobnymi elementami zręcznościowymi, w środku kryje się wciągająca historia pełna pytań natury egzystencjalnej. Całość uzupełnia niezwykły design dodający grze klimatu i tajemniczości. Wystarczy napisać, że sama główna bohaterka jest kotem, a na naszej drodze spotykamy wiele innych zwierząt, na przykład krokodyla zafascynowanego gotyckimi klimatami.
W czasach początków Xbox Live Arcade studio The Behemoth należało do czołówki deweloperów niezależny. Pozycję udało się zdobyć niezwykle popularnym Castle Crashers. Z czasem jednak ekipa traciła na znaczeniu. Chociaż dzisiaj news pt. “nowa gra studia The Behemoth” aż tak nie rozpala graczy na całym świecie, zespół nie zapomniał jak tworzyć genialne produkcje. Wręcz przeciwnie, każda kolejna zbiera świetne recenzje. Nie inaczej jest z Pit People.
Czwarty tytuł w dorobku studia to dosyć prosta strategia turowa. Na tym jednak polega jej urok - pod mało skomplikowaną mechaniką czają się ogromne pokłady grywalności. Nie brakuje również charakterystycznego dla studia, pełnego absurdu humoru. W połączeniu ze sporą dawką przerysowanej brutalności daje to mieszankę wybuchową, która zachwyca większość graczy sięgających po Pit People. Kooperacja dla dwóch graczy i multi dla czterech tylko podnoszą i tak już wysoką jakość gry.
Kolonizacja Marsa to od lat bardzo gorący temat. Tym razem za przedstawienie tej tematyki zabrała się ekipa Haemimont Games, znana głównie z serii strategii Tropico. Surviving Mars należy do tego samego gatunku. Celem gracza jest zebranie finansowania na budowę kolonii, a później zapewnienie podstawowych zasobów, z tlenem i wodą w pierwszej kolejności. Finalnie musimy zbudować samowystarczalną kolonię, która stale będzie się rozrastać po Czerwonej Planecie.
Surviving Mars trafiło na rynek w podobnym okresie co Frostpunk, który również należy do tego samego gatunku (city builder). W przypadku gry ekipy Haemimont Games bardziej skupimy się na zarządzaniu miastem niż wyborach moralnych. Nie oznacza to jednak, że nie czekają nas podobne atrakcje. W czasie kolonizacji Marsa będziemy musieli między innymi zdecydować co zrobić z odnalezionymi, niezidentyfikowanymi przedmiotami. Mogę one nam przynieść wiele korzyści, ale i też stać się wielkim zagrożeniem.
Sprawdź recenzję Surviving Mars na gram.pl
Jest rok 1793, a ty nazywasz się Luis de Richet. Właśnie trafiłeś na wyspę należącą do lorda Mortimera. Zaraz odbędzie się spotkanie tajemniczego stowarzyszenia. Jego członkami, oprócz ciebie, są takie postaci jak Napoleon Bonaparte czy George Waszyngton. Twoim zadaniem jest odkrycie jakie są plany każdego z nich i rozwiązanie zagadki śmierci twojej matki. Rozmawiaj z nimi, używaj umiejętności specjalnych (łącznie jest ich piętnaście) i rozwiązuj zagadki logiczne, aby wykonać swoje zadanie.
Tak wygląda tło fabularne jednej z ciekawszych gier epizodycznych tego roku. The Council od produkcji innych studiów wyróżnia się bardzo dużą swobodą w rozgrywce. Korzystając ze wspomnianych wyżej umiejętności (można je również rozwijać) możemy swobodnie dobierać taktykę, która pozwoli nam osiągnąć zamierzony cel. Efektem jest nieliniowa historia, którą można odkrywać na wiele sposób. Niestety na razie dostępne są tylko trzy z pięciu planowanych epizodów. Początek przygody zwiastuje jednak produkcję godną uwagi.
W tekście pojawiło się wyjątkowo dużo produkcji nastawionych na opowiadanie historii. Na koniec zostawiłem grę, która pod tym względem również stoi na wysokim poziomie, ale dodaje do tego jeszcze staroszkolną mechanikę RPG. Tower of Time to klasyczny przedstawiciel tego gatunku. Jednym z największych atutów produkcji ekipy Event Horizon jest zresztą system walki. Twórcy zdecydowali się na rozwiązanie z aktywną pauzą, która pozwala dokładnie zaplanować każdy, nawet najmniejszy element potyczki. Do tego do dyspozycji mamy siedem unikatowych klas postaci, które zmierzą się ze 150 różnymi przeciwnikami i 50 bossami.
Wielkim atutem Tower of Time jest historia. Na samym jej początku poznajemy głównego bohatera, który wówczas był jeszcze dzieckiem. Wtedy też protagonista odkrywa tajemniczą wieżę. Ponownie wracamy do niej po latach, już jako dorosły człowiek. Po wejściu do środka zaczyna się przygoda, w której zadaniem jest rozwikłanie tajemnicy owej budowli. Jak przystało na klasyczną grę RPG, fabuła trzyma w napięciu do samego końca i stanowi jeden z głównych powodów, dla którego warto zagrać w Tower of Time.
Sprawdź recenzję Tower of Time na gram.pl