Czekam na polską edycję, żebym w trybie pasażera mógł zajadać jajko na twardo i popijać herbatą z termosu.
Czekam na polską edycję, żebym w trybie pasażera mógł zajadać jajko na twardo i popijać herbatą z termosu.
Stoję na peronie w Newark obok pachnącego nowością Amtraka ACS-64 CSX Electro-Motive. Po peronie kręcą się klony, milcząco wyczekujące na otwarcie drzwi do pociągu. Patrzę na zegarek: jest 15:27, więc za trzy minuty powinienem dać sygnał do odjazdu. Zanim to jednak zrobię, muszę sobie przypomnieć rutynowe działania. Bycie maszynistą na najbardziej zatłoczonej linii kolejowej w USA, czyli Northeast Corridor New York, to nie przelewki i już samo uruchomienie pociągu stanowi nie lada wyzwanie. Myślicie, że przesadzam? To spróbujcie zapamiętać poniższy schemat i nie pomylić się przy pierwszej próbie ruszenia z peronu.
Na dzień dobry podchodzimy do włącznika akumulatora i wciskamy trzymając przycisk przez 5 sekund. Po zapaleniu się kontrolki wracamy do kabiny i sięgamy do panelu przełącznika pantografu. Przycisk podniesienie pantografu, dalej główny wyłącznik obwodów (MCB) ustawiamy w pozycji "zamknięty". Reflektory przednie ustawiamy na "jasne", nie zapominając o włączeniu oświetlenia bocznego. Teraz już z górki: nastawnik kierunkowy przesuwamy na pozycję "naprzód", hamulec automatyczny w pozycji "zwolnienie", wciskamy sygnał dźwiękowy (pasażerowie już nie mogą się doczekać), po czym ustawiamy nastawnik jazdy na około 40 procent. Jazda.
Powyższy opis to oparta na faktach historia, którą przeżywa każdy początkujący maszynista sięgający po Train Sim World. Grę wyjątkową, bo ze świecą szukać symulatorów jazdy pociągiem na konsolach. Pecetowcy też dostali swoją wersję, ale oni mają w czym wybierać, jeżeli zapragną bawić się w maszynistę.
W grze Dovetail Games mamy do dyspozycji trzy trasy kolejowe. Oprócz wspomnianego Northeast Corridor New York (NEC) możemy jeździć po Great Western Express biegnącej od stacji London Paddington do Reading w Berkshire (ruchliwy odcinek kierujący się aż po zachodnią część Anglii, pozwalający rozbujać pociąg do 200 km/h) oraz Rapid Transit Mitteldeutschland S-Bahn, która zabiera nas do Lipska. Każda trasa ma własną charakterystykę i składy pociągów. W przypadku niemieckiej S-Bahn jest to m.in. szybki pociąg pasażerski DB BR 1442 "Talent 2", w USA jeździmy Amtrakiem ACS-64, jest też GP38-2 YN3 itd.
Każdy model pociągu jest pieczołowicie odtworzony, więc fani kolejnictwa będą w siódmym niebie, zerkając w każdy zakamarek. Co najważniejsze, Train Sim World pozwala nie tylko zasiąść w kabinie maszynisty, ale także spacerować po peronie, wagonach czy po prostu zająć jedno z miejsc i podziwiać widoki za oknem. Tryb pasażera niespecjalnie przypadł mi do gustu, ale jeżeli ktoś ma ochotę spędzić kilkadziesiąt minut w wirtualnym wagonie i przejechać się po Nowym Jorku/Anglii/Lipsku, to nic nie stoi na przeszkodzie.
Główną atrakcją jest jednak sterowanie pociągiem i rozgrywanie specjalnie przygotowanych scenariuszy. Przed podjęciem się któregokolwiek zadania trzeba przejść krótki, ale bardzo treściwy tutorial (taki jak opisany na wstępie), po którym jesteśmy wrzucani na głęboką wodę. Wsiadając do kabiny maszynisty mamy przed sobą (za sobą zresztą też) mnóstwo przycisków, pokręteł, przełączników i wajch. Na szczęście do uruchomienia pociągu i zatrzymania się na wybranej stacji nie musimy znać wszystkich elementów konsolety, jednak nawet te podstawowe czynności wymagają od gracza konkretnej wiedzy, którą trzeba wykuć na blachę. Poza tutorialem nie ma tu żadnego podświetlenia przycisku czy wielkiej strzałki pokazującej, co należy zrobić w następnej kolejności. Jeżeli nie zapamiętaliśmy początkowych wskazówek (albo nie mamy notatek), pociąg może zaliczyć solidne opóźnienie.
Scenariusze przygotowane przez twórców sprawdzają nasze umiejętności i wprowadzają spore urozmaicenia. Raz przyjdzie nam wozić pasażerów po niemieckiej linii, innym razem kierujemy składem towarowym transportującym śmieci, jest zabawa zwrotnicami itp. Każdy scenariusz jest rozgrywany w czasie rzeczywistym, co z jednej strony sprawia ogromną frajdę fanatykom symulatorów, z drugiej zaś wystawia naszą cierpliwość na ogromną próbę. Zdarzają się bowiem momenty, gdy musimy czekać nawet kilkanaście minut (sic!) na start pociągu. Rozkład jazdy to świętość. W innej sytuacji podjeżdżamy na peron i znowu czekamy ileś minut, zanim pasażerowie wejdą na pokład i będziemy mogli dać sygnał do odjazdu. Prawdziwym wyzwaniem jest jednak jazda pociągiem przez prawie pół godziny, gdy absolutnie nic się nie dzieje. Żadnych świateł, szlabanów, ograniczeń prędkości – nic. Po prostu jedziemy, patrzymy przed siebie i wypatrujemy stacji końcowej.
Moim ulubionym trybem była swobodna jazda na własnych zasadach. Wybieram trasę, rodzaj pociągu, porę dnia, warunki pogodowe i ruszam przed siebie. W tym wariancie jest też opcja wcielenia się w pasażera, ale jak wcześniej wspomniałem, nie jest to szczególnie emocjonujące i interaktywne zajęcie. Ot, łazimy po wagonie albo siedzimy w fotelu i gapimy się w wirtualne krajobrazy. Twórcy gry w opisie tego trybu wspominają o relaksie i może faktycznie dla kogoś taka zabawa będzie formą wyciszenia się i ukojenia skołatanych nerwów. Co kto lubi.
Być może patrzenie przez okno byłoby dla mnie większą przyjemnością, gdyby Train Sim World nie było graficznym średniakiem. Trudno oczekiwać od tego typu gry graficznych fajerwerków czy fotorealistycznej oprawy, jednak Dovetail Games odwalili po prostu rzemieślniczą robotę. Sterylne otoczenie, sklonowane NPC-e, doczytujący się krajobraz to tutaj standard. Najwięcej pary poszło oczywiście w odtworzenie pociągów i tutaj nie mam się do czego przyczepić. Widać jednak, że Train Sim World nie było tworzone od podstaw na PlayStation 4. Jeżeli więc liczycie na wyciśnięcie siódmych potów z nienajmłodszej już konsoli, to będziecie bardzo rozczarowani. Sporym zawodem był też dla mnie brak wsparcia dla systemu PS VR. Prowadzenie pociągu czy podróżowanie w wagonie byłoby z pewnością o wiele atrakcyjniejsze z goglami na oczach.
Train Sim World na PlayStation 4 to pozycja obowiązkowa dla miłośników kolejnictwa, ponieważ ze świecą szukać alternatywnej propozycji z tego gatunku. To oczywiście nie jedyny argument przemawiający za kupnem nowej produkcji brytyjskiego developera. Fani symulatorów znajdą tu masę atrakcji z udziałem realistycznie przedstawionych pociągów poruszających się po ciekawych i zróżnicowanych trasach. Scenariusze stanowią nie lada wyzwanie, szczególnie, że gra nie prowadzi za rączkę i trzeba się mocno zaangażować, by odnieść sukces. I być bardzo cierpliwym, bo choć praca maszynisty nie polega wyłącznie na gapieniu się na tory i sporadycznym pociąganiu dwóch wajch, to niektóre wyzwania są po prostu nudne. Ale takie mają być, skoro w nazwie widnieje skrót od symulacji.
Nie jestem fanatykiem kolejnictwa i zabawa z Train Sim World nie zrobiła ze mnie drugiego Sheldona Coopera, ale wierzę, że część posiadaczy PlayStation 4 będzie wniebowzięta po odpaleniu tej produkcji. Dobrze, że ktoś w końcu zapełnił tę niszę, choć produkcja Dovetail Games nie należy do najbardziej dopracowanych symulatorów, z jakimi miałem styczność. Bugi, prosta oprawa graficzna, skopane UI (niektórych komunikatów nie da się przeczytać bez lupy) dają się we znaki. Nie są to jednak wady, które zniechęciłyby konsolowych maszynistów do ruszenia w podróż po jednej z popularnych tras. Co by nie mówić, rozpędzenie maszyny do 200 km/h i wpatrywanie się w angielskie krajobrazy przemykające za szybą ma w sobie to "coś".