Sztandary załopotały, surmy zagrały, z tysięcznej piersi gromki okrzyk się wyrwał. Na wroga! Na wroga!!! Bij, zabij, polityczną poprawność w grunt wdepcz, bo to Zło nad Zła i w ogóle! Naszą dzielną piersią, naszym bladym obliczem, obronimy i wybawimy ludzkość przed… kolorową Cirillą! Bo jak się okazało kilka dni temu, Geralt będzie taki jak trzeba. Henry Cavill, który zresztą całkiem nieźle może się sprawdzić tej roli, jest bez wątpienia białoskóry. Samozwańczy, wyklęci, niepokalani obrońcy czystej rasowo wizji serialowego Wiedźmina, gotowi chronić dzieło Sapkowskiego przed zakusami amerykańskiej inkluzywnej zgnilizny, nagle nie mogli już narzekać na to, że pewnie w postać wcieli się aktor o korzeniach etnicznych nieco bardziej południowych albo wschodnich. Strach padł na nich wielki, ale na szczęście krótkotrwały, bo oto okazało się, że na castingi do roli Ciri zostały również zaproszone dziewczęta o trochę innych niż alabastrowe odcieniach skóry. I znów można zaszumieć skrzydłami dumnej husarii, znów można ruszyć cwałem, znów można słuszną kopię wymierzyć w serce bestii politycznej poprawności.
Ale nie tak po rasistowsku, o nie! Wśród przeciwników kolorowej obsady serialu Netflix nie ma rasistów żadnych, a skąd, ani jednego! Są zafrasowani upadkiem społeczeństw konserwatyści. Są najwierniejsi wśród wiernych miłośnicy prozy Pana Andrzeja. Są inwestorzy, którzy zapewne nabyli akcje Netflix i po prostu chcą, by serial nie antagonizował fanów poprzez odejście od oryginału, bo wtedy może odnieść finansową klapę, co może się odbić na giełdzie i ich kieszeni. I wszyscy, jak jeden mąż, chcą białej Ciri. Nie dlatego, że nie lubią innych ras, nie, nie, nie. Dlatego, że taką ją opisał Sapkowski. Biała skóra, płowe włosy, oczy zielone. Taka ma być. Bo jak nie, to oni nie będą serialu oglądać i wszystkim innym też odradzą obcowanie z tym progresywistycznym obrzydlistwem. Już odradzają, choć na razie nic nie wiadomo przecież. I wcale nie są rasistami. Ani trochę.
Tyle, że chyba jednak są. Bo widzicie, robienie problemu z koloru skóry to jest rasizm właśnie. W ogóle zauważanie koloru skóry w jakimkolwiek negatywnym kontekście innym niż zwykłe stwierdzenie faktu, to jest rasizm. Nadawanie znaczenia tej kwestii, to jest rasizm. I zaraz to udowodnię.
Pamiętacie filmowe Ogniem i mieczem? I Izę Scorupco jako Helenę? Pewnie pamiętacie. Te piękne, gęste, jasnobrązowe włosy w warkocz zebrane, w tańcu z Żebrowskim śmigające. Tyle, że te włosy to czarne jak skrzydło kruka powinny być. Bo Helena była Ukrainką w książce i właśnie takie włosy miała. Miłośników Sapkowskiego jest w Polsce sporo, ale nie tyle, ile osób wychowanych na Sienkiewiczu. A mimo to żadnych protestów nie było. I z pewnością nie usłyszycie od żadnego aktualnego obrońcy Wiedźmina, nawet jeśli zadeklaruje się jako miłośnik polskiej historycznej powieści z końca XIX wieku, złorzeczenia na tę filmową adaptacje Hoffmana. No dobrze, może usłyszycie, ale z pewnością kolor włosów Kurcewiczównej nie będzie użyty jako argument. Choć jest bardzo znaczącym odejściem od oryginału przecież, nie?
I teraz wyobraźmy sobie, że ta nasza serialowa Ciri będzie biała, ale nie będzie miała oczu „jak trawa wiosną”, tylko jakieś inne, a włosów nie będzie miała popielatych, tylko na przykład zwykłe blond. Czy ci wszyscy dzielni defensorzy stuprocentowej zgodności z książkowym oryginałem będą szaleńczo wymachiwać ostrzem swego słusznego gniewu? A skąd. Nie będą. Choć to będzie przecież odejście od tegoż sapkowskiego opisu, i to duże, bo aż dwa atrybuty postaci zostaną zmienione. Ale nikt nie będzie narzekał. Wiem to, bo jakoś nie ma głosów krzyczących wniebogłosy, że Marta Bitner, która wcielała się w Ciri w polskiej realizacji serialowej Wiedźmina, kompletnie nie nadaje się do roli dlatego, że ma oczy szaro-niebieskie a włosy słomiane, a nie popielate. I to nie dlatego, że nikt o tym serialu nie pamięta. Pamiętamy. Takiej traumy długo się nie zapomni.
Do czego zmierzam? Otóż, do tego, że kolor skóry to dokładnie taka sama cecha osobnicza, jak kolor oczu czy włosów, jak wzrost czy budowa ciała. Dla wszystkich, tylko nie dla rasistów. To jest takie proste właśnie. Tu nie chodzi o wierność oryginałowi, o walkę z polityczną poprawnością, o troskę o wyniki finansowe Netflix czy jakąkolwiek inną wymówkę, którą się przykrywa najzwyklejszą w świecie niechęć do osób, które mają inną zawartość melanin w skórze. I tylko w skórze, bo melaniny we włosach czy w tęczówce są już ok. Często, a właściwie, jak podejrzewam, w większości przypadków, głosiciele tych poglądów nawet nie są świadomi tego, że są one rasistowskie i wypływają z głęboko zakorzenionej w psychice ksenofobii. I wierzą, że naprawdę bronią słowiańskiego charakteru dzieła Sapkowskiego czy tam w którąś z pozostałych wymówek. Ale nie. Jak się zajrzy do środka tej argumentacji, jak się ją przeanalizuje, jak rozbierze na czynniki pierwsze, to widać, że u podstaw mamy rasizm. I tyle.
A wiecie, co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? To, że jest szalenie mało prawdopodobne, żeby ta serialowa Ciri nie była biała. Bo rodzice. Ojciec będzie biały, bo właśnie przez polityczną poprawność twórcy nie pozwolą, by Nilfgaard był czarny w jakikolwiek inny sposób poza ubiorem. A mieszkańcy Cintry też nie będą jakoś znacząco odbiegać od tego wzorca, więc i Pavetta będzie biała. Może, ale to naprawdę tylko może, z lekko azjatyckimi rysami ewentualnie, ale też wątpię. Więc i Ciri będzie biała. To pierwszy argument. A drugi jest taki, że jest gra. Gra, która ustaliła już pewną wizję kluczowych postaci z tego uniwersum. Czym innym jest zignorowanie wyglądu książkowo-opisowego, a czym innym odejście od ustalonego już w głowach fanów obrazu. A Netflix liczy na te miliony fanów Wiedźmina 3, że staną się rdzeniem widowni serialowej. Potrzebują tego rdzenia, bo widać, choćby właśnie po zaangażowaniu do głównej roli aktora z jednak dość wysokiej półki, że inwestują spore pieniądze. Że chcą się wstrzelić w ten okres głodu seriali fantasy, który nastąpi już wkrótce, po tym jak zakończy się Gra o Tron. Chcą zagospodarować tę społeczność dla siebie i przyda im się każda pomoc, więc szczerze wątpię, żeby zdecydowali się odejść od wizji wykreowanej przez CD Projekt Red, przynajmniej jeśli chodzi o cechy powierzchowne, takie, które są widoczne przed premierą. Mogą zmienić fabułę, mogą cuda wianki wyprawiać, ale nie w okresie nakręcania machiny promocyjnej.
Co oczywiście nie zmienia faktu, że to całe świeże oburzenie castingami do roli Cirilli nie jest zwyczajnie kryptorasistowskie. Jest. Po prostu jest. I choć uważam, że odtwórczyni tej roli będzie miała jasną cerę, to naprawdę chciałbym, żeby jednak nie miała. Żeby była czekoladowa, żółta, miedziana czy jakakolwiek inna niż biała. Żeby oni wszyscy jeszcze głośniej krzyczeli, żeby byli jeszcze lepiej słyszalni, żebym… nie miał najmniejszego problemu z identyfikacją. Tak, lubię wygodę i stronię od wysiłku, i wolę po prostu wiedzieć, kto jest ksenofobem i rasistą, a nie tylko się domyślać.
Powyższy felieton wyraża osobiste poglądy autora i nie może być utożsamiany z całą redakcją portalu