Pewnie nie zdziwicie się, że Playground Games znowu to zrobiło? Forza Horizon 4 to co prawda kolejny, lecz jak zwykle perfekcyjny wyścigowy sanboks.
Pewnie nie zdziwicie się, że Playground Games znowu to zrobiło? Forza Horizon 4 to co prawda kolejny, lecz jak zwykle perfekcyjny wyścigowy sanboks.
Jeśli w tej całej historii można wskazać łyżkę dziegciu, to niestety, ale popularność gry przyczyniła się do maksymalnego wyeksploatowania tematu wyścigowych sandboksów. The Crew czy Need for Speed: Payback bez wstydu zerżnęły koncepcję rozgrywki opierając ją na identycznych fundamentach. I choć wyszło to całkiem nieźle, uwierzcie, po trzech częściach FH, dwóch wspomnianych produkcjach oraz innych grach osadzonych w otwartym świecie miewam już go powoli dość. Przesycenie osiągnęło zenitu tuż przed instalacją Forza Horizon 4. Mój zapał do kolejnego rozpoczynania przygody od nowa, budowania od zera swojego garażu i mozolnego przebijania się przez całe wprowadzenie do wszystkich aspektów zabawy był mały. Na moje nieszczęście, w przypadku nowej części wcale nie idzie to szybko. Tytuł swoje atrakcje odkrywa powoli i to nawet pomimo faktu, że większa część z nich nie jest nowa. Ba, nowości wcale nie ma tu za wiele, ale Forza Horizon 4 i tak po raz kolejny całkowicie skradła moje serce.
Najważniejszym usprawnieniem w porównaniu z Forza Horizon 3 jest dodanie do zabawy wszystkich pór roku. Poprzednia cześć romansowała z zimowymi warunkami w pierwszym DLC, ale dopiero teraz Playground Games idzie na całość. Pory co prawda nie zmieniają się dynamicznie, ponieważ oglądamy pomiędzy nimi krótki ekran ładowania, ale i tak jest fenomenalnie. Szkocja w Forza Horizon 4 wygląda jak najpiękniejsze z miejsc na planecie. Oglądamy ją w każdym możliwym wydaniu - od zasypanej śniegiem, przez kwitnącą w morzu zieleni, aż po skąpanej w jesiennej, mrocznej chandrze.
Pory roku wpływają nie tylko na wygląd wirtualnego świata. Po zaliczeniu pierwszych dwunastu miesięcy w grze pora roku zaczyna być synchronizowana z ustawieniami globalnymi. Dzięki temu wszyscy gracze mają dokładnie taki sam sezon, nie skaczemy więc z wiosny na jesień przechodząc do trybu online, bo to kompletnie zabijałoby jakąkolwiek wczuwkę. Wirtualny kwartał trwa dokładnie siedem dni. Tyle mają gracze, by skorzystać ze wszystkich sezonowych atrakcji i wyzwań, a przede wszystkim nacieszyć się nim. Każdy z nich to przede wszystkim inne warunki na drogach, co wpływa na sposób zachowywania się samochodów na poszczególnych nawierzchniach. Zmienia się zresztą cały świat gry. Zima to na przykład jedyna okazja, by pojeździć sobie po zamarzniętym jeziorze i pograć na nim w samochodowego berka. Natomiast gęste poranne mgły dodające z miejsca pięć puntów do klimatu rozgrywki to już domena jesieni. Takich smaczków jest w tej grze zdecydowanie więcej.Sama Wielka Brytania okazuje się niezwykle wdzięcznym miejscem dla samochodowego raju. Tradycyjnie deweloperzy zaserwowali nam miks składający się ze zróżnicowanych miejsc - od słynnej Princess Street w samym centrum przepięknego Edynburgu, przez pola, plaże, miasteczka, jeziora aż po przejażdżkę pod jedynym w swoim rodzaju Wiadukcie Glenfinnan, który znacie z filmu o Harrym Potterze. Jednym słowem znajdziecie tu wszystkie potrzebne do ścigania się miejsca i tonę ciekawych miejscówek do eksploracji. Całość okraszona jest dziesiątkami wyścigów i mistrzostw, jak i atrakcji dodatkowych oraz aktywności pobocznych, które zapewnią świetną zabawę na całe miesiące. Dodatkowo nowa Forza pozbyła się festiwalowych centrów, a w ich miejsce wprowadzono posiadłości. Nabywając je (a stać się można nawet właścicielem szkockiego zamku!), a następnie odwiedzając, otrzymujemy dostęp do najważniejszych funkcji związanych z zakupem i modyfikowaniem samochodu, a także swoistym centrum kariery, w którym w tym roku możemy także... spersonalizować swojego kierowcę.
Playground Games wprowadziło do zabawy nieodzowny aspekt większości aktualnych gier wieloosobowych, a więc fatałaszki i akcesoria do personalizacji wraz z cieszynkami wyświetlanymi po zawodach. Absolutnie nie jestem ich fanem, ale też nie powiem, by specjalnie raziło mnie, że po wyścigu mój bohater zaczyna się śmiesznie gibać. Przebierając go w melonik i strój agenta 007 miałem z tego nawet trochę zabawy. Nie pałam miłością do mikrotransakcji, a tutaj na pewno będzie dla nich pole do popisu, ale póki dotyczą wizualnych elementów wyglądu gracza i spokojnie można zdobyć je podczas zabawy, chyba nie ma specjalnie o co się czepiać.
Co jeszcze się zmieniło podczas zabawy? Reszta to drobiazgi. Zadania z listy życzeń przybrały teraz formę wyzwań kaskaderskich, ale sama forma zabawy jest prawie taka sama. Dodatkowo deweloperzy dodali opcję posiadania swojej przewozowej firmy i wykonywania zadań związanych z podwózkami. Nasze auto zaczęło przenikać przez postronne pojazdy podczas przejażdżki przez aktywowaną strefę driftu czy prędkości. Żadne auto należące do Jacka McMillana nie popsuje nam już potencjalnego rekordu. Pojawiła się także nowa dziedzina zawodów w trybie kariery - drag. Punkty umiejętności natomiast nie są już przypisane do kierowcy. Osobne drzewka dedykowane są każdemu z aut. Skille są jednak identyczne jak to było w przypadku FH3. Od zastrzyków gotówki, przez samochody, aż po boosty do zdobywanego doświadczenia za dany rodzaj wykonywanych ewolucji.
Nie zmieniło się za to nic z aspektów związanych z samą jazdą. Po raz kolejny dorzucono nowe samochody i obecnie ich liczba w grze wynosi 450. Kolejne tradycyjnie zostaną dodane w comiesięcznych paczkach, ale właściwie można się bez nich obejść. Już podstawowy zestaw to rozrywka na długie tygodnie, by choćby spędzić kilka chwil za kółkiem większości fajnych aut. A co dopiero o porządnym przetestowaniu wybranych modeli. Grając na padzie, nie odczułem także żadnych zmian w modelu sterowania, ale to oczywiście dobrze. Playground Games udało się przez lata opracować system idealnie pasujący do gry zręcznościowej. Przede wszystkim można go łatwo dostosować do swoich preferencji zmieniając działanie poszczególnych asyst. I tak, na padzie naprawdę można opanować te samochody bez absu, kontroli trakcji czy automatycznej skrzyni biegów. I jeszcze mieć z tego od groma frajdy, bo prowadzenie każdego pojedynczego modelu ma swój własny, unikatowy charakter, dzięki czemu prowadzenie sprawia prawdziwą przyjemność.
Nie będzie dla Was pewnie wielką niespodzianką jeśli dodam, że cała graficzna strona gry robi piorunujące wrażenie. Nie tylko ta część związana z porami roku. Nie sposób nie zachwycić się tym, jakie pejzaże podsuwa nam ta produkcja za każdym zakrętem, który z nią spędzamy. Na każdym moście, prostej, podjeździe, zarówno w mieście, lesie, nad jeziorem lub podczas przejażdżki górskimi serpentynami - w deszczu i słońcu, w dzień i w nocy, zawsze Forza Horizon 4 wygląda świetnie. I piszę to pomimo faktu, że ogrywałem jej teoretycznie najbrzydszą wersję - dedykowaną Xbox One. Absolutnie wystarczyło mi to do tego, aby zachwycić się pięknem gry, jak chyba żadnym wyścigowym tytułem w życiu i jedynie mogę po cichu zazdrościć tym, którzy odpalą FH4 na XOX lub pececie zdolnym generować widoki w 4k, bo domyślam się, że efekt końcowy będzie na ich monitorach jeszcze lepszy. Z drugiej strony naprawdę nie żałuję, bo tak jak Forza Horizon od lat zawsze wygląda pięknie, tak po raz kolejny deweloperzy zrobili z nią krok naprzód wykrzesając z leciwego już Xboksa One ostatnie pokłady mocy, ale jedno Wam powiem: było warto.Obstawiam, że przynajmniej jedną trzecią czasu spędzonego z FH4 przesiedziałem w trybie fotograficznym szukając perfekcyjnych ujęć dla prowadzonego akurat auta na jednej z masowo produkowanych podczas zabawy "widokówek". Z opadniętą szczęką podziwiałem spadające liście na tle mojego czerwonego Ferrari i żółtych, jesiennych drzew. Krople wody spływające po karoserii Audi TTS w pochmurny, zimowy dzień. Jaskrawe promienie wschodzącego słońca odbijające się od błyszczącego Porsche 911 zaparkowanego przy chatce rybaka, tuż nad samym brzegiem jeziora. Gęste strugi wody unoszące się zza opon podczas wyścigu na mokrym asfalcie. Neonowe flary rozświetlające drogę nocnych, zimowych rajdów legendami lat 80-tych. Widokami naprawdę można się zachwycać, a wrażenie potęguje jeszcze strona audio. Playground Games jak zwykle zadbało zarówno o muzykę silnika, jak i muzykę z radia. Auta brzmią, warczą i bulgoczą idealnie, a przyciśnięcie gazu do dechy w co mocniejszych egzemplarzach to prawdziwa symfonia dźwięków. Gracze natomiast jak zwykle otrzymali do dyspozycji zestaw kilku odmiennych od siebie stacji radiowych nastawionych na zróżnicowane style muzyki. Rozgrywkę uprzyjemniają prezenterzy informujący o nowościach i na szczęście, nie przemawiają do nas w rodzimym języku.
I oto cała Forza Horizon 4. Playground Games kolejny raz udało się sprawdzone i trochę wyeksploatowane już rozwiązania osadzić w nowych ramach i dodać do nich niezbędnej świeżości. To po raz kolejny najważniejsza gra roku dla miłośników motoryzacji - ten wyścigowy sandboks już teraz oferuje niezliczone pokłady rozgrywki, a dopiero po premierze zacznie się jego wspieranie przez twórców i społeczność. Pory roku to spora zmiana, nie tylko ze względu na wizualny aspekt zabawy. Wprowadzają rozgrywkę, także w trybie online, na zupełnie nowy poziom. Kto z nas o nich kiedyś nie marzył? Poza tym wszystko zostało na miejscu - multum aut, świetny model sterowania, najlepsza oprawa audiowizualna... Jeżeli jesteście fanami gier motoryzacyjnych, możecie myśleć, że macie dość sandboksów i tego typu zabawy. Ale Forza Horizon 4 zaprasza graczy na tak przepiękną, motoryzacyjną ucztę, że po prostu wstyd nie skorzystać, szczególnie, że korzystając z przepustki Game Pass dostęp do niej można mieć za skandalicznie śmieszne pieniądze. Grzech nie skorzystać. Bierzcie i jedźcie!