Nie grajcie na telewizorze - recenzja The World Ends With You: Final Remix

Jakub Zagalski
2018/10/16 11:00
1
0

12 lat po premierze TWEWY jest nadal jednym z najlepszych jRPG XXI wieku. Pod warunkiem, że na Switchu nie sprawdzimy nowego sterowania.

Nie grajcie na telewizorze - recenzja The World Ends With You: Final Remix

Tak się składa, że doskonale pamiętam premierę The World Ends With You i wrażenie, jakie na posiadaczach DS-a zrobiło to niepozorne jRPG od Square Enix. W kwietniu 2008, prawie rok po japońskiej premierze, dostaliśmy prawdziwie innowacyjnego przedstawiciela gatunku, o którym mówili wszyscy miłośnicy przenośnego grania.

W 2012 roku TWEWY dostało drugie życie za sprawą portu na telefony, z grafiką w wyższej rozdzielczości i rozgrywką przystosowaną do jednego ekranu. I choć od lat plotkowano o sequelu, to nadal pozostaje on w sferze marzeń. Wydane niedawno na Switcha The World Ends With You: Final Remix jest bowiem niczym więcej, jak nową wersją 12-letniej (licząc od japońskiej premiery) gry. Świadomie napisałem "nową", a nie "ulepszoną", ponieważ przy tworzeniu TWEWY na Switcha popełniono kilka kardynalnych błędów.

Od razu jednak zaznaczę, że The World Ends With You: Final Remix to gra warta premierowych pieniędzy, a bolączki, które psują przyjemność z zabawy, można obejść. Ale po kolei.

Dla wszystkich nieznających The World Ends With You z pierwszego DS-a (a o takich nietrudno szczególnie w Polsce), kilka słów wstępu. Akcja gry przenosi nas do tokijskiej dzielnicy Shibuya, gdzie wchodzimy w buty zbuntowanego nastolatka imieniem Neku. Pewnego dnia chłopak z wielkimi słuchawkami na uszach i aspołecznym nastawieniem zauważa, że coś jest nie tak. Słyszy głosy, dostrzega dziwaczne postacie, ludzie znikają na jego oczach, a na dłoni pojawia się zegar odliczający sześćdziesiąt minut. Nie wchodząc w szczegóły i unikając spoilerów, nadmienię jedynie, że Neku nie brał żadnych dopalaczy, nie ma też mowy o chorobie psychicznej. Jest za to tajemnicza Gra z udziałem nie mniej zagadkowych i bardzo groźnych Żniwiarzy, która opiera się na bardzo prostej zasadzie: przeżyj siedem dni, albo stanie się to, o czym głosi tytuł.

Fabuła The World Ends With You wymyka się schematom i po 12 latach stanowi jedną z największych zalet tej produkcji. Od samego początku przykuwa uwagę i zachęca, by odkrywać wraz z Neku znaczenie Gry i otaczającego go świata. Kim są i czego chcą Żniwiarze? Czy świat naprawdę skończy się po siedmiu dniach? Kto stoi za tym całym szaleństwem?

GramTV przedstawia:

Na graczy znających oryginalną wersję od podszewki czeka drobna, ale bardzo miła niespodzianka, czyli nowy scenariusz A New World z udziałem nowej postaci, której istnienie było już zasugerowane w smartfonowej edycji Solo Remix. Nie są to może dodatki na miarę pełnoprawnego rozszerzenia, ale jak się nie ma, co się lubi…

Final Remix wprowadza ponadto kilka nowych rodzajów przeciwników i dodatkowe Przypinki (Pins), które odpowiadają za wszystko, co robimy na polu walki. Na potrzeby telewizyjnej wersji poprawiono także oprawę graficzną, która nie straszy już pikselami rodem z DS-a. Nie jest to co prawda zupełnie nowa jakość, bo TWEWY przeszło taki lifting w 2012 roku przed pojawieniem się na smartfonach. W Final Remix mamy jednak bogatszą kolorystykę i więcej szczegółów, które zrobią różnicę tylko naprawdę dociekliwym wzrokowzcom. Grunt, że Final Remix wygląda i działa bardzo dobrze zarówno na telewizorze, jak i w trybie przenośnym. Słowa uznania należą się również dla autorów zremiksowanej ścieżki dźwiękowej. Oryginalny soundtrack grał mi w uszach przez długi czas po skończeniu TWEWY na DS-ie i nie mam wątpliwości, że podobnie będzie z rytmami z Final Remix.

Pochwały zajęły mi już kilka akapitów, a przecież na samym wstępie wspominałem o kardynalnych błędach popełnianych przez Final Remix. Tak właśnie jest – edycja na Switcha z jednej strony kusi sprawdzoną historią i nietuzinkową oprawą, a zarazem odrzuca sposobem wykorzystania walorów nowej konsoli Nintendo. Przypominam, że na DS-ie walki w czasie rzeczywistym bazowały na wykorzystaniu stylusa, którym mazaliśmy po ekranie dotykowym. W zależności od używanej Przypinki trzeba było stukać w przeciwnika, kreślić linie, by zadać cios, postawić barierę, przemieścić bohatera itd. Do tego dochodziło opcjonalne sterowanie drugą postacią za pomocą krzyżaka, ale można było się zdać na działanie SI. W wersji smartfonowej było podobnie, choć oczywiście bez stylusa i drugiego ekranu. Final Remix to w dużej mierze to samo, co znamy z Solo Remix na telefony, ale tylko wtedy, gdy gramy ze Switchem w dłoniach i Joy-Conami przypiętymi do konsoli. Bolesna rewolucja zaczyna się w momencie, gdy Switch zostanie podłączony do telewizora, a nam przyjdzie testować nowe sterowanie ruchowe.

Rozumiem, że developer musiał jakoś wykorzystać możliwości Joy-Conów, ale sterowanie ruchowe w The World Ends With You: Final Remix to prawdziwy koszmar. Nieprecyzyjne, nieintuicyjne i bardzo uciążliwe w działaniu skutecznie odbiera chęć grania na telewizorze. Zadawanie nawet najbardziej podstawowych ataków to droga przez mękę, kiedy trzeba przemieścić wskaźnik na przeciwnika (który oczywiście nie stoi w miejscu), a później wciskać guzik. Wybieranie kolejnych Przypinek, celowanie w ikonkę pomocnika, przesuwanie Neku po lokacji w trakcie walki – wszystko to sprawia irytujący trud, który przestaje istnieć, gdy w trybie przenośnym robimy to wszystko stukając palcem w ekran.

Z powodu nowego sterowania odechciewa się także grać w nowym trybie kooperacji. Neku praktycznie przez cały czas ktoś towarzyszy, więc łączenie sił z drugim graczem wydawało się genialnym pomysłem. W praktyce oznacza to jednak dwa celowniki latające po ekranie i dwóch graczy walczących ze sterowaniem, a dopiero później z przeciwnikami.

Nie ukrywam, że zapowiedź The World Ends With You: Final Remix bardzo mnie ucieszyła (bo gdzieś tam ciągle tli się nadzieja na sequel), ale do efektu końcowego mam ambiwalentny stosunek. To w dalszym ciągu jedna z moich ulubionych gier z Nintendo DS, która brzmi i wygląda świetnie na nowym sprzęcie, a drobne dodatki tylko zachęcają do ponownego wcielenia się w Neku. Z drugiej strony chcąc grać na telewizorze muszę się borykać z koszmarnym sterowaniem, które przy okazji psuje fajny pomysł na kooperację. Koniec końców wystawiam wysoką ocenę, bo to nadal TWEWY. 12-letni "staruszek" bijący na głowę niejednego młokosa z gatunku jRPG w handheld mode. O próbie grania na telewizorze wolę zapomnieć.

8,0
Palcem po ekranie to jedyne sensowne rozwiązanie
Plusy
  • Fabuła
  • grafika i muzyka
  • kilka drobnych dodatków
  • handheld mode
Minusy
  • Sterowanie Joy-Conami
  • zepsuta kooperacja
Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
16/10/2018 23:02

Dzięki za recenzję. Zatem pozostaje handheld mode. A jak gra pożera baterię?