12 lat po premierze TWEWY jest nadal jednym z najlepszych jRPG XXI wieku. Pod warunkiem, że na Switchu nie sprawdzimy nowego sterowania.
12 lat po premierze TWEWY jest nadal jednym z najlepszych jRPG XXI wieku. Pod warunkiem, że na Switchu nie sprawdzimy nowego sterowania.
Tak się składa, że doskonale pamiętam premierę The World Ends With You i wrażenie, jakie na posiadaczach DS-a zrobiło to niepozorne jRPG od Square Enix. W kwietniu 2008, prawie rok po japońskiej premierze, dostaliśmy prawdziwie innowacyjnego przedstawiciela gatunku, o którym mówili wszyscy miłośnicy przenośnego grania.
W 2012 roku TWEWY dostało drugie życie za sprawą portu na telefony, z grafiką w wyższej rozdzielczości i rozgrywką przystosowaną do jednego ekranu. I choć od lat plotkowano o sequelu, to nadal pozostaje on w sferze marzeń. Wydane niedawno na Switcha The World Ends With You: Final Remix jest bowiem niczym więcej, jak nową wersją 12-letniej (licząc od japońskiej premiery) gry. Świadomie napisałem "nową", a nie "ulepszoną", ponieważ przy tworzeniu TWEWY na Switcha popełniono kilka kardynalnych błędów.
Od razu jednak zaznaczę, że The World Ends With You: Final Remix to gra warta premierowych pieniędzy, a bolączki, które psują przyjemność z zabawy, można obejść. Ale po kolei.
Dla wszystkich nieznających The World Ends With You z pierwszego DS-a (a o takich nietrudno szczególnie w Polsce), kilka słów wstępu. Akcja gry przenosi nas do tokijskiej dzielnicy Shibuya, gdzie wchodzimy w buty zbuntowanego nastolatka imieniem Neku. Pewnego dnia chłopak z wielkimi słuchawkami na uszach i aspołecznym nastawieniem zauważa, że coś jest nie tak. Słyszy głosy, dostrzega dziwaczne postacie, ludzie znikają na jego oczach, a na dłoni pojawia się zegar odliczający sześćdziesiąt minut. Nie wchodząc w szczegóły i unikając spoilerów, nadmienię jedynie, że Neku nie brał żadnych dopalaczy, nie ma też mowy o chorobie psychicznej. Jest za to tajemnicza Gra z udziałem nie mniej zagadkowych i bardzo groźnych Żniwiarzy, która opiera się na bardzo prostej zasadzie: przeżyj siedem dni, albo stanie się to, o czym głosi tytuł.
Fabuła The World Ends With You wymyka się schematom i po 12 latach stanowi jedną z największych zalet tej produkcji. Od samego początku przykuwa uwagę i zachęca, by odkrywać wraz z Neku znaczenie Gry i otaczającego go świata. Kim są i czego chcą Żniwiarze? Czy świat naprawdę skończy się po siedmiu dniach? Kto stoi za tym całym szaleństwem?
Na graczy znających oryginalną wersję od podszewki czeka drobna, ale bardzo miła niespodzianka, czyli nowy scenariusz A New World z udziałem nowej postaci, której istnienie było już zasugerowane w smartfonowej edycji Solo Remix. Nie są to może dodatki na miarę pełnoprawnego rozszerzenia, ale jak się nie ma, co się lubi…
Final Remix wprowadza ponadto kilka nowych rodzajów przeciwników i dodatkowe Przypinki (Pins), które odpowiadają za wszystko, co robimy na polu walki. Na potrzeby telewizyjnej wersji poprawiono także oprawę graficzną, która nie straszy już pikselami rodem z DS-a. Nie jest to co prawda zupełnie nowa jakość, bo TWEWY przeszło taki lifting w 2012 roku przed pojawieniem się na smartfonach. W Final Remix mamy jednak bogatszą kolorystykę i więcej szczegółów, które zrobią różnicę tylko naprawdę dociekliwym wzrokowzcom. Grunt, że Final Remix wygląda i działa bardzo dobrze zarówno na telewizorze, jak i w trybie przenośnym. Słowa uznania należą się również dla autorów zremiksowanej ścieżki dźwiękowej. Oryginalny soundtrack grał mi w uszach przez długi czas po skończeniu TWEWY na DS-ie i nie mam wątpliwości, że podobnie będzie z rytmami z Final Remix.
Pochwały zajęły mi już kilka akapitów, a przecież na samym wstępie wspominałem o kardynalnych błędach popełnianych przez Final Remix. Tak właśnie jest – edycja na Switcha z jednej strony kusi sprawdzoną historią i nietuzinkową oprawą, a zarazem odrzuca sposobem wykorzystania walorów nowej konsoli Nintendo. Przypominam, że na DS-ie walki w czasie rzeczywistym bazowały na wykorzystaniu stylusa, którym mazaliśmy po ekranie dotykowym. W zależności od używanej Przypinki trzeba było stukać w przeciwnika, kreślić linie, by zadać cios, postawić barierę, przemieścić bohatera itd. Do tego dochodziło opcjonalne sterowanie drugą postacią za pomocą krzyżaka, ale można było się zdać na działanie SI. W wersji smartfonowej było podobnie, choć oczywiście bez stylusa i drugiego ekranu. Final Remix to w dużej mierze to samo, co znamy z Solo Remix na telefony, ale tylko wtedy, gdy gramy ze Switchem w dłoniach i Joy-Conami przypiętymi do konsoli. Bolesna rewolucja zaczyna się w momencie, gdy Switch zostanie podłączony do telewizora, a nam przyjdzie testować nowe sterowanie ruchowe.
Rozumiem, że developer musiał jakoś wykorzystać możliwości Joy-Conów, ale sterowanie ruchowe w The World Ends With You: Final Remix to prawdziwy koszmar. Nieprecyzyjne, nieintuicyjne i bardzo uciążliwe w działaniu skutecznie odbiera chęć grania na telewizorze. Zadawanie nawet najbardziej podstawowych ataków to droga przez mękę, kiedy trzeba przemieścić wskaźnik na przeciwnika (który oczywiście nie stoi w miejscu), a później wciskać guzik. Wybieranie kolejnych Przypinek, celowanie w ikonkę pomocnika, przesuwanie Neku po lokacji w trakcie walki – wszystko to sprawia irytujący trud, który przestaje istnieć, gdy w trybie przenośnym robimy to wszystko stukając palcem w ekran.
Z powodu nowego sterowania odechciewa się także grać w nowym trybie kooperacji. Neku praktycznie przez cały czas ktoś towarzyszy, więc łączenie sił z drugim graczem wydawało się genialnym pomysłem. W praktyce oznacza to jednak dwa celowniki latające po ekranie i dwóch graczy walczących ze sterowaniem, a dopiero później z przeciwnikami.
Nie ukrywam, że zapowiedź The World Ends With You: Final Remix bardzo mnie ucieszyła (bo gdzieś tam ciągle tli się nadzieja na sequel), ale do efektu końcowego mam ambiwalentny stosunek. To w dalszym ciągu jedna z moich ulubionych gier z Nintendo DS, która brzmi i wygląda świetnie na nowym sprzęcie, a drobne dodatki tylko zachęcają do ponownego wcielenia się w Neku. Z drugiej strony chcąc grać na telewizorze muszę się borykać z koszmarnym sterowaniem, które przy okazji psuje fajny pomysł na kooperację. Koniec końców wystawiam wysoką ocenę, bo to nadal TWEWY. 12-letni "staruszek" bijący na głowę niejednego młokosa z gatunku jRPG w handheld mode. O próbie grania na telewizorze wolę zapomnieć.