Recenzja gier: Frantics, Wiedza to Potęga: Dekady, Szymparty i Planet of the Apes: Last Frontier.
Recenzja gier: Frantics, Wiedza to Potęga: Dekady, Szymparty i Planet of the Apes: Last Frontier.
Ponad rok temu Sony zainicjowało akcję PlayLink, dzięki której możemy grać na PlayStation 4 w gry towarzyskie przy wykorzystaniu aplikacji na smartfonie. W związku z tym sterowanie w tego typu produkcjach jest znacznie prostsze, a to z kolei sprawia, że bez problemu zachęcimy do zabawy rodziców, przyjaciół i znajomych, którzy na co dzień nie mają do czynienia z elektroniczną rozrywką.
Kiedy pierwszy raz pisaliśmy szerzej o PlayLink na łamach gram.pl oceniliśmy gry SingStar Celebration, Wiedza to Potęga i Ukryty Plan. Gorąco zachęcamy do lektury poprzedniego tekstu, natomiast w tym zrecenzujemy Frantics, Wiedza to Potęga: Dekady, Szymparty i Planet of the Apes: Last Frontier. Warto jednak mieć na uwadze, że generalnie PlayLink skierowany jest do wszystkich graczy niezależnie od wieku, ale zarówno Ukryty Plan, jak i Planet of the Apes: Last Frontier to tytuły adresowane do starszych graczy (odpowiednio powyżej 16. i 18. roku życia).
Frantics ciężko sklasyfikować do jednego gatunku, bo mamy tutaj do czynienia z zestawem rozmaitych mini-gier o charakterze zręcznościowym. Prowadzącym kolejne zabawy jest oczywiście lis, który komunikuje się z graczami nie tylko w samej grze. Może on również zadzwonić do wybranego uczestnika rozgrywki, a następnie wysłać mu SMS-a z tajnym zadaniem do wykonania (np. musimy sprawić, by wygrała określona postać).
Każda sesja trwa maksymalnie pół godziny. Do gry może przystąpić maksymalnie czterech graczy, a jeśli jest ich mniej, w grze pojawią się bohaterowie sterowani SI. W trakcie zabawy weźmiemy udział w pięciu losowo wybranych konkurencjach, a za wygranie każdej z nich otrzymamy koronę (im więcej koron zdobędziemy, tym więcej żyć będziemy mieli w finale). Istotne znaczenie ma także zbieranie monetek. Kolekcjonowanie ich jest opłacalne, bo dzięki nim możemy kupić rozmaite power-upy, przeprowadzając licytacje na telefonie.
Poza Lisią Imprezą, bo tak nazywa się docelowy tryb rozgrywki we Frantics, otrzymujemy także możliwość sprawdzenia swoich umiejętności w poszczególnych mini-grach osobno. Sterowanie jest bardzo proste i opiera się na wciskaniu jednego przycisku na ekranie dotykowym smartfona lub tabletu. Co ważne, gra nie rzuca nikogo od razu na głęboką wodę. Przed każdą konkurencją odbywa się krótkie ćwiczenie, więc możemy zapoznać się z regułami oraz sterowaniem.
Frantics nie od razu przypadło mi do gustu. W pierwszej rozgrywce gra wylosowała gorzej zrealizowane konkurencje (sekwencje platformowe czy też spadanie z dużej wysokości sprawiały wszystkim grającym więcej problemów niż frajdy), ale przy drugim podejściu, kiedy trzeba było na przykład wybić się z krzesła biurowego tak, by trafić w określony punkt na ekranie lub walczyć na szczycie góry lodowej o przetrwanie, nagle wszyscy się uaktywnili i byli mocno zaangażowani w to, co dzieje się na ekranie. Na szczęście konkurencji jest tu naprawdę sporo, więc w razie kiepskiego losowania można uruchomić grę raz jeszcze z nadzieją, że tym razem Frantics zaoferuje ciekawsze zadania do wykonania.
Jeśli wśród osób siedzących przez telewizorem nie ma fanów gier zręcznościowych, to nic straconego, bo możecie z nimi pograć w grę Wiedza to Potęga: Dekady, czyli drugą odsłonę serii zapoczątkowanej w ubiegłym roku, która – podobnie jak tamta – została zrealizowana w formie teleturnieju podzielonego na 12 rund. Będziemy nie tylko odpowiadać na pytania z rozmaitych dziedzin (np. muzyka, film, kultura), ale także weźmiemy udział w dodatkowych konkurencjach polegających między innymi na łączeniu zagadnień w pary (np. wykonawca i tytuł piosenki).
W normalnym trybie rozgrywki Wiedza to Potęga: Dekady oferuje wszystkie typy zadań, ale możemy także zdecydować się na zaliczanie kolejnych wyzwań lub spróbować swoich umiejętności w dostępnych quizach. Co prawda dotarcie do finału teleturnieju zajmuje kilkanaście, maksymalnie kilkadziesiąt minut, ale nie musimy bawić się aż tak długo, bo gra zawiera również tryb szybkiej rozgrywki.
Wiedza to Potęga: Dekady to, zgodnie z tym, co sugeruje nazwa, możliwość wykazania się wiedzą z rozmaitych dziedzin na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat. Grając z rodzicami można wybrać kategorie lata 80., a dla młodszych przygotowano zagadnienia z pierwszej i drugiej dekady XX wieku. To oczywiście nie wszystko, ale zdradzanie szczegółów najzwyczajniej w świecie popsułoby radość z zabawy. Warto natomiast dodać, że tak jak w pierwszej grze, tak i tutaj pojawiły się specjalne awatary oraz przeszkadzajki.
Chcąc utrudnić zadanie innym uczestnikom zabawy możemy na chwilę zamrozić im odpowiedź widoczną na ekranie, w efekcie czego będą oni musieli postukać w wyświetlacz, by odblokować możliwość zaznaczenia jednej z czterech propozycji. Podobnie działają suwaki, ale oczywiście zamiast stukać, wystarczy przesunąć palcem po ekranie. Są też bomby. Kiedy znajdują się one w miejscu odpowiedzi nie możemy jej zaznaczyć (trzeba chwilę zaczekać). To wszystko skutecznie urozmaica przebieg rozgrywki i sprawia, że Wiedza to Potęga: Dekady powoduje niekontrolowane wybuchy śmiechu.
Szymparty to zrealizowana w konwencji gry planszowej produkcja, która oddaje do naszej dyspozycji rozmaite mini-gry. W odróżnieniu od wspomnianego już Frantics, tutaj nacisk położono na dyscypliny sportowe. Spośród wielu konkurencji warto wspomnieć chociażby o ciekawej odmianie koszykówki nazwanej tu koszygłówką. Nie bez powodu, bo to właśnie nasi bohaterowie muszą wystrzelić się w taki sposób, by przelecieć przez obręcz. Mamy również Dzbanobicie, w którym – jak sama nazwa wskazuje – tłuczemy dzbany, by zdobyć jak największą liczbę punktów. W innej konkurencji staramy się ukraść ananasa i uciekać z nim przed innymi graczami (to coś w rodzaju berka).
Jako że Szymparty jest planszówką, nie mogło w niej zabraknąć rzucania kostką. Szkoda tylko, że odbywa się ono nieco inaczej niż w standardowych grach bez prądu. Kostką rzuca ostatni z graczy, a dwóch uczestników zabawy nie może stać na tym samym polu i przeskakuje do przodu tak długo, aż znajdzie sobie wolne miejsce. Doprowadza to do sytuacji, w których najlepsi zawodnicy często są ostatni, a najgorsi – pierwsi.
Oprócz docelowego trybu gry, w Szymparty możemy także sami ustalić zasady rozgrywki, wybrać swoje ulubione dyscypliny lub zdać się w tej kwestii na ślepy los. Ponadto dostępne są również wyzwania dla jednego gracza, dzięki czemu Szymparty można uruchomić także wtedy, gdy nie ma z nami rodziny, przyjaciół lub znajomych. Co prawda jedna sesja zajmuje kilkanaście minut, ale konkurencji jest na tyle dużo, że chcąc zobaczyć wszystko, trzeba spędzić z Szymparty kilka wieczorów.
Szymparty wykorzystuje PlayLink, co sprawia, że sterowanie odbywa się przy wykorzystaniu jednego przycisku widocznego na ekranie smartfona. Możemy go wciskać i/lub puszczać, by wystrzelić swoją postać w określonym kierunku. Na tor lotu szympansa także mamy wpływ, bo musimy na przykład śledzić kierunek strzałki widocznej na monitorze lub telewizorze. Sterowanie początkowo nie jest intuicyjne, ale można się do niego przyzwyczaić.
Planet of the Apes: Last Frontier łączy z Ukrytym Planem coś więcej niż fakt, że obie gry adresowane są do starszych odbiorców. Każdą z nich można śmiało określić mianem interaktywnego filmu i w tym przypadku skojarzenia z dziełami Quantic Dream nie są jednak na miejscu, bo w Planecie Małp nie mamy żadnej mechaniki rozgrywki. Nasza rola ogranicza się wyłącznie do podejmowania decyzji i obserwowania wydarzeń prezentowanych na ekranie.
Akcja toczy się między historiami ukazanymi w Ewolucji planety małp oraz Wojnie o planetę małp. Opowieść przedstawiona w Planet of the Apes: Last Frontier pozwala naprzemiennie śledzić losy nie tylko małp, ale także ludzi. Zarówno jedni, jak i drudzy walczą o przetrwanie w niesprzyjających warunkach, starając się zdobyć środki niezbędne do utrzymania się przy życiu. Zdradzanie jakichkolwiek szczegółów nie ma sensu, bo ukończenie całości zajmuje dwie, maksymalnie trzy godziny. Należy jednak odnotować, że fabuła nie jest odkrywcza, ale mimo wszystko może się podobać.
Wybory dokonywane przez gracza w Planet of the Apes: Last Frontier w zdecydowanej większości przypadków mają charakter iluzoryczny. Jasne, niektóre decyzje mocno wpływają na przebieg zdarzeń, dzięki czemu możemy doprowadzić do jednego z kilku zakończeń scenariusza. Znacznie częściej jednak tak naprawdę mamy znikomy wpływ na losy postaci, a niekiedy dochodzi wręcz do kuriozalnych sytuacji. Niemal na samym początku ludzie mogą zdecydować, czy chcą pomóc rannemu mężczyźnie, ale nawet jeśli nie zgodzą się udzielić mu wsparcia, to i tak jedna z postaci niezależnych przeciwstawi się naszej decyzji i otworzy bramę, wpuszczając nieznajomych. Trudno nie czuć się oszukanym w takich chwilach.
Planet of the Apes: Last Frontier wygląda fenomenalnie jeśli weźmiemy pod uwagę same małpy. Są one wykonane naprawdę szczegółowo. Tego samego nie można powiedzieć jednak o ludziach i rozmaitych obiektach otoczenia. Pod tym względem tytuł jakością wykonania przypomina raczej to, co znamy z PlayStation 3. Nie do pomyślenia jest także to, że momentami gra oferuje nam pokaz slajdów (przecież tu nie ma żadnej rozgrywki, to jedynie filmiki!), a niekiedy nawet można zaobserwować, jak drzewa czy inne elementy krajobrazu doczytują się na naszych oczach.
Co prawda w Planet of the Apes: Last Frontier wykorzystano PlayLink i możemy dokonywać wyborów na ekranie smartfona, o ile zainstalujemy odpowiedni program, ale tak naprawdę równie dobrze można zrobić użytek z tradycyjnego kontrolera. We wspomnianej aplikacji zobaczymy bowiem uproszoną wersję DualShocka 4 (d-pad i przyciski z figurami geometrycznymi).
Ogólem Planet of the Apes: Last Frontier nie jest aż takie złe, jakby się mogło wydawać. Obroni się fabularnie, ale nie szukajcie tu rozgrywki i pięknych widoków. Możecie liczyć natomiast na ciekawe doświadczenie, bo to raczej film niż gra, ale za to taki, w którym to my (nie zawsze, ale jednak) mamy wpływ na to, co stanie się w dalszej części seansu.
Spośród omówionych gier wspierających usługę PlayLink najlepiej spisuje się Wiedza to Potęga: Dekady. Wątpię, że jeszcze kiedyś wrócę do Frantics i Szymparty, bo one niekoniecznie rozkręcą drętwą imprezę tak dobrze, jak pierwszy z wymienionych tytułów. Każdy przecież chciałby wziąć udział w teleturnieju, prawda? Planet of the Apes: Last Frontier to zupełnie inna para kaloszy. Mało imprezowa gra, którą można komuś polecić zamiast wieczornego filmu. Najlepiej w domu, w spokojnej atmosferze.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!