EA, Activision, Sony, Nintendo czy Take Two Interactive. Giganci branży przeżywają bardzo słaby okres, a może być jeszcze gorzej.
EA, Activision, Sony, Nintendo czy Take Two Interactive. Giganci branży przeżywają bardzo słaby okres, a może być jeszcze gorzej.
Początek lutego to bardzo zły czas dla kilku dużych firmy z branży elektronicznej rozrywki. Wiele z nich, często niespodziewanie, zaliczyło poważne przeceny na giełdach amerykańskich czy japońskich. Co się wydarzyło? Dlaczego spółki, które dopiero chwaliły się ogromnymi zyskami, nagle tracą na wartości? Zwolennicy teorii, że giełda to ruletka na pewno szybko znajdą proste wytłumaczenie. Prawda jest taka, że inwestorzy giełdowi, wykorzystując fakt że są zazwyczaj nieporównywalnie lepiej poinformowani, przewidują słabszy okres wielu gigantów.
Spadki na giełdzie to efekt nie tylko niedawnych publikacji wyników finansowych największych spółek. Ostatnio zresztą pisałem o sytuacji w Electronic Arts. Wydawca nieco się odbił dzięki popularności Apex Legends, ale droga do odrobienia wszystkich strat nadal jest długa. O EA w tym tekście nie będę więc więcej pisać. Skupię się na innych, którzy również przeżywają trudny okres. Najlepiej widać to po poniższych danych, które pokazują jak niektóre spółki spadły po jeszcze niedawanych rekordowych wycenach (stan na 14.02).
W kilku przypadkach możemy mówić o sporym zaskoczeniu. Przykładowo Take Two Interactive jest po świetnym okresie wynikającym z debiutu Red Dead Redemption II, które sprzedaje się powyżej oczekiwań. Znacznie więcej firm podaje jednak dane, które są niższe od prognoz. Przykładowo Sony w ostatnim kwartale zeszłego roku sprzedało 8,1 mln kopii PlayStation 4, czyli o 0,9 mln mniej niż rok wcześniej (+ nadal nieciekawa sytuacja w działach innych niż gamingowy). Nintendo również zaliczyło nieco niższe wyniki niż prognozy. W obu przypadkach mówimy jednak o wielkim popycie. Ani Switcha, ani PS4 nie można zaliczyć do sprzętów, których sprzedaż rozczarowała. Oczywiście wyceny spółek uwzględniają przyszłość, a więc nawet nieznaczne odstępstwa od planów mogą spowodować pewne spadki na giełdzie. Mówimy jednak o znacznie mniejszej skali. Powyższe dane pokazują, że największe spółki w branży gier wideo taniały w ostatnich miesiącach po kilkadziesiąt procent. W przypadku Activision-Blizzard jest to utrata aż połowy wartości!
Powody takich sytuacji bywają różne. Często jako źródło problemów podaje się Fortnite. Taki sukces sprawia, że zyski kumulują się w kieszeni jednej firmy. Jeden zarabia kosztem drugiego. Należy jednak pamiętać, że takie produkcje zazwyczaj powiększają rynek, na czym korzystają wszyscy. Fortnite to niewątpliwie gra, która do branży przyciąga osoby wcześniej niezainteresowane tą formą zabawy. Inna sprawa to fakt, że sukces produkcji Epic Games odbywa się między innymi na konsolach Sony i Nintendo, a więc te firmy również korzystają na popularności tego hitu. To wytłumaczenie ma więc sporo luk i ciężko je uznać za w pełni wyjaśniające zaistniałą sytuację. W końcu skoro sama branża idzie do przodu, najwięksi gracze nie powinni tak tracić na wartości.
Dobrym sposobem na wyjaśnienie sytuacji jest przykład Activision-Blizzard, które straciło najwięcej. Niedawno pisałem więcej o problemach spółki, głównie w kontekście rozstania z Bungie i zamieszania w Blizzardzie. Więcej informacji pojawiło się niedawno, wraz z publikacją rekordowo wysokich wyników finansowych. Firma w całym zeszłym roku wygenerowała zawrotną kwotę 7,5 mld dolarów przychodu – 2,46 mld $ pochodzi z Activision, 2,29 mld $ z Blizzarda i 2,09 mld $ z zajmującej się grami mobilnymi spółki King. Taki wynik udaje się osiągnąć nie tylko dzięki Call of Duty: Black Ops IIII. Rewelacyjnie sprzedaje się Crash Bandicoot N Sane Trilogy, które kupiło już 10 mln osób. Świetnie radzi sobie również Spyro: Reignited Trilogy, ale w tym przypadku Activision nie podaje konkretnych liczb. Na tym tle nawet rozstanie z Bungie przestaje być aż tak wielką tragedią.
Mimo wszystko na niedawnym spotkaniu z inwestorami Bobbie Kotick oznajmił, że 2018 rok był słabszy niż planowano. Szef całego Activision-Blizzard mówi nawet, że jego spółka wchodzi w okres przejściowy, którego efektem będą między innymi spadki przychodów. W 2019 roku mają one wynieść tylko 6 mld dolarów. W porównaniu do 2018 roku daje to regres aż o półtorej miliarda dolarów, a więc faktycznie możemy mówić o kiepskich prognozach. W efekcie spółka przechodzi poważną restrukturyzację, w wyniku której pracę straciło 800 osób (ok 8% całej załogi). Przedstawiciele Activision-Blizzard twierdzą, że jest to wynik rozrostu zespołów zajmujących się marketingiem, QA czy kwestiami biznesowymi. Znaczenie miało również rozwiązanie umowy z Bungie, ponieważ Activision angażowało wielu własnych pracowników do wsparcia Destiny. Same studia deweloperskie nie mają zostać uszczuplone. Wręcz przeciwnie, planowane jest zatrudnienie kolejnych ludzi (nieco kłóci się to ze zwolnieniami w High Moon Studios czy Vicarious Visions). Marne to pocieszenie dla kilkuset osób, które muszą szukać nowego zatrudnienia.
W słowach szefostwa Activison-Blizzard jest odrobinę prawdy. Spółka zmienia się, bo tego wymaga on nich sytuacja. Masowe zwolnienia nigdy nie są przyjemne, ale czasami trzeba dokonać radykalnych cięć. Spółka zamknęła między innymi Z2Live studio z Seattle, które King przejął za 200 mln dolarów (pracę straciło 78 osób). Wszystko to ma na celu utrzymanie gigantycznych zysków, które generuje spółka. Dla pokazania skali warto napisać, że obecnie Activision-Blizzard posiada aż 7,48 mld dolarów rezerw. Pieniędzy na utrzymanie zwolnionych 800 osób nie brakuje. Firmy są jednak po to, aby maksymalizować zyski, a więc reorganizacja czasami jest potrzebna. To jedno z tych miejsc, w których interes wielkich korporacji kłóci się z elementarnymi zasadami etyki. To jednak zupełnie inna dyskusja.
Okres przejściowy to dobre określenie sytuacji wielu dużych firm z branży. Sporo z nich po prostu mocno się rozrosła, a na tak zmiennym rynku ciężko jest utrzymywać regularne tempo wzrostu. Czasami więc przychodzi spowolnienie. Skala spadków pokazuje jednak, że inwestorzy giełdowi widzą większy trend. Najwięksi branży mają swoje problemy, które czasami są tuszowane przez wysokie dochody. Dla przykładu THQ w pierwszym kwartale 2012 roku miało zysk, pierwszy od dawna. Wielu uznało to za sygnał wyjścia z kryzysu. W grudniu tego samego roku spółka ogłosiła bankructwo. Stare powiedzenie mówi, że pacjent najlepiej czuje się tuż przed śmiercią. Oczywiście nie wróżę aż tak pesymistycznego scenariusza dla gigantów branży. Po prostu sugeruję, że problemy są większe i mogą sprawić, że nie tylko Activision-Blizzard przejdzie w najbliższym czasie restrukturyzację.
Inwestorzy giełdowi dobrze analizują sytuację biznesową i skutecznie przewidują przyszłość. Spadki cen akcji wielu spółek są więc w większości tzw. dyskontowaniem, a więc uwzględnianiem w obecnych wycenach przyszłych zdarzeń. Na rynku może więc dziać się wiele rzeczy. Tak duże przeceny to trend, który ma swoje powody, nawet jeśli my ich jeszcze nie widzimy. Tym bardziej warto obserwować rynek, bo widać, że coś się wydarzy. Pytanie tylko kiedy i co.