EA Access, Xbox Game Pass, Uplay +. Usług subskrypcyjnych przybywa. Chciałbym, aby ten trend się nie zatrzymał.
EA Access, Xbox Game Pass, Uplay +. Usług subskrypcyjnych przybywa. Chciałbym, aby ten trend się nie zatrzymał.
Ostatnio Ubisoft ogłosił powstanie swojej własnej usługi subskrypcyjnej – Uplay +. W ofercie w cenie 60 złotych za miesiąc uzyskujemy dostęp do ponad 100 gier. Liczba ta, bez żadnej wątpliwości, szybko będzie rosnąć. To trochę jak z Xbox Game Pass, które na starcie również oferowało około 100 produkcji, a obecnie jest to grubo ponad 200 sztuk. Tempo dodawania nowych tytułów nadal jest większe niż ich ubywania. Wspomagają to kolejne inwestycje Microsoftu w nowe studia. Sam najświeższy nabytek, czyli Double Fine, w portfolio ma mnóstwo gier które tylko czekają na dodanie do oferty usługi. Największe wrażenie robiło jednak tegoroczne E3, na którym Microsoft ogłosił tonę produkcji, które niedługo trafią do Game Passa. Wszystkie od dnia premiery. W tym momencie nie widzę najmniejszego powodu, aby nie posiadać tej usługi na Xboksie One. Wszystkie gry jakie ogrywałem w tym miesiącu na Xboksie One mam właśnie z subskrypcji giganta z Redmond. Dla mnie to nieodłączny element ekosystemu „zielonej” konsoli i jeden z jej największych atutów. Dodając do tego ogrom promocji odnoszę jeszcze wrażenie, że za tego Game Passa w ogóle nie płacę. Gdyby policzyć wszystkie opłaty suma pewnie nie byłaby zbyt wysoka. Kiedyś to finansowe eldorado się skończy, ale i tak miesięczny koszt rzędu 40 zł nie jest zbyt duży.
W tym tekście nie chcę jednak rozpisywać się o atutach Xbox Game Pass. Chciałbym za to zastanowić się nad przyszłością takich usług. Nie byłbym w ogóle zaskoczony, gdyby w tym momencie Sony pracowało nad własnym rozwiązaniem, które pojawiłoby się wraz ze startem PlayStation 5. Ba, byłbym wręcz zaskoczony gdyby Japończycy niczego w tej kwestii nie robili. Dziwi mnie, że już teraz nie ma niczego w ofercie. W przypadku Sony miałoby sens nawet przygotowanie podobnej usługi skrojonej wyłącznie pod VR. Sam chętnie bym z niej skorzystał, ponieważ pod koniec roku planuję wypróbować gogle wirtualnej rzeczywistości. Miesięczny abonament pozwoliłby mi przetestować sporo gier w stosunkowo niskich cenach. W przeciwnym razie pewnie będę szukał wybrane tytuły na Allegro i kupię używkę, z której wydawca oraz deweloper nic nie dostaną. Mały abonament mógłby więc spowodować, że ja bym zaoszczędził i zyskał wygodę, a Sony swoje zarobiło. To mogłaby być zresztą genialna promocja technologii VR.
Z wielką przyjemnością przyjąłbym również analogiczną usługę co Game Pass na PS4. Mam do nadrobienia kilka pojedynczych zaległości z portfolio Sony, a więc stosowna oferta pozwoliłaby mi tanio zaspokoić swoje potrzeby. Dla japońskiej korporacji byłoby to z kolei przetarcie przed poważną walką z Game Passem na nowej generacji konsol. Myślę, że na kolejnych sprzętach będziemy obserwować dwie dominujące usługi – Xbox Game Pass oraz coś od Sony. Obaj platform holderzy mają na tyle komfortową sytuację, że mogą zapewnić sobie dominującą pozycję na swoim podwórku. To moim zdaniem będą najważniejsze usługi, które staną się pozycją obowiązkową dla każdego posiadacza konsoli. Walka będzie się toczona na polu tytułów na wyłączność. Dla posiadacza obu platform komfort będzie dawało to, że w każdej chwili będzie można zrezygnować z jednej usługi na rzecz drugiej. Dla gracza będzie to bardzo wygodne i opłacalne.
Co w takim razie z innymi usługami? Istnienie EA Access jest moim zdaniem dowodem na to, że ani Sony, ani Microsoft nie będą się zamykać na konkurencję. Zamiast tego będą ją w jakiś sposób ograniczać. Co to oznacza? Na ten moment trudno mi sobie wyobrazić, aby EA Access zaczęło konkurować z Xbox Game Pass poprzez oferowanie gier innych firm niż EA. Dla mnie ta usługa pozostanie wyłącznie związana z jedną firmą. Czy to źle? Na pewno konkurencja jest dobra dla konsumentów, ale na razie nie jest to dla mnie większy problem. Dzisiaj EA Access to usługa, którą wykupuję 1-2 razy w roku. Ostatnio zrobiłem to w pierwszym kwartale. W ciągu miesiąca zrobiłem wszystko to, co chciałem, czyli ograłem trzy gry – Fe, Unravel Two oraz Star Wars Battlefront II. Nawet przeszedłem Medal of Honor Airborne z wstecznej kompatybilności, ponieważ miałem dużą potrzebę zabawy w jakimś shooterze. Po miesiącu abonament dezaktywowałem. Teraz czekam aż w ofercie pojawi się Battlefield V. EA Access staje się więc dla mnie narzędziem do nadrabiania zaległości u jednego z wydawców. Raz na jakiś czas EA wyda coś, co mnie mocno zainteresuje i wtedy nie mam oporów przed wydaniem swoich pieniędzy w dniu premiery. Jeśli jednak opuszczę jakąś grę (np. ze względu na niższą niż przypuszczałem jakość, kontrowersje lub natłok innych premier), wracam do niej dopiero jak pojawi się w EA Access. To znacznie tańsze i wygodniejsze niż kupowanie używki. Dodatkowo korzysta na tym deweloper. I wilk syty i owca cała.
Z tego względu czekam aż pojawią się inne, podobne usługi. Ubisoft wystartował z Uplay +, ale tylko na PC. Wielka szkoda, bo jest kilka tytułów od francuskiego wydawcy, które chciałbym nadrobić. Teraz nie wiem czy warto je kupować, bo przecież w każdej chwili mogą się pojawić w Xbox Game Pass (chociaż na razie w usłudze nie są dostępne gry od Ubi, może ma to swój powód). Już kilka razy byłem blisko kupna jakiejś starszej produkcji, ale z różnych względów wstrzymywałem się. Zawsze z korzyścią dla siebie, bo krótko później dany tytuł trafiał do oferty usługi abonamentowej Microsoftu. Podobny dylemat mam z produkcjami Bethesdy. Bardzo chciałbym nadrobić Dishonored II oraz obie części The Evil Within. Czekam jednak, ponieważ te tytuły w każdej chwili mogą pojawić się w ofercie Xbox Game Pass. W końcu jest już tam kilka produkcji od tego wydawcy – Fallout 4, Doom czy kilka części Wolfenstein. Gdyby jednak Bethesda miała swoją usługę, nie byłoby tego problemu. Analogicznie jak w przypadku EA Access mógłbym wykupić tani abonament na jeden miesiąc, ograć to co chcę i nie ponosić dalszych kosztów.
Na pewno wiele osób zwróci uwagę na kwestię kosztów. 40 zł za Game Passa to niewiele, ale jeśli doda się do tego opłaty za pozostałe usługi, wychodzi spora kwota. Kto jednak każe mieć wszystko? Można przecież płacić tylko za to, co w danym momencie jest używane. Dlatego chciałbym, aby własne usługi subskrypcyjne miało jeszcze kilku największych wydawców. Nie widzę siebie płacącego przykładowo za Anthem, ale jeśli miałbym to w ofercie taniej usługi chętnie skorzystam. O tym zresztą mówi wielu deweloperów należących do Microsoftu. Dla nich Game Pass to możliwość dotarcia do osób, które przy klasycznej dystrybucji nigdy nie sięgną po ich produkcje. Producent Xboksa podkreśla, że dokładnie to mierzy i analizuje, stąd wiedza w tym zakresie. Nie jest to wcale takie trudno do sprawdzenia. Microsoft na bazie danych z Xbox Live wie, ilu subskrybentów Xbox Game Pass gra w Forzę Horizon 4, mimo iż wcześniej nie bawiło się w żadną grę wyścigową. To kolejna korzyść z usług subskrypcyjnych – banalny wręcz dostęp do szerokiego portfolio produkcji minimalizuje bariery wejścia. Pozwala to sprawdzić więcej gier i poszerzyć horyzonty.
Myślę, że zupełnie inaczej będzie wyglądała sytuacja na rynku PC. Tam na razie mamy cztery usługi - Origin Access, Humble Monthly, Game Pass oraz Uplay+. W pierwszym przypadku widać pewne potwierdzenie mojej tezy sprzed kilku akapitów. Electronic Arts na PC oferuje w cenie abonamentu wiele produkcji, w tym spoza własnego portfolio. Z kolei na konsolach EA Access ogranicza się tylko do tytułów stworzonych i wydanych przez Elektroników. Być może to właśnie efekt pewnych ograniczeń, które narzucają Microsoft i Sony. Możesz być na naszej platformie, ale tylko z ofertą własnych gier. Szerzej nie możesz wychodzić, ponieważ będziesz wtedy zbyt dużym konkurentem dla naszych usług. To też powoduje, że finalnie niewielu wydawców będzie mogło sobie pozwolić na własne usługi subskrypcyjne, ponieważ mało kto ma odpowiednio duże portfolio. Na pewno na liście znajdzie się EA oraz Ubisoft, a także Bethesda czy któryś z japońskich wydawców – Capcom czy Square Enix. Do tego być może jakaś firma od indyków, np. Devolver Digital.
O ile na PC możliwości jest znacznie więcej, tak na konsolach widać szklany sufit. Na pewno więc nie doczekamy się tego, co jest na rynku filmowym. Tam obok Netfliksa, Amazon Prime, HBO GO czy Disney+ istnieje ogrom małych, często niszowych usług subskrypcyjnych, o których wielu w Polsce pewnie nigdy nie słyszało. Szerokość oferty na konsolach powinna być mniejsza, ale i tak nie powinniśmy narzekać. Mam więc nadzieję, że w najbliższym czasie doczekamy się kolejnych usług. W pierwszej kolejności liczę na ekspansję Ubisoftu na konsole. Skoro francuski wydawca rozgościł się już na rynku PC, konsole powinny być kolejnym krokiem. Wtedy wreszcie będę mógł nadrobić kilka produkcji z portfolio tej firmy.