Współpraca z popularnym streamerem ma być głównie kołem ratunkowym dla Mixera? Wydaje mi się, że to tylko jedna, niewielka część całego planu.
Współpraca z popularnym streamerem ma być głównie kołem ratunkowym dla Mixera? Wydaje mi się, że to tylko jedna, niewielka część całego planu.
Niedawno świat obiegła szokująca (oczywiście z perspektywy fanów tej tematyki) informacja – Ninja, najpopularniejszy na świecie streamer, porzuca Twitcha i przenosi się do konkurencyjnej platformy. Oczywiście za taką decyzją stały ogromne pieniądze. Podobno Amerykanin otrzymał nawet 50 mln dolarów. Wszystko za to, aby to co robił do tej pory robić na innym serwisie. Interes życia. Wydaje mi się, że to nie koniec historii. Dla Microsoftu Ninja ma być kimś znacznie więcej niż tylko gwiazdą Mixera.
Decyzja o nawiązaniu współpracy z najpopularniejszym na świecie streamerem była dosyć zaskakująca. Gracze spodziewali się wręcz odwrotnego scenariusza. Mixer, mimo niezłej technologii, zdecydowanie przegrywa rywalizację z Twitchem. Niedawno gigant z Redmond zwolnił nawet kilka osób z zespołu odpowiedzialnego za swoją usługę streamingową. Wydawało się więc, że powoli producent Xboksa poddaje się. Wyglądało to jak rynek cyfrowej dystrybucji na PC – wielki Steam i kilka drobnych sklepów wokół niego. Bez czegoś spektakularnego, najlepiej na wyłączność, nie ma możliwości rywalizacji. Dlatego Epic Games ma taką strategię w swoim sklepie i to samo robi Microsoft na Mixerze. Pytanie czy Ninja to pierwszy streamer, z którym udało się nawiązać współpracę. Z nieoficjalnych informacji wynika, że gigant z Redmond rozmawiał też z innymi. Możliwe, że niedługo będziemy świadkami większej liczby transferów.
Jaki jest sens takiego lokowania budżetu? Jak widać po obecnej sytuacji, pozyskanie popularnego streamera to skokowy wzrost popularności platformy. Aplikacja Mixera z miejsca wskoczyła na szczyt listy najchętniej ściąganych na AppStore. Sam Ninja w ekspresowym tempie zdobywa kolejne miliony subskrybentów (obecnie jest ich 1,8 mln). To nieporównywalnie lepszy sposób promocji niż wykupienie mnóstwa reklam. W końcu serwis streamingowy to przede wszystkim treści. Co z tego, że Microsoft będzie nas zachęcać do Mixera reklamami, skoro „w środku” nie będzie co oglądać? Ninja z miejsca rozwiązuje więc wiele problemów. Jeśli uda się pozyskać jeszcze kilka mocnych nazwisk, „ramówka” zacznie wyglądać całkiem sensownie. Wtedy wielu streamerów sama przejdzie do platformy Microsoftu, aby być wokół największych i najpopularniejszych. Efekt kuli śniegowej sprawi, że zaobserwujemy dużą migrację z Twitcha do Mixera.
Migrację nie tylko streamerów, ale przede wszystkim widzów. Czy to się jednak opłaca? To jest zasadnicze pytanie, na które niestety nie znajdziemy odpowiedzi. Nie mamy pojęcia jakie są koszty utrzymania takiej platformy i jaka jest skala potencjalnych przychodów. Nawet wspomniane wyżej 50 mln dolarów, jakie miał otrzymać Ninja, to jedynie nieoficjalne informacje. Trudno więc ocenić skuteczność działań Microsoftu nie znając konkretnych liczb. Niestety nie mamy dostępu do sumującego wszystko arkusza w Excelu i prawdopodobnie nigdy to się nie zmieni. Można więc zacząć spekulować. Na przykład doszukiwać się w całej współpracy drugiego dna. Takiego, które uzasadni wielomilionową inwestycję w najpopularniejszego streamera na świecie.
O tym jaką rolę może odgrywać Ninja pomyślałem przypadkowo oglądając gameplay z Apex Legends. Przypomniała mi się specyficzna kampania promocyjna tej gry. Electronic Arts zapowiedziało ją dosłownie dzień przed debiutem i cały budżet zainwestowało w streamerów. Tych oczywiście było wielu, nie sam Ninja. Mimo wszystko udało się z miejsca zbudować ogromną popularność gry Respawn Entertainment, dzięki czemu w pewnym momencie skuteczna rywalizacja z PUBG i Fortnite wydawała się realna. Oczywiście po zakończeniu współpracy popularność Apex Legends wśród streamerów drastycznie spadła, ale długookresowo wydaje się, że taka kampania promocyjna opłacała się. To zresztą nic nowego. PUBG, Fortnite czy wcześniej Minecraft właśnie w ten sposób zbudowały swoją popularność. Od lat wiemy, że zainteresowanie wśród streamerów pozwala pozyskiwać wielu graczy. EA było po prostu pierwszą firmą, która zamiast liczyć na przychylność takich ludzi jak Ninja, pozwoliła im wystawić fakturę za określoną liczbę godzin transmisji. Wydaje mi się, że teraz chce to powtórzyć Microsoft
Obecnie Ninja streamuje na Mixerze głównie Fortnite. Czasami pojawia się jeszcze PUBG. Niewykluczone, że na liście ogrywanych tytułów niedługo pojawią się również gry Microsoftu. Pierwszym testem tej teorii będzie zbliżająca się wielkimi krokami premiera Gears 5. To gra, która stoi nie tylko kampanią single player, ale i bardzo popularnym multi. Jeśli ktoś tak popularny jak Ninja zacznie streamować produkcję The Coalition, na pewno będzie to dla niej ogromne wsparcie marketingowe. W tym przypadku trzeba pamiętać o czymś jeszcze. Gears 5, podobnie jak inne gry Microsoftu, od dnia premiery będzie dostępne w usłudze Game Pass, na PC i Xboksie. Znacząco to zmniejsza barierę wejścia. Oczami wyobraźni widzę więc fanów, którzy oglądając jak Ninja gra w Gears 5, sami zechcą spróbować. Obecność gry w relatywnie taniej usłudze subskrypcyjnej sprawia, że wielu z nich wyciągnie swoje karty kredytowe i wejdzie do ekosystemu Xboksa. Potem dużo łatwiej będzie im sprzedać kolejne gry, dodatki, akcesoria czy usługi.
W trwającej już kilkanaście lat rywalizacji Sony z Microsoftem widać pewne wyraźne przewagi jednych i drugich. Producent PlayStation jest mocny w grach dla pojedynczego gracza z dobrą historią (Uncharted, The Last of Us, God of War itd.). Z kolei Xbox zawsze miał wiele do zaoferowania w kwestii rozgrywki wieloosobowej – to nie tylko gry jak Halo czy Gears of War, ale przede wszystkim rozbudowany ekosystem Xbox Live. Nic dziwnego, że Microsoft wybrał sobie właśnie takiego partnera. Gdyby Ninja streamował Quantum Break, pewnie kiepsko wpłynęłoby to na popularność gry. Wielu obejrzałoby całe przejście na Mixerze i zrezygnowało z kupna. Co innego gry wieloosobowe czy takie bez wyraźnej fabuły, a więc i pozwalające grać niemalże w nieskończoność (np. Minecraft). Tego typu produkcje świetnie sprawdzają się na streamach i zdobywają dzięki nim wielką popularność. Microsoft ma spore portfolio takich tytułów. To nie tylko wspomniane Gears 5, ale i Halo Infinite, które ma być tytułem startowym nowego Xboksa. Wyobrażam sobie jak Ninja swoimi streamami buduje popularność gry. Z perspektywy walki w nowej generacji konsol może to być tajna broń Microsoftu.
Okazji do przetestowania tej teorii będzie więcej. Zanim zagramy na nowych sprzętach, Microsoft wyda jeszcze kilka produkcji. Na przykład multiplayerowe Bleeding Edge od Ninja Theory. Wydaje mi się jednak, że do realizacji takiego planu Microsoft potrzebowałby więcej streamerów. Ninja koncentruje się głównie na shooterach i battle royal. Wrzucanie go na przykład do Sea of Thieves wcale nie musi być dobrym pomysłem. Potrzebne jest więc szersze portfolio gwiazd na Mixerze. Microsoft pieniądze jednak ma. Co jednak najważniejsze, nie brakuje mu determinacji aby zrobić coś wielkiego w świecie gier wideo. Od zeszłego roku gigant z Redmond znacząco rozwinął Game Passa, skutecznie wprowadził go na PC, przejął aż 7 nowych studiów i dwa stworzył od podstaw. Na listopadowym X0 2019 powinniśmy usłyszeć o kolejnych inwestycjach. Te studia dodatkowo otrzymały solidny zastrzyk gotówki. Zatrudniają nowych ludzi (samo Rare liczy już ponad 250 pracowników), tworzą kolejne zespoły (podobno Playground Games już buduje trzeci, niezależny team) i podbierają utalentowanych specjalistów z innych, dużych studiów (najlepszym przykładem jest The Initiative, które regularnie pozyskuje nowych ludzi, między innymi z kalifornijskich studiów należących do Sony). Do tego dochodzi pozyskanie najpopularniejszego na świecie streamera. To nie pojedyncza akcja czy paniczna próba ratowania Mixera, a realizacja większego planu.
Do czego to doprowadzi? Tego na razie nie wiemy. Obserwując ruchy Microsoftu w szerszym planie widzę wiele znaczących działań na różnych polach. Nie wydaje mi się więc, że Ninja na Mixerze to tylko kosztowna próba pozyskania jednej gwiazdy. To oczywiście znacząco wpływa na popularność platformy. Taka współpraca może jednak przynieść znacznie więcej korzyści. Obserwując dokładnie co się dzieje wokół Microsoftu jestem niemalże pewien, że wszystko składa się w większy plan rozwoju na rynku gamingowym. Powyższa teoria to moja próba znalezienia tego drugiego dna. Czas pokaże czy skuteczna. Coś jednak na pewno jest na rzeczy. Niedawno nawet Mike Ybarra, vice-prezes działu Xboksa napisał na Twitterze o “epickich nadchodzących rzeczach”, które niedługo wynikną ze współpracy Xboksa z Ninja. Warto więc obserwować temat.