Słyszeliście o nowym połączeniu Quantum Break z Resident Evil 2? – recenzja Control

Mateusz Mucharzewski
2019/08/29 20:50
3
0

Zaliczam się do grona tych osób, dla których premiera nowej gry Remedy to święto. Już wiem, że tegoroczne będzie udane.

Słyszeliście o nowym połączeniu Quantum Break z Resident Evil 2? – recenzja Control

Kiedyś Remedy Entertainment było kojarzone głownie z serią Max Payne i współpracą z Rockstar Games. Później przyszło kilka lat ramię w ramię z Microsoftem. Po premierze Quantum Break przyszedł jednak czas rozłąki. Finowie poszli w kierunku, który mógł obawiać niektórych. Najpierw zapowiedziano, że Remedy opracuje kampanię single player do Crossfire X, a później ogłoszono współpracę z niewielkim wydawcą 505 Games. Po takiej ekipie można było spodziewać się znacznie więcej. Jako fan studia z północy Europy byłem nico zaniepokojony. W mojej głowie powstał nawet obraz Control jako gry mniejszej, skrojonej na miarę skromnych możliwości włoskiego wydawcy. Finalnie jestem zaskoczony. Pozytywnie i to nie tylko jakością gry.

Zacznijmy od historii, bo ona zawsze pełni kluczową rolę w grach Remedy. Zabawę zaczynamy w holu wielkiego budynku, siedziby tajemniczego Biura. Na miejscu nie ma praktycznie nikogo, jedynie dozorca z aparycją rodem z horrorów myjący podłogi. Nasza bohaterka, Jesse, zmierza pewnym krokiem w stronę gabinetu dyrektora, tak jakby z nieznanego nam powodu coś ją tam ciągnęło. Na miejscu znajduje ciało. Mężczyzna przed chwilą strzelił sobie w głowę, a nasza bohaterka chwyta za jego tajemniczą broń. Od teraz to ona jest nowym dyrektorem. Trzeba jednak ustalić co się wydarzyło w siedzibie Biura i zrealizować osobisty cel Jesse. To właśnie z jego powodu jest w tym zagadkowym miejscu. Brzmi dziwnie? W rzeczywistości tak faktycznie jest. O ile z czasem Sam Lake, znany z gier Remedy scenarzysta i reżyser, zgrabnie wyjaśnia co się dookoła dzieje, początek faktycznie może być nieco dezorientujący.

Historia w Remedy ma w sobie coś niezwykłego, co trudno jednoznacznie opisać. Cały świat, momentami nieco surrealistyczny, wydaje się dla głównej bohaterki normalny. Widząc kolejne niesamowite rzeczy przechodzi z tym do porządku dziennego, jakby to wszystko było łatwe do zaakceptowania. Twórcy całkowicie wyeliminowali z gry element zdezorientowanego bohatera, który najpierw musi się nadziwić otaczającymi go niesamowitościami, a później przywyknąć do nich. To zresztą cecha całego przedstawionego świata. Dosyć szybko spotykamy jednego z pracowników Biura. Kobieta zdradza nam kilka tajemnic, ale również od nas dowiaduje się co się dzieje dookoła. Ona także nie sprawia wrażenia zdziwionej czy zaskoczonej naszymi informacjami.

Powyższy opis może być nie do końca zrozumiały, ale jak wspomniałem, trudno tę specyficzną cechę świata opisać. Co ważne, nie jest to sztuka dla sztuki, a zamierzone działanie twórców. Początkowo Control faktycznie sprawia wrażenie gry przekombinowanej, w której nie wiadomo o co dokładnie chodzi. Z czasem jednak nabiera sensu. To logiczna historia, w której nie ma intra wyjaśniającego podstawy fabuły. Sam Lake daje jednak graczom pewne narzędzie narracyjne, które nieco ułatwią odkrywanie zawiłości scenariusza. Jesse rozmawia z innymi ludźmi, ale w trakcie przez jej głowę przechodzą różne myśli. Możemy je słyszeć, dzięki czemu wiemy co bohaterka myśli w danym momencie. To proste, ale rzadko wykorzystywane w grach rozwiązanie, które dodaje nieco głębi protagonistce. Bardzo ciekawe jest obserwowanie co bohaterka myśli, a co mówi. Widać, że w wielu momentach odgrywa pewną rolę i nie zawsze chce od razu zdradzić swoim rozmówcom co jest jej główną motywacją. W końcu w siedzibie Biura jest pierwszy raz, z niewyjaśnionych powodów nagle została jego dyrektorem, a dla wszystkich dookoła jest to normalną sytuacją.

Jeśli miałbym się do czegoś doczepić w fabule Control to przede wszystkim do trudnego początku. Lubię jak scenariusz od pierwszych minut zarysuje przynajmniej podstawy świata. Tym jednak razem Remedy zdecydowało się rzucić gracza na głęboką wodę i nie mówić mu nic. Znaki zapytania pojawiają się za to co kilka minut. Mimo wszystko dosyć szybko udaje się załapać wystarczająco dużo, aby czuć się w tej historii komfortowo. To dobrze, bo scenariusz jaki przygotował Sam Lake stoi na wysokim poziomie. Nie postawię go na równi z fabułą w Alan Wake, ponieważ ta dla mnie to absolutne mistrzostwo. Mimo wszystko Control nie jest wstydem dla Remedy. Wręcz przeciwnie, to kolejna produkcja potwierdzająca wysoki poziom tej ekipy. Wszystko jest tutaj na miejscu – ciekawy i nietypowy świat czy charakterystyczne postacie. Na przyszłość wolałbym jednak, aby fabuła w grach Finów bardziej stawiała na zwroty akcji (jak chociażby w Alan Wake) niż odkrywanie przeczącemu zasadom fizyki świata (jak w Control).

GramTV przedstawia:

W tytule recenzji wymieniłem dwie gry, których fani poczują się jak w domu bawiąc się w Control. Zacznijmy od bardziej oczywistego przykładu, czyli Quantum Break. Control dzieli z poprzednią produkcją Remedy nie tylko silnik graficzny. Złośliwi powiedzą, że recykling assetów był na wysokim poziomie. Nawet umiejętności Jesse mocno przypominają to, co potrafił bohater w tytule stworzonym dla Microsoftu. Podobieństw więc jest i pewnie nie byłbym zdziwiony, gdyby okazało się że Control to spin off Quantum Break. Spoiler – to zupełnie inny świat. Pewne smaczki dostrzegą też fani Alan Wake. Tam normą były opętane sprzęty AGD, które atakowały tytułowego bohatera. Coś identycznego nie występuje w najnowszej produkcji Remedy. W czasie zabawy da się jednak dostrzec, że obie gry robili ci sami ludzie. Gdyby kiedykolwiek miała powstać gra o buncie lodówek, telewizorów czy tosterów, oczywistym jest kto by za nią odpowiadał.

Na dłużej chciałbym się zatrzymać przy porównaniach do Resident Evil 2, które ze względu na tegoroczny remake na pewno jest świeże w pamięci wielu graczy. Control oczywiście nie jest horrorem i nie ma zombie, ale z produkcji Capcomu czerpie sposób budowania świata. Remedy zamknęło całą opowieść w jednym budynku, którego zakamarki stopniowo odkrywamy. Początkowo mamy dostęp tylko do niewielkiej jego części, ale z czasem zdobywamy nowe karty dostępu czy umiejętności, co pozwala odwiedzać nowe lokacje. Control oczywiście to nie sandbox. Nieco bliżej mu do metroidvanii. Bardziej na miejscu jest jednak porównanie do Resident Evil 2, ponieważ backtrackingu jest nieco mniej. Osobiście byłem odrobinę zaskoczony takim rozwiązaniem, ale przyznam, że sprawdza się ono całkiem nieźle.

Mimo mało zróżnicowanych lokacji nuda nie wkrada się do rozgrywki. Remedy urozmaica zabawę dodając wiele dodatkowych mechanik, których wcześniej nie widzieliśmy w ich produkcjach. Pierwsze co rzuca się w oczy to zadania dodatkowe, które pojawiają się od czasu do czasu. Znalazło się nawet miejsce na małe, czasowe zadanka, w których zazwyczaj musimy wyeliminować siły wroga. Do tego dochodzą wyzwani (np. zabij 50 wrogów nie ginąc po drodze) czy sporo ulepszeń zbieranych z zabitych wrogów, które można wykorzystać do rozwoju postaci i broni. O ile więc sama historia nie jest przesadnie długa, chcąc lizać ściany i zrobić większość zadań dodatkowych, Control starczy na kilkanaście godzin zabawy. Podkreślmy to – bardzo dobrej zabaw.

W tym miejscu wypada przejść do walki, która w Control pełni bardzo ważną rolę. Jak wspomniałem wyżej, wiele w niej podobieństw do Quantum Break. Tym jednak razem twórcy zdecydowali się na kilka zmian. Przede wszystkim podstawową zdolnością bohaterki stało się podnoszenie przedmiotów i rzucanie nimi. W drugiej połowie gry większość wrogów zabija się w ten sposób. Jest to szybkie, efektowne i szalenie skuteczne. Idealnie też pasuje to bardzo dynamicznego tempa akcji, które wymusza pozostanie w ciągłym ruchu. Brak systemu osłon tylko w tym pomaga. Dzięki temu wszystkiemu pojedynki w Control dają wyjątkowo dużo przyjemności. Gun play jest zdecydowanie lepszy niż przypuszczałem że będzie, a umiejętności Jesse dodają potyczkom niesamowitego uroku. Pod względem systemu walki Control jest więc najlepszą grą Remedy. Mocne słowa, ale moim zdaniem prawdziwe.

Od początku tej recenzji głównie chwalę Control. Czy jest w tej grze coś słabszego? Niestety lista jest długa. Po pierwsze, ograniczenie akcji tylko do jednego budynku negatywnie wpływa na różnorodność lokacji. Oczekiwałbym też więcej od historii, głównie zakończenia. Zdecydowanie preferuję nieco lepiej wyjaśnione fabuły. W Control non stop towarzyszy nam pewne poczucie zdezorientowania zagadkową historią i niestety nie mija ono do końca. Fabuła jest ciekawa, ale momentami nieco zbyt abstrakcyjna. Ponarzekać można też na kwestie techniczne. Gra po wyłączeniu pauzy czy wczytaniu punktu kontrolnego potrafi przez kilka sekund klatkować. Największym problemem jest jednak system zapisu. Punkty kontrolne są rozmieszczone zbyt rzadko, jedynie w miejscach służących głównie do szybkiej podróży. W Control nie ginie się często, ale jak już to się stanie, trzeba sporo nadrabiać. Szczególnie przekonałem się o tym w jednej z ostatnich sekwencji, w której utknąłem na dobrą godzinę. Po pewnym czasie nie miałem nawet sił się irytować.

Czas spędzony z Control zdecydowanie zaliczam do udanych. To bardzo dobra gra, która zgrabnie łączy klimat Quantum Break z budową świata z Resident Evil 2. Kilka wyżej wymienionych bolączek sprawia jednak, że to najsłabsza produkcja AAA (Finowie zrobili też dwie gry mobilne) z portfolio Remedy. Ich pozostałe tytuły uważam za genialne (a w przypadku Alan Wake nawet za wybitne), a więc nawet nieco niższy poziom Control nie sprawia, że nie warto w to zagrać. Wręcz przeciwnie, gorąco zachęcam do spróbowania tej produkcji. W szczególności jeśli ktoś lubi liniowe gry z mocną historią. Dla takich graczy Control to pozycja obowiązkowa.

8,0
Remedy delikatnie wychodzi ze strefy komfortu i dobrze na tym wychodzi. Wszystko pod kontrolą!
Plusy
  • Satysfakcjonujący system walki
  • Oprawa wizualna
  • Udany pomysł na zamknięcie wszystkiego w jednym budynku
  • Ciekawa i wciągająca historia...
Minusy
  • ... która mogłaby być nieco bardziej zrozumiała
  • Za bardzo przeciągnięte zakończenie, w którym walka zaczęła nudzić i męczyć
  • Drobne błędy techniczne
  • Niekiedy za mała liczba punktów kontrolnych
Komentarze
3
garfieldgarfield
Gramowicz
22/10/2019 14:57

Odejmijcie 2punkty za brak optymalizacji i ciagły spadek animacji do dziś na konsolach!

TobiAlex
Gramowicz
04/09/2019 17:13

O ile gra jest ok, o tyle tekst w recenzji "udany pomysł na zamknięcie wszystkiego w jednym budynku" to jakaś padaka. Firma poszła na maksa w backtracing, nie chciało im się / nie mieli funduszy to zrobili kilka pięter na krzyż, a ten tu to wychwala. LOL. I jeszcze ta mapa!

DzikiDzik2123
Gramowicz
30/08/2019 06:20

Niech naprawią wersję z PS4. Na Pro czasami gra jest niegrywalna. Spadki fps, do 10, potem blue screeny. Techniczne dno jesli vhodzi o wersje playstation. Nie zmienia to fajtu, że gra jest naprawdę niezła. Choć moim zdaniem 8.0 to mocno naciągana ocena. Faktycznie fabuła jest bardzo pokręcona

 Czasami niewiadomo już o co chodzi. Zdaezają się dłużyzny, jakbym oglądał serial na Netflixe 🤢




Trwa Wczytywanie