Najpierw było zaskoczenie. Później wylała się fala hejtu, na tyle duża aby stać się jednym z symboli tego roku. Jak jest teraz, rok po powstaniu sklepu?
Najpierw było zaskoczenie. Później wylała się fala hejtu, na tyle duża aby stać się jednym z symboli tego roku. Jak jest teraz, rok po powstaniu sklepu?
W grudniu minął dokładnie rok od startu Epic Games Store. Nowy sklep twórców Fortnite sprawił, że serwisy internetowe i media społecznościowe były rozgrzane do czerwoności. Wszystko zaczęło się od zapowiedzi rocznej wyłączności na Metro Exodus. Później to samo działo się przy okazji innych gier. Szokujących informacji było więcej, chociażby zapowiedź wydania trzech ostatnich produkcji Quantic Dream, wcześniej znanych tylko z konsol Sony (to akurat wynikało głównie ze zmian własnościowych w francuskim studiu). Żali i nieparlamentarnych słów ze strony graczy było wiele. Zdecydowanie zbyt wiele. Ostatnio jednak temat ucichł, co daje okazję do spokojnej oceny sytuacji. Warto to zrobić z jednego, bardzo istotnego powodu - Epic Games Store, w przeciwieństwie do innych sklepów powstałych w ostatnim czasie, zmieni rynek. Otwartym pozostaje pytanie jak mocno.
Kiedyś spotkałem się z opinią, że Epic Games Store dba o deweloperów, a Steam o graczy. Co do tego drugiego ciężko mi się zgodzić, ponieważ Valve w ostatnim czasie często było krytykowane za opieszałość w rozwoju platformy czy brak pomysłu na rozwiązanie niektórych problemów (np. słaba ekspozycja dobrych gier zalanych toną szrotu wydawanego każdego dnia). Pierwsze stwierdzenie ma jednak w sobie wiele prawdy. Epic Games Store ruszył z bardzo atrakcyjnymi dla studiów stawkami. Zamiast brać standardowe dla cyfrowej dystrybucji 30%, pobiera jedynie 12% prowizji. Różnica kosmiczna, zwłaszcza przy dużej skali sprzedaży. Wyobraźmy sobie, że gra generuje 100 mln dolarów przychodu. Przy cenie 60$ za kopię wymaga to znalezienia 1,6 mln nabywców. Dla gier AAA żaden problem. Teraz spójrzmy jaka jest różnica przy prowizji Steama (30 mln dolarów), a Epic Games Store (12 mln dolarów). 18 mln dolarów to ogromne pieniądze. Każda duża firma chciałaby się po nie schylić. Mali zresztą też, nawet jeśli dla nich 18 punktów procentowych różnicy to nieporównywalnie mniejsze kwoty.
Aby zrozumieć jak ważny był start Epic Games Store należy spojrzeć nieco szerzej na całą sprawę. Kiedy rynek zaczął podbijać Steam, prowizja w wysokości 30% to było genialny układ. Do tego zero kosztów tłoczenia pudełek, brak problemów logistycznych, podpisywania umów w lokalnymi partnerami i wyeliminowanie rynku wtórnego. Przy tradycyjnej dystrybucji osiągnięcie takich marż z jednego egzemplarza było niemożliwe. Nic więc dziwnego, że kolejne firmy oferowały identyczne warunki. Dzisiaj jest to standard nie tylko na PC, ale i konsolach czy mobilkach. Czasy się jednak zmieniają, a sprzedaż pudełkowa stanowi niewielką część przychodów. Jedynie gry AAA generują z niej spore przychody. Dzisiaj już nikt nie stawia tych 30% obok warunków znanych ze sprzedaży pudełkowej. Obecnie branża ma zupełnie inny benchmark. Trudno znaleźć internetowy marketplace z wyższymi opłatami.
Oczywiście Steam oferuje znacznie więcej niż inne sklepy. Mimo wszystko branża na pewno chciałaby płacić mniej. Valve, podobnie jak inne korporacje, nie widzi jednak w tym interesu. W tym momencie pojawia się Epic Games Store ze swoimi 12%. Rok temu mogliśmy tylko zgadywać czy przełoży się to na zmianę warunków innych sklepów. Dzisiaj wiemy, że tak właśnie było. Steam na razie zaczął skromnie od zejścia do poziomu 25% dla gier, które wygenerowały ponad 10 mln dolarów przychodu i 20% od poziomu 50 mln dolarów. Należy jednak pamiętać, że to wydarzyło się przed startem Epic Games Store. Dokładnie kilka dni wcześniej. W momencie ogłaszania tej decyzji obserwatorzy rynku tłumaczyli to chęcią walki o dużych wydawców, którzy coraz częściej sprzedają swoje gry na własnych platformach. Dzisiaj wiemy jednak, że większą konkurencją jest Epic Games Store. Dla przykładu są tam gry Ubisoftu, który wcześniej sprzedawał swoje produkcje na Steamie. EA za to zrezygnowało z dystrybucji swoich nowości tylko na Origin. Duzi wydawcy nie chcą więc ograniczać się wyłącznie do własnych platform, a przynajmniej nie robią tego w takiej skali jak dotychczas przypuszczano.
Epic Games Store zaczął więc potrzebną branży zmianę. Prowizje w wysokości aż 30% powodują, że spora część przychodów ze sprzedaży zostaje w rękach kilku dużych graczy jak Vale, Microsoft, Sony, Nintendo, Apple czy Google. Obniżenie stawek nie jest w ich interesie, a więc potrzeba kogoś, kto zrobi to pierwszy i rozpocznie “rewolucję”. Po roku od startu Epic Games Store wiemy, że zmian w cenniku dokonał Steam (chociaż na razie bardzo małych) oraz GOG, których chociaż nie mówi tego wprost, kilkakrotnie sugerował że oferuje lepsze warunki, przynajmniej niektórym deweloperom. Pytanie czy coś zacznie dziać się również na konsolach. Być może Sony lub Microsoft, w ramach walki o deweloperów w nowej generacji, również zaproponują lepsze warunki. To na pewno będzie wielka korzyść dla branży, ponieważ ogromne pieniądze rozleją się po mniejszych i większych deweloperach.
Epic Games Store nie tylko wprowadza rewolucję w prowizjach ze sprzedaży. W ramach walki o klienta podejmuje wiele innych działań, na których może skorzystać spora grupa deweloperów. Z jednej strony mamy regularne rozdawanie darmowych gier. Ktoś może napisać, że to psucie rynku. Może tak, ale z perspektywy pojedynczego studia jest to wielka korzyść. W końcu Epic Games płaci za to. Nie znamy szczegółów, ale na pewno studia godzące się na rozdawanie ich produkcji źle na tym nie wychodzą. Jeszcze większą atrakcją jest zgoda na czasową wyłączność. Dla dewelopera i wydawcy to duża kasa, która znacząco zmniejsza ryzyko niepowodzenia.
Epic Games w ramach tych umów gwarantuje deweloperowi pewien poziom sprzedaży. W przypadku Control wiemy, że było to 10,45 mln dolarów. Na trudnym rynku, gdzie co chwilę wychodzi całe mnóstwo nowych produkcji, taki zastrzyk gotówki to niemalże gwarancja, że nowa gra nie będzie ostatnią dla dewelopera. Rozumiem graczy, którzy chcieliby mieć wszystko w jednym miejscu, najlepiej na Steamie. Wygoda i funkcjonalności sklepu Valve robią swoje. Mimo wszystko trzeba zrozumieć deweloperów, którzy muszą troszczyć się o swoje finanse. Póki więc Epic Games Store prowadzi taką politykę, wiele ekip próbuje z tego korzystać. Pieniądze zarabiane przez Fortnite, zamiast zostawać w kieszeni jednej firmy, “rozlewają” się po innych. Oczywiście Epic Games robi to w swoim interesie, a nie w ramach akcji charytatywnej. Trudno jednak mieć pretensje do tych, którzy próbują wykorzystać okazję. Na tym polega biznes. Tym bardziej, że wbrew wielu negatywnym opiniom, obecność w Epic Games Store nie odbija się negatywnie na sprzedaży. To przynajmniej sugerują dane od deweloperów, którzy chwalili się swoimi wynikami.
Pierwszy rok funkcjonowania Epic Games Store można podsumować krótko. Mimo początkowych żali, graczom żadna wielka krzywda się nie stała. Możliwości finansowe stojące za sklepem spowodowały jednak, że wielu deweloperów mocno skorzystało na dodatkowej konkurencji. Trzeba tutaj zwrócić uwagę w szczególności na niższe prowizje, ale również darmowe gry i czasową wyłączność, które także są źródłem dodatkowych wpływów dla studiów. Można więc uznać, że największym beneficjentem pojawienia się Epic Games Store są deweloperzy. Długookresowo będzie to korzystne dla całej branży. Jak wspomniałem wyżej, nikt nie zyskuje na tym, że 30% przychodów z cyfrowej dystrybucji trafia do garstki firm.
Gdzie w tym wszystkim gracze? Ci jak na razie muszą troszkę “pocierpieć”. Powyższe działania Epic Games Store nijak mają się do ich interesów. Pamiętajmy jednak, że zbudowanie masy funkcjonalności które ma Steam wymaga dużo czasu. Łatwiej jest wydać pieniądze na czasową wyłączność czy darmowe gry, ponieważ tych twórcom Fortnite nie brakuje. Uważam jednak, że jeśli więcej pieniędzy będzie spływać do deweloperów, długookresowo gracze również na tym skorzystają.
Czy w takim razie Epic Games Store zaczął rewolucję na rynku? Z tym się jeszcze wstrzymam, aczkolwiek takie stwierdzenie wydaje się coraz bardziej zasadne. Na pewno branża skorzysta na nowej konkurencji dla Steama. Zwłaszcza tak silnej. Czekam więc z niecierpliwością na to, co Epic Games zaprezentuje w 2020 roku. Może być ciekawie.