Istnieje tylko jedno słowo, które idealnie (dosłownie idealnie) opisuje grę Afterparty. Tym słowem jest absurd. Zanim jednak przejdziemy do wytłumaczenia tej przypadłości, przypomnijmy, że Afterparty to gra przygodowa, która została opracowana przez zespół Night School Studio, znany przede wszystkim z całkiem popularnej produkcji Oxenfree. Dlaczego więc jest to przede wszystkim gra absurdalna? Głównymi bohaterami Afterparty jest dwójka najlepszych przyjaciół, Milo oraz Lola. Na samym początku gry oboje umierają, po czym trafiają do piekła, gdzie szybko okazuje się, że sytuacja wcale nie jest tak beznadziejna, jak mogłaby być. Bohaterowie odkrywają bowiem sposób na uniknięcie wiecznego potępienia i ostatecznie nawet na powrót do świata żywych – wystarczy pokonać Szatana w zawodach na picie alkoholu. Pod względem mechaniki oraz rozgrywki Afterparty nie odbiega zbytnio od klasycznych przedstawicieli gatunku. Cała zabawa polega więc głównie na eksploracji kolejnych lokacji oraz rozwiązywaniu wszelkiej maści zagadek i łamigłówek. Podczas gry zwiedzimy różne sekcje piekła oparte na wielu wierzeniach, jednak w każdej z nich, bez wyjątku, znajdziemy centralny punkt będący barem, gdzie będziemy musieli pokonać regularnych bywalców w więcej, niż jednym typie zawodów – oprócz picia alkoholu będzie na przykład konkurs karaoke. Naszym ostatecznym celem w Afterparty jest jednak znalezienie sposobu na dostanie się na wielką imprezę zorganizowaną przez samego Szatana, gdzie następnie wyzwiemy go na pojedynek w piciu alkoholu. Gra pozwala nam na przełączanie się pomiędzy Milo oraz Lolą, aby zgromadzić możliwie jak najwięcej przedmiotów oraz rozwiązać wszystkie zagadki. Musimy również starannie dobierać alkohole – wiele z nich ma bowiem wpływ na konkretne zdolności danej postaci. Sama eksploracja została zaprojektowana w bardzo typowym, narracyjnym stylu.
Afterparty spotkało się z dość ciepłym przyjęciem zarówno ze strony mediów branżowych, jak i graczy. W serwisie Metacritic wersja pecetowa posiada średnią ocen na poziomie 75 punktów na sto w przypadku pierwszej grupy i 70 punktów w przypadku drugiej. Wersja na konsole PlayStation 4 wypadła nieco gorzej, otrzymując finalnie notę 70 na sto od dziennikarzy i 66 na sto od graczy. Wersja na Xbox One poradziła sobie prawie tak samo, jak wersja na komputery, osiągając kolejno średnią 75/100 oraz 71/100. Nasz recenzent wystawił grze notę 7/10, chwaląc ją przede wszystkim za ciekawy świat przedstawiony, dobrze napisane dialogi oraz interesujących bohaterów.
2. Astroneer
- PREMIERA: 6 lutego/15 listopada 2019 roku
- PLATFORMY: PC, Xbox One/PlayStation 4
- NASZA RECENZJA: 7/10
Astroneer to sandboksowa przygodówka akcji, będąca jednocześnie debiutanckim projektem studia System Era Softworks. Akcja tytułu toczy się w XXV wieku, kiedy ludzkość drastycznie rozszerzyła już swoje strefy wpływów na praktycznie całą galaktykę. Technologia wskoczyła na znacznie wyższy poziom, dzięki czemu wśród dostępnych sposobów transportu znalazły się bardzo szybkie i równie bardzo tanie podróże gwiezdne. Wielu odkrywców z silnymi skłonnościami przedsiębiorczymi zdecydowali się na własną rękę podjąć zbadania granic przestrzeni kosmicznej, niejednokrotnie ryzykując przy tym życiem w zamian za szansę na stanie się posiadaczem fortuny – my natomiast wcielamy się właśnie w jednego z takich śmiałków. Cała zabawa polega głównie na odkrywaniu obcych planet, przy czym są one – razem z księżycami – generowane proceduralnie, natomiast ich powierzchnia zbudowana jest z voxeli. Nasz główny bohater, astronauta, ma do dyspozycji różne narzędzia, które pozwalają na dość swobodne kształtowanie otoczenia. Możemy więc wykopywać głębokie dziury w celu wydobycia cennych surowców czy skarbów. Te z kolei możemy później sprzedać lub wykorzystać albo do wytworzenia narzędzi oraz środków transportu, albo do budowy baz. Bazy mogą być z jednej strony bardzo prostymi strukturami, które umożliwią jedynie jednorazowy odpoczynek, ale mogą również po pewnym czasie przypominać miniaturowe miasta – wszystko zależy od nas. Świat ma strukturę otwartą, co oznacza, że eksploracja jest jedną z głównych atrakcji w Astroneer. Z jednej planety na drugą podróżujemy statkami kosmicznymi, przy czym mamy oczywiście możliwość, jak już wspomnieliśmy, konstruowania własnych środków transportu i ich modyfikowania. Czas spędzony na powierzchni w wielu przypadkach będzie także oznaczać odkrywanie sekretów dawno wymarłych cywilizacji oraz radzenie sobie z wszelkiego rodzaju zagrożeniami. Co ciekawe, każdy świat, który uda nam się zwiedzić, będzie posiadać własne warunki, przejawiające się w takich czynnikach, jak grawitacja czy rodzaje surowców.
Produkcja od System Era Softworks spotkała się z ciepłym przyjęciem – w serwisie Metacritic wersja pecetowa posiada średnią na poziomie 71 punktów na sto w przypadku mediów branżowych oraz 70 punktów w przypadku graczy. Wersja na Xbox One wypadła nieco lepiej, otrzymując odpowiednio noty 73/100 oraz 76/100. Wersję na konsole PlayStation 4 pominęliśmy, bo praktycznie nikt jej nie ocenił – oprócz jednego gracza, który wystawił gdzie notę 0/100 i wytknął spadki klatek oraz złe sterowanie. Cóż. Nasz recenzent wystawił produkcji notę 7/10, chwaląc przede wszystkim niski próg wejścia, dzięki czemu każdy bez większych problemów może się zaangażować w rozgrywkę. Wśród zalet pojawiła się również duża różnorodność wszelkich konstrukcji oraz przedmiotów, które możemy stworzyć, a także klimatyczna oprawa wizualna.
3. Blair Witch
Na samym początku warto zaznaczyć, że Blair Witch zostało stworzone przez polskie studio Bloober Team. Zespół zasłynął przede wszystkim z takich produkcji, jak Observer czy seria Layers of Fear. Jest to pierwszoosobowa gra przygodowa utrzymana w klimacie horroru, która korzysta z licencji popularnej serii kinowych filmów grozy. Tytuł przenosi nas do Stanów Zjednoczonych. Jest rok 1996, a cała historia rozpoczyna się od tajemniczego zniknięcia pewnego małego chłopca. Stało się to w lesie Black Hills w pobliżu Burkittsville w stanie Maryland. My natomiast wcielamy się w dorosłego mężczyznę o imieniu Ellis – byłego policjanta z niezbyt ciekawą przeszłością. Dołączamy do poszukiwań chłopca, podczas których musimy zmierzyć się nie tylko z własnymi lękami, ale także z tytułową wiedźmą z Blair, która według legend nawiedza las Black Hills. Jak już zostało wspomniane, zdarzenia w Blair Witch obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby, zaś rozgrywka koncentruje się głównie na eksploracji. Wbrew wszelkim pozorom, to wcale nie jest symulator głaskania psa. Wprawdzie mamy ze sobą naszego wiernego czworonoga – psa o imieniu Bullet – razem z którym przeczesujemy mroczny las, tak jest on naprawdę przydatny w wielu sytuacjach. Może nas poinformować o ważnych rzeczach lub ostrzec przed niebezpieczeństwem. Wydajemy mu również komendy. Co jakiś czas spotykamy na swojej drodze łamigłówki oraz inne wyzwania zręcznościowe.
Pomimo kontrowersji, Blair Witch ostatecznie spotkało się z całkiem ciepłym przyjęciem ze strony dziennikarzy oraz graczy. W serwisie Metacritic wersja pecetowa posiada średnią ocen na poziomie 69 punktów na sto w przypadku pierwszej grupy i 63 punkty w przypadku drugiej. Wersja na PlayStation 4 wypadła odrobinę gorzej, zbierając noty 64/100 i 63/100. Wersja na Xbox One uzyskała odpowiednio oceny 67/100 oraz 66/100. Nasz recenzent wystawił grze ocenę 7.8/10 i pochwalił rozbudowane mechaniki związane z naszym czworonogiem oraz świetny klimat.
4. Concrete Genie
Concrete Genie to przygodowa gra akcji, za którego stworzeniem stoi należące do Sony studio PixelOpus. Poznajemy historię Asha – młodego chłopca mieszkającego w nadmorskim miasteczku. Bohater szybko odkrywa, że posiada niezwykłą moc ożywiania wykonanych przez siebie obrazów na ścianach lub innych powierzchniach. Zdarzenia obserwujemy tutaj zza jego pleców, a naszym głównym zajęciem jest eksploracja i przemierzanie kolejnych lokacji, pokonując kolejne przeszkody i rozwiązując dość proste, niewymagające zbyt wiele zagadki. Nie zmienia to jednak faktu, że Concrete Genie jest przede wszystkim grą, gdzie malujemy – i jest to niezwykle ciekawa mechanika. Możemy namalować praktycznie cokolwiek, aby daną rzecz później ożywić i posłużyć się nią przy wykonywaniu kolejnych zadań. Z racji, że gra pojawiła się wyłącznie na konsoli PlayStation 4, malujemy za pomocą gałek analogowych i funkcji żyroskopu. Ogromna ilość opcji i dowolność sprawia, że – tutaj chyba co najmniej 90% przypadków osób, które zagrały, przytakną bez zastanowienia – absolutnie każdy może stworzyć piękne, pełne życia dzieło sztuki. I chyba właśnie to jest w Concrete Genie najlepsze. Zwłaszcza, gdy weźmemy pod uwagę kontrast pomiędzy szarym miasteczkiem i niezwykle barwnymi obrazami, które tworzymy jako Ash.
Ostatecznie produkcja od PixelOpus spotkała się z naprawdę ciepłym przyjęciem zarówno ze strony mediów branżowych, jak i graczy. W serwisie Metacritic gra posiada średnią ocen na poziomie 75 punktów na sto w przypadku pierwszej grupy i 83 punkty w przypadku drugiej. Jest to więc jeden z tych tytułów, gdzie gracze ocenili go lepiej, niż dziennikarze, co – nie oszukujmy się – ostatnimi czasy zdarza się coraz rzadziej. Nasz recenzent wystawił grze notę 8.3/10, chwaląc przede wszystkim świetną oprawę wizualną oraz interesującą fabułę. Wśród wad natomiast znalazła się między innymi mechanika, która pod koniec gry niektórych może zacząć lekko nużyć.
5. Lost Ember
Kolejna przygodówka akcji, która spokojnie starczy Wam na jeden, ewentualnie dwa dłuższe wieczory. Lost Ember to debiutancki projekt niemieckiego studia Mooneye. Akcja rozgrywa się w ruinach pewnej metropolii o nazwie Machu Kila, która w przeszłości była stolicą imperium fikcyjnego ludu Iudu Inrashi, aczkolwiek twórcy zadbali, by nasze pierwsze skojarzenie prowadziło do Inków. Cywilizacja wymarła bardzo dawno temu i po pewnym czasie wszelkie budowle, jakie udało się jej stworzyć, stały się częścią dzikiego lasu. My zaś wcielamy się wilka posiadającego moc opętywania ciał innych zwierząt. Korzystając z niej, przemierzamy malowniczy świat, krok po kroku odkrywając prawdę o tym, co właściwie doprowadziło do tragicznego upadku Machu Kila. Lost Amber to przede wszystkim eksploracja, od czasu do czasu również wyzwania testujące nasz refleks lub umiejętność logicznego myślenia. Choć przez większość czasu znajdujemy się w ciele wspomnianego wilka, który jest naprawdę szybki i silny, więc dobrze radzi sobie zarówno w polowaniach, jak i pokonywaniu dość długich dystansów, tak w pewnych sytuacjach jego cechy wciąż nie są wystarczające. Wówczas konieczne jest przejęcie ciała innego zwierzęcia, a następnie wykorzystanie jego unikalnych zdolności do pokonania konkretnych przeszkód czy zadań, którym nasz wilk po prostu nie jest w stanie sprostać. Z tego względu w trakcie zabawy spotkamy wiele różnych gatunków zwierząt, począwszy od ptaków, które pozwolą nam latać, a skończywszy na rybach, dzięki którym będziemy mogli pływać. Przez cały czas towarzyszy nam magiczna istota przypominająca czerwoną kulę światła, która pomaga nam odnaleźć drogę do danego celu i zobaczyć wspomnienia z czasów sprzed upadku cywilizacji Inrashi. Lost Ember charakteryzuje się bardzo klimatyczną, przyjemną dla oka oprawą graficzną, która stawia przede wszystkim na żywe kolory oraz stylistykę odrobinę przypominającą kreskówki. Nie oferuje trybu wieloosobowego.
Lost Ember spotkało się z ciepłym przyjęciem zarówno ze strony mediów branżowych, jak i graczy. W serwisie Metacritic wersja pecetowa posiada średnią ocen na poziomie 78/100 w przypadku pierwszej grupy i 74 punkty w przypadku drugiej. Wersja na PlayStation 4 wypadła nieco gorzej, uzyskując odpowiednio noty 72/100 i 70/100. Jeśli chodzi o wersję na Xbox One, możemy jedynie podać średnią uzyskaną z ocen graczy, ponieważ krytycy oceniali jedynie pozostałe i jest to 64/100. Nasz recenzent wystawił produkcji notę 8/10, chwaląc przede wszystkim świetną oprawę graficzną i spore zróżnicowanie lokacji, a także niezwykle angażującą eksplorację.
6. Observation
Observation to dość nietypowa przygodówka, za której stworzenie odpowiada studio No Code, znane między innymi ze Stories Untold. Wydawnictwem zajęła się natomiast firma Devolver Digital. Wcielamy się w SAM, czyli pozbawioną ciała sztuczną inteligencję i staramy się rozwiązać skomplikowaną zagadkę tajemniczego wydarzenia, w wyniku którego doszło do uszkodzenia stacji kosmicznej orbitującej wokół Ziemi. To jednak nie wszystko, bowiem równocześnie zniknęła także większość członków załogi. Pomagamy więc jednej z ocalałych, dr Emmie Fisher i próbuje odnaleźć resztę, starając się równocześnie rozszyfrować dziwną wiadomość, którą otrzymaliśmy z niewiadomego – i tym samym podejrzanego – źródła. Jak więc wygląda rozgrywka w Observation? Nasz bohater, wspomniany SAM, jest przecież sztuczną inteligencją, co oznacza, że kontrolowanie go na pewno nie jest klasyczną mechaniką. Mamy jednak wpływ na poszczególne elementy stacji kosmicznej, więc, podczas gdy dr Emma Fisher przemierza kolejne lokacje, naszym zadaniem jest pomaganie jej poprzez kontrolowanie różnych systemów oraz wykorzystywanie ich przy rozwiązywaniu napotkanych po drodze zagadek. Takim sposobem umożliwiamy bohaterce przechodzenie do kolejnych lokacji, poznając dzięki temu dalszy ciąg historii. Observation posiada wyłącznie tryb fabularny dla pojedynczego gracza. Jeśli chodzi o oprawę graficzną, mamy do czynienia z realizmem – twórcy starali się możliwie jak najbardziej wiarygodnie oddać klaustrofobiczny klimat stacji kosmicznej, dopracowując wszelkie systemy oświetlenia czy cienie.
Observation zostało przyjęte dość ciepło – w serwisie Metacritic wersja pecetowa posiada średnią ocen na poziomie 79 punktów na sto w przypadku mediów branżowych i 74 punkty w przypadku graczy. Wersja na PlayStation 4 wypadła nieco gorzej, zyskując odpowiednio noty 75/100 oraz 66/100. Nasz recenzent wystawił grze ocenę 8.1/10, chwaląc ją za interesującą fabułę, charakterystyczny klimat oraz ciekawe zagadki logiczne. Wśród wad pojawiło się z kolei dość wolne tempo rozgrywki.
7. Telling Lies
Telling Lies to duchowy spadkobierca Her Story z 2015 roku i jednocześnie kolejne dzieło w portfolio Sama Barlowa, niezależnego dewelopera, który w przeszłości stworzył również Silent Hill: Shattered Memories. Jest to dość specyficzny thriller psychologiczny, gdzie wchodzimy z brudnymi buciorami w życie czworga nieznajomych bohaterów poprzez odtwarzanie różnorodnych nagrań w znalezionym przez nas laptopie. Jak się później okazuje, sprzęt należy do służb wywiadu. Ale może najpierw od początku – twórcą Tellin Lies jest Sam Barlow, znany wcześniej z takich tytułów, jak Her Story czy Silent Hill: Shattered Memories. Jeżeli graliście, to prawdopodobnie dobrze wiecie, z czym mamy do czynienia. Jako gracz, zasiadamy przed tajemniczym laptopem, na którym możemy korzystać z różnych aplikacji znanych nam z życia codziennego – wiecie, takie, jak ustawienia czy pasjans. Najważniejsze jednak są nagrania. To wokół nich opiera się rozgrywka Telling Lies. Dokładnie tak, jak w Her Story, oglądamy filmy ukazujące życie prywatne głównych bohaterów. Aby otrzymać dostęp do kolejnych materiałów, musimy wpisać odpowiednie słowo kluczowe w pole wyszukiwarki – dzięki temu rozgrywka jest nieliniowa, bo to od nas zależy, w jakiej kolejności i co obejrzymy. Imersja jest dość silna, bowiem nagrania pochodzą najczęściej z laptopa lub telefonu, przez co mamy wrażenie, że bohaterowie mówią bezpośrednio do nas. Wraz z progresją torujemy sobie drogę dostępu do kolejnych filmów – większość z nich już wtedy jest zbyt poufna. Naszym zadaniem jest znaleźć odpowiedzi na postawione przez grę pytania oraz odkryć połączenia pomiędzy bohaterami, jako że każdy z nich jest zamieszany w pewien incydent. Ale to już byłby spoiler.
Telling Lies ostatecznie spotkało się z całkiem ciepłym przyjęciem ze strony mediów branżowych i odrobinę mniej ciepłym ze strony graczy. W serwisie Metacritic wersja pecetowa posiada średnią ocen na poziomie 84 punktów na sto w przypadku pierwszej grupy odbiorców oraz 67 punktów w przypadku drugiej. Wersja na urządzenia mobilne została oceniona przez siedmiu krytyków i średnia tych ocen wyniosła nieco więcej, niż w przypadku wersji na pecety, bo 87 punktów na sto. Nasz recenzent wystawił grze notę 8.5/10, chwaląc intrygującą historię oraz dobrą grę aktorską i nietypową mechanikę rozgrywki.
8. The Legend of Zelda: Link’s Awakening
The Legend of Zelda: Link’s Awakening to przygodowa gra akcji osadzona w fantastycznym świecie, będąca jednocześnie remake’iem kultowego dzieła o tym samym tytule, tyle że wydanego pierwotnie w 1993 na przenośną konsolę Game Boy. Obie produkcje zostały opracowane przez Nintendo. Ponownie wcielamy się więc w słynnego Linka, czyli bohatera wszystkich odsłon z cyklu The Legend of Zelda, aczkolwiek tym razem nie zwiedzamy krainy Hyrule – miejscem akcji w Link’s Awakening jest tajemnicza wyspa Koholint. Trafiamy tam po tym, kiedy sztorm rozbija nasz okręt i budzimy się na nieznajomej plaży. Szybko odkrywamy, że jedynym sposobem na powrót do domu jest przebudzenie strażnika wyspy, smacznie śpiącego na samym szczycie wielkiej góry Tamaranch – aby tego dokonać, musimy zdobyć osiem magicznych instrumentów muzycznych. Pod względem rozgrywki The Legend of Zelda: Link’s Awakening pozostaje w dużej mierze wierne oryginałowi. Po raz kolejny mamy do czynienia z klasyczną przygodówką, gdzie wszystko obserwujemy z tak zwanego widoku top-down, czyli – potoczniej – z lotu ptaka. Eksplorujemy świat, przemierzamy najróżniejsze zagądki i lochy, po drodze walcząc z napotkanymi przeciwnikami oraz rozwiązując rozmaite zagadki. Cała zabawa co jakiś czas jest również urozmaicana przez krótkie sekcje platformówkowe, kiedy perspektywa zmienia się na boczną. Ulepszenia właściwie dotyczą jedynie sterowania, które ma być wygodniejsze od tego z pierwowzoru.
Remake spotkał się z niezwykle ciepłym przyjęciem zarówno ze strony mediów branżowych, jak i graczy – średnia ocen w przypadku pierwszej grupy odbiorców wynosi 87 punktów na sto, w przypadku drugiej jest to z kolei 85 punktów. Nasz recenzent wystawił produkcji wysoką notę 9/10, chwaląc przede wszystkim wspaniałą oprawę audiowizualną, znakomitą rozgrywkę i przystępność nie tylko dla fanów starych gier z serii.
9. We. the Revolution
- PREMIERA: 21 marca/25 czerwca 2019
- PLATFORMY: PC/PlayStation 4, Xbox One, Nintendo Switch
- NASZA RECENZJA: 7.9/10
Tym razem mamy dla Was polską grę, a dokładniej inspirowane popularnym Papers, Please nietypowe dzieło krakowskiego studioa Plyslash – poznajcie We. the Revolution, oryginalną hybrydę gatunkową łączącą elementy z przygodówek oraz strategii. Akcja gry toczy się w XVIII-wiecznym Paryżu, w czasach wielkiej rewolucji francuskiej. My natomiast wcielamy się w sędziego Trybunału Rewolucyjnego, zajmując się więc głównie osądzaniem rewolucjonistów oraz ich wrogów, a także zwykłych obytwali czy przestępców. W trakcie zabawy podejmujemy mnóstwo najróżniejszych decyzji, z czego sporo z nich nie tylko wpływa na życie danego oskarżonego, ale również na przebieg całej historii oraz życie naszego bohatera, jego rodziny, a nawet los przyjaciół. Z czasem zdobywamy coraz to większe wpływy, które umożliwią nam branie udziału w różnych spiskach i ostatecznie rozpoczęcie walki o władzę. Przy tym wszystkim musimy jednak brać pod uwagę dość ważny fakt – protagonista zmaga się z uzależnieniem od alkoholu oraz hazardu. To dość mocno komplikuje sytuację. Jeśli zaś chodzi o rozgrywkę, po wzięciu pod lupę konkretnej sprawy, możemy przejrzeć dołączone do niej akta i wejść w posiadanie niezbędnych informacji, które pozwolą nam na podjęcie ostatecznej decyzji i wydanie – mniej lub bardziej sprawiedliwego – werdyktu. Nad nami czuwa z kolei specjalny system budowania intryg, dzięki czemu dokonywane przez nas wybory mają wpływ na układ sił, który panuje w Paryżu. Wydarzenia są generowane proceduralnie, dlatego każdorazowe rozpoczęcie nowej gry wiąże się z zupełnie innymi sprawami do rozwiązania.
We. the Revolution zostało ciepło przyjęte przez krytyków oraz graczy. W serwisie Metacritic wersja pecetowa posiada średnią ocen na poziomie 77 punktów na sto w przypadku pierwszej grupy odbiorców i 71 punktów w przypadku drugiej.
10. Vampire: The Masquerade – Coteries of New York
Jako że jestem autorem recenzji Vampires: The Masquerade – Coteries of New York pozwólcie, że przytoczę fragmenty mojej recenzji. Gra zaczyna się więc drastycznie, nagle, niespodziewanie i przede wszystkim znikąd. Mamy do czynienia z przygodówką należącą do grupy visual novels, czyli po prostu gier, gdzie naszym jedynym zajęciem (poza klikaniem) jest czytanie ścian tekstu. Za stworzenie tego tytułu odpowiada polskie studio Draw Distance. Niezależnie jednak od tego, czy lubicie taki klimat, czy może nie przepadacie za byciem wrzucanym na głęboką wodę, jestem przekonana, że taki początek zaintryguje każdego. A jeżeli tym kimś jest gracz przepadający za mrocznymi tajemnicami i bardzo specyficzną muzyką, poczuje się jak w domu. Ja właśnie tak się poczułam, kiedy rozpoczęłam swoją przygodę jako członek klanu Brujah, któremu nadałam pierwsze lepsze imię, w tym przypadku Eric. Muszę jednak przyznać, że jestem w stanie sobie wyobrazić, jak ktoś zirytuje się już na samym początku – ten jest bowiem nieco przydługi, a w dodatku wcale nie prowadzi gracza za rączkę. Wręcz przeciwnie. Możemy oczywiście sami zdecydować, jakim typem będzie nasz bohater. Opcji teoretycznie jest sporo, bowiem za każdym razem podczas dialogu mamy do wyboru trzy, a możemy w ten sposób poczynić wiele różnych rzeczy, niekoniecznie mądrych. Do wyboru mamy również trzy klany. Brujah to tacy typowi rebelianci, którzy buntują się przeciwko władzy i nienawidzą, kiedy ktokolwiek próbuje ich sobie podporządkować. Do nich dołączymy jako zwykły facet ze zwykłym życiem, zwykłymi marzeniami. Ventrue to grupa pewnego rodzaju arystokratów, takich wyrafinowanych i ceniących sobie kontrolę buców. Do nich z kolei dołączymy jako wysoko postawiona szefowa wielkiej korporacji. A potem jest Toreador, skupiający ludzi sztuki, romansu oraz brutalności. Jakkolwiek chaotycznie by to nie brzmiało.
Co ważne, w grze przewinie się mnóstwo nieznajomych, dziwnych słów, które twórcy postanowili zapisywać dla nas w słowniczku – mamy do niego dostęp w dowolnym momencie zabawy i w razie wątpliwości możemy po prostu przeczytać, o co w ogóle chodzi. Rozgrywka polega na tym, że każdego wieczora z poziomu mapy świata wybieramy najbardziej interesujące według nas wydarzenia, które zostały podzielone na osobne pomniejsze wątki fabularne. W tym momencie należałoby jednak powiedzieć o największej wadzie Vampires: The Masquerade – Coteries of New York. Gra jest po prostu za krótka. W trakcie jednej nocy jesteśmy w stanie rozegrać maksymalnie dwa minirozdziały. A czasem, jeżeli trafimy na coś, co okazuje się później kluczowe dla całej historii, jedna rzecz zajmuje nam i całą noc. Naszym głównym problemem jest oczywiście głód, aczkolwiek muszę przyznać, że twórcy nie wykorzystali w pełni potencjału tego systemu. Sprowadza się on bowiem do opcji dialogowych, które dają nam możliwość pożywienia się i od czasu do czasu wywołują reakcję łańcuchową, bo dzięki nim możemy spotkać różne postacie czy nawet wpaść w tarapaty. W teorii, jeżeli zdecydujemy się nie korzystać z takich opcji po pewnym czasie ma to wyzwalać w nas Bestię, co skutkuje blokowaniem poszczególnych opcji dialogowych i jednocześnie otwiera nowe. W praktyce wygląda to tak, że ja może ze dwa razy czegoś takiego doświadczyłam. Krótko mówiąc, mogłoby to zostać rozwiązane zupełnie inaczej. Co nie zmienia faktu, że Vampires: The Masquerade – Coteries of New York to świetna i przede wszystkim mroczna opowieść.