Ape Out to niezależna gra akcji reprezentująca gatunek beat’em up, za której stworzenie odpowiada deweloper Gabe Cuzzillo. Zaczniemy od warstwy fabularnej, ponieważ historia w tej grze jest niezwykle prosta – wcielamy się w postać szalonego goryla, którego zadaniem jest przejść kolejne poziomy przepełnione wrogami oraz różnymi pułapkami. Gorylowi udało się bowiem wydostać z klatki, więc teraz naturalnie chce uciec przed tymi, którzy go tam zamknęli. Na pierwszy rzut oka wielu z Was może porównać tytuł do Hotline Miami i w gruncie rzeczy to jest bardzo trafne porównanie – produkcja wyróżnia się przede wszystkim brutalnością i kontrastującą z nią pobudzającą muzyką jazzową. Pod względem mechaniki mamy do czynienia z klasyczną produkcją beat’em up, gdzie przemierzamy losowo generowane poziomy (bardziej labirynty), eliminując masowo napotkanych po drodze przeciwników. Zdarzenia obserwujemy z góry, co również może wielu przypominać Hotline Miami. Sterowanie jest dość proste i przede wszystkim intuicyjne. W Ape Out korzystamy głównie z siły naszego bohatera, który za pomocą swoich wielkich łap potrafi miażdżyć wrogów, pozostawiając po nich jedynie krwawe plamy. Możemy również wykorzystywać niektóre elementy otoczenia jako tarczę, a łapiąc przeciwników wyposażamy się automatycznie w bardzo oryginalną broń dystansową, bowiem schwytanymi oponentami najczęściej będą strażnicy posiadający karabiny czy miotacze ognia. Krótko mówiąc – dużo akcji, dużo mordobicia, dużo krwi.
Ape Out spotkało się ciepłym przyjęciem zarówno ze strony mediów branżowych oraz graczy. W serwisie Metacritic wersja pecetowa posiada średnią ocen na poziomie 83 punktów na sto w przypadku pierwszej grupy odbiorców i 65 w przypadku drugiej. Wersja na Nintendo Switch zebrała odpowiednio oceny 84/100 oraz 63/100. Nasz recenzent wystawił grze wysoką notę 9/10, chwaląc głównie muzykę czy satysfakcjonującą rozgrywkę.
2. Astral Chain
Astral Chain to przygodowa gra akcji utrzymana w klimacie science fiction. Tytuł został opracowany przez japońskie studio PlatinumGames – co ciekawe, główną osobą zespołu był Takahisa Taura, który w przeszłości pełnił rolę głównego projektanta przy tworzeniu Nier: Automata. Nad produkcją czuwał również Hideki Kamiya, czyli ojciec serii Bayonetta. Historia Astral Chain zabiera nas do niedalekiej przyszłości, gdzie spokojne życie mieszkańców wielokulturowej metropolii Arka zostaje znienacka przerwane przez otwarcie bram do zupełnie innego wymiaru, przez który na Ziemię przybywają coraz to groźniejsze potwory. Do walki z nimi powołana zostaje więc specjalna jednostka policyjna znana pod nazwą Neuron, którego członkowie dysponują robotami, swoimi mechanicznymi partnerami. My z kolei poznajemy historię brata oraz siostry, którzy dołączają do jednostki. Na samym początku możemy zdecydować, którą z postaci pokierujemy – w każdym przypadku druga z rodzeństwa odgrywa istotną rolę w fabule. Zdarzenia obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby, biorąc udział w różnych misjach bojowych i walcząc z hordami rozmaitych przeciwników, z czego ostatnia czynność wymaga od nas ponadprzeciętnej zręczności. W starciach towarzyszy nam wspomniany mechaniczny partner, czyli robot posłusznie wykonujący nasze rozkazy. Przy jego pomocy możemy wykorzystywać ataki łączone. Pomiędzy misjami zajmujemy się eksploracją miasta – to wtedy poznajemy dalszą część historii.
Dzieło studia PlatinumGames spotkało się z bardzo ciepłym przyjęciem zarówno ze strony mediów branżowych, jak i strony graczy. W serwisie Metacritic w pierwszym przypadku uzyskała średnią ocen na poziomie 87 punktów na sto, w drugim przypadku jest to wynik 89/100. Nasz recenzent wystawił grze notę 8.9/10, chwaląc przede wszystkim zróżnicowaną rozgrywkę, widowiskowe akcje oraz oprawę audiowizualną.
3. Blasphemous
- PREMIERA: 10 września 2019 roku
- PLATFORMY: PC, PlayStation 4, Xbox One, Nintendo Switch
Kolejną produkcją jest Blasphemous, czyli platformowa gra akcji od niezależnego studia The Game Kitchen, która powstała dzięki kampanii crowdfundingowej na Kickstarterze. Przenosimy się do krainy Orthodoxia, czyli mrocznego świata fantasy, który opanowały dziwaczne zabobony i religijni fanatycy. W ramach pokuty za swoje grzechy praktycznie wszyscy mieszkańcy przemienili się w zdeformowane, niebezpieczne bestie, a całe wydarzenie nazwano Wiekiem Zepsucia. Głównym bohaterem gry jest tak zwany Pokutnik (The Penitent One), który samodzielnie postanawia stawić czoła wszechobecnym mrocznym siłom. Ciekawe jest jednak to, że nie dostajemy tutaj całej opowieści na tacy – twórcy postanowili przedstawić ją bardziej jako fabularną układankę, której kolejne elementy ukryli między innymi w poszczególnych poziomach. Musimy więc uważnie eksplorować lokacje i obserwować otoczenie, aby ułożyć historię w spójną całość, łącząc ze sobą pozyskane informacje. Zdarzenia w Blasphemous obserwujemy z boku, a sama rozgrywka opiera się oczywiście głównie na eksploracji kolejnych poziomów, takich, jak mroczne podziemia czy wnętrza dziwacznych świątyń. Pokonujemy te poziomy skacząc z platformy na platformę oraz omijając pułapki. Na tym jednak się nie kończy, bo bardzo istotną rolę w grze odgrywa również walka z przeciwnikami. W starciach, toczonych w czasie rzeczywistym, zmagamy się z najróżniejszymi stworami oraz bossami – pokonanie tych ostatnich jest możliwe dzięki nauczeniu się schematów ich ataków. Walczymy bronią białą, wzmacniając się reliktami – łącząc nasze ataki w kombinacje, możemy wprowadzić naszego bohatera w tak zwany stan Martyr’s Excommunication, w którym na krótki czas jesteśmy praktycznie nieśmiertelni. Jeżeli chodzi o tryby gry, mamy oczywiście kampanię fabularną, którą możemy ukończyć ponownie w ramach New Game Plus. Oprócz tego możemy grać w trybie przypominającym trochę endless mode, gdzie stajemy do walki z kolejnymi bossami. Twórcy przygotowali również cotygodniowe wyzwania, które zapewniają nam dostęp do unikalnych zadań oraz sekretów.
Blasphemous spotkało się z bardzo ciepłym przyjęciem ze strony mediów branżowych oraz graczy. W serwisie Metacritic wersja pecetowa posiada średnią ocen na poziomie 77 punktów na sto w przypadku pierwszej grupy odbiorców i 79 punktów w przypadku drugiej. Wersja na PlayStation 4 osiągnęła podobne wyniki, w obu przypadkach zdobywając średnią 78 punktów. Posiadacze konsoli Xbox One ocenili grę nieco wyżej, wystawiając jej odpowiednio noty 82/100 oraz 80/100. Wersja na Nintendo Switch poradziła sobie podobnie, jak wersja pecetowa, osiągając średnie 76/100 i 79/100. Większość recenzentów przyznaje, że nie jest to produkcja, która każdego wbije w fotel i odbierze mowę – nic jednak nie zmienia faktu, że Blasphemous jest zdecydowanie warte poświęcenia czasu, bo daje po prostu niezłą frajdę w naprawdę przyjemnej formie.
4. Borderlands 3
Początki Borderlands, czyli serii pierwszoosobowych strzelanek z elementami RPG, sięgają aż 2007 roku, w którym oficjalnie zapowiedziano pierwszą część. Ostatecznie produkcja zadebiutowała dwa lata później i wzbudziła wśród graczy spore zainteresowanie, w ciągu niecałych dwóch miesięcy od premiery sprzedając się w liczbie 2 milionów egzemplarzy. Na kontynuację musieliśmy czekać trzy lata, aby we wrześniu 2012 roku zadebiutowało Borderlands 2. Później ukazała się trzecia odsłona cyklu, czyli Borderlands: The Pre-Sequel!, która opowiedziała historię osadzoną pomiędzy wydarzeniami pierwszych dwóch części. I tak oto w 2019 roku doczekaliśmy się Borderlands 3, czyli – wbrew temu, co głosi tytuł – czwartej gry z serii, popularnej i lubianej już na całym świecie. Twórcom ze studia Gearbox Software udało się wyodrębnić zupełnie nowy gatunek, znany pod nazwą looter shooter (innymi jego przedstawicielami są chociażby takie gry, jak Tom Clancy’s The Division czy Warframe). Akcja Borderlands 3 rozgrywa się pięć lat po wydarzeniach z drugiej części. Tym razem jednak główny wątek fabularny skupia się na Syrenach (Sirens) – kobietach posiadających nadprzyrodzone moce. My natomiast musimy stawić czoła kultowi o nazwie Children of the Vault z rodzeństwem znanym jako Calypso Twins na czele, którymi są Tyreen, będąca Syreną, oraz jej brat Troy, w niewytłumaczalny sposób również obdarzony tajemniczymi mocami. Grę rozpoczynamy od wyboru jeden z czterech dostępnych postaci. Mamy więc Moze z klasy Gunner, która będąc najbardziej mobilną postacią ze wszystkich, jest równocześnie wspierana przez potężnego mecha zwanego Iron Bear (Żelazny Miś), na którego mogą również wskoczyć jej towarzysze i skorzystać z zamontowanego na nim uzbrojenia. Później mamy Amarę – charyzmatyczną Syrenę, która świetnie radzi sobie w zwarciu oraz na krótkich dystansach. Jej specjalną umiejętnością jest przyzwanie duchowych rąk atakujących wrogów znajdujących się w pobliżu. Trzecią postacią jest FL4K należący do klasy Łowcy (Hunter), którego nazwano Beastmasterem. Nie bez powodu – jego umiejętność polega na wzywaniu potworów i sprawieniu, że będą walczyć u jego boku. Gracz może wybrać jeden z kilku typów stworzeń, jak na przykład słynny Skag czy Spiderant. No i Zane, szpieg ze specjalnymi urządzeniami – takimi, jak wabik, dzięki któremu bohater może odwrócić uwagę wrogów, albo dron wspierający nas w walce. Każdy z bohaterów posiada więcej niż jedną aktywną zdolność specjalną. Rozgrywka w Borderlands 3 skupia się głównie na eksploracji całkiem rozległy lokacji – poruszamy się zarówno po dobrze znanej Pandorze, jak i po innych planetach. Do tego dochodzi oczywiście dynamiczna walka z przeciwnikami w ramach zadań głównych oraz pobocznych. Co ciekawe, w tej części cyklu możemy modyfikować bronie dzięki wymiennym częściom. Zmiany zaszły również w zachowaniach postaci niezależnych podczas walki, tych, które pomagają nam w niektórych misjach. Teraz mogą przyjść z pomocą i postawić ponownie na nogi naszego bohatera – wcześniej ta opcja dotyczyła jedynie członków drużyny.
Pomimo licznych kontrowersji wywołanych głównie czasową ekskluzywnością Borderlands 3 w sklepie Epic Games Store, tytuł ostatecznie zebrał dobre noty. No, przynajmniej, jeżeli chodzi o media branżowe, ponieważ użytkownicy potraktowali produkcję nieco mniej życzliwie. W serwisie Metacritic wersja pecetowa uzyskała średnią 81 punktów na sto w przypadku mediów i 52 punktów w przypadku graczy. Jeśli chodzi o wersję na PlayStation 4, są to odpowiednio noty 78/100 oraz 56/100. Wersja na Xbox One posiada z kolei odpowiednio oceny 82/100 i 52/100. Niby przeciętnie, ale jednak nie do końca. Nasz recenzent wystawił grze notę 8.5/10, chwaląc ją za dobrze zrealizowaną mechanikę strzelania, atrakcyjnie zaprojektowany system lootu, ogromny – zgodnie z tradycją – arsenał broni czy charakterystyczny klimat. Problemy pojawiły się w kwestii optymalizacji, która zdecydowanie mogłaby być znacznie lepsza czy niską jakością niektórych tekstur.
5. Death Stranding
Zanim pośpieszycie się z zostawieniem niekoniecznie pochlebiającego komentarza krytykującego obecność gry z notą 5/10 w zestawieniu zawierającym najlepsze gry (a i tę ocenę również raczej bez sensu krytykować, bo każdy ma swoje zdanie i opinię!), chcielibyśmy Wam przypomnieć, że pod uwagę została wzięta opinia całej redakcji. Poza tym, wszyscy chyba mamy już jakieś pojęcie o Death Stranding – nawet, jeżeli tytułu nie ograliśmy – i doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, iż niektórym po prostu gra, pomimo całej swojej niekwestionowanej oryginalności, nie przypadnie do gustu właśnie chociażby z tego powodu. Tak czy inaczej, gra Hideo Kojimy została wrzucona do szufladki z przygodówkami akcji. Sam twórca nieco namieszał w tej kwestii, zaznaczając, że nie jest to zwyczajna gra akcji – według niego mamy do czynienia z gatunkiem o nazwie strand game. (Oczywiście, że tak.) Death Stranding przedstawia dość ponurą wizję niedalekiej przyszłości, kiedy to całym światem wstrząsnęła seria dziwnych wybuchów, które następnie skutkują serią nadprzyrodzonych zjawisk określanych dokładnie tak samo, jak brzmi tytuł. Najczęściej chodzi o deszcz zwany opadem temporalnym (Timefall) o szczególnych właściwościach – wszystko, co tylko zetknie się z temporalem ulegnie przemieszczeniu w czasie, co w przypadku żywych organizmów wiąże się ze znacznym przyśpieszeniem procesu starzenia się. Następnie mamy Wynurzonych (Beached Things, w skrócie – bardzo często używanym – BT), czyli niewidzialne istoty będące realnym zagrożeniem dla wszystkich mieszkańców planety. Do ich wykrycia używamy specjalnego sprzętu działającego na zasadzie skanera o nazwie odradek, który nosimy na ramieniu. Dzięki niemu możemy poznać dokładne położenie wspomnianych istot. Wszystkie te zjawiska sprawiły, że świat, który zwiedzamy w Death Stranding jest przede wszystkim pusty – ludzkość podzieliła się na niewielkie, rozproszone po całej jego powierzchni grupy i tak naprawdę przez większość czasu w grze jesteśmy zdani wyłącznie na siebie. Głównym bohaterem jest Sam Porter, członek organizacji Bridges specjalizującej się w transporcie towarów pomiędzy miastami. Stąd mogliście już wpaść w internecie na żartobliwe określenie Death Stranding – symulator kuriera. Oczywiście, o ile z jednej strony faktycznie jesteśmy taką przyszłościową wersją współczesnego kuriera, o tyle historia wybiega znacznie dalej.
Jeśli chodzi o rozgrywkę, Kojima oddaje nam otwarty świat, gdzie zdarzenia obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. Możemy eksplorować otoczenie pieszo lub za pomocą różnych środków transportu, co wiąże się jednak z pewnego rodzaju ograniczeniami – na swojej drodze wielokrotnie napotkamy bowiem wiele przeszkód terenowych, które utrudnią nam dotarcie do poszczególnych lokacji. Wówczas do akcji wkracza specjalny sprzęt, dzięki któremu możemy sobie ułatwiać życie, jak na przykład lina wspinaczkowa czy przenośna drabina, którą możemy ustawić w dowolnym miejscu. Do tego dochodzą wszelkie konstrukcje działające jak sieć – niektóre kryjówki czy tyrolki pojawią się również w świecie innych graczy. I chociaż walka nie jest główną atrakcją Death Stranding, odgrywa istotną rolę. Do naszej dyspozycji oddano więc całkiem sporo przeróżnych broni czy gadżetów. Nie możemy jednak za bardzo szaleć, bowiem przeciwnicy mogą nam wytrącić część elementów wyposażenia. W Death Stranding tak naprawdę nie możemy umrzeć – a przynajmniej śmierć nie jest tutaj równoznaczna z końcem gry. Nasz bohater zostaje wprowadzony w stan pomiędzy życiem a śmiercią, a my musimy pomóc mu odnaleźć drogę powrotną.
W serwisie Metacritic gra Hideo Kojimy posiada średnią ocen na poziomie 82 punktów na sto w przypadku mediów branżowych i 68 punktów w przypadku graczy. Nasz recenzent wystawił produkcji notę 5/10, chwaląc piękne krajobrazy i świetną ścieżkę dźwiękową. Skrytykowane zostały z kolei powtarzalność, infantylna fabuła oraz nieciekawa walka. Death Stranding wywołało mnóstwo kontrowersji, aczkolwiek finalnie większość graczy raczej uznaje tytuł za udany.
6. My Friend Pedro
My Friend Pedro to nieszczególnie skomplikowana platformowa gra akcji, którą opracowało niezależne studio DeadToast Entertainment. Wydawnictwem tytułu zajęła się z kolei firma Devolver Digital. Warstwa fabularna nie odgrywa tutaj szczególnej roli, bo praktycznie nie istnieje – wcielamy się w pewnego człowieka, który z rozkazu bardzo wrażliwego banana (tak, dobrze czytacie) eliminuje absolutnie każdego, kto tylko stanie mu na drodze. Zdarzenia obserwujemy z boku, a cała zabawa polega na przemierzaniu kolejnych lokacji i eliminowaniu przeciwników w dość widowiskowy sposób. Do tego ostatniego używamy głównie dwóch pistoletów, aczkolwiek nasz bohater może przejmować broń od pokonanych oponentów. Całość urozmaica możliwość spowalniania czasu oraz strzelania w dwie strony równocześnie. Wchodzimy w interakcje z poszczególnymi elementami otoczenia, co jakiś czas mając także okazję rozwiązywać proste łamigłówki środowiskowe i brać udział w pościgach. Grafika została wykonana w technice 2.5D, dzięki czemu gra prezentuje się naprawdę nieźle. Co ciekawe, twórcy oddali nam do dyspozycji zintegrowany generator GIF-ów, dzięki czemu możemy uwieczniać najlepsze momenty i je udostępniać.
My Friend Pedro spotkało się z bardzo ciepłym przyjęciem zarówno ze strony mediów branżowych, jak i graczy. W serwisie Metacritic wersja pecetowa posiada średnią ocen na poziomie 81 punktów na sto w przypadku pierwszej grupy odbiorców i 80 punktów w przypadku grupy drugiej. Wersja na Nintendo Switch wypadła podobnie, uzyskiwując w obu przypadkach ocenę 78/100. Nasz recenzent wystawił grze ocenę 8/10, chwaląc sobie przede wszystkim ciekawe mechaniki, dobrze zaprojektowane etapy, odpowiednio wyważony poziom trudności oraz oprawę graficzną.
7. RAGE 2
RAGE 2 to kontynuacja postapokaliptycznej strzelanki pierwszoosobowej z 2011 roku. Tym razem produkcją zajęła się firma Avalanche Studios, która jest znana przede wszystkim z serii Just Cause. Nadzór nad pracami nadal sprawowało studio id Software, zaś wydawcą po raz kolejny zostało Bethesda Softworks. Podobnie jak to było w przypadku pierwszej odsłony, RAGE 2 zabiera nas do postapokaliptycznego świata, który od czasu uderzenia asteroidy jest w ruinach. Wszystko dzieje się aż 30 lat po wydarzeniach ukazanych w poprzedniej części, stanowiąc ich bezpośrednią kontynuację. Wiemy już więc, że powstanie przeciwko Władzy zakończyło się sukcesem i spowodowało, że okrutna dyktatura musiała przenieść się do podziemi. W ciągu trzech dekad udało się jej jednak odbudować dawną potęgę oraz zebrać wystarczająco dużo sił, aby po raz kolejny spróbować opanować pustkowia pod wodzą generała Crossa. My natomiast wcielamy się w Walkera (możemy jednak wybrać płeć naszej postaci), czyli ostatniego przedstawiciela Strażników z Vineland. Zadaniem tej grupy jest ochrona wolnych mieszkańców przed wszelkiego rodzaju niebezpieczeństwami, a więc głównie mutantami oraz bandytami. Skorzystano przy tym z technologii tak zwanych Ark, czyli kapsuł, w których zahibernowano niegdyś specjalnie wyszkolone osoby, które po apokalipsie mają odbudować cywilizację – w ten sposób nasz bohater (lub bohaterka) staje do walki z Władzą, tym razem próbując zniszczyć ją na dobre. Twórcy oddali nam do dyspozycji całkiem spory otwarty świat, po którym przemieszczamy się głównie za pomocą uzbrojonych po zęby pojazdów. Eksploracja jest jednak na drugim planie, bowiem na pierwszym mamy oczywiście walkę – ta jest natomiast, jak to w RAGE, dynamiczna i niezwykle krwawa, przywołując na myśl serię DOOM. Korzystamy oczywiście z różnego rodzaju broni, począwszy od zwyczajnej strzelby, a skończywszy na dziwnym miotaczu tak zwanych grawistrzałek. Do tego mamy również sporo gadżetów. W międzyczasie ulepszamy również swój ekwipunek oraz umiejętności bohatera, dzięki czemu poszerzamy wachlarz bojowych możliwości.
Pomimo wywołania dość dużej ilości kontrowersji i licznych głosów krytyki, RAGE 2 jest całkiem dobrą produkcją. A przynajmniej taką, która zapewnia mnóstwo frajdy. W serwisie Metacritic wersja pecetowa posiada średnią ocen na poziomie 73 punktów na sto w przypadku mediów branżowych i 54 punktów w przypadku graczy. Wersja na konsole PlayStation 4 wypadła nieco gorzej w oczach krytyków i trochę lepiej w oczach graczy, osiągając odpowiednio średnie 67/100 oraz 58/100. Wersja na Xbox One uzyskała oceny 72/100 i 59/100. Nasz recenzent wystawił grze notę 7/10, chwaląc ją przede wszystkim za mechanikę walki, systemy rozwoju oraz ulepszeń, oprawę graficzną i mnóstwo frajdy.
8. Remnant: From the Ashes
- PREMIERA: 20 sierpnia 2019
- PLATFORMY: PC, PlayStation 4, Xbox One
Kolejną produkcją w zestawieniu jest Remnant: From the Ashes, czyli nastawiona na kooperację gra akcji z rozbudowanymi elementami RPG. Opracowana została przez studio Gunfire Games, które w przeszłości stworzyło trzecią odsłonę kultowego cyklu Darksiders. Wydawnictwem zajęła się firma Perfect World Entertainment. Produkcja zabiera nas do postapokaliptycznego świata opanowanego przez kreatury znane jako The Root. Ludzie, którym jakimś cudem udało się przetrwać, muszą jednak zaciekle walczyć o przetrwanie, próbując równocześnie odnaleźć jakiś sposób na to, aby raz na zawsze pozbyć się potworów i wysłać je tam, skąd przybyły. Zdarzenia obserwujemy z perspektywy trzecioosobowej, przez co Remnant: From the Ashes mocno może przypominać pod względem rozgrywki serię Dark Souls – chodzimy po świecie i mordujemy w coraz większych ilościach coraz to trudniejszych przeciwników. Twórcy dają nam możliwość wyboru klasy postaci. Jest ich kilka, z czego każda posiada indywidualny zestaw umiejętności, a także mocnych oraz słabych stron. Jak już zostało powiedziane, zabawa polega głównie na przemierzaniu proceduralnie generowanych lokacji oraz stawianiu czoła przeróżnym niebezpieczeństwom, wśród których znajdą się zarówno mniejsze potwory, często atakujące w grupach, jak i gigantyczne monstra, które najczęściej odgrywają rolę potężnych bossów. W trakcie rozgrywki zdobywamy punkty doświadczenia i odblokowujemy nowe zdolności, znacznie zwiększające nasze szanse na przetrwanie. Możemy również ulepszać uzbrojenie oraz zaopatrywać się w coraz lepszy ekwipunek. Przedmioty nabywamy u handlarzy, których wcześniej musimy jeszcze sprowadzić do swojej bazy wypadowej. Ewentualnie tworzymy je samodzielnie, korzystając z systemu craftingu. Choć, jak już wspomnieliśmy, tytuł został stworzony z myślą o trybie kooperacyji, gdzie gracze łączą się w maksymalnie trzyosobowe drużyny, samotne wilki również mogą spróbować swych sił.
Remnant: From the Ashes spotkało się z dość ciepłym przyjęciem zarówno ze strony mediów branżowych, jak i graczy. W serwisie Metacritic wersja pecetowa posiada średnią ocen na poziomie 78 punktów na sto w przypadku pierwszej grupy odbiorców oraz 68 punktów w przypadku drugiej. Wersja na PlayStation 4 wypadła odrobinę gorzej w oczach mediów i odrobinę lepiej w oczach graczy, uzyskując odpowiednio średnie 77/100 i 73/100. Wersja na Xbox One wypadła z kolei najlepiej – media branżowe oceniły tutaj grę na 81 punktów, a gracze na 75.
09. Star Wars Jedi: Fallen Order
- PREMIERA: 15 listopada 2019
- PLATFORMY: PC, Xbox One, PlayStation 5
Oczywiście, że w tym zestawieniu musiało się pojawić Star Wars Jedi: Fallen Order (lub, jak kto woli, Upadły zakon) od studia Respawn Entertainment. Zespół jest znany przede wszystkim z popularnego Apex Legends oraz kultowej serii Titanfall. Wydaniem produkcji zajęła się z kolei firma Electronic Arts. Jest to już trzeci projekt tak sporego kalibru związany z marką George’a Lucasa i – zgodnie z tym, co sądzi znaczna większość oceniających – jeden z lepszych tworów EA w ostatnim czasie. Akcja Fallen Order rozgrywa się pomiędzy wydarzeniami ukazanymi w trzecim i czwartym epizodzie sagi, krótko po historii Zemsty Sithów, kiedy to imperator Palpatine wydał rozkaz 66 nakazujący wymordowanie wszystkich rycerzy Jedi. Wcielamy się w młodego Cala Kestisa, byłego padawana, który z oczywistych powodów musi ukrywać swoją tożsamość przed światem – początkowo mieszkamy na planecie Bracca, gdzie pracujemy w gildii złomiarzy zajmujących się demontowaniem okrętów Republiki, których używano podczas Wojen klonów. Po krótkim czasie jednak na trop Kestisa wpada imperialna inkwizytorka polująca na Jedi, a my musimy po raz kolejny uciekać, rozpoczynając w ten sposób przygodę w grze. Po drodze spotykamy jednak sporo sprzymierzeńców, w tym mentorkę Cere czy droida BD-1. Po odzyskaniu nadziei naszym celem staje się odbudowanie zakonu Jedi. Pod względem mechaniki Star Wars Jedi: Fallen Order to dość typowa przygodowa gra akcji, gdzie zdarzenia obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. Model rozgrywki nieco przypomina ten, który większość z nas kojarzy z serii Dark Souls. Mamy do czynienia z zaawansowanym systemem walki przy użyciu miecza świetlnego, który zmienia się i ewoluuje razem z naszym bohaterem. Możemy również tworzyć własne kombinacje ataków, w międzyczasie robiąc użytek z różnych umiejętności oraz specjalnych zdolności Jedi. Ważnym elementem świata w Fallen Order są również rozbudowane elementy platformowe – praktycznie każda lokacja, którą przyjdzie nam zwiedzić, będzie przypominać labirynt korytarzy, wielokrotnie sprawdzając naszą zręczność i czas reakcji.
Star Wars Jedi: Fallen Order spotkało się z bardzo ciepłym przyjęciem zarówno ze strony mediów branżowych, jak i graczy. W serwisie Metacritic wersja pecetowa posiada średnią na poziomie 81 punktów na sto w obu przypadkach. Podobnie jest z wersją na PlayStation 4, która uzyskała oceny 80/100 oraz 79/100. Wersja na Xbox One wypadła najlepiej, uzyskując średnią 81/100 w przypadku mediów i aż 83/100 w przypadku graczy. Miażdżąca większość oceniających zaznacza przede wszystkim, że jest to gra dla pojedynczego gracza, stawiająca na fabułę, bez multiplayera, a do tego wszystkiego pozbawiona irytujących mikropłatności, co w przypadku Electronic Arts ostatnimi czasy jest raczej rzadkością.
10. Streets of Rogue
Mimo bycia indykiem, Streets of Rogue jest jedną z ambitniejszych produkcji przedstawiających gatunek gier niezależnych. Ten sympatyczny roguelike został opracowany przez niezależnego dewelopera Matta Dabrowskiego, wydała go natomiast firma tinyBuild. Akcja toczy się we współczesnym mieście, które opanowały autorytarne rządy pewnego burmistrza. Bezprawie kwitnie, dlatego nie obędzie się bez ruchu oporu. W trakcie gry wcielamy się w członka takiego ruchu, a naszym głównym celem jest obalenie wspomnianego tyrana. Tyle że to wcale nie będzie takie proste. Świat gry składa się z pięter, na których znajdziemy między innymi dzielnice przemysłowe czy slumsy. Musimy wykonywać zadania zlecane nam przez innych rebeliantów oraz zwykłych mieszkańców miasta. Metropolia, mimo wszechobecnej tyranii, sprawia wrażenie całkiem żywej, a nasze czyny i decyzje mają duży wpływ nie tylko na historię, ale również na nastawienie innych do naszej postaci czy rozłożenie panujących w mieście sił. Dlatego właśnie cały czas musimy dbać o to, aby nikomu nie zajść przypadkiem za skórę, co mogłoby się skończyć tragicznie. Mechanika nie różni się zbytnio od tej, którą najczęściej spotkamy w innych produkcjach z gatunku roguelike – obserwujemy akcję z lotu ptaka, przechodząc kolejne poziomy generowane proceduralnie, po drodze wypełniając zlecone nam questy. Co ciekawe, w kwestii rozwiązywania zadań zawsze jest więcej, niż jedna droga – możemy na przykład biec po prostu przed siebie i w szale eliminować przeciwników, albo przemykać się po cichu za ich plecami. Krótko mówiąc, wszystko zależy od nas.
Streets of Rogue zostało przyjęte bardzo ciepło. W serwisie Metacritic wersja pecetowa została oceniona głównie przez graczy i posiada średnią na poziomie 81 punktów na sto. Wersja na Xbox One została oceniona na 82 punkty przez krytyków, a wersja na Nintendo Switch uzyskała z kolei notę 75/100. Nasz recenzent wystawił grze wysoką ocenę 8.5/10, chwaląc ją przede wszystkim za różnorodność postaci (których jest kilkadziesiąt) oraz fakt, że zapewnia niezłą frajdę nawet po wielu godzinach grania i najzwyczajniej w świecie nie nudzi.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!