Xbox nie ma gier, mówili zagorzali fani PlayStation. No to teraz mają z tym wielki problem.
Xbox nie ma gier, mówili zagorzali fani PlayStation. No to teraz mają z tym wielki problem.
Od lat wielu zwolenników konsol Sony podaje jako argument o wyższości “ich” platformy brak gier na wyłączność na Xboksie. Nieobecność Halo, Gears of War, Forzy czy Fable na PlayStation nie jest dla nich problemem. Ważne, że gry te wychodzą również na PC, a więc nie są to “prawilne exy”. Wielkim szokiem dla tych osób był bez wątpienia artykuł Kotaku, w którym czytamy że Sony planuje wydanie Horizon Zero Dawn na PC. Na tym ma się nie skończyć. Kolejnym tytułem w kolejce do portowania na komputery osobiste podobno ma być Dreams. W przyszłość identyczna droga spotka kolejne produkcje (ale jakiś czas po premierze na platformie Sony). Czy to koniec pewnej epoki? Koniec gier na wyłączność?
Na początku warto zaznaczyć, że to nie początek, a kontynuacja przenoszenia gier znanych dotychczas z konsol Sony na inne platformy. Nie mam tutaj nawet na myśli tylko ogłoszenia PC-towej wersji Death Stranding, która pojawi się w tym roku czy produkcji Quantic Dream na Epic Games Store. W grudniu Sony ogłosiło, że seria na licencji ligi MLB od 2021 roku będzie multiplatformowa. W Europie ta informacja przeszła bez większego echa, ale w Ameryce była sporym wydarzeniem. W końcu baseball to jedna z najważniejszych dyscyplin sportu w tym kraju. Wielu graczy straciło tym samym powód, aby posiadać w domu właśnie PS4 lub w przyszłości PS5. Za oceanem spotkało się to z bardzo głośną reakcją. Do tego tematu jeszcze wrócimy.
Tych ruchów nie należy jednak uznawać za sygnał końca gier na wyłączność. Te nadal mają się bardzo dobrze. Horizon Zero Dawn, podobnie jak Death Stranding czy Detroit: Become Human, nadal są ważnymi argumentami za kupnem PS4. Gracz konsolowy ciągle będzie je brać pod uwagę decydując się między PlayStation, a Xboksem. Oczywiście istnieje grupa graczy, która zrezygnuje z kupna sprzętu Sony lub Microsoftu i zostanie przy PC. Nie oszukujmy się jednak - są to osoby i tak mocno przywiązani do komputerów osobistych i na nich spędzają najwięcej czasu. Jeśli ich zabraknie, nikomu biznes się nie posypie. Zamiast tego Sony może dotrzeć do nowych klientów i zarobić na sprzedaży portów. Mówimy w końcu o grach, które tylko na PS4 sprzedały się w wielomilionowym nakładzie. Ich potencjał na PC jest więc ogromny. To pieniądze, po które warto się schylić.
Kiedy decydują pieniądze, dziecinne wojenki konsolowe i teksty typu “Xbox nie ma gier” (bo większość produkcji Microsoftu wyszła na PC) przestają mieć znaczenie. Może jest to głośne, ale finalnie nie ma większego znaczenia. Każdy okopuje się we własnym obozie i wszystko zostaje po staremu. Wydanie gry na wyłączność również na PC nic nie zmienia w postrzeganiu platformy. Z takiego założenia wychodzi Microsoftu i jak widać, podobne zdanie ma Sony. Psy szczekają, karawana jedzie dalej.
W wydawaniu gier na PC chodzi o pieniądze, ale niekoniecznie muszą one pochodzić tylko ze sprzedaży tej konkretnej gry. Weźmy za przykład Microsoft, który niedawno, w ramach Halo Master Chief Collection, wydał na Steamie kultowe Halo Reach. Gra z miejsca stała się bestsellerem na platformie Valve. Marka stworzona przez Bungie ponownie wróciła na szczyt i rozkochała w sobie miliony graczy. Oczywiście nie jest to skala znana z premiery oryginału lub Halo 3, ale na pewno tego Microsoftowi brakowało. Od kiedy serią zajmuje się 343 Industries zalicza ona systematyczny zjazd popularności. To nadal wielkie IP, ale nie rozpala już wyobraźni tak jak przed laty. Wielu fanów serii “rozlało” się po innych platformach, również na PC. Wydanie Master Chief Collection na komputery osobiste pomoże wrócić do tych osób i odbudować w nich miłość do serii. To szczególnie ważne w roku premiery nowej, wielkiej odsłony. Być może nie każdy kupi przez to Xbox Series X (w końcu Infinite wyjdzie też na PC), ale Microsoft zbuduje wokół swojej gry hype i przy okazji pozyska nowych klientów na subskrypcję Game Pass.
Podobnie może myśleć Sony. Wydanie kilku starszych gier spowoduje, że wiele osób będzie mogło pierwszy raz w życiu sprawdzić potencjał znanych z PS4 produkcji. To świetna reklama, zwłaszcza przed premierą PS5, które powinno otrzymać sequel Horizon Zero Dawn. Być może dlatego Microsoft pozwolił na wydanie Cuphead i Ori and the Blind Forest na Switcha. Xbox One na tym nie ucierpi, a wielu graczy zobaczy jak fantastyczne gry posiada ta platforma. W dodatku w o wiele lepszej jakości niż na “Pstryku”. Wydawanie gier na wyłączność na inne platformy (o ile nie jest to bezpośredni konkurent) może więc być dobrym rozwiązaniem. Jeśli jest w tym umiar skorzystają wszyscy. Może z wyjątkiem fanboy-ów, którzy po takich ogłoszeniach wylewają na producenta swojej ukochanej konsoli wiadro pomyj, tak jakby dodatkowy port miał cokolwiek zmienić. To jednak temat na zupełnie inną dyskusję.
Wróćmy w tym miejscu do wspomnianego wyżej MLB. Ten przykład może pokazywać, że czasami powody decyzji o poszerzeniu listy platform docelowych mogą być mało oczywiste. W tym wypadku w oficjalnym ogłoszeniu czytamy o decyzji Sony i władz ligi MLB. Nie samej japońskiej korporacji. To wszystko miało miejsce w ramach podpisania nowej umowy licencyjnej. Istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że licencjodawca wymusił wydanie gry na inne konsole (więcej platform=większa sprzedaż=większe wpływy z licencji). Możliwe, że Sony znalazło się w sytuacji bez wyjścia - albo zgodzi się na wydanie multiplatformowej gry, albo straci licencję. To nie tylko utrata ogromnych dochodów, ale i konieczność ponoszenia dużych kosztów. W końcu odpowiedzialne za serię studio Sony San Diego musiałoby poświęcić sporo czasu, aby przekwalifikować się na robienie zupełnie innych gier. Lepszym rozwiązaniem było więc zatrzymanie marki, ale utrata wyłączności. To jednak tylko teoria, aczkolwiek bardzo prawdopodobna.
Na koniec warto wspomnieć czym kończy się artykuł na Kotaku. Autor cytuje w nim jednego z rynkowych analityków. Mat Piscatella z NPD Group twierdzi, że teraz firmy jak Sony czy Microsoft nie będą skupiać się na konsoli, a ekosystemie. Z tego też powodu gigant z Redmond ogłosił, że jego nowy sprzęt to po prostu Xbox, a dopisek Series X oznacza linię sprzętów. Microsoft nie chce koncentrować się tylko na jednej maszynie, ale dostarczać usługi szerokiej grupie osób - przez konsolę, PC-ty czy streaming. Chociaż to Sony wygrało obecną generację, ciężko będzie zatrzymać te wręcz nieuniknione zmiany. Dlatego również Japończycy zmieniają kierunek rozwoju. Na razie będzie to mały krok, ale od czegoś trzeba zacząć. Podobno PS5 ma również wspierać akcesoria z poprzedniej generacji, podobnie jak będzie to miało miejsce w obozie Microsoftu. Tym samym w centrum uwagi przestaje być pojedyncza konsola, a główne miejsce ma zająć ekosystem rozumiany jako coś znacznie szerszego.
Całym tym tekstem chciałbym przekazać, że nikt w Sony nie oszalał decydując się na wydanie kilku gier na wyłączność PS4 na PC (pamiętajmy, że nadal nie doczekaliśmy się oficjalnego komunikatu). To efekt długookresowej strategii, która pokazuje jak zmienia się rynek. Na pewno ucierpią na tym wojny konsolowe. To akurat wielki plus. Postawienie w centrum uwagi ekosystem, a nie pojedynczą konsolę sprawi, że gry będą łatwiej dostępne. Na pewno więc trzeba będzie inaczej patrzeć na branżę, ponieważ stare miary przestaną być skuteczne. Nie sądzę jednak, abyśmy my, gracze, źle na tym wyszli.