Od teraz możecie zagrać w Metro w… metrze. I będzie to świetne przeżycie.
Aż trudno uwierzyć, że Metro 2033 zadebiutowało prawie dekadę temu, bo w marcu 2010 roku, natomiast Metro: Last Light ukazało się trzy lata później. Obie produkcje rodem z poprzedniej generacji doczekały się remasterów na Xbox One, PlayStation 4 oraz PC, które właśnie pojawiły się także na Switchu. Przed premierą Metro 2033 Redux i Metro: Last Light Redux (w tekście będę o nich pisał głównie jak o jednej grze – Metro Redux) zastanawiałem się, jak sprawdzą się one na hybrydowej konsoli Nintendo. W praktyce okazało się, że są to naprawdę przyzwoite konwersje, chociaż nie da się ukryć, że autorzy musieli pójść na trochę kompromisów, by uzyskać zadowalającą jakość grafiki i płynność animacji.
Zacznijmy może od tego, że przeniesienie Metro Redux na Switcha nie było tak ogromnym wyzwaniem, jak port trzeciego Wieśka czy też na przykład Assassin’s Creed IV: Black Flag. Dzieło rodzimego CD Projekt RED posiada przecież wielki, otwarty świat, natomiast Metro 2033 i Metro: Last Light to gry, w których z założenia eksplorujemy przede wszystkim niewielkie, klaustrofobiczne lokacje, a sam przebieg kampanii jest dużo bardziej liniowy niż w przygodach Gerwanta z Rybli. Nie zmienia to jednak faktu, że konwersja tytułów z segmentu AAA na Switcha, który nie posiada zbyt zaawansowanych technicznie podzespołów, może czasem przyprawić twórców o zawrót głowy. Podczas grania w Metro Redux odniosłem jednak wrażenie, że autorzy uporali się ze wszystkimi problemami, jakie napotkali na swojej drodze.
Metro Redux jest dostępne na Switchu w polskiej wersji językowej. Dostępne są oczywiście wyłącznie przetłumaczone napisy, ale…! Nic nie stoi na przeszkodzie, by ustawić rosyjskie głosy, co buduje znacznie lepszy klimat niż angielski dubbing. Swoją drogą wciąż ubolewam nad tym, że w Czarnobylu od HBO GO nie było takiej możliwości i wszyscy mówili do siebie jedynie po angielsku. To trochę tak, jakby Polak grał w Wiedźmina właśnie po angielsku. Koniec tych dygresji, wracamy do tematu.
Największym atutem Metro 2033 Redux i Metro: Last Light Redux jest to, że obie gry działają na Switchu w 1080p przy zachowaniu płynnych 30 klatek na sekundę. Mowa w tym przypadku o trybie stacjonarnym, bo w mobilnym nie można liczyć aż na tak wysoką jakość grafiki. Zabierając pakiet ze sobą musimy liczyć się z tym, że grafika będzie wyświetlana w rozdzielczości 720p, ale nadal w 30 FPS-ach. Jako że przenośnie dysponujemy mniejszym ekranem, przeskok z 1080p na wspomniane 720p nie jest bardzo zauważalny, a twórców warto pochwalić za to, że w każdym z wariantów oferują zadowalającą płynność animacji bez większych spadków.
GramTV przedstawia:
Recenzowane wydanie Metro Redux nie prezentuje się oczywiście tak dobrze, jak na PlayStation 4, Xbox One czy PC, ale w porównaniu do konsol stacjonarnych edycja na Switcha wypada naprawdę dobrze. Różnice w kwestii jakości oprawy wizualnej są niewielkie, momentami praktycznie niezauważalne. Owszem, czasem gołym okiem widać, że tekstury ubrania postaci są w niższej rozdzielczości, a na niektóre elementy otoczenia, np. ściany, czasem lepiej nie patrzeć, ale i tak w większości przypadków grafika prezentuje się świetnie, dorównując innym platformom, na których ukazały się remastery Metro 2033 i Metro: Last Light.
Metro Redux to zestaw godny polecenia. W cenie jednej gry otrzymujemy dwie wyśmienite produkcje, które zostały bardzo dobrze przeniesione na konsolę Nintendo. Oczywiście jeśli szukamy najlepszego wydania, to Switch nam takiego nie zaoferuje, ale 1080p i 30 FPS w trybie dokującym to coś, co sprawia, że autorzy zasługują na słowa najwyższego uznania. Zwłaszcza, że mobilnie nie jest wcale dużo gorzej, bo 720p na niewielkim, raptem nieco ponad sześciocalowym ekranie, to rozdzielczość, która wystarczy do komfortowej rozgrywki.
8,0
Metro Redux na Switchu prezentuje się niewiele gorzej od wersji na PlayStation 4 i Xbox One, a także znacznie lepiej niż edycje na konsole poprzedniej generacji
Plusy
dwie świetne gry w cenie jednej
1080p w trybie stacjonarnym i 720p w mobilnym
praktycznie stałe 30 klatek na sekundę
możliwość włączenia polskich napisów i rosyjskich głosów
oprawa graficzna na wysokim poziomie
Minusy
mimo wszystko 200 złotych za remastery kilkuletnich gier to wciąż sporo
W gram.pl od 2008 roku, w giereczkowie od 2002. Redaktor, recenzent. Podobno dużo gra w Soulsy, choć sam twierdzi, że to nieprawda. To znaczy gra, ale nie aż tak dużo.
Kilkuletni remaster dziesięcioletniej gry działa "płynnie w 30fps" i to jest zaskoczenie? Gry w 30fps to ja mogę odpalić na swojej pralce. Tyle, jak chodzi o mityczne możliwości konsol (również PS4 i XboxOne) i nowe gry, które "wyglądają na nich świetnie".