Kochacie One Piece? A nawalanki w stylu musou? Jeżeli choć na jedno pytanie odpowiedzieliście twierdząco, One Piece: Pirate Warriors 4 powinno wylądować na szczycie waszej listy zakupów.
Kochacie One Piece? A nawalanki w stylu musou? Jeżeli choć na jedno pytanie odpowiedzieliście twierdząco, One Piece: Pirate Warriors 4 powinno wylądować na szczycie waszej listy zakupów.
Jeżeli nigdy nie mieliście do czynienia z serią Musou/Warriors od Omega Force, to wyobraźcie sobie trójwymiarową nawalankę, w której główny bohater biega po minimalistycznych poziomach, operuje kilkoma prostymi atakami łączonymi w kombinacje, wycinając po drodze setki bliźniaczo podobnych wrogów. Co i rusz na arenę wychodzi potężniejszy przeciwnik lub wymagający boss, jednak przez dłuższy czas nawalamy naprzemiennie w dwa przyciski, zerkamy na mapkę w rogu, słuchamy wytycznych i tniemy, siekamy, miażdżymy wszystko, co się rusza w zasięgu wzroku.
Powyższy opis skopiowałem ze swojej recenzji Fire Emblem Warriors i można by go powtórzyć w odniesieniu do Hyrule Warriors, Dynasty Warriors i wielu innych tworów Omega Force, które od prawie ćwierć wieku bazują na tym samym prostym pomyśle. Brzmi niezbyt zachęcająco, ale akurat w przypadku One Piece: Pirate Warriors 4 nie mamy do czynienia z pójściem na łatwiznę i dodaniem kilku nowych postaci do trzeciej części.
Wręcz przeciwnie. Można się wręcz pokusić o stwierdzenie, że One Piece: Pirate Warriors 4 to sequel doskonały. Ziszczenie marzeń fanów tytułowej mangi/anime i jedna z najlepszych tego typu gier na rynku. Ale po kolei.
Czym jest One Piece – nie trzeba tłumaczyć nikomu, kto przez ostatnie 20 lat choć trochę interesował się japońską popkulturą. Przygodowy tasiemiec w pirackim klimacie (przefiltrowanym przez japońskie absurdy i kurioza) liczy już sobie prawie 100 tomów mangi i bez mała tysiąc odcinków anime. W zeszłym roku na konsole i pecety wyszedł One Piece World Seeker – pierwsza gra na licencji z otwartym światem, która niestety pozostawiała wiele do życzenia (zmarnowany potencjał to najłagodniejsze podsumowanie). One Piece: Pirate Warriors 4 to z kolei wielki, pod każdym względem, powrót do rozrywki w stylu musou, z którą fani serii mieli ostatni raz styczność pięć lat temu.
One Piece: Pirate Warriors 3 było bardzo udanym debiutem serii na PlayStation 4, a "czwórka" jest jeszcze lepsza, większa i bardziej przemyślana.
Fabularnie One Piece: Pirate Warriors 4 robi rzecz niemożliwą – zbiera do kupy kilkaset odcinków anime, wyciska esencję i wlewa ją w 15-godzinny tryb liniowej kampanii. Ponad trzydzieści głównych misji pokrywa się z ośmioma historiami z serialu, z czego dwie są zupełnie nowe względem OPPW3. Wciśnięcie masy postaci, wątków i przygód w tak krótką grę wymagało cięć i opowiadania pewnych rzeczy na skróty. Z tego powodu One Piece: Pirate Warriors 4 nie można traktować jak streszczenia anime dla kogoś, kto nie obejrzał ani jednego odcinka. To bardziej sentymentalna podróż do przeszłości dla fanów. Interaktywny spacer po znajomych wątkach, przypominanie kultowych scen odtworzonych na silniku gry i możliwość wzięcia udziału w przełomowych walkach. Twórcy starali się jednak, by jak najwięcej pokręconej treści zostało podane w możliwie przejrzysty i przystępny sposób. Zieloni w temacie One Piece muszą się jednak nastawić, że już na starcie przywitają ich wyrwane z kontekstu walki z bossami, dziesiątki bohaterów, powiązania rodzinne, streszczenie konfliktów i wielkich przygód.
Gracze pamiętający poprzednie Pirate Warriors z pewnością zauważą, że niektóre sceny są żywcem przeniesione z "trójki". Zaletą One Piece: Pirate Warriors 4 jest jednak to, że wątki ledwie zarysowane w poprzedniej grze teraz doczekały się większej uwagi. Innymi słowy to, co w "trójce" było pokazane jedną walką z bossem i kilkoma cutscenkami, w "czwórce" może być ciągiem misji zajmujących godzinę.
W trybie fabularnym przechodzimy kolejne misje według schematu opisanego w pierwszym akapicie. Tutaj nie ma żadnej rewolucji, więc fani musou powinni być ukontentowani. W trakcie każdej przygody zdobywamy walutę i surowce, są misje poboczne i oczywiście walki z bossami. Po każdym rozdziale możemy rozwinąć swoją postać, jeżeli mamy odpowiednie składniki. W One Piece: Pirate Warriors 4 postawiono na dwa drzewka rozwoju – jedno uniwersalne, wzmacniające wybrany element u wszystkich bohaterów jednocześnie. Drugie drzewko (czy raczej mapa z wysepkami) pozwala rozwinąć daną umiejętność lub statystykę wybranego wojownika. Można więc skupić się na maksymalnym dopakowaniu ulubieńca, ale trzeba pamiętać, że nie zagramy nim we wszystkich misjach fabularnych. Niektóre wątki są ściśle powiązane z jedną personą, inne misje dają ograniczony wybór. W grze dowolnej (powtarzanie etapów z kampanii) wybór postaci jest oczywiście mniej restrykcyjny.
Jeżeli o bohaterach mowa, One Piece: Pirate Warriors 4 ma ich ponad 40. Luffy, Sanji, Brook, Crocodile, Chopper, Usopp, Zoro, Kid, Big Mom, Kaido – wybór jest ogromny i co najważniejsze, bardzo zróżnicowany. Z założenia każdym piratem steruje się tak samo. Dwa przyciski ciosu, dash, skok, cztery specjale z paskiem do naładowania – tylko to trzeba zapamiętać, ale gdy ogarniemy podstawy, możemy zacząć kombinacje.
Rozgrywka w musou była od zawsze synonimem naprzemiennego naparzania w dwa przyciski ataku, i choć One Piece: Pirate Warriors 4 pozwala grać w ten sposób, to pod powierzchnią prostackiego systemu kryje się świetny system combosów i juggli. Skoczne postacie takie jak Luffy i Sanji mogą wyczyniać cuda w rękach doświadczonego gracza. Ulepszony system walki pozwala podrzucić całą gromadę sklonowanych żołnierzy i zafundować im morderczy taniec kilkanaście metrów nad ziemią. Przedłużanie combosów, dashowanie, cancelowanie ataków, specjale – pod względem złożoności systemu walki One Piece: Pirate Warriors 4 to najlepsze musou, z jakim miałem do czynienia.
Kolejny kamyczek do ogródka zalet to lokalna i sieciowa kooperacja. W zależności od trybu i misji, lokalnie można grać we dwie osoby na podzielonym ekranie, a po sieci nawet we cztery. One Piece: Pirate Warriors 4 to świetna gra singlowa, z rozwojem postaci, zbieractwem i dodatkowymi wyzwaniami. Ale miło jest od czasu do czasu stoczyć w gronie znajomych (albo i nieznajomych) widowiskową walkę z wielgachnym bossem i tysiącami drobnych przeciwników.
One Piece: Pirate Warriors 4 to gra-marzenie dla fanów anime również ze względu na japoński dubbing. Przy okazji duże brawa dla rodzimego wydawcy za polskie napisy i bardzo fajne, niesztampowe tłumaczenie. Kolejny plus za energetyczną ścieżkę dźwiękową. Przed każdą misją można sobie nawet wybrać ulubiony motyw z seralu, który będzie nam przygrywał w tle. Graficznie One Piece: Pirate Warriors 4 stawia na duże kompromisy, łącząc znakomicie odwzorowanych bohaterów z ubogimi, prostackimi tłami. To standard w gatunku musou. Tutaj nie liczy się jakość, ale ilość, bo tworzenie szczegółowych lokacji i tysięcy zróżnicowanych wrogów, których żywot kończy się zazwyczaj po kilkunastu sekundach, nie miałoby większego sensu. Nie ma czasu na przyglądanie się tłom, kiedy trzeba niszczyć hurtowe ilości przeciwników. Grunt, że akcja jest płynna, pełna fajerwerków, a budynki rozwalają się pod naporem ciosów. I wcale nie przeszkadza fakt, że wyglądają jak z kartonu.
Pierwszy raz z gatunkiem musou miałem styczność w czasach PlayStation 2 i od tamtej pory żadna gra tego typu nie sprawiła mi tyle przyjemności, co One Piece: Pirate Warriors 4. Mamy tu świetne wykorzystanie materiału źródłowego, mnóstwo treści, całkiem rozbudowany system walki i przyjemną zabawę dla weteranów i nowicjuszy. Można ponarzekać na stosunkowo długie loadingi, sporadyczne problemy z kamerą i recykling treści z Pirate Warriors 3. Nie ma tu też żadnego zupełnie nowego pomysłu na urozmaicenie prawie 25-letniego schematu. Ale nowe dziecko Omega Force to i tak prawdziwa gratka dla fanów One Piece.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!