Więcej tego samego w nowej otoczce. Czy to źle? Ależ skąd!
Gearbox Software nie daje nam zapomnieć o Borderlands 3. Przed ubiegłorocznymi świętami zadebiutował pierwszy dodatek, Moxxi's Heist of the Handsome Jackpot, a nie tak dawno pojawiło się drugie (z zaplanowanych czterech) DLC zatytułowane Guns, Love and Tentacles. Podobnie jak wcześniejsze rozszerzenie nie wprowadza ono rewolucji, ale czy jest ona komukolwiek potrzebna, skoro to po prostu więcej Borderlandsów?
Absurdalna wręcz historia przedstawiona w Guns, Love and Tentacles idealnie komponuje się z humorem Borderlands 3. Oto bowiem trafiamy na zupełnie nową, lodową planetę Xylourgos, gdzie sir Alistair Hammerlock i Wainwright Jakobs mają wziąć ślub. Trzeba przyznać, że wybrali dość odległe miejsce. Mimo tego wszyscy goście spotykają się w mieście Cursehaven. Wśród nich pojawia się również znana z Borderlands 2 była Vault Hunterka, czyli Gaige, której towarzyszy oczywiście Deathtrap.
Już wiecie z tytułu, że ślubu nie będzie. Przynajmniej na początku, bo na horyzoncie pojawiają się kultyści. Ruszamy do walki ze wspomnianymi przeciwnikami oraz wieloma innymi typami wrogów (np. kosmicznymi bestiami i nieustraszonymi bandytami), by nie doprowadzić do wskrzeszenia gigantycznego potwora. W międzyczasie zatrzymujemy się na trochę dłużej, chcąc poznać kolejne niuanse fabularne, ale bądźmy szczerzy – każdy wie, jak to wszystko się skończy.
Borderlands 3: Guns, Love and Tentacles to oczywiście strzelanie, strzelanie i jeszcze raz strzelanie. Zarówno do szeregowych oponentów, jak i wymagających bossów. „Szefów” nie mogło zabraknąć w recenzowanym dodatku, ale nie liczcie na zbyt wiele takich potyczek, nawet pomimo faktu, że ukończenie wszystkich zadań głównych i pobocznych zajmie wam około dziesięć godzin. W tym czasie będziecie mogli nie tylko awansować maksymalnie na 57. poziom doświadczenia, ale zbierzecie także nowe elementy wyposażenia, w tym legendarne rodzaje broni oraz sporo kosmetycznych dodatków.
Lodowa planeta Xylourgos prezentuje się naprawdę okazale. Twórcy nie zmuszają nas jednak wyłącznie do eksplorowania zamarzniętych obszarów. Już przed premierą wiadomo było, że Guns, Love and Tentacles to ukłon w stronę tych fanów Borderlands 3, którzy nie stronią od lovecraftowskich klimatów i mitologii Cthulhu. Zwiedzając dość mroczne lokacje trudno nie dostrzec nawiązać do twórczości H.P. Lovecrafta.
GramTV przedstawia:
Borderlands 3: Guns, Love and Tentacles nie wymyśla koła od nowa, lecz warto zaznaczyć, że nie wszystkie misje polegają wyłącznie na opróżnieniu magazynka. W jednym z początkowych etapów musimy na przykład rozstawić baloniki na przyjęciu, ale wykonywanie tej czynności zostaje nam dość szybko przerwane przez nadciągających wrogów. W innym z kolei znalazło się miejsce na nieskomplikowaną zagadkę natury logicznej. Mamy więc trochę ciekawszych i trochę nudniejszych zadań.
Osobny akapit należy się również bossom. Borderlands 3: Guns, Love and Tentacles zawiera naprawdę świetnie zaprojektowane walki „z szefami”, chociaż to, że pierwsza z nich wymaga skakania po obiektach otoczenia nie wszystkim może przypaść do gustu. Element ten w Borderlands 3 nie jest zrealizowany najlepiej, ale na szczęście i tak gra zamienia się w nieskomplikowaną platformówkę tylko na dłuższą chwilę. Podobało mi się także starcie z ostatnim przeciwnikiem, chociaż droga do niego wydawała mi się zbyt rozwleczona. Tak jakby autorzy nie chcieli jeszcze kończyć tej przygody i zastanawiali się, co jeszcze można do niej dodać. Nie trzeba było tego robić, bo DLC i tak jak jest dość długie.
Zapewne nikogo, kto skończył Borderlands 3 nie trzeba przekonywać do zakupu Guns, Love and Tentacles. Można jednak zauważyć, że Gearbox Software nie idzie po linii najmniejszego oporu. To naprawdę obszerny dodatek z ciekawą historią, klimatycznymi lokacjami i tą samą, wciąż angażującą rozgrywką. Brać i grać!
8,0
Jeszcze więcej Borderlandsów? Jestem na tak!
Plusy
bardzo dobrze zaprojektowane nowe lokacje
widać inspiracje twórczością Lovecrafta
niezmiennie świetna rozgrywka
walki z bossami
czas rozgrywki
Minusy
trochę niepotrzebnie wydłużona końcówka
elementy platformowe nie wszystkim muszą się podobać
W gram.pl od 2008 roku, w giereczkowie od 2002. Redaktor, recenzent. Podobno dużo gra w Soulsy, choć sam twierdzi, że to nieprawda. To znaczy gra, ale nie aż tak dużo.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!