Gry i filmy to mariaż dalece nieszczęśliwy. Niezależnie od tego, w którą stronę przebiega adaptacja – czy z konsoli i komputera na duży ekran, czy odwrotnie, zwykle nie wychodzi z tego nic, nad czym warto byłoby się dłużej rozwodzić (może poza filozoficzno-naukowym wywodem na temat przyczyn ciągłych niepowodzeń w tej dziedzinie). Podobnie przez długi czas było z grami i superbohaterami. Dopiero seria Batman: Arkham od Rocksteady Studios przyniosła tak wyczekiwane przełamanie. Od jej premiery doczekaliśmy się przecież udanych bijatyk Injustice z postaciami z uniwersum DC od NetherRealm Studios, świetnie spisał się też Marvel’s Spider-Man. Coraz modniejszym trendem w ostatnich latach stawało się natomiast przenoszenie gier komputerowych i wideo na planszę. Czy to w ogóle ma prawo się udać? Oto planszówki, które z mniejszym bądź większym powodzeniem adaptowały rozwiązania znane z wirtualnej rzeczywistości.
Wiedźmin: Gra przygodowa
Przepiękna, zdobiona wieloma szczegółami plansza; rozmaite talie kart; różnorodni bohaterowie; klimatyczne kości walki, w tym unikalne dla każdej z postaci; starannie wykonane figurki, planszetki, znaczniki, żetony... Jest pięknie, bogato i widowiskowo. Czy można byłoby sobie wyobrazić lepsze uzupełnienie prozy Andrzeja Sapkowskiego i tak cenionych przecież produkcji CD Projekt RED? Niestety tak. Wiedźmin: Gra przygodowa jest bowiem ucieleśnieniem powiedzenia, by książki nie oceniać po okładce. To, co piękne na zewnątrz, kryje w sobie jałową mechanikę rozgrywki. Całość sprowadza się do podróżowania do lokacji gwarantujących nam żetony, których akurat potrzebujemy w związku z wykonywaną misją. Nie brzmi jak jedna z najbardziej porywających przygód Geralta, prawda? Na domiar złego interakcja między bohaterami, która w grach odgrywa tak istotną przecież rolę, tu niemalże nie istnieje. Osobna sprawa, że marka zrobiła swoje i gra rozeszła się na pniu. Obecnie można ją dostać w Polsce wyłącznie na rynku wtórnym, a tam padają nierzadko wręcz absurdalne kwoty...
Średnia ocen na boardgamegeek.com: 6,41
Jagged Alliance: Gra planszowa
Sfinansowana na wspieram.to adaptacja pecetowego hitu, który debiutował jeszcze w ubiegłym stuleciu, to nie wydmuszka. Efektowną oprawę dopełnia bowiem szereg trafionych rozwiązań gameplayowych. W Jagged Alliance: Grze planszowej mamy do wyboru kilkanaście unikatowych postaci, opisanych cechami i dysponujących na starcie kilkoma przedmiotami. Przygotowana ekipa wyrusza na misję, której celem jest zgładzenie dyktatora. Kampania podzielona jest na misje, a scenariusz każdej z nich określa warunki zwycięstwa i sytuacje, gdy wyprawa kończy się niepowodzeniem. Dostępne akcje są proste, a jednocześnie dają wystarczające pole manewru, by gra dawała szerokie możliwości taktyczne. To nie jedyna rzecz, przywodząca na myśl oryginał. Plansza, swoją drogą nietuzinkowo skonstruowana, wizualnie przypomina to, co przed laty widniało na ekranach naszych monitorów. Śmiało można powiedzieć, że Jagged Alliance: Gra planszowa to jeden z przykładów na to, że przy odpowiednim podejściu i zebraniu trafionych pomysłów udane przeniesienie gry komputerowej na planszę jest zadaniem wykonalnym.
Średnia ocen na boardgamegeek.com: 8,56
Gears of War: Gra planszowa
Marcus Fenix, Dominic Santiago, Augusts Cole i Damon Baird to postacie znane przede wszystkim z Xboksa, ale już w 2011 roku można je było spotkać i na planszy. Gears of War: Gra planszowa oparta jest – tak jak pierwowzór – na kooperacji, w ramach której żołnierze COG muszą unicestwić hordy locustów. Kampania podzielona została na siedem misji, a regrywalność zapewnia losowa konstrukcja planszy. Bohaterowie dysponują rozmaitymi rodzajami broni oraz akcjami, które wiernie odwzorowują to, z czego zasłynęły produkcje Epic Games. Rozgrywka przebiega w turach. Najpierw swoje akcje wykonują gracze, a następnie wyciągają z talii karty, które determinują zachowanie locustów. Dla wielu minusem okaże się, że walka oparta jest na wynikach rzutów kośćmi. Losowi można jednak dopomóc na różne sposoby, duże znaczenie mają też taktyczne decyzje podejmowane wcześniej. Dużym plusem jest ponadto – standardowo dla gier Fantasy Flight Games – piękne, staranne wykonanie. O ile plansze nie prezentują się zbyt efektownie, tak figurki, karty i pozostałe elementy to już sama przyjemność dla oka. Czuć również klimat konsolowego Gears of Wara. Zadanie wykonane.
Średnia ocen na boardgamegeek.com: 7,47
XCOM: Gra planszowa
XCOM to kolejna produkcja z gatunku gier taktycznych, którą udało się udanie odwzorować na planszy. Cztery całkowicie odmienne jednostki, spośród których każda ma rozpisaną własną rolę (dowódca – zarządza zasobami, rozdziela interceptory na poszczególne strefy; główny naukowiec – rozporządza badaniami prowadzącymi do odkrycia nowych technologii, które następnie można użyć w walce z obcymi; główny oficer – pilnuje porządku rozgrywki i aktualizuje sytuację na planszy; kapitan oddziału – kontroluje jednostki bojowe) nadają grze sporego skomplikowania. Choć twórcy twierdzą, że dopuszczalna jest nawet rozgrywka solo, w praktyce opanowanie tak wielu elementów może wykraczać poza możliwości wielu osób. Za to w pełnym składzie batalia o uratowanie Ziemi przed najeźdźcami z kosmosu jest prawdziwym kąskiem dla miłośników strategii i współpracy. Co ważne, w XCOM: Grze planszowej konieczne jest wykorzystanie aplikacji, która określa, co dzieje się na planszy.
Średnia ocen na boardgamegeek.com: 7,07
Dark Souls: Gra planszowa
Przeglądając internet można się natknąć na co najmniej kilka zestawień, w których Dark Souls: Gra planszowa jest uznana za najlepszą planszową adaptację gry wideo . Tymczasem oceny graczy na portalu boardgamegeek zdają się nie potwierdzać tak wysokiego miejsca tego tytułu w hierarchii gier odwzorowywanych z komputerów i konsol. Jak więc jest faktycznie? W Dark Souls: Grze planszowej, podobnie jak w produkcjach From Software, chodzimy po planszy i walczymy z przeciwnikami. I giniemy. Wiele razy. Nawet po otwarciu pudełka pierwsze co widzimy to napis „Umarłeś”. Od razu czuć klimat. Mamy planszę gracza, na której pilnujemy swoich statystyk i ekwipunku, mamy dwustronne kafle tworzące planszę i mamy mnóstwo figurek reprezentujących jednostki bojowe. Mamy też sporo decyzji do podjęcia na polu walki, zwłaszcza, że system gry jest naprawdę dobrze zaprojektowany jeśli chodzi o działania przeciwników. Czego natomiast nie mamy, to mnogość różnorodnych wrogów, która niestety dość szybko wywoła uczucie powtarzalności. Sporo narzekania wywołały ponadto zasady, co wynika przede wszystkim ze źle napisanej instrukcji. Planszowe Soulsy jako adaptacja są bardzo udane, zwłaszcza pod kątem stopnia trudności, natomiast jako gra planszowa mają istotne niedociągnięcia.
Średnia ocen na boardgamegeek.com: 6,58
This War of Mine: Gra planszowa
To już drugi polski hit, który doczekał się przeniesienia na planszę. W przeciwieństwie jednak do Wiedźmina: Gry przygodowej, This War of Mine: Gra planszowa to adaptacja co się zowie. Idealnie odwzorowano założenia oryginału: gracz wciela się w rolę cywila, który usiłuje przeżyć znoje działań wojennych. W tym celu musi zapewnić sobie pożywienie, ciepło i leki. Surowce zdobywa plądrując lokacje rozmieszczone na planszy. Tam czai się jednak zagrożenie i... rozrywające dylematy moralne. Tak jak w grze komputerowej, zostajemy postawieni przed decyzją, czy np. ukraść jedzenie parze staruszków, czy pomóc innemu cywilowi uciec przed żołnierzem, samemu narażając się na utratę zdrowia lub życia... Za szlachetną postawę nie ma nagród, może poza lepszym samopoczuciem. Tak jak my gramy w This War of Mine, tak This War of Mine gra z naszymi emocjami. Dojmująca, nierzadko dołująca, ale świetnie wykonana, z mnóstwem komponentów, różnorodnymi postaciami i bogatą księgą skryptów, okaże się prawdziwą gratką zwłaszcza dla kogoś, kto na planszę lubi udać się solo.
Średnia ocen na boardgamegeek.com: 7,87
Metro 2033
Można się kłócić, że przecież planszowe Metro 2033 nie jest adaptacją gry, a książki Dimitrija Głuchowskiego, na której to produkcja 4A Games też się zresztą opiera. Jakieś przełożenie na wirtualny świat tu jednak znajdziemy, choć nie tak wierne, jak w kilku innych, wcześniej omówionych pozycjach. Tu nie zagramy bowiem solo, wręcz przeciwnie, gra nastawiona jest na negatywną interakcję. Oprócz walki i budowania swojej siły istotnym elementem rozgrywki jest też zdobywanie kontroli nad coraz większą strefą – to właśnie ten aspekt doprowadzi nas do ostatecznego zwycięstwa. Każdy z graczy kontroluje postać, która wyjściowo zarządza trzema stacjami metra. To tam kwitnie (może to przesadnie określenie...) życie po nuklearnej apokalipsie. Trzeba się przygotować na różnorakie zagrożenia, jak i ofensywę pozostałych graczy. Metro 2033 jest w pewnym stopniu losowe, ale uczestnicy zabawy sami zarządzają ryzykiem. Rozgrywka ostatecznie nie jest jednak zbyt głęboka i właśnie na tym najbardziej cierpi ten tytuł. Klimat jest, wysoka jakość wydania jest, brakuje czegoś ekstra w samych mechanizmach. Przypadek nieco podobny do Wiedźmina.
Średnia ocen na boardgamegeek.com: 5,83
Sanctum (aka planszowe Diablo)
Tu mamy dość nietypowy przykład. Sama gra nie jest bowiem oparta na oficjalnej licencji, ale z uwagi na swoją naturę (i zapewne inspiracje twórców) została ochrzczona mianem planszówkowego Diablo. Chodzi o Sanctum, w którym mamy bohatera, wyposażamy go w broń i ekwipunek, chodzimy po planszy i toczymy walkę z coraz silniejszymi przeciwnikami. Na końcu czeka na nas sam władca piekieł. Brzmi znajomo? Gra ma jedną zasadniczą wadę: zbyt dużą wagę mają wyniki rzutu kośćmi. Poza tym w początkowych fazach jest zbyt banalna i dopiero finałowe starcie może nam przyprawić kilka siwych włosów (wraz z ciężkimi obrażeniami ciała postaci, rzecz jasna). O ile zatem podobieństwa do Diablo są liczne i oczywiste, tak mechanicznie znów mogłoby być lepiej. Jeśli szukamy gry w tym stylu, ale niekoniecznie uchodzącą za „Diablo na planszy”, może lepiej byłoby sięgnąć po Mage Knighta lub trzecią edycję Runebounda.
Średnia ocen na boardgamegeek.com: 7,14
World of Warcraft: Gra planszowa
Swojej adaptacji doczekała się nawet największa, najpopularniejsza płatna gra MMO. World of Warcraft: Gra planszowa została wydana już w 2005 roku i imponowała złożonością oraz wyjątkowo bogatym wydaniem. W jego skład wchodziła ponad setka figurek, prawie pół tysiąca żetonów i równie dużo kart, efektowne kostki ośmiościenne, karty postaci i oczywiście sporych rozmiarów plansza. Rozgrywka sprowadzała się do rywalizacji dwóch stronnictw: Hordy i Sojuszu. Członkowie jednego obozu współpracowali ze sobą i zarazem zwalczali przeciwników – mieliśmy więc do czynienia z rzadkim połączeniem kooperacji z negatywną interakcją. W grze występuje sporo ras znanych z Azeroth, nie mogło się obyć również bez questów, także pobocznych. Nadrzędnym celem jest pokonanie Overlorda, a gdy żadnej z frakcji nie uda się tego zrobić, o końcowym triumfie rozstrzyga bitwa między stronami. Przeniesienie tak ciężkiego tytułu na planszę jest zadaniem iście karkołomnym, ale Christian T. Petersen wybrnął z tego naprawdę przyzwoicie. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat World of Warcraft: Gry planszowej, odsyłamy do naszej archiwalnej recenzji.
Średnia ocen na boardgamegeek.com: 6,66
Fallout: Gra planszowa
Wycieczka na pustkowia z biurem podróży Fantasy Flight Games pozwala dostrzec znajome twarze i krajobrazy, ale i wnosi pewne istotne zmiany, niezbędne do nadania rozgrywce odpowiedniego charakteru. W Fallout: Grze planszowej ruchy i decyzje graczy są determinowane przez scenariusz i wyciągnięte questy. Za wykonywanie zadań otrzymujemy rozmaite nagrody, w tym agendy, czyli punkty zwycięstwa. Kto pierwszy zdobędzie wymaganą ich liczbę – wygrywa. Mamy więc do czynienia z wyścigiem (w którym niestety ślepy los odgrywa często zbyt dużą rolę), nie ma za to – pomimo tego, że rywalizujemy przecież z pozostałymi graczami – elementu negatywnej interakcji. Jak ktoś się za szybko przesuwa do przodu, to kłody pod nogi mu nie rzucimy. Udało się za to odwzorować to, za co Fallout jest tak ceniony: nieliniowość fabuły i możliwość wykonania zadań na różne sposoby. Sporo jest też odwołań do wydarzeń przedstawionych w grach Bethesdy. Adaptacja jest zatem i na poziomie fabuły, i – choć częściowo – na poziomie mechaniki. Jest to sztandarowy przykład tytułu, który łatwo jest polecić fanom cyfrowego oryginału i lepiej odradzić tym, którzy z Bethesdowym Falloutem nie są zaznajomieni.
Średnia ocen na boardgamegeek.com: 6,95
Doom: Gra planszowa
W Doomie taktyki jest raczej niewiele. Rozwałka z demonami i potężnym arsenałem w najczystszej postaci to klasyka FPS-ów. Tak to już jednak jest, że przenosząc strzelankę na planszę najłatwiej jest zrobić z niej... grę taktyczną. O ile zatem Doom koło Rainbow Six nigdy nie stał, tak w wydaniu Fantasy Flight Games taką właśnie formę przybrał – i jest w tym naprawdę dobry! Gracze mają do dyspozycji czterech, zróżnicowanych marines, których cechy będą wymuszały dobór odpowiedniej strategii. W przeciwieństwie chociażby do Gears of Wara, tu nie rywalizujemy jednak z zaprojektowanym przez twórców algorytmem, a z żywym graczem, który odpowiada za inwazję piekielnych istot. Mimo różnic w podstawowych założeniach, klimat Dooma aż wylewa się z poszczególnych komponentów. Karty i żetony są niemal żywcem wyjęte z komputera/konsoli, ale prawdziwą gratką są fenomenalne figurki, zwłaszcze demonów. Mimo taktyczności walki twórcom udało się utrzymać wysokie tempo rozgrywki, co jest kolejnym odwołaniem do pierwowzoru. Trzeba mieć jednak na uwadze, że Doom: Gra planszowa nie sprawdza się w mniejszym gronie. Optymalnie jest zasiąść do niego w cztery lub pięć osób.
Średnia ocen na boardgamegeek.com: 7,50
Sid Meier's Civilization: Gra planszowa
Na koniec prezentujemy dowód na to, że nie tylko RPG-i, strzelanki i gry taktyczne mogą z powodzeniem trafić na planszę. Civilization – jedna z najpopularniejszych strategii na komputerach osobistych – wiernie i z klasą hołduje oryginałowi. Gracze zaczynają z niewielką osadą, o której rozwój cywilizacyjno-technologiczny trzeba zadbać. Postępów można dokonywać w wielu dziedzinach: militarnej, urbanistycznej, kulturowej i technologicznej. Nie mogło też zabraknąć cudów świata, które można stawiać po spełnieniu określonych warunków. Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, ale do zwycięstwa w planszowej Cywilizacji ścieżki wiodą różne; także wojenna, co wnosi do ekonomicznego charakteru rozgrywki element negatywnej interakcji. Na tę grę trzeba jednak zarezerwować sporo czasu (dotyczy to samej rozgrywki, jak i opanowania zasad), co dla niektórych może okazać się przeszkodą trudną do przeskoczenia.
Średnia ocen na boardgamegeek.com: 7,43
Jak zatem widać na podstawie powyższych przykładów, przenoszenie gier komputerowych i wideo na planszę jest sztuką trudną, ale na pewno da się to zrobić bardzo dobrze. Rozwój rynku planszówek sprawia, że z wirtualnej rzeczywistości na tekturę chętnie przenoszą się najgłośniejsze tytuły. Zwykle mają one kilka cech wspólnych: piękne wydanie, bogatą zawartość, oczywiste odwołania do swoich odpowiedników z wirtualnego świata i ameritrashową rozgrywkę. Z mechaniką bywa różnie, ale nie brakuje przykładów naprawdę udanych rozwiązań, które zapewnią wiele przyjemnych wieczorów nad planszą.
Powyżej wskazane zostały głównie te pozycje, które doczekały się polskiego wydania, a biorąc pod uwagę świat należy wspomnieć jeszcze m.in. o planszowych adaptacjach Bioshock: Infinite, Tomb Raidera, Halo, Portalu, Starcrafta, Resident Evila czy Assassin's Creeda. Możemy mieć też pewność, że będą i kolejne – choćby powstający w pilskim Archon Studio Wolfenstein, którego kampanię na Kickstarterze śmiało można określić mianem wielkiego sukcesu.