Pokemony ósmej generacji na Switcha nie spełniły moich oczekiwań. Teraz Game Freak eksperymentuje z DLC do Sword/Shield i robi to dobrze.
Pokemony ósmej generacji na Switcha nie spełniły moich oczekiwań. Teraz Game Freak eksperymentuje z DLC do Sword/Shield i robi to dobrze.
The Isle of Armor to pierwsza część (druga -The Crown Tundra wyjdzie jesienią) rozszerzenia, w który powinni się zaopatrzyć wszyscy miłośnicy zeszłorocznych Pokemonów na Switcha. Nie jest to na pewno DLC idealne, ale robi naprawdę dużo dobrego, by urozmaicić, a niekiedy wręcz ulepszyć doświadczenie znane z podstawki.
Na początek ogromne brawa za to, że twórcy zdecydowali się na dwuczęściowy Expansion Pass, a nie trzecią wersję tej samej gry. Poprzednie generacje Pokemonów przyzwyczaiły nas do tego, że przed nadejście zupełnie nowej odsłony mogliśmy wrócić do znanego świata i przeżyć jeszcze raz tę samą przygodę z pewnymi urozmaiceniami. Expansion Pass zrywa z tą tradycją i po wykupieniu dostępu do nowej zawartości, nie musimy zaczynać od początku. Po aktualizacji dowiadujemy się po prostu, że jest okazja polecieć na tytułową wyspę u wybrzeży Galaru.
Na miejscu dochodzi do pewnego nieporozumienia, które rozpoczyna niezbyt długą przygodę z udziałem nowych bohaterów, rywali, a także pokemonów. Kluczowy dla całej historii jest mistrz Mustard urzędujący w lokalnym dojo. Cała opowieść kręci się zresztą wokół sztuk walki i wojowniczego pokemona Kubfu, który może (a właściwie musi z naszą pomocą) wyewoluować w legendarnego Urshifu. Zanim do tego dojdzie, trzeba wykonać serię klasycznych, pokemonowych zadań, wygrywać walki, by w ostatecznym teście wspiąć się na szczyt jednej z dwóch wież.
Wątek fabularny nie jest długi, bo wykonanie wszystkich obowiązkowych misji związanych z trenowaniem w dojo i nowym pokemonem zajmuje nie więcej niż kilka godzin. Ale The Isle of Armor na tym się nie kończy. Najważniejszą atrakcją jest tytułowa wyspa, a raczej miniregion, bowiem nie jest to tylko jednolity kawałek skały otoczony wodą. Na Wyspę Zbroi składa się szereg mniejszych wysepek i środowisk nieznanych mieszkańcom kontynentu Galar, który poznaliśmy w Sword/Shield. Cały teren przypomina konstrukcją Wild Area z podstawki, ale zamiast otwartej i niezbyt zróżnicowanej przestrzeni mamy tu jaskinie, wydmy, lasy, małe wysepki. Odkrywanie kolejnych skrawków mapy stanowi zabawę samą w sobie, czego nie powiedziałbym o bieganiu czy jeżdżeniu po Wild Area.
Nowe pokemony, które wprowadza The Isle of Armor, można policzyć na palcach jednej ręki (i to nie na wszystkich). Na szczęście wraz z aktualizacją dodatku do gier ósmej generacji powróciła ponad setka stworków z poprzednich gier. Najbardziej ucieszył mnie powrót ponad 30 poksów z pierwszej generacji, na której się wychowałem. Ale każda kolejna era ma też swoich reprezentantów. Przypominam, że bardzo okrojona lista pokemonów do złapania była jedną z największych wad Sword/Shield. Dobrze, że chociaż w ten sposób Game Freak odpowiada na potrzeby fanów. Co ważne, dostęp do starych znajomych nie jest zarezerwowany dla posiadaczy Expansion Passa. Po wprowadzeniu aktualizacji każdy może wymienić się wybranym "starociem" czy dokonać transferu za pomocą usługi Pokemon Home.
The Isle of Armor wprowadza do świata gry nowe fryzury, stroje, modyfikacje roweru. Jest kilka dodatków wpływających na rozgrywkę, jak nowa maszyna do tworzenia przedmiotów (Cram-o-matic), gotowanie Max Soup, nowe ruchy. Poza łapaniem nowych-starych pokemonów (także w wersjach regionalnych z Alola), odkrywaniem wyspy i robieniem misji fabularnych, jest kilka pobocznych atrakcji. Z szukaniem 150 Diglettów na czele. Technicznie to nieco zmodyfikowane Pokemon Sword/Shield z nową ścieżką dźwiękową i rodzajami środowiska, w których niestety występują stare bolączki. Jazda na rowerze potrafi przyciąć animację, a gdzieniegdzie rozmyte tekstury nadal rzucają się w oczy.
Żeby zagrać w The Isle of Armor musimy w ciemno zapłacić za dwa DLC w pakiecie. Ale już po pierwszym dodatku nie mam wątpliwości, że Expansion Pass dla graczy Pokemon Sword/Shield to dobry zakup. Nie doskonały, ale dobry, zapewniający od kilku do… trudno powiedzieć ilu godzin rozrywki w nowym regionie, z nowymi przedmiotami, pomysłami itd. Oczywiście można narzekać, że The Isle of Armor mogło się znaleźć w podstawowej grze na starcie, tak samo jak zaległe pokemony z poprzednich generacji. Tego jednak nikt z nas nie przeskoczy. A w nowe Poki z dodatkiem na pewno warto zagrać.