Nieobliczalny to pierwsza duża premiera tegorocznego okresu letniego, gdzie w głównej roli zobaczymy Russella Crowe’a. Warto było czekać?
Russell Crowe kontra świat
Nareszcie się doczekaliśmy. Pierwsza premiera dużego filmu w kinie! W normalnych warunkach bylibyśmy już zmęczeni kolejnymi głośnymi i rozbuchanymi blockbusterami, ale że sytuacja jest, jaka jest, niesamowicie cieszy każdy nowy film. Nawet taki, który rok temu w letnim okresie przeszedłby bez większego echa. W obecnej rzeczywistości Nieobliczalny ma szansę nie tylko zaistnieć, ale stać się kasowym hitem. I wcale nie będzie to dziwne, w końcu dostajemy pełen emocji thriller, z gwiazdą wielkiego formatu w jednej z głównych ról, a tempo akcji przypadnie do gustu nawet fanom Szybkich i wściekłych. Jest tylko jeden kłopot – to tylko film klasy B ze wszystkimi swoimi wadami.
Rachel (Caren Pistorius) nie ma łatwego życia. Jest rozwódką samotnie wychowującą nastoletniego syna, mieszkającą z bratem (Austin P. McKenzie) i jego narzeczoną (Lucy Faust), ledwo wiążącą koniec z końcem po opłaceniu pobytu jej matki w domu opieki. Na domiar złego spóźni się do pracy przez ciągnący się w nieskończoność korek na autostradzie. Rozżalona kobieta w akcie desperacji trąbi na samochód blokujący przed nią drogę, wykrzykując przy tym kilka nieprzyjemnych słów. Kierowca (Russell Crowe) dogania ją, żądając przeprosić za incydent. Gdy Rachel nie wyraża skruchy, szalony mężczyzna zaczyna ją prześladować. Rozpoczyna się gra, w której stawką będzie życie kobiety oraz jej rodziny. Niebezpieczny człowiek nie cofnie się przed niczym, aby ukarać Rachel i sprawić, że zwykły dzień przerodzi się w najgorszy koszmar.
Przed seansem celowo nie oglądałem żadnych zwiastunów, ani też nie czytałem szczegółowego opisu fabuły. Wszystko po to, aby dać się filmowi zaskoczyć. Nieobliczalny w żadnej minucie nie potrafił wywołać we mnie tego uczucia, podążając według schematów, które łatwo przewidzieć. Zresztą historia w filmie jest niezwykle prosta i służy jedynie za pretekst do kolejnych dynamicznych scen akcji. Nawet pomimo lichej warstwy fabularnej, ciężko się na seansie nudzić – film złożony jest z kolejnych scen akcji, które nie dają nawet na moment odetchnąć widzowi i poczuć się komfortowo. Traci na tym napięcie, które początkowo jest wyczuwalne dzięki tajemniczej postaci mężczyzny, ale szybko zostaje zastąpione przez kolejne pościgi ulicami miasta i desperacką walkę Rachel o życie jej i najbliższych.
GramTV przedstawia:
Sprawia to, że obietnica zobaczenia thrillera szybko się rozmywa, a zamiast tego dostajemy niezwykle brutalny akcyjniak. Nieobliczalny nie idzie na kompromisy w kwestii ukazywania okrucieństwa, które czyni bohater grany przez Russella Crowe’a. Twórcy chcieli ubrać to w polityczny komentarz, przestrzegający widzów przed coraz agresywniejszymi nastrojami społecznymi, wywołanymi nierównościami, trudną sytuacją ekonomiczną, rolą mediów społecznościowych oraz rosnącymi problemami ze zdrowiem psychicznym społeczeństwa. Film mówi wprost - bądź miły i empatyczny, każdy może mieć zły dzień, więc trochę wyrozumiałości nie zaszkodzi. Po czym przez cały metraż dostajemy agresywnego mężczyznę ze zwichrowanym poczuciem moralności, nadużywającym środki pobudzające, który morduje niewinne osoby.
Zemsta najlepiej smakuje na zimno
Nieobliczalny epatuje ciężką do oglądania brutalnością, w żaden sposób jej nie piętnując. Zasłanianie się twórców wyższymi ideami, jest nieporozumieniem i służy im wyłącznie za wentyl bezpieczeństwa, przed ewentualnymi oskarżeniami. Gdyby jeszcze film nie traktował tego wszystkiego tak śmiertelnie poważnie, ale całość jest pozbawiona jakiejkolwiek satyry, czy przerysowania. Kolejne śmierci nie niosą ze sobą żadnej refleksji, żadnego znaczenia. Dobrze, to tylko film, który rządzi się swoimi prawami, ale to produkcja nastawiona na tanie szokowanie, a atmosfera grozy i zaszczucia została zastąpiona dyskomfortem patrzenia na śmierć kolejnych postaci. Spuentowane zostało to przestrogą przed nadmiernym korzystaniem z samochodowego klaksonu. Po takich obrazach wnioski powinny być jednak nieco większe. Nawet jeżeli mowa o kinie klasy B, który ma przynieść półtorej godziny rozrywki w klimatyzowanej sali kina.
Zabawy ani przyjemności z seansu nie miałem. To nie tak, że Nieobliczalny mi się nie podobał, bo to zwykły średniak – do obejrzenia i szybkiego zapomnienia, ale mam ogromny problem z takim pokazaniem brutalności na ekranie. Tym bardziej, że Russell Crowe poradził sobie w roli ogromnego, napędzanego prochami mężczyzny, owładniętego obsesją zemsty. Jest wiarygodny, a przez to przerażający, nawet jeżeli otrzymujemy jedynie skrawki informacji o jego postaci. Na takim bohaterze można było zbudować film z lepszą historię, która mógłby nieść ze sobą lepsze przesłanie.
Czy tego chcemy, czy nie, jesteśmy skazani na Nieobliczalnego. To jedyna duża premiera do czasu pojawienia się w kinach Tenet, ale zdecydowanie nie jest to produkcja, która umili wam spędzenie czasu w kinie. Film pojawił się w okresie, gdzie powinny królować lekkie, widowiskowe obrazy, które pozwolą uciec od szarej rzeczywistości. Nieobliczalny zafunduje wam ciężki, pełen krwi i niewytłumaczalnej brutalności seans, w którym może podobać się szybkie i intensywne tempo prowadzenia historii. Jak na pierwszą premierę po otworzeniu kin, czuję się rozczarowany. Oby od teraz było tylko lepiej.
4,0
Russell Crowe jakiego jeszcze nie widzieliście. Ale nie jest to powód, aby wybrać się do kina.