Zanim zaczniecie lekturę recenzji, chciałabym zaznaczyć, że nie jest to tylko recenzja najnowszego dodatku Heart of Deimos. Warframe darzę bowiem unikalnym rodzajem miłości, a moim celem, który chcę osiągnąć za pomocą tego tekstu, jest przekonanie chociażby jednej nowej osoby do wypróbowania darmowej strzelanki Digital Extremes. Jeżeli więc chcecie poznać wyłącznie moją opinię o Heart of Deimos, pomińcie poniższe akapity i przejdźcie do strony trzeciej (lub kliknijcie tutaj)! Jeżeli natomiast nie macie najmniejszego pojęcia, o czym w ogóle mowa, wszystko tłumaczę na pierwszych dwóch stronach. Zapraszam serdecznie!
Moja przygoda z grą Warframe rozpoczęła się stosunkowo dawno. Pamiętam, że pierwsze spotkanie z sieciową grą akcji studia Digital Extremes odbyłam nawet na nieswoim sprzęcie; kolega ze szkoły podstawowej posiadał bowiem dobrego peceta (którego, ja – jak nietrudno się domyślić – niestety nie miałam) i koniecznie musiał mi pokazać taką fajną strzelankę w kosmosie. Później zdecydowałam się zainstalować grę na swoim PlayStation 4. Warframe kupiło mnie jednak dopiero po jakimś czasie.
Czym właściwie jest Warframe?
Ci, którzy niekoniecznie są tytułem zainteresowani, w większości przypadków kojarzą go jako dynamiczną strzelankę z dużą ilością skakania i szeroko pojętego parkoura. To prawda – Warframe jest grą bardzo dynamiczną, wszystko dzieje się tutaj niezwykle szybko. Ba, za każdym razem, gdy po dłuższej sesji w grze Digital Extremes siadam na przykład do takiego Destiny 2 to dostaję białej gorączki, bo mam wrażenie, że moja postać nie biega, tylko idzie jakby chciała, ale nie mogła. Nie zmienia to jednak faktu, że sterowanie i system poruszania się jest, moim skromnym zdaniem, największym atutem produkcji. Nie wiem, czy jest to kwestia dobrego zaprojektowania całości, czy może po prostu sposób, w jaki gra pozwala nam się poruszać. Od samego początku mojej przygody z Warframe zawsze uwielbiałam właśnie ten element – błyskawiczne przechodzenie kolejnych poziomów (oczywiście, po bardzo dokładnym przeczesaniu każdego zakamarka w poszukiwaniu wszelkiego rodzaju łupów). Ale dobrze. Trochę historii dla tych, którzy być może jeszcze nie mieli okazji w Warframe zagrać (przyjęłam sobie, że moim głównym celem jest przekonanie do tego chociażby jednej osoby).
Warframe: Heart of Deimos to już łącznie siódme duże rozszerzenie do gry studia Digital Extremes. Nie liczę oczywiście licznych aktualizacji (zarówno tych nieco większych, jak i mniejszych), które pojawiły się na przestrzeni lat. Praktycznie od dnia premiery deweloperzy wkładają w grę całe swoje serducho i czuć to na niemalże każdym kroku. Zanim jednak przejdę do bardziej szczegółowego omówienia historii i prób przekonania Was do zagrania w Warframe (jeżeli oczywiście nie mieliście jeszcze okazji tego zrobić), zacznijmy od najbardziej podstawowych informacji. Powiedzieliśmy już sobie, że jest to gra dynamiczna. Dokładniej rzecz ujmując, jest to sieciowa gra akcji nastawiona na rozgrywkę wieloosobową. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby przejść większość poziomów samemu – problem może pojawić się jedynie w momencie, gdy porwiemy się na coś, co przewyższa nasz poziom; uwierzcie mi, że często będziecie się z tym problemem borykać.
Grind to niekoniecznie to, co tygryski lubią najbardziej
Muszę zaznaczyć jedno – Warframe raczej nie przypadnie do gustu graczom, którzy nie przepadają za wszelkiego rodzaju grindem. Pamiętajcie, że mówimy o grze opartej na modelu free-to-play z mikropłatnościami. I nie, nie jest to gra typu pay-to-win, czyli zapłać, żeby wygrać. (Pomijam już fakt, że w Warfarme nie ma czegoś takiego, jak typowa, staroszkolna wygrana.) Jeśli już, jest to gra typu pay-to-progress-faster – mowa więc nie o zwyczajnej produkcji pay-to-progress (zapłać za postępy), a produkcji, gdzie zainteresowani i chętni mogą co najwyżej te postępy robić szybciej, niż pozostali. Jest to jednak gra całkowicie fair. Już tłumaczę.
Digital Extremes oferuje różnego rodzaju boostery, które albo przyśpieszają zdobywanie punktów doświadczenia, albo zwiększają ilość zdobywanych zasobów. Istnieje również możliwość przyspieszania wszelkich procesów tworzenia poszczególnych przedmiotów w grze, dzięki czemu za prawdziwe pieniądze możemy na przykład błyskawicznie wejść w posiadanie nowego Warframe’a. Opcja jest jeszcze taka, że możemy po prostu wszystko kupić od ręki – na to często decydują się gracze, którzy niekoniecznie mają czas na zabieranie zasobów, budowanie komponentów i wreszcie budowanie pożądanych przedmiotów, aby do tego wszystkiego czekać od kilku do kilkunastu godzin (realnych) na zakończenie całego procesu. Jeżeli więc macie dostępne środki, a nie macie problemu z wydawaniem realnej kasy na grę free-to-play, nic nie stoi na przeszkodzie, aby to zrobić.
Jedna z rzeczy, za którą niesamowicie bardzo szanuję studio Digital Extremes to fakt, że jeżeli nie chcesz, nie musisz wydawać na Warframe nawet jednego grosza. Po poświęceniu odpowiedniej ilości czasu możesz zajść tak daleko, jak wszyscy inni – ba, w wielu przypadkach nawet dalej. Sama kilka razy sypnęłam groszem w wewnętrznym sklepie produkcji, bo najzwyczajniej w świecie uznaję, że deweloperom się należy, a ja chcę pomóc w rozwoju gry, którą darzę ogromną sympatią. Proste. Tyle że nie każdy może sobie na to pozwolić, a niektórzy po prostu mają swoje zasady. W porządku, nic nie szkodzi. Nie musisz nic płacić.