Początkowo tytuł niniejszej recenzji brzmiał „najlepsza odsłona cyklu”, ale w istocie mógłbym stosować go rokrocznie, bo – pomimo braku jakiejkolwiek konkurencji – Sports Interactive nie spoczęło na laurach. A mogło przecież odcinać kupony, bo i tak Football Manager się sprzeda. Ekipa Milesa Jacobsona ma jednak ogromny szacunek do swoich fanów i każdej jesieni oferuje nową część serii, która nie różni się oczywiście diametralnie od poprzedniej, ale wprowadza na tyle dużo istotnych nowości i poprawek, że… No cóż, po prostu – będziemy w nią grać do czasu aż na rynku pojawi się kolejny Football Manager.
Realizm przede wszystkim (prawie)
W Football Manager 2021 – po konsultacjach z fanami, którzy brali udział w specjalnych głosowaniach – obecny jest… koronawirus. Naturalnie można było całkowicie pominąć kwestię pandemii, ale nie zdecydowano się na taki krok. Postanowiono, że choćby częściowo będziemy zmagać się ze skutkami zarazy (piłkarze i działacze nie zachorują na COVID-19, a zawodnicy przed meczem nie stykają się łokciami i normalnie wymieniają uściski dłoni). Otrzymamy znacznie mniejszy budżet, więc obejdziemy się bez wielkich transferów, a kluczem do sukcesu okaże się polowanie na okazje. Sytuacja z czasem unormuje się, ale kiedy to nastąpi i czy uda nam się wyjść z kryzysu, to już inna sprawa.
Mecze nie są jednak tak kameralne, jak na prawdziwych stadionach i w transmisjach telewizyjnych, bo w Football Manager 2021 trybuny wypełnione są kibicami, w związku z czym do kasy wpływają fundusze za sprzedaż biletów. Ale nie oznacza to, że terminarz ligi jest fikcyjny. Jeśli – przykładowo – gramy drużyną z Championship, to mecze o stawkę rozpoczniemy ze znacznym opóźnieniem (w okolicach 10 września). W parze z tym idą przesunięte okna transferowe, więc wszystko idealnie ze sobą współgra, choć nie da się ukryć, że wymagało to dodatkowej pracy po stronie Sports Interactive.
Uderz w stół, a… no właśnie, co?
Ktoś powie, że wprowadzenie gestów do Football Managera to coś, o czym nawet nie warto wspominać, bo lepiej zająć się opisaniem ciekawszych funkcji. Kiedy jednak zauważymy, że dodanie machania rękami czy rzucania butelkami z wodą daje zupełnie nowe możliwości, to docenimy kunszt twórców. Zwłaszcza, że owe gesturki pojawiają się może nie na każdym kroku, ale w bardzo wielu miejscach. Podczas rozmowy z naszymi piłkarzy w przerwie, w trakcie konferencji prasowej czy też wtedy, gdy rozwiązujemy problemy naszych zawodników, komunikując się z nimi „twarzą w twarz”.