Jak nigdy w ostatnich kilku latach wysypało aferami i problemami. To one naznaczyły poprzednią generację. Nie wierzysz? Ich liczba może być wielkim zaskoczeniem.
Jak nigdy w ostatnich kilku latach wysypało aferami i problemami. To one naznaczyły poprzednią generację. Nie wierzysz? Ich liczba może być wielkim zaskoczeniem.
Jestem przekonany, że w przyszłości o ósmej generacji konsol będzie się mówić jako o generacji afer. Ich liczba był przez te 7 lat przerażająco duża. Praktycznie non stop coś się działa. Oczywiście takie sytuacji miały też miejsce we wcześniejszych latach. Dopiero jednak w czasach Xbox One i PlayStation 4 nabrało to ogromnej skali.
Nie zabrakło więc kasowania gier, zamykania studiów, zwolnień czy spektakularnych odejść. Niestety bardzo też przybyło afer związanych z zachłannym działaniem wydawców, niedotrzymywaniem obietnic czy wielkim rozjazdem między oczekiwaniami graczy, a tym co przygotowali deweloperzy. Postanowiłem więc zebrać wszystko w jedną całość i opisać każdą aferę w kilku zdaniach. Jest tego tak dużo, że tekst podzieliłem na dwie części. Traktujcie więc poniższą treść jako raptem połowę wszystkich złych rzeczy, które wydarzyły się w ostatnich kilku latach w branży.
Pierwsza drama pojawiła się jeszcze zanim odpaliliśmy nowe konsole. Mamy 2013 rok, a Microsoft po raz pierwszy pokazuje Xbox One. Motyw przewodni prezentacji – nowa konsola to urządzenie wielofunkcyjne, na którym oprócz grania pojawi się ważna opcja oglądania filmów czy seriali. Gigant z Redmond przygotował nawet kilka własnych propozycji – dokument o poszukiwaniu zakopanego nakładu E.T. oraz mini serial Halo: Nightfall. Pomysł od razu spotkał się z falą krytyki, a do konsoli przyczepiła się łatka „Xbox nie ma gier”.
Jakby Xbox One miał mało problemów przed premierą, Microsoft dorzucił do pieca informacją o rozbudowanych zabezpieczeniach konsoli. W skrócie – przypisywanie gier do konta i bardzo ograniczony obrót używkami. Co z tego, że to rozwiązanie mniej restrykcyjne od Steama. Konsolowym graczom to się nie spodobało. Xbox One był praktycznie spalony nim w ogóle wystartował. Nawet Sony wykorzystało to PR-owo prezentując filmik jak u nich wymienia się grami z innymi użytkownikami. Wprawdzie Microsoft szybko wycofał się ze swojego głupiego pomysłu, ale smród jeszcze długo unosił się nad ich konsolą.
Generacja jeszcze się nie zaczęła, a Microsoft już wiedział, że będzie to dla niego spektakularna porażka. Nic więc dziwnego, że stanowisko szybko stracił Don Mattrick. Później poszedł do Zyngi, ale tam też mu nie poszło. W branży gier to już persona non grata.
W bólach i cierpieniach ruszyła generacja. Na wstępie okazuje się, że nowe sprzęty nie wprowadzają oczekiwanego skoku technologicznego. To prawdopodobnie pierwsza w historii sytuacja, w której konsole już na starcie są opóźnione względem PC i to wcale nie tych z NASA. Już wtedy mogliśmy się domyślać, że ta generacja nie będzie udana.
Pochodną mocy konsoli były przepychanki o rozdzielczości. Ponownie najmocniej obrywał Xbox One, który był słabszy i miał ogromne problemy z wyciągnięciem rozdzielczości 1080p. „Fanbojka” z obu stron znowu zaczęła się żreć. Jedni się śmiali z mocy konkurenta (tak jakby miało to wpływ na ich przyjemność z grania), a drudzy udawali, że ludzkie oko i tak nie widzi różnicy między rozdzielczościami (widzi, zresztą nie o to w tym wszystkim chodziło). W tym momencie wcześniej mało znane Digital Foundry stało się wyznacznikiem jakości.
Po serii wielkich porażek Microsoftu czas na Sony. Japończycy mieli dobrą passę i hasłem #ForThePlayers podbijali rynek. Niewielu graczy dostrzegało, że na to super PlayStation 4 w sumie wyszedł głównie bardzo słaby Killzone: Shadow Fall i jeszcze słabszy Knack. Killerem miał być jednak Driveclub. W wakacje Sony obiecywało, że to będzie gra startowa i w nieco okrojonej formie trafi w dniu premiery do PlayStation Plus. Finalnie deweloperzy zaliczyli rok opóźnienia, a później przez kolejne 12 miesięcy dodawali funkcjonalności, które miały być na start. Premiera w Plusie? Jakoś tak się złożyło, że Sony chyba zapomniało i przypomniało sobie dopiero wtedy, kiedy Driveclub przestał graczy jarać. Głową za wtopę zapłaciło studio Evolution.