Najlepsze filmy 2020 roku – TOP 15 tytułów, które trzeba zobaczyć

Foto: Netflix

Branża filmowa przeżyła fatalny rok, nie tylko pod względem finansowym, ale przede wszystkim przez małą liczbę wypuszczonych filmów. Sytuację poprawiły platformy streamingowe, które na potęgę wykupywały prawa do dystrybucji kinowych hitów. Dlatego listę najlepszych tytułów 2020 zdominowały produkcje serwisów VOD, które zapewniły nam rozrywkę na najwyższym poziomie. Dowodem tego jest poniższe zestawienie, w którym nie brakuje wielkich widowisk, kameralnych dramatów, szalonych komedii i wspaniałych powrotów po latach. Pomimo braku wielu świetnie zapowiadających się kinowych filmów, jak najnowsze propozycje od Marvela, nowy James Bond oraz Godzilla vs Kong czy Diuna, 2020 rok nie był dla kinofilów zły. Przed Wami lista piętnastu najlepszych filmów ubiegłego roku, które trzeba obejrzeć.

Jakiś czas temu opublikowaliśmy zestawienie najgorszych filmów 2020 roku. Jeżeli chcecie wiedzieć, jakich filmów lepiej unikać, to zapraszamy do tamtego artykułu.

Wyróżnienia: Dżentelmeni; Zew krwi; Wszystkie jasne miejsca; Trolle 2; Więcej niż myślisz; 7500; Shirley; Na lodzie; Wujek Frank; Czyj to dom?; Mank; Bal; Piękna i rzeźnik; Czarny niedźwiedź; Dinner in America; Tigertail; Ma Rainey: Matka bluesa; Sylvie; Naprzód; Jojo Rabbit; Gniazdo; Waves; The Banker.

15. Tenet

Mój najbardziej oczekiwany film 2020 roku, który nie do końca spełnił oczekiwania. Po najnowszym dziele Christophera Nolana spodziewałem się nowej Incepcji. To były zdecydowanie zbyt wygórowane wymagania, choć do pewnego stopnia słuszne. Jeżeli film reklamuje się brakiem efektów komputerowych i wysadzeniem ogromnego samolotu, to ciężko nie oczekiwać kolejnej produkcji, która na stałe zapisze się w annałach współczesnej historii kinematografii.

Foto: Warner Bros, Entertainment Inc., Melinda Sue Gordon

Zejdźmy jednak na ziemię, bo pomimo licznych plusów, Tenet nie ma najlepszego scenariusza. Historia jest niesamowicie prosta i nawet stylistyka klasycznego kina szpiegowskiego nie ratuje sytuacji. Nolan robi wszystko, aby fabuła była skomplikowana i zawiła, aby ukryć wszelkie niedostatki i głupoty. Wprawny widz jednak przejrzy wszystkie te sztuczki, nawet nie próbując zastanawiać się nad zasadnością i logiką fabularnych zabiegów.

Dlaczego więc Tenet to jeden z najlepszych filmów ubiegłego roku? Powód jest prosty: bo to doskonałe, rozrywkowe kino. Na brawa zasługuje już sama strona produkcyjna tytułu, w której wraz z bohaterami odwiedzamy aż siedem krajów, bierzemy udział w dynamicznych pościgach, efektownych strzelaninach i podziwiamy niesamowite popisy kaskaderskie. To wszystko robi oszałamiające wrażenie, a słynna już scena z samolotem jest tego ukoronowaniem. Dodatkowo świetna rola Johna Davida Washingtona oraz Roberta Pattinsona wystarczą, aby pierwszy i wszystkie kolejne seanse Tenet miło wspominać.

14. Pięciu braci

Spike Lee powrócił w wielkim stylu. Dwa lata wcześniej jego Czarne bractwo. BlacKkKlansman walczyło o Oscary, a w ubiegłym roku otrzymaliśmy kolejny jego bardzo dobry film. W Pięciu braciach reżyser dostarcza nam kolejnej dawki społeczno-politycznego komentarza, w którym tym razem rozlicza się z problemami czarnej społeczności.

Foto: Netflix

Dużo tu autorefleksji i celnych uwag, które pokazują wyraźny podział między Afroamerykanami w Ameryce. Szczególnie w okresie prezydentury Donalda Trumpa, którą Spike Lee nie traktuje z pobłażaniem. Jeżeli więc lubicie tego typu kino i Wasza wizja świata będzie zbieżna z reżyserem, to wprost zakochacie się w tej prostej, ale przejmującej opowieści o sprawiedliwości i zrealizowaniu amerykańskiego snu.

Na dokładkę dostajemy jedną z ostatnich ról w karierze Chadwicka Bosemana. Zmarły w sierpniu ubiegłego roku aktor pomimo śmiertelnej choroby dał doskonały występ, który na długo pozostaje w pamięci. Ale trudno też nie pochwalić Delroy’a Lindo, który niesie ten film na swoich barkach. Nic dziwnego, że długo był jednym z faworytów do najważniejszych nagród sezonu.

13. 1917

Kino wojenne to powoli umierający gatunek w amerykańskim kinie. Przez pandemię i liczne ograniczenia na planach filmowych, jeszcze długo nie będzie można nakręcić tak dużych filmów z wieloma statystami. Dlatego tym bardziej z dzisiejszej perspektywy warto docenić najnowszy film Sama Mendesa, który wraz z innymi członkami ekipy stworzył obraz godny aż dziesięciu nominacji do Oscara.

Foto: François Duhamel

Największe wrażenie robi warstwa techniczna, szczególnie praca kamery imitująca jedno długie ujęcie (long take). Ogromna w tym zasługa genialnego jak zwykle Rogera Deakinsa, którego pracę w tym roku będziemy mogli podziwiać w Diunie. Choć już podczas oglądania łatwo zauważyć, w których momentach nastąpiło cięcie, to taki sposób nakręcenia filmu idealnie współgra z ciągłą narracją i ograniczeniem liczby głównych bohaterów. Dopełnia to wszystko świetna muzyka Thomasa Newmana.

Genialnie spisują się również brytyjscy aktorzy na czele z Georgem MacKay’em, który otrzymał bardzo niewdzięczne i wymagające zadania ciągłego utrzymywania uwagi widza. Ale najlepszą rolę odgrywa Richard Madden, który pojawia się dopiero na koniec filmu, a kradnie całe „show” dla siebie. Tej kreacji z pewnością długo nie zapomnicie.